Decyzja administracyjna wstrzymała prace w Stobnicy
Zagęszcza się atmosfera wokół prywatnego zamku w Stobnicy. Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego unieważnił pozwolenie na budowę. Prace muszą być wstrzymane. Czy budowli grozi rozbiórka?
Trwającą od 2015 roku budowę pod lupę dopiero 3 lata później wzięło Centralne Biuro Antykorupcyjne. W sierpniu 2018 r. Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska wszczął kontrolę procesu wydania urzędowych decyzji w sprawie budowy w Stobnicy. W kwietniu 2019 r. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Poznaniu wycofała się ze swoich opinii z 2015 r. Uchyliła decyzję określającą warunki prowadzenia robót na budowie zamku i wniosła sprzeciw do jej realizacji. RDOŚ zmieniła zdanie, gdyż uznano, że inwestycja obejmuje ponad 2 ha powierzchni zamiast deklarowanych w dokumentacji 1,7 ha, co spowodowało zmianę klasyfikacji przedsięwzięcia na „mogące potencjalnie znacząco oddziaływać na środowisko”. A to wymaga od inwestora konieczność uzyskania całej serii dodatkowych dokumentów. W lipcu 2019 r. Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska utrzymała decyzję RDOŚ w mocy. Inwestor odwołał się w tej sprawie do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. W marcu 2020 r. WSA uchylił decyzję, na co 30 czerwca GDOŚ złożył skargę kasacyjną od wyroku do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Budowa – stop!
W poniedziałek 16 sierpnia 2021 r. Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego unieważnił pozwolenie na budowę wydane przez starostę obornickiego w 2015 r. Uchylił również decyzję wojewody wielkopolskiego Łukasza Mikołajczyka z 30 listopada 2020 r. Wojewoda uznał wtedy ważność zgody na budowę, ale w stylu „Trudno, mleko już się wylało”. Służby wojewody oceniły bowiem, że chociaż starosta obornicki miał naruszyć prawo, wydając pozwolenie na budowę, to zasada trwałości decyzji administracyjnych, nowelizacje prawa budowlanego, orzecznictwo sądów administracyjnych, nieodwracalność skutków dla środowiska przyrodniczego i upływ czasu nie pozwalają stwierdzić nieważności i wstrzymać decyzji starosty obornickiego. Od listopadowej decyzji wojewody odwołała się Prokuratura Okręgowa w Poznaniu, a wkrótce Mikołajczyk zapłacił za nią utratą stanowiska. Stracił zaufanie zwierzchnika, ministra spraw wewnętrznych i administracji Mariusza Kamińskiego.
Minęło kilka miesięcy rozpatrywania przeciwstawnych odwołań inwestora, poznańskiej prokuratury oraz Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Poznaniu i w końcu Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego wydał decyzje unieważniającą pozwolenie na budowę. Informację podała we wtorek 17 sierpnia Joanna Niedźwiecka, naczelnik Wydziału Organizacyjnego Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego. Za podstawę decyzji podano przyczynę, że na terenie inwestycji zaplanowano podziemne hale garażowe z miejscami postojowymi wraz z infrastrukturą towarzyszącą, których parametry przekraczają wartości wskazane w rozporządzeniu Rady Ministrów z 9 listopada 2020 r. w sprawie przedsięwzięć mogących znacząco oddziaływać na środowisko. – W związku z tym inwestor zobowiązany był wraz z wnioskiem o pozwolenie na budowę przedłożyć decyzję o środowiskowych uwarunkowaniach przedsięwzięcia. Z akt sprawy wynika, że inwestor takiego dokumentu nie uzyskał, co w ocenie GINB stanowiło przesłankę do stwierdzenia nieważności decyzji o pozwoleniu na budowę – poinformowała Niedźwiecka. Według nadzoru budowlanego inwestor nie potwierdził również prawa do dysponowania strugą Kończak do celów budowlanych.
Inwestorem jest spółka D.J.T Sp. z o.o. z Poznania-Głuszyny. Przysługuje jej prawo do odwołania od decyzji GINB w ciągu 30 dni i na pewno z tego skorzysta. Może również wystąpić o nowe pozwolenie na budowę lub zaskarżyć decyzję do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. – Hipotezy o rozbiórce na razie nikt nie stawia – stwierdził rzecznik wojewody Tomasz Stube w rozmowie z Radiem Poznań.
Kto miałby zapłacić za rozbiórkę? Bezpośrednio koszty spadłyby na inwestora, jeśli tylko wziąłby ten problem „na klatę”. Jeżeli pozwałby on Skarb Państwa i wygrał proces, co znając okoliczności, byłoby możliwe – to po latach zapłaciliby podatnicy. Na przełomie 2020 i 2021 r. instytucje zajmujące się sprawą szacowały wartość inwestycji na 400 mln zł.
Nie taki zamek straszny?
Nie demonizowałbym tej inwestycji pod względem strat ekologicznych. Zamek leży w granicach obszaru „Natura 2000”, ustanowionego dla ochrony ptaków, obejmującego niemal cały obszar Puszczy Noteckiej i dużą część Pojezierza Międzychodzko-Sierakowskiego. Lokalizacja w granicach „Natury 2000” nie oznacza jednak zakazu budowy, ale obostrzenia. Inwestor złożył wymaganą opinię dotyczącą wpływu na środowisko z ich uwzględnieniem. Krytycy wytykają, że wykonał ją życzliwy inwestorowi ekspert.
Zamek jest i będzie źródłem spalin, światła i hałasu. Tyle że nieporównywalnie więcej złego latającym beneficjentom „Natury 2000” na co dzień robi intensywna wycinka drzewostanu w Puszczy Noteckiej. Dziś zwierzęta i ptaki wolą nietknięte przez drwali, mieszane lasy śródpolne i podmiejskie w pobliżu źródeł wody, gdzie mają względny spokój. Idźcie tam, a spotkacie sarny, dziki, małe drapieżniki i usłyszycie wiele ptasich trelów, jakby trwała impreza. Idźcie na niedzielny spacer w sercu Puszczy Noteckiej, a zaskoczy was martwa cisza. W jednorodnych sosnowych lasach gospodarczych z chronicznym niedoborem wody nie widać dużych zwierząt, nie słychać ptaków, co najwyżej te lecące tranzytem lotniczym. W tygodniu najłatwiej usłyszeć odgłosy trwającej wycinki.
Przy budowie całego kompleksu zamkowego drzewa usunięto głównie w celu budowy lub poszerzenia dróg dojazdowych. Zamek wzniesiono bowiem na sztucznej wyspie jeziora, które powstało po spiętrzeniu wody w miejscu stawów rybnych i zalaniu odcinka strugi Kończak przed rozpoczęciem budowy zamku. Około 300 metrów w głąb lasu wciąż znajduje się rezerwat Dolina Kończaka z ostoją bobrów i wolno żyjących koników polskich. Najbardziej hałaśliwe prace na zewnątrz zamku zakończyły się i budowla – jako najwyższa w okolicy – powoli staje się ulubionym punktem obserwacyjnym dla ptaków drapieżnych. Możliwe, że te drobniejsze i mniej płochliwe nawet się na niej osiedlą. Kilkanaście kilometrów na zachód znajduje się ściśle chroniona ostoja bielika. Zapewne przyda się mu taka dzienna loża honorowa.
Każda nowa budowla, tak samo jak nowy samochód, najbardziej obciąża środowisko naturalne podczas procesu produkcji-budowy, pochłaniając surowce, materiały i mnóstwo energii. Skutki ekologiczne eksploatacji przez kolejne lata do „śmierci technicznej” budynku lub pojazdu są już dużo mniej istotne. Zwolennicy przymusowej rozbiórki powinni więc pamiętać o realnych skutkach takiej operacji dla środowiska, choćby tysięcy litrów oleju napędowego wypalonych jeszcze raz. Cenę zniszczeń infrastruktury drogowej i zakłócania życia mieszkańców pobliskich miejscowości podczas budowy już znamy, aż za dobrze. Rozgorzał gorący protest mieszkańców ul. Wiejskiej w Zielonejgórze, niemogących normalnie żyć także przez ciężarówki, które intensywnie kursowały tamtędy na budowę zamku. Natychmiastowego remontu wymaga most drogowy w Stobnicy, gdzie może nastąpić usterka krytyczna, która wymusi jego zamknięcie. A jest to część jedynej po tej stronie Warty szosy łączącej powiaty szamotulski i obornicki. Nie wyobrażam sobie, że ciężarówki miałyby przejeżdżać po tych drogach jeszcze raz, tym razem wywożąc materiał z rozbiórki.
Tak dla przypomnienia, przekop Mierzei Wiślanej również znajduje się na terenie „Natura 2000” (obszar ochrony siedlisk fauny i flory). W chwili startu budowy miał wymagane pozwolenia, ale śmiem twierdzić, że już obecnie jego negatywny wpływ na środowisko jest nieporównywalnie większy.
Najnowszą odsłonę sporu skomentował w internecie senator Jan Filip Libicki: – Uważam, że nawet jeśli doszło do naruszenia prawa, to zamku rozbierać nie należy. – Uznał, że gdyby potwierdziło się, że budowla powstała z naruszeniem prawa, to inwestora należy ukarać inaczej niż nakazem rozbiórki, np. bardzo wysoką grzywną.
– W imię dobra społecznego, trzeba to po prostu zalegalizować. I tak zrobił poprzedni wojewoda wielkopolski, co wykorzystano jako pretekst w walce politycznej obozu rządowego o jego odwołanie – stwierdził Libicki, wieszcząc, że cały spór skończy się długoletnią batalią sądową.
RB
KOMENTARZ
Prawo jest jak płot z desek
Spóźnione reakcje służb państwowych wobec budowy zamku w Stobnicy są grzechem pierworodnym tego administracyjnego sporu. Jeżeli były zastrzeżenia dotyczące zgodności z przepisami lub rzeczywistego wpływu na środowisko, to należało reagować jak najszybciej i zdecydowanie. Zablokować budowę kilka lat temu, a po ocenie okoliczności i dowodów nakazać rozbiórkę tego, co powstało lub pozwolić dalej działać inwestorowi.
Cała ta awantura i przykłady wysokiej skuteczności oraz bezwzględności nadzoru budowlanego wobec drobnych, przydomowych inwestycji niespełniających wymogów przypominały mi stare powiedzenie. – „Prawo w Polsce są jak płot z desek. Zajączek się o nie zabije, żmija prześliźnie, a lew przeskoczy”.
Radosław Borowicki