Ludwiczak i Węglewski zachęcają do głosowania na tak
Od 1 do 31 marca potrwają konsultacje społeczne podczas których mieszkańcy miasta i gminy Szamotuły mogą wyrażać swoje opinie w kwestii czy zgadzają się na opracowanie i przyjęcie programu dotyczącego leczenia niepłodności metodą zapłodnienia pozaustrojowego.
Konsultacje mają odbywać się w formie anonimowej, a dane osobowe będą „zaszyfrowane”.
„Zachęcamy Was do oddania głosu na TAK wierząc, że pomoże on wielu osobom chcącym posiadać dzieci, a którym nie pozwala na to zdrowie. Jesteśmy za życiem, za wolnością wyboru i za podejmowaniem decyzji w oparciu o zdanie mieszkańców, którzy powołali nas swoimi głosami do wypełniania tej funkcji. Zagłosujcie na TAK i bądźcie za życiem i wolnym wyborem!” – zwracają się do lokalnej społeczności radni Joanna Ludwiczak i Bartosz Węglewski. Są oni inicjatorami wdrażania w gminie wspomnianego przedsięwzięcia.
Nie popierają sponsorowania in vitro z budżetu zadłużonej gminy
Opozycyjni radni nie popierają opcji finansowania metody sztucznego zapłodnienia z budżetu znacznie już zadłużonej gminy Szamotuły. Zwłaszcza, że sam burmistrz Włodzimierz Kaczmarek przy każdej okazji przypomina o konieczności bezwzględnego zaciskania pasa, gdyż samorządowi coraz trudniej sprostać wszystkim spoczywającym na nim zadaniom. Czy zatem usilne starania radnych Węglewskiego i Ludwicza zmierzające do przeforsowania przedłożonej przez nich propozycji skierowanej do osób chcących zapewnić sobie potomstwo metodami pozaustrojowymi, są racjonalnymi działaniami?
Podczas dyskusji toczącej się na listopadowej sesji, radny gminny Paweł Łączkowski zaznaczał, że oczekuje w tej sprawie rozsądku, a nie kolejnego frontu walki światopoglądowej i upowszechniania kampanii nienawiści. P. Łączkowski, podobnie jak pozostali członkowie gminnej opozycji, optował za tym, by nie zatwierdzać rozwiązań mających na celu wprowadzenie programu in vitro.
Łączkowski wyjaśniał, że projekt uchwały zakładający konsultacje w sprawie realizowania przez samorząd lokalny programu in vitro, posiada wady prawne. Otóż w projekcie brakuje na przykład rozstrzygnięcia, co stanie się gdy 100 osób będzie za in vitro, a przypuśćmy 200 przeciw i odwrotnie. Tak przygotowany dokument pozwala na pełną dowolność interpretacyjną.
Najpierw zatroszczmy się o los najsłabszych
Radny Łączkowski podpowiadał, że osoby którym zależy na tym, by gmina sponsorowała rozwiązania z zakresu in vitro, powinny założyć fundację i za jej pośrednictwem zbierać środki na ten cel. Obecnie bowiem ludzie zmagają się z zupełnie innymi, istotnymi problemami, typu walka z Covidem, czy walka o przetrwanie podupadających firm. P. Łączkowski przekonywał, że warto skupić się na dbaniu o ochronę już istniejącego życia, pomagając najsłabszym, pozostawianym samym sobie, pomijanym przez państwo, samorządy, instytucje. Chodzi o rodziny niepełnosprawnych, by odciążyć je od codziennych, zamieniających się niekiedy w udrękę problemów. Według Łączkowskiego ich los mogłoby odmienić zawiązanie wspólnego, międzygminnego frontu działania, a także zajęcie się dotychczasowymi, ograniczającymi udzielanie wsparcia zmianami systemowymi.
W toczącej się w listopadzie dyskusji udział bierze również radna Dominika Buchwald, powołując się na stanowisko Komitetu Terytorialnego Prawa i Sprawiedliwości.
– Działania gminy obejmują co prawda sprawy związane z ochroną zdrowia, ale metody in vitro w żaden sposób nie można zaliczyć do metody leczenia. Nie leczy ona niepłodności lecz zastępuje ludzką płodność. Osoby korzystające z tej metody, pozostają nadal bezpłodne. Istotnym argumentem przeciwko zapłodnieniu in vitro jest potrzeba ochrony życia ludzkiego od poczęcia, która w tej technice reprodukcji jest poważnie zagrożona – przekonuje radna.
ika
FOTO: Reprezentujący mniejszościowe ugrupowania radny Paweł Łączkowski uważa, że najpierw warto zadbać o już istniejące życie, otaczając troską między innymi rodziny niepełnosprawnych. – Mówiąc te słowa myślę na przykład o pani Basi, pewnie bardzo rozpoznawalnej na rynku. Ludzkim aniele, która z zawsze nieśmiałym uśmiechem prowadzi po miejskich ulicach dorosłego, chorego syna. Pani Basia nie ma w życiu nawet wolnej godziny dla siebie, non stop pozostając na służbie – dzielił się swoimi spostrzeżeniami P. Łączkowski