
Apogeum ma dopiero nadejść
Od września minionego roku rozlewa się w kraju grypowa epidemia. Zjawisko to dotyczy także Szamotuł. Już drugi tydzień z powodu nasilających się schorzeń w stolicy powiatu obowiązuje zakaz odwiedzin w szpitalu.
Miejscowe poradnie zdrowia przeżywają prawdziwe oblężenia. Dolegliwości przede wszystkim odczuwają dzieci, ale nie omijają one również dorosłych. Niektórym małym pacjentom, w obawie przed komplikacjami, pediatrzy zalecają pobyt w szpitalu. Rodzice zamartwiają się, że w przychodniach dziecięcych nie zawsze starcza wolnych numerków do rejestracji. Tymczasem medycy zapowiadają, że to początek, bo szczyt zachorowań dopiero przed nami.
– Tydzień po Świętach Bożego Narodzenia nie puszczałam dzieci do szkoły. Zostały w domu. W oddziale starszej córki są tylko cztery osoby z dwudziestu. Nie wiem jak będzie dalej, ale cały czas pojawiają się różne przypadłości. W grudniu moje dzieci były w szkole tylko parę dni. Przeważnie dokuczał im kaszel, katar, gorączka. U jednego z dzieci utrzymywała się temperatura 39 stopni Celsjusza. Dolegliwości trwały przez około pięć dni. Zauważyłam jednak, że kiedy dzieci zaczynają wracać do zdrowia, po paru dniach znowu łapią nowe infekcje – oznajmia pani Renata. Jest ona mamą 4-letniej Zosi i 6-letniej Hani. Dziewczynki uczęszczają do przedszkola i zerówki, działających w Szkole Podstawowej nr 2 w Szamotułach.
Rodzice i przedszkolanki informują, że w placówkach zapewniających opiekę najmłodszym, pojawiają się też: szkarlatyna, grypa Bostonka i RSV.
Około 150 pacjentów dziennie
W największej w stolicy powiatu przychodni Medicus przy ul. Dworcowej, z której usług korzysta blisko 14 tys. osób dorosłych oraz dzieci, na jednego lekarza rodzinnego przypada średnio 40 pacjentów. Dziennie zjawia się ich od 100 do 150. Taka sytuacja utrzymuje się od grudnia.
– Jeśli chodzi o testy wykrywające konkretne rodzaje wirusów, pozwalające ustalić czy ktoś przechodzi grypę czy nie, wykonujemy je w poradni dziecięcej. Minister zdrowia ma nam dostarczyć testy do naszej przychodni. Obecnie dysponujemy wyłącznie testami covidowymi. Robimy je, kiedy przychodzi pacjent odczuwający dolegliwości charakterystyczne dla covidu. Przypadłości te występują obecnie sporadycznie. Głównie ludzie zapadają na grypowe i paragrypowe dolegliwości. Najczęściej pacjenci narzekają na bóle głowy, gorączkę, ogólne rozbicie, bóle gardła. Może też dochodzić do wirusowego zapalenia płuc. Niekiedy dołącza się do niego zakażenie bakteryjne. Pediatrzy dosyć dużo dzieci kierują do szpitali, bo są one bardziej narażone na większe ryzyko zdrowotne. Ja żadnej osoby z powikłaniami nie kierowałam do szpitala – informuje współprowadząca przychodnię Medicus wraz z Grażyną Mroczkowską, Krystyna Trojakowska-Trojanek (obie panie na zdjęciu).
Lekarka specjalizująca się w chorobach wewnętrznych i medycynie pracy uważa, że infekcje rozwijają się masowo, ponieważ ludzie lekceważą środki zapobiegawcze i nie szczepią się przeciwko grypie.
– W ubiegłym roku i dwa lata temu nosiliśmy maseczki, wszyscy się zabezpieczali. W tej chwili każdy chodzi z katarem, kaszle jeden na drugiego. Infekcje przechodzone są w gronie rodzinnym, w grupach zawodowych. A kiedy prosimy pacjentów, żeby zakładali maseczki ochronne, denerwują się twierdząc, że ich nie potrzebują nawet w przychodni. Zainfekowani nie pozostają w domu, ale chodzą na zakupy, do pracy i zarażają innych – mówi Krystyna Trojakowska-Trojanek.
W grudniu ubiegłego roku z porad udzielanych w szamotulskim szpitalu, w ramach Podstawowej Opieki Zdrowotnej, skorzystało 623 pacjentów z objawami grypopodobnymi. To średnio 30 obsługiwanych pacjentów dziennie. U 90 osób zidentyfikowano grypę, a tylko u 7 Covid-19.
Atakują: szkarlatyna, Bostonka i RSV
Rodzice i przedszkolanki informują, że w placówkach zapewniających opiekę najmłodszym pojawiają się także: szkarlatyna, grypa Bostonka czy RSV. Szkarlatyna jest jedną z najczęstszych chorób zakaźnych dzieci. Jej podłożem są nie wirusy, lecz szczepy bakterii. Można ją rozpoznać po bólu gardła, kaszlu, wymiotach, bólu głowy, wysokiej temperaturze w granicach 39 – 40 stopni Celsjusza, znacznie przyspieszonym tętnie i białym nalocie na języku. Wśród typowych oznak występuje też szkarłatna, drobnoplamista wysypka. Obejmuje ona policzki (skóra wokół ust i nosa pozostaje blada), tułów i kończyny. Najbardziej widoczna jest na klatce piersiowej, plecach, pośladkach i w pachwinach. Po około 7 dniach następuje złuszczanie się części skóry dotkniętej wysypką. Choroba może dotknąć osoby w różnym wieku. Zazwyczaj jednak zapadają na nią dzieci w wieku od 3 do 8 lat.
W dawnych czasach szkarlatyna była śmiertelna. Dziś jest stosunkowo niegroźna. Chociaż wciąż wymaga szybkiego rozpoznania, w celu uniknięcia ewentualnych powikłań. Możliwe następstwa zbyt krótko leczonej szkarlatyny to: zapalenie ucha środkowego, węzłów chłonnych, ropień okołomigdałkowy, stany zapalne nerek, stawów bądź zatok, gorączka reumatyczna. Bardzo rzadko dochodzi do zapalenia płuc, wsierdzia, wątroby czy opon mózgowych. Przyczyną choroby jest zakażenie wywołane paciorkowcem z grupy A. Złe samopoczucie jest efektem obecności w organizmie toksyn, tzw. erytrogennych. Szkarlatyna jest mylona z grypą i anginą. Leczenie jej polega na zastosowaniu preparatów penicyliny. Standardowy czas terapii wynosi 10 dni. W 2017 roku w Polsce miało miejsce ponad 13 700 zachorowań na szkarlatynę.
Mylona z ospą wietrzną
Także Bostonka jest rodzajem infekcji łączącej się z wysypką. Ale wywołują ją wirusy. Nazwa nawiązuje do epidemii, która miała miejsce w Bostonie. Jest to określenie potoczne. Prawidłowa, medyczna nazwa to choroba dłoni, stóp i jamy ustnej (HFMS). W ostatnich tygodniach rośnie liczba jej przypadków w szkołach i przedszkolach. Typowym symptomem Bostonki jest wysypka pęcherzykowa o łososiowym kolorze. Wywołują ją wirusy z grupy entero. Często schorzenie jest mylone z ospą wietrzną. Uaktywnia się przeważnie u dzieci w wieku poniżej 10 lat. Ale może też pojawić się u dorosłych. Zakażenie następuje drogą kropelkową. Grudki i plamki są nie swędzące. Atakują głównie twarz i górną połowę klatki piersiowej, jamę ustną, dłonie, stopy. Mogą też dokuczać stany zapalne gardła i migdałków podniebiennych. Zmiany tego rodzaju są bolesne i odczuwalne w trakcie jedzenia czy przełykania śliny. Jest to przypadłość samoograniczająca się. Objawy Bostonki ustępują w ciągu około 7 dni. Wystarczy stosować specyfiki przeciwgorączkowe i przeciwzapalne. Pomaga też witamina A2.
Niebezpieczny dla niemowląt
Popularny staje się również wirus RSV. Ostatnio następuje wręcz jego eksplozja. Na ten rodzaj infekcji i towarzyszące mu powikłania z ciężkim przebiegiem są narażone szczególnie urodzone w trakcie pandemii covid niemowlęta. Lockdown pozbawił je możliwości naturalnego budowania odporności przeciwzakaźnej. Gdy „bezbronne” immunologicznie niemowlęta rzucone zostały na szerokie wody otwieranych ponownie żłobków, kontakt z nieznanym ich układowi odpornościowemu wirusem, obecnym wśród rówieśników i opiekunów, zaczął stanowić dramatyczne zagrożenie.
RSV jest wirusem oddechowym. To patogen z rodzaju pneumowirusów, atakujący drogi oddechowe człowieka.
Jego nazwa wynika ze specyficznego mechanizmu namnażania się. Replikujący się w komórkach dróg oddechowych wirus, powoduje zlewanie się sąsiadujących ze sobą zakażonych komórek nabłonkowych w duże struktury – syncytia. W większości zakażenia RSV przebiegają łagodnie, przypominając typowe przeziębienie. Wśród charakterystycznych objawów wymieniane są: katar, obrzęk śluzówek nosa, ból gardła, kaszel, gorączka, ból głowy, nasilone zmęczenie. Patogen jest jednak niebezpieczny dla noworodków, niemowląt i dzieci poniżej 5 roku życia. Infekcja stanowi także znaczące niebezpieczeństwo dla osób w podeszłym wieku oraz ze współwystępującymi zaburzeniami układu odporności. W tych grupach najczęściej dochodzi do hospitalizacji. Dziej się tak, kiedy wirus zakaża dolne drogi oddechowe – oskrzela, płuca. Wówczas dolegliwości nasilają się poprzez: bóle w klatce piersiowej, uczucie duszności, świsty oddechowe, odkrztuszanie wydzieliny, brak apetytu, odwodnienie.
W przeciwieństwie do dorosłych, dzieci są o wiele bardziej narażone na rozwój zakresu infekcji, przeradzający się w zapalenie oskrzeli lub płuc. Dotyczy to zwłaszcza niemowląt i małych dzieci, nie potrafiących opisać samodzielnie swoich dolegliwości. W skrajnych sytuacjach dochodzi do niewydolności oddechowej, wymagającej intubowania oraz mechanicznego wspomagania oddychania. Pocieszający jest fakt, że przeważająca liczba infekcji wywołanych RSV posiada charakter samoograniczający się, a dolegliwości ustępują samoistnie po około 7 – 14 dniach. Na rynku nie jest dostępne skuteczne szczepienie ochronne przeciwko temu wirusowi. Wciąż trwają intensywne badania nad opracowaniem właściwego preparatu. Wiele z nich znajduje się w fazie testów klinicznych. Oznacza to, że wkrótce powinna pojawić się szczepionka.
Kierująca przychodnią Medicus wraz z Krystyną Tojakowską-Trojanek pediatra Grażyna Mroczkowska wyjaśnia, że w grudniu w okresie przedświątecznym i krótko po Bożym Narodzeniu do placówki medycznej przy ul. Kopernika przeznaczonej dla dzieci, trafiało dziennie w granicach 100 małych pacjentów. Lekarka 22 dzieciom z grupy wiekowej od 3 tygodni do 6 lat zaleciła hospitalizację.
– Teraz nastąpiło odbicie infekcji. Chorują przede wszystkim dorośli. Wielokrotnie testy potwierdziły występowanie u nich grypy typu A – podkreśla Grażyna Mroczkowska.
Nie przesadzajmy z antybiotykami
Ze statystyk prowadzonych przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego wynika, że w sezonie grypowym 2022/ 23, w okresie od 1 września do 31 grudnia 2022 r., odnotowano w Polsce łącznie 2 432 290 zgłoszeń zachorowań grypowych lub problemów związanych z podejrzeniem ich. W grudniu minionego roku z powodu grypy doszło do 24 zgonów. Często zapominamy do czego może ona doprowadzić.
Osoby powyżej 65 roku życia, kobiety w ciąży, pacjenci z chorobami przewlekłymi, dzieci poniżej 2 lat, należą do grup szczególnie narażonych na ciężki przebieg choroby oraz na ciężkie powikłania. Zdarzają się wśród nich: zapalenie płuc, mięśnia sercowego, mózgu, opon mózgowych. W najtrudniejszych sytuacjach dochodzi do hospitalizacji lub zgonu.
Najlepszym sposobem zabezpieczenia swojego organizmu i uniknięcia groźnych następstw są szczepienia przeciw wirusowi. Wykonywane są one w aptekach i placówkach medycznych od 1 września 2022 r. Wiceminister zdrowia Waldemar Kraska podaje, że z tej możliwości skorzystało zaledwie 700 tys. osób. Z kolei minister zdrowia Adam Niedzielski zapowiada, że apogeum zachorowań przewidywane jest, podobnie jak w poprzednich latach, na przełomie lutego i marca. Oznacza to, że spiętrzenie grypy ma dopiero nadejść. Lekarze zaznaczają, że istnieje kilkanaście wirusów, które mogą wywoływać symptomy podobne do grypy. Przestrzegają też przed nadmiernym przyjmowaniem antybiotyków, które nie zabijają wirusa. Antybiotyk zamiast pomóc, może w pewnym sensie zaburzyć naszą odporność. Niszczy on florę jelitową, która odpowiada za dobrostan układu odpornościowego. Immunolodzy obserwują, że obecnie grypa przebiega u większości osób groźniej niż covid. Pacjenci gorączkują, mają silne bóle głowy, bóle mięśniowe. Natomiast covid w wydaniu omikron przebiega teraz łagodniej, zwłaszcza u zaszczepionych. Towarzyszą mu często bóle gardła i osłabienie. Rzadziej pojawia się podwyższona temperatura ciała.
Wzrastająca liczba zachorowań na grypę sprawia, że częściej występuje ospa wietrzna, szkarlatyna i wirus RSV. Nasza odporność po przejściu covidu jest osłabiona. Według wysuwanych hipotez, koronawirus trochę czyści i uszkadza naszą pamięć immunologiczną. To może powodować większą podatność przez najbliższe 2 lata na różne zachorowania. Nie mamy do czynienia z kryzysem odpornościowym, jak przy wirusie HIV. Ale dochodzi do uszkodzenia odporności dotyczącej głównie drobnoustrojów, których jesteśmy nosicielami na skórze. Wirus SARS-COV-2 wykorzystuje pewien fragment naszej odporności, który odpowiada za walkę z gronkowcem i paciorkowcem. Okazuje się, że ozdrowieńcy po covidzie są bardziej podatni na tego typu zachorowania.
(bel)
FOTO u góry: W największej w stolicy powiatu przychodni Medicus przy ul. Dworcowej, z której usług korzysta blisko 14 tys. osób dorosłych oraz dzieci, dziennie zjawia się od 100 do 150 chorych. Taka sytuacja utrzymuje się od grudnia
Specjalizująca się w chorobach wewnętrznych i medycynie pracy lekarka Krystyna Trojakowska-Trojanek (na zdjęciu pierwsza z prawej), kierująca przychodnią Medicus w Szamotułach wraz z Grażyną Mroczkowską uważa, że infekcje rozwijają się masowo, ponieważ ludzie lekceważą środki zapobiegawcze i nie szczepią się przeciwko grypie. Na zdjęciu obok pediatra Grażyna Mroczkowska. Informuje ona, że po grudniowej fali wirusów, zmalała zachorowalność wśród dzieci, a dolegliwości wywoływane przez zimowe patogeny nasilają się w grupie dorosłych