15 49.0138 8.38624 1 1 7000 1 https://szamotulska.pl 300 true 0
theme-sticky-logo-alt

„Zarabia pan burmistrz dużo, niech płaci, nie mam nic przeciwko temu”

Z Grażyną Augustyniak i Iloną Kalugą, szamotulskimi radnymi gminnymi, o tym, co je boli, rozmawiają Waldemar Górny i Marek Libera

W niedzielę na dzikich polach koło Mutowa Ruda tańczyła jak szalona. Panie radne też tańczyły? Jak szalone?

Ilona Kaluga: – Panie redaktorze, cieszę się, że ludzie potrafią się bawić. Szkoda, że miasta nie stać na to, aby zaproponować mieszkańcom podobną imprezę jak ta w Mutowie, czyli zawody strongmanów. Boli mnie, że prywatne firmy robią robotę za nas. Po czasie pandemii ludzie są spragnieni, jak zauważam, może nie hulanek, ale jakiejś godziwej rozrywki, imprez integracyjnych. Zwłaszcza teraz, latem, kiedy z uwagi na ekonomicznie ciężkie czasy, nie wszystkich stać na wakacyjne wyjazdy, kino, teatr. Inne gminy, choćby sąsiednie, potrafią coś zorganizować, zaprosić gwiazdy muzyki z koncertami, życie kwitnie, a nasze Szamotuły pod tym względem są pustynią. Ubolewam, że nie ma żadnej inicjatywy ze strony miasta. Wydaje mi się, że my, mieszkańcy, nie mamy, podobnie jak radni opozycyjni, żadnego wpływu na to, co się w tym mieście dzieje. Ba, nas się nawet nie informuje o pewnych poczynaniach. Boli mnie to. Niejedna – i to cykliczna – impreza mogłaby się odbywać w Szamotułach. Nasz piękny stadion jest martwy, z kolei Rynek nie jest na razie gotowy do zorganizowania na nim czegokolwiek. Zresztą nie wyobrażam sobie imprez na nowej płycie Rynku, tych poślizgów…

Będzie efektownie!

Ilona Kaluga: – No chyba, że będziemy wybierać miss mokrego podkoszulka, a takiej imprezy jeszcze w stolicy powiatu nie było. Chciałabym, żeby nasza młodzież nie musiała wsiadać do pociągu i jechać do Poznania, bo w naszym mieście nic się nie organizuje. Po cichu liczyłam na radnego Węglewskiego, który uważa się za sprawnego menadżera. Liczyłam, że będzie potrafił stworzyć miejsce dla młodzieży, stworzyć jakąś ofertę dla niej, ale się zawiodłam. Oczywiście chętnie pomogłabym koledze.

Marcin Wlizło, organizator zawodów siłaczy w Mutowie, zorganizował podobną imprezę 3 maja w Margoninie. Ale wspólnie z burmistrzem, ośrodkiem kultury, na stadionie miejskim. Czyli można się dogadać.

Iloma Kaluga: – Przede wszystkim uważam, że władze powinny robić wszystko, żeby stadion przy Sportowej zaczął funkcjonować, żyć. Bo on jest martwy. Ja na posiedzeniu komisji sportu mówiłam, że Sparta raczej już nie wróci do takiego formatu, kiedy walczyła o piłkarską drugą ligę, bo teraz ludzie nie skupiają się na tym, żeby coś zrobić dla klubu, tylko żeby klub coś im dał. A jeśli klub nic nie daje, to nie ma motywacji. Dlatego jako radna będę podnosiła rękę za tym, aby przeznaczać publiczne pieniądze na rozwój sportu młodzieżowego.

Były ciekawe plany dotyczące kompleksu sportowego na Pioszczychach. Centrum Sportu przejęło obiekt od Szamotulskiego Klubu Tenisowego, bo miało lepiej nim zarządzać. Pojawiły się piękne plany, miały powstać kryte korty. I co? I nic. Nawet knajpka się stamtąd wyniosła. A na tamtejszą ścieżkę edukacyjno-rekreacyjną to lepiej spuśćmy zasłonę milczenia.

Ilona Kaluga: Na jednym z posiedzeń komisji sportu, krótko przed sezonem letnim, zaproponowaliśmy nawet, aby wydzierżawić ten rejon.

Grażyna Augustyniak: – SzKT bardzo dobrze zajmowało się kortami, dzięki czemu gmina nie miała kosztów.

Ilona Kaluga: – Bodajże w 2015 roku, kiedy z grupą radnych obejrzałam szatnie na letnim basenie, to doznałam szoku. Ich stan był tragiczny. Przyszedł mi do głowy wówczas pomysł, żeby zbudować nową szatnię, na przykład z płyty obornickiej, taką porządną. Sami mieszkańcy podpowiadali, że skoro pan burmistrz nie ma pieniędzy, to można by wprowadzić symboliczną opłatę za wejście na basen, choćby złotówkę, i za te pieniądze zbudować nową przebieralnię. Ja, jako matka, nie pozwoliłabym mojemu dziecku korzystać z obecnej przebieralni, bo ona odstrasza. Tam się czas zatrzymał. Owszem, woda jest czysta, filtrowana, ale poza tym władza nie robi nic, aby zadbać o ten obiekt. Mnie, jako burmistrzowi, byłoby wstyd. Ten teren – Pioszczychy – aż się prosi o zagospodarowanie. Wpuśćmy firmy choćby z dmuchańcami, zjeżdżalniami. Potrzeba tam atrakcji, rozrywek.

Ludzie od lat proszą o uruchomienie letniego basenu od czerwca – bo są wakacje, bo są upały. A gmina uparcie rozpoczyna sezon dopiero w lipcu.

Ilona Kaluga: – Ja już to sugerowałam. Ale trzech, czterech radnych z naszej grupy opozycyjnej nic nie może wskórać.

Radnego Węglewskiego chyba przekonacie?

Ilona Kaluga: – Radny Węglewski nie daje się przekonać…

Nawet do rozsądnych pomysłów?

Ilona Kaluga: – No nie, ma jakieś swoje…

Mostek na Samie?

Ilona Kaluga: – Boli mnie, że jest grupa radnych, która nie uczestniczy w żadnych projektach. Nie mają swojego zdania, swojej wizji rozwoju gminy.

No nie, nie wierzymy!

Grażyna Augustyniak: – Kiedy pracowałam w urzędzie miejskim, to sam tylko mój wydział rolnictwa ile zorganizował imprez? Przecież pamiętacie…

Kto by nie pamiętał „Potyczek na miedzy”! Co się stało z tą imprezą, dlaczego zniknęła? Ludzie uwielbiali takie festyny.

Grażyna Augustyniak: – A gdzie są dożynki? Też o nich zapomnieliśmy i to w gminie rolniczej! W tej chwili nowy proboszcz z bazyliki będzie organizował dożynki parafialne, a ja się pytam – gdzie są gminne? My żeśmy w pewnym okresie bardzo dobrze współpracowali z powiatem. Byłam organizatorem nie tylko dożynek gminnych, ale również diecezjalnych. Starościną była wówczas Krystyna Just, a starostą Józek Kwaśniewicz. Była duża impreza, na stadionie. Samych wieńców dożynkowych było ponad osiemdziesiąt.

I była integracja.

Grażyna Augustyniak: – Pełen stadion ludzi. Była „Piękna wieś”. Wioski musiały się wykazać. Ludzi było tyle, że nie mieścili się w hali Wacław. A obchodzący urodziny w dniu imprezy otrzymywali nagrody.

Nie fałszowali metryk?

Grażyna Augustyniak: – Nie, nie. Pokazywali dowody osobiste. Ludzie byli bardzo zadowoleni. Były spotkania na wsiach, na przykład na temat wyplatania wieńców dożynkowych, prowadzenia kół gospodyń wiejskich, z dziedziny kosmetyki. Kobiety się śmiały, że tak pięknie są pomalowane, że nie pójdą spać, niech mąż jeden z drugim zobaczy jakie są śliczne. Jedna z pań powiedziała nawet: pani Grażyno, chata może być stara, ale jak będzie otynkowana, to będzie wyglądała jak nowa! I powiem, że te imprezy nie kosztowały dużo pieniędzy. Stoły wielkanocne robiłam co roku, to był mój pomysł, potem włączyła się w to Gosia Kurczewska. Co roku coś nowego wprowadzałam, żeby to nie było monotonne. Ale nie ma już nic. Zanim odeszłam z urzędu, chciałam jeszcze rozwinąć projekt stołów wielkanocnych i przygotować pokaz stołów wigilijnych.

O, super pomysł!

Grażyna Augustyniak: – Te imprezy przyciągały mnóstwo ludzi, mieszkańcy byli tym zainteresowani. A koszty? Niewielkie. Wioski dostawały po pięćset złotych. Oczywiście wyróżniające się wsie były nagradzane. I dziwię się, że tego wszystkiego nie ma.

No właśnie, dlaczego? Komu przeszkadzały „Potyczki na miedzy”, dożynki?

Grażyna Augustyniak: – Ja to wytłumaczę bardzo prosto. Pan burmistrz, kiedy objął urząd, to był – jak to mówi młodzież – kompletną nogą, jeśli chodzi o zagadnienia samorządowe.

Obecny burmistrz, ten najlepszy?

Grażyna Augustyniak: – Obecny, ha, ha… Nie znał się na samorządzie po prostu. Do gminy przyszedł, moim zdaniem, po pieniądze, żeby zarobić.

Zbliżają się wybory. Jak sobie panie wyobrażacie następcę Kaczmarka?

Ilona Kaluga: – Jako radna, która ma pojęcie o stanie finansów gminy Szamotuły, to obecnie nie poleciłabym nikomu fotela burmistrza. Miasto jest tak zadłużone, że przy obecnej sytuacji w kraju, wyprowadzenie finansów gminy na prostą zajmie chyba całą kadencję. Oprócz zadłużenia mamy kwestię osób, które od lat blokują rozwój Szamotuł. Nie pozwala się dojść do głosu młodym ludziom. Tak, że nie poleciłabym nikomu burmistrzowskiego fotela. Ale cieszę się, że jestem radną opozycyjną, bo potrafię powiedzieć to, co ludzie odczuwają. I pod tym względem się nie zmienię.

I to jest najważniejsze. I pewnie boli to tych radnych, którzy w jakiś sposób uzależnili się od Kaczmarka.

Ilona Kaluga: – Jestem niezależna, staram się słuchać ludzi.

Mówi pani o ogromnym zadłużeniu gminy. To co się stało z tymi dziesiątkami milionów złotych? Na co zostały wydane?

Ilona Kaluga: – My, jako radni, jeżeli o cokolwiek zapytamy na sesji, na przykład panią skarbnik, to mam wrażenie, że dostajemy wodą w twarz. A ja nie kandydowałam do rady, żeby być maszynką do głosowania. O wielu rzeczach nie jesteśmy informowani.

Grażyna Augustyniak: – Weźcie pod uwagę, że nie ma ze strony pana burmistrza czynionych jakichkolwiek oszczędności. Kiedyś urząd zajmował główny budynek przy Dworcowej oraz przejęty za czasów Romana Handschuha obiekt po „Rolniku”. A dzisiaj? Zobaczcie gdzie idą pieniądze i to przy dzisiejszych cenach. Oprócz dwóch budynków przy Dworcowej mamy dwa budynki na placu Sienkiewicza (OPS i Straż Miejska), doszedł teraz do stanu posiadania gminy budynek przy Rynku po banku PKO, dzierżawimy całe piętro nad bankiem Santander na Dworcowej (CUW), a do tego mamy – od dawna remontowany – budynek przy Staszica. Trzeba to ogrzać, oświetlić, posprzątać, zapłacić dzierżawę… To kosztuje masę pieniędzy, która ucieka z gminnej kasy. A czy aż tyle zadań dodatkowych przyjęła gmina w ostatnich latach? Nie. Doszło nawet do połączenia wydziałów w urzędzie. Nie mieści mi się w głowie, na co można wyrzucać takie pieniądze.

Ilona Kaluga: – Myślę, że burmistrz ma w swoim otoczeniu złych menadżerów.

Może ich nie słucha?

Grażyna Augustyniak: – Jakich menadżerów? Pan burmistrz wydaje dodatkowe pieniądze na doszkalanie ludzi, aby mogli objąć stanowiska w urzędzie. Uważam, że za to dokształcanie powinien płacić ze swoich prywatnych pieniędzy. Urząd miasta nie jest uczelnią. Przykładem tego jest przyuczanie kandydata na stanowisko głównego księgowego, czyli skarbnika. Pytam się – jak długo będą go uczyć? Za to dokształcanie wynagrodzenie otrzymuje pani skarbnik. Ja nie byłabym przeciwna, jako mieszkanka, aby pan burmistrz ze swoich pieniędzy opłacał naukę chłopaka. Chce go uczyć, proszę bardzo, ale za swoje. Zarabia pan burmistrz dużo, niech płaci, nie mam nic przeciwko temu.

My też.

Grażyna Augustyniak: – Tak nie powinno być. Następna sprawa. Jeśli mamy wiceburmistrza i on otrzymuje pensję, to pytam się dlaczego jest dodatkowo wynagradzany za nadzór nad pracami remontowymi na Rynku? Otrzymuje ekstra pieniądze za to, że dodatkowo przychodzi popatrzeć na Rynek? No ludzie kochani! I potem się pytacie, gdzie uciekają pieniądze. Wielu radnych nawet o tym nie wie.

A co na to radny Paweł Łączkowski, księgowy, fachowiec od finansów, wasz ekspert od budżetu?

Grażyna Augustyniak:

Pani Grażyno, co ta kwaśna mina znaczy?

Grażyna Augustyniak: – No więc pytam się, czy urząd jest od szkolenia kandydatów na stanowiska? Jest tylu wykształconych ludzi, to dlaczego my chcemy powierzać stanowiska ludziom nieprzygotowanym do tego? Gdyby brakowało ludzi wykształconych, to rozumiem. Czy w powiecie starostwo szkoliło Artura Biniaka przed powierzeniem mu stanowiska skarbnika? Nie, oni pana Biniaka nie szkolili. I sobie radzi. To szkolenie naszego kandydata na skarbnika trwa w gminie prawie od początku kadencji.

To pan kandydat będzie dobrze wyszkolony!

Grażyna Augustyniak: – Czy brak jest ludzi wykształconych, przygotowanych do prowadzenia finansów gminy?

Szamotuły mają potencjał intelektualny, tu jest wielu fantastycznych ludzi.

Grażyna Augustyniak: – Pytacie o pieniądze gminne… Patrząc nawet na ten rynek, który jest rewitalizowany…

Przepięknie…

Grażyna Augustyniak: – …to mam pierwsze pytanie – dokąd została wywieziona kostka granitowa i co z nią dalej będzie?

Zdaje się, że miała trafić na ulicę Promienistą.

Grażyna Augustyniak: – Swoją drogą, to z tej kostki, która tu została zdjęta, zrobiono by kilka ulic. A wiecie gdzie jest poprzednia kostka? Nie mogę wam powiedzieć, bo napiszecie w gazecie…

Ilona Kaluga: – Przy urzędzie była zrywana kostka, pytałam gdzie ona jest. Nie otrzymałam odpowiedzi.

Grażyna Augustyniak: – A gdzie są „kocie łby”, które były zdjęte w Otorowie? To były cięte kamienie. Trafiły na pewne podwórko…

Ilona Kaluga: – A wracając do cech, które powinien mieć dobry burmistrz. Mądry gospodarz będzie słuchał także opozycji, będzie słuchał tych osób, które mają o czymś pojęcie.

I takim człowiekiem jest właśnie Włodzimierz Kaczmarek. Gwarant dialogu.

Ilona Kaluga: – Na jednej z sesji przypomniałam panu burmistrzowi, że obiecał dialog. Może będzie, ten dialog, przed kolejnymi wyborami…

Mówimy o archetypie prawdziwego gospodarza, burmistrza. Jeśli nie Kaczmarek, to kto? Piotr Michalak, Bartosz Węglewski, Maciej Ciesielski?

Grażyna Augustyniak: – Żaden z nich. Tu jest potrzebna być może osoba z zewnątrz.

Ilona Kaluga: – Ale mieszkańcy Szamotuł nie są przygotowani na to, aby zaufać osobie z zewnątrz. Głosują ciągle ci sami wyborcy, raczej starsi, młodzi mniej, bo są zmęczeni tą sytuacją. Tym, że władza obiecuje, a nie dotrzymuje słowa. Tak w samorządzie, jak i w kraju. Młodzi ludzie chcieliby więcej swobody, a tę swobodę im się na każdym kroku zabiera. Nawet tu, w Szamotułach, nie ma miejsc, gdzie ci młodzi ludzie mogliby spędzać swój wolny czas.

Jedyna kawiarnia zamyka się o 19.00 i właśnie nas z niej wyproszono.

Ilona Kaluga: – Jako radna będę apelowała do władz, aby pomyślała o takich miejscach dla młodzieży.

Grażyna Augustyniak: – Nie tylko dla młodzieży.

Ilona Kaluga: – Ja uważam, że obok młodych usiądą starsi.

Grażyna Augustyniak: – Nie tylko to. W Szamotułach o 17.00 zamykają się sklepy. Jeżeli ktoś pracuje i wróci po robocie do domu, to gdzie on ma się zaopatrzyć, gdzie coś kupić? A sklepikarze potem narzekają, że im obroty spadają. Niechby wydłużyli pracę chociaż do 18.00.

Czyli, reasumując, jakiego chciałybyście panie burmistrza w Szamotułach?

Ilona Kaluga: – Ja chciałabym burmistrza, który będzie miał bardzo innowacyjne podejście do obowiązków. Nie będzie mu ciężko podać rękę osobie z przeciwnego obozu politycznego.

To przecież powinno być normalne zachowanie, a nie innowacyjne. To raczej kwestia kultury, kindersztuby.

Ilona Kaluga: – Mieszkańcy zarzucają na przykład pani staroście Beacie Hanyżak, że rozmawia, jako samorządowiec z obozu PO, z PiS-em. A ja będę chwalić właśnie takie osoby, które tak sprawują swoje funkcje, bo są dobrymi menadżerami, potrafią rozmawiać z prawicą, lewicą i coś robić. Tak działać, aby powiat się rozwijał.

Grażyna Augustyniak: – Przyszły burmistrz powinien być ludzki. Nie powinien różnie traktować ludzi, tak jak na przykład ludzi budujących się na Słonecznej w Szamotułach albo w Przecławiu. Ja wiele lat pracowałam w urzędzie i nic dla siebie, czy mojej siostry, nie załatwiłam, a miałam szansę. Nie chciałabym, aby finanse gminy wyglądały tak, jak finanse parafii.

Czyli radny Paweł Łączkowski ma marne szanse na burmistrzostwo. A jednak. Dziękujemy pięknie paniom radnym za rozmowę.

Marek Libera

FOTO

MILONA37A: Z paniami radnymi umawiamy się w Napoleon Cafe. Nie zdążyliśmy dopić kawy, a już trzeba było opuszczać lokal. – Zamykamy o 19.00 – usłyszeliśmy. Szamotuły!

MILONA37B: Z Napoleona na Rynek. Rozmowę kontynuujemy pod parasolem Pastwiska. We wtorki czynne do 20.30. Jest normalniej

KALUGA37B: – Po cichu liczyłam na radnego Węglewskiego, który uważa się za sprawnego menadżera. Liczyłam, że będzie potrafił stworzyć miejsce dla młodzieży, stworzyć jakąś ofertę dla niej, ale się zawiodłam – mówi Ilona Kaluga

AUGUSTYNIAK37A: – Przyszły burmistrz powinien być ludzki. Nie powinien różnie traktować ludzi – przekonuje Grażyna Augustyniak

Poprzedni
Następny