
Blokada ulicy w Zielonejgórze
W piątek 9 lipca mieszkańcy Wiejskiej znów czynnie zaprotestowali, żądając ograniczenia tonażu pojazdów jeżdżących ich zniszczoną i wąską ulicą. Przez kilka godzin chodzili po przejściu dla pieszych, blokując ruch drogowy.
Wymiana pism z urzędami w sprawie zamknięcia ul. Wiejskiej dla ciężkiego transportu trwa co najmniej od 2013 r. Prawdą jest, że to kierowcy ciężarówek swoim niepoprawnym zachowaniem ukręcili na siebie bicz. Ludziom trudno jest wytrzymać, gdy w dni robocze od bladego świtu jeżdżą tędy ciężarówki ze średnią częstotliwością jednej na 2 minuty. Z reguły jadą dużo szybciej niż wolno, na nierównościach nawierzchni wytwarzają uciążliwy hałas i wibracje systematycznie niszczące domy.
Jak opowiedziała jedna z protestujących: – Byli u mnie znajomi z wizytą, dawno niewidziani. Gdy przy kawie przejechała pierwsza ciężarówka z obciążeniem, to zaczęła wibrować podłoga, drżeć okna i brzęczeć szklanki na stole. A oni zapytali ze zdumieniem: „I wy tutaj tak mieszkacie?!”
Z powodu tych uciążliwości Zarząd Dróg Powiatowych wprowadził na ul. Wiejskiej ograniczenie prędkości do 30 km/h dla pojazdów ciężarowych. Tylko nieliczni kierowcy je przestrzegają. Mieszkańcy kojarzą i ciepło wspominają tylko pana Janusza z zielonej ciężarówki, który dość regularnie przejeżdża tędy do jednej z firm. Ze wzorcowo niską prędkością.
Niestety piraci są bezkarni. – Komendant policji w Szamotułach poinformował, że nie ma możliwości pomiaru prędkości z uwagi na brak bezpiecznego miejsca do przeprowadzenia kontroli statycznych – powiedziała Jolanta Hernacka, która dyrygowała piątkową blokadą.
Cierpliwość się wyczerpała
Pierwszy głośny protest uliczny odbył się 31 sierpnia 2020 r. Jednym z żądań było wtedy ograniczenie tonażu do 12 ton. W efekcie późniejszej wizji lokalnej dyrektor Wydziału Infrastruktury i Rolnictwa Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu Tomasz Małyszka zwrócił się pod koniec października 2020 r. do Starostwa Powiatowego z wnioskiem o wprowadzenie zakazu wjazdu pojazdów ciężarowych na ul. Wiejskiej. Tyle że minęło 9 miesięcy i oznakowanie na ulicy się nie zmieniło. Uczestnicy ubiegłorocznego protestu są dziś rozżaleni i oceniają, że: – Władze tylko markują działanie.
Termin wprowadzenia zakazu wjazdu przesunięto najpierw do końca czerwca 2021 roku, a teraz do września. No i okazało się, że zakaz ma być łagodniejszy, dopuszczający pojazdy o masie do 15 ton. – A kto sprawdzi, czy naczepa jedzie pusta, czy pełna? – retorycznie pytali protestujący. Wśród transparentów pojawił się nowy: „Dosyć kłamstw władz!!!”.
W piśmie komitetu protestującego widać rozżalenie: – Zarówno wójt gminy Obrzycko, jak i radni, nie chcą nam pomóc w rozwiązaniu tego problemu. Zwracaliśmy się w tej sprawie do Starostwa Powiatowego w Szamotułach. Bezpośrednio, jak i za pośrednictwem gminy Obrzycko. Rezultatem naszych starań są opinie komisji organizacji i bezpieczeństwa ruchu drogowego, w których negatywnie zaopiniowano zmianę organizacji ruchu poprzez obniżenie dopuszczalnego tonażu. W opiniach stwierdzono jednak, że: „droga stanowi alternatywny dojazd do przydrożnych firm oraz wywozu dłużycy z lasów”.
– Według mojej wiedzy „alternatywny”, to znaczy dający możność wyboru między co najmniej dwiema możliwościami. Nasza ulica nie stanowi jedynego dojazdu do tych firm oraz jedynej drogi wywozu dłużycy z lasów – uważa Jolanta Hernacka.
Na podstawie rozmów z lokalnymi przedsiębiorcami mieszkańcy oceniają, że 90-95% ciężarówek to tranzyt i wywóz drewna, a nie obsługa lokalnych firm. Jeżdżą tędy, żeby skrócić sobie drogę, ominąć bramki poboru opłat viaTOLL lub kontrole Inspekcji Transportu Drogowego na parkingu koło Klempicza.
Na pytania dziennikarzy ludzie odpowiadali, że tutaj nie da się żyć, że to po prostu katastrofa. Z jakiej racji wygoda i rachunek ekonomiczny drogowego transportu ciężkiego, który rozkręcił się dopiero 25 lat temu, są ważniejsze od bezpieczeństwa i warunków życia ludzi, mieszkających przy ul. Wiejskiej od wielu pokoleń, nierzadko od 150-200 lat? Czy łatwiej jest zmienić trasę, czy przeprowadzić się z całym dobytkiem do nowego domu bez tradycji, ale w spokojnym miejscu?
Chodzili po pasach po pół godziny
Piątkowy protest rozpoczął się o godz. 13:03 i był bardziej uciążliwy niż poprzedni. Przez 4 godziny mieszkańcy spacerowali po przejściu dla pieszych przy wiacie przystanku autobusowego na ul. Wiejskiej. Co 30 minut przepuszczali pojazdy, które zgromadziły się przed blokadą. W ubiegłym roku blokowali przejazd w cyklach 15-minutowych. O ich dużej determinacji świadczy fakt, że w proteście spacerowali nawet ludzie, którzy mieli problemy ortopedyczne. I wcale się nie oszczędzali.
Z upływem czasu grupa protestująca wykruszała się, chociaż dołączali też zmiennicy. Miejscowi kierowcy samochodów osobowych dobrze wiedzieli, którędy ominąć tę niezwykłą przeszkodę. Co ciekawe, po paru cyklach blokowania przejścia ciężarówki niemal całkiem znikły z ul. Wiejskiej. Prawie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Kierowcy zapewne ostrzegali się przez radio CB.
Nad bezpieczeństwem i przebiegiem protestu czuwali policjanci. Tym razem byli dobrze widoczni, kierowali ruchem, wskazywali ulicę Szkolną jako drogę alternatywną kierowcom osobówek nadjeżdżających od strony Stobnicy lub Tarnówka i reagowali, gdy niecierpliwcy próbowali ominąć kolejkę. Obyło się bez incydentów jak rok temu, gdy nieznający Zielonejgóry i zdesperowani zmotoryzowani trąbili, wykłócali się, wygrażali, próbowali rozepchnąć protestujących, albo jeździli „pod prąd” ul. Szkolną,
W piątek chodzących po pasach najbardziej zirytowało… dwóch kolarzy. Zwolnili, po czym beztrosko przejechali pomiędzy nimi slalomem. Po odjechaniu na bezpieczną odległość zatrzymali się i robili pamiątkowe zdjęcia. Dobrze, że po tej kaskaderce wszyscy byli cali i zdrowi. Inni rowerzyści pokonywali blokadę w lepszym stylu. Schodzili z roweru i przeprowadzali albo powoli przejeżdżali kilka metrów po pustym chodniku. I wtedy nikt nie miał do nich pretensji.
Przypomnę, że zagrożenie bezpieczeństwa, o którym mówią mieszkańcy, zwłaszcza niechronionych pieszych i rowerzystów, jest realne. Do groźnych sytuacji dochodzi kilka razy na godzinę. W piątek 17 lutego 2017 r. na zakręcie przy skrzyżowaniu ul. Wiejskiej, Boruszyńskiej i Podgórnej przewróciła się na bok źle załadowana ciężarówka marki Volvo. Zatrzymała się na chodniku, zniszczyła płot i uszkodziła fundament domu. Wtedy szczęśliwie nikomu nic się nie stało.
RB
Uczestnicy blokady zaostrzyli protest. Każdy spacer po pasach trwał pół godziny. Na transparentach mieli hasła m.in. „Chcemy żyć bezpiecznie”, „Nie chcemy się bać. Żądamy spokoju i bezpieczeństwa”, „Stop niszczeniu naszych domów”. Nie odwiedzili ich przedstawiciele władz samorządowych