Gmina bez budżetu na rok 2024!
Na komisji 14 grudnia nowa większość w Radzie Miasta i Gminy Wronki wstępnie wprowadziła blokiem kilkadziesiąt poprawek do budżetu na rok 2024 opiewających na ponad 3,5 mln zł. Sprawa stanęła na krawędzi noża. Burmistrz nie uznał poprawek. Skutek? Po awanturze na sesji w czwartek 28 grudnia Rada Miasta i Gminy wykreśliła głosowanie nad uchwałą budżetową na rok 2024 z porządku obrad. Wronki weszły w Nowy Rok bez przyjętego projektu budżetu. Jeszcze nie spotkałem się z taką sytuacją, chociaż relacjonuję pracę gmin i powiatów od 20 lat.
O tym, że burmistrz Mirosław Wieczór nie wprowadził zmian, które radni z klubu „Z mieszkańcami dla mieszkańców” zgłosili na posiedzeniu komisji budżetu 14 grudnia, można było przekonać się, czytając załączniki do projektów uchwały budżetowej na 2024 r. i dotyczącej Wieloletniej Prognozy Finansowej gminy 2024-2035, przygotowane na sesję w czwartek 28 grudnia.
Na sesji dziewięcioro radnych nie ustąpiło burmistrzowi, który chciał wprowadzić budżet dokładnie taką samą technologią, jak przez wcześniejszych 16 lat, gdy miał komfortową większość w radzie. Nie uznał poprawek wprowadzonych przez klub „Z mieszkańcami dla mieszkańców”, powołując się na niezgodność niektórych z przepisami. Gdyby naprawdę chodziło o dobro gminy, to zawnioskowałby o sesję nadzwyczajną przed świętami Bożego Narodzenia, żeby radni mogli wycofać wadliwe zmiany i przyjąć bezbłędny budżet. Wybrano jednak taktykę „Nie ułatwiamy im zadania i chowamy asy w rękawie do ostatniej chwili”.
Gdy na sesji 28 grudnia radni odrzucili (9 przeciw, 6 za) autopoprawkę i cały projekt uchwały Wieloletniej Prognozy Finansowej gminy na lata 2024-2035, burmistrzowie zareagowali w stylu „Olaboga! Gminie grozi teraz chaos i upadek!”. Mirosław Wieczór zaczął straszyć paraliżem decyzyjnym, który skończy się stertami śmieci na ulicach po 1 marca 2024 r., gdy wygaśnie aktualna umowa na ich odbiór i przetwarzanie. Szantaż się nie powiódł, radni nie wycofali się z decyzji. Po przerwie na ustalenie konsensusu i zluzowanie klinczu zadecydowano, że nastąpi wycofanie uchwały budżetową na rok 2024 z porządku obrad. Pozostałe bezsporne punkty zostały gładko przegłosowane. Umówiono się, że rada podejmie kolejną próbę uchwalenia budżetu przed 15 stycznia. Nie było już szansy na inne rozwiązanie. Przed Nowym Rokiem pozostał bowiem tylko jeden dzień roboczy: piątek 29 grudnia.
Przepisy stanowią, że to burmistrz wykonuje decyzje rady, a nie odwrotnie. Zadaniem burmistrza jest zaproponowanie takiej wersji budżetu, którą rada zaaprobuje. I to jest jego problem i odpowiedzialność, których nie może przerzucać na radnych, współpracowników, czy mieszkańców. Szkoda, że niepotrzebnie wystraszono przy tym wronczan. Współczujemy gminnej skarbnik Marlenie Heliasz, bo wepchnięto ją na ziemię nieznaną innym skarbnikom, na dodatek usianą formalnymi minami-pułapkami.
Co realnie grozi gminie po Nowym Roku z powodu brak uchwalonych WPF i budżetu na rok 2024? Owszem, mleko się wylało, ale jeśli je szybko wytrzeć, to nie zdąży się zaśmierdzieć. W uzasadnionych przypadkach przepisy dopuszczają podjęcie uchwały budżetowej do 31 stycznia bez konsekwencji. Jednak moim zdaniem wronieckie przyczyny nie kwalifikują się jako uzasadniony przypadek. Z lektury przepisów wynika, iż ustawodawca zakładał, że „obsuwa” z przyjęciem budżetu i WPF zwykle następuje z powodu katastrofy finansowej gminy, a nie burmistrza stawiającego się radzie. Albo radnych opierających się burmistrzowi.
Nikt nie zawiesi na ratuszu tabliczki „Przepraszamy, nieczynne”. Autobusy szkolne będą jeździć, woda płynąć z kranów, a wypłaty trafiać na konta. Do czasu podjęcia uchwały budżetowej na rok 2024 podstawą gospodarki finansowej gminy jest wersja przedstawiona przez burmistrza Radzie Miasta i Gminy Wronki, złożona w listopadzie 2023 r. do oceny Regionalnej Izby Obrachunkowej w Poznaniu. Rada Miasta i Gminy nie może wprowadzać w „budżecie awaryjnym” żadnych zmian skutkujących zmniejszeniem dochodów, zwiększeniem wydatków, czy zwiększeniem deficytu gminy. Jeżeli rada zdąży przyjąć budżet przed 15 stycznia, to konsekwencją będą pomruki niezadowolenia Regionalnej Izby Obrachunkowej i kilkutygodniowe opóźnienia w ogłaszaniu pierwszych przetargów na zadania inwestycyjne, jeśli planowano je na styczeń.
Schody zaczną się, jeśli budżet nie zostanie przyjęty do 31 stycznia 2024 r. Wtedy RIO do końca lutego przyniesie w teczce gotowy budżet gminy, choć ustalony tylko w zakresie zadań własnych i zleconych, obliczony na podstawie budżetu z 2023 r. przepuszczonego przez przeliczniki inflacyjne.
W razie braku możliwości uchwalenia WPF lub budżetu (…) oraz zagrożenia realizacji zadań publicznych przez gminę, kolegium RIO wezwie gminę do opracowania i uchwalenia programu postępowania naprawczego oraz przedłożenia tego programu celem zaopiniowania w RIO, w ciągu 45 dni od dnia otrzymania wezwania. Ten zapis dotyczy raczej gmin, które upadły finansowo. Wronkom taka sytuacja nie zagraża.
Długotrwały klincz decyzyjny może zakończyć się zawieszeniem burmistrza i rady oraz wprowadzeniem na ich miejsce komisarza gminy wybranego przez premiera. Akurat scenariusz wronieckiego sporu pasuje do podjęcia takich radykalnych decyzji. Komisarz wchodzi do akcji, gdy rada i burmistrz nie potrafią współpracować, co skutkuje przedłużającym się brakiem skuteczności wykonywaniu zadań publicznych przez gminę, niezależnie od tego, kto jest sprawcą problemów. Jakie szczęście, że wybory samorządowe są już w kwietniu.
RB