Tylko 1/3 pieniędzy na wymianę pieców w gminie Wronki
Roczna dotacja zniknęła w parę dni
Podczas posiedzenia komisji budżetu i finansów 27 stycznia Katarzyna Rosada z Urzędu Miasta i Gminy Wronki przedstawiła efekty kilkuletniego programu gminnych dopłat do wymiany źródeł ciepła. Efekty, które imponują. Szkoda, że plany na rok 2021 są dużo skromniejsze.
W tej chwili gmina Wronki dopłaca maksymalnie 70% wartości do wymiany przestarzałego kotła grzewczego na ekologiczne źródło ciepła, ale jednocześnie wykładając nie więcej niż 4-6 tys. zł, zależnie od rodzaju wybranego ogrzewania. Instalujący ogrzewanie w nowych budynkach mogą liczyć na dopłatę wysokości do 50% wartości, ale nie więcej niż 3 tys. zł. W praktyce zwykle przyznaje się dotacje według klucza maksymalnych stawek w złotówkach, a nie według udziału procentowego w inwestycji. Bez minimum 15-20 tysięcy złotych w kieszeni trudno dziś wymienić ogrzewanie na ekologiczne.
Wroniecki program dopłat do wymiany pieców jest imponujący, jeśli wziąć pod uwagę wielkość gminy. Jego podsumowanie przygotowała Katarzyna Rosada, inspektor ds. ochrony środowiska w Urzędzie Miasta i Gminy. W ciągu 5 lat gmina przekazała w ramach dotacji łącznie około 5,749 mln złotych. Można kalkulować, że z efektów tej pomocy bezpośrednio korzysta 4-5 tysięcy mieszkańców.
– Jesteśmy pod tym względem gminą przodującą. Byliśmy jedną z pierwszych gmin, które zaczęły udzielać dotacji na wymianę pieców – stwierdził burmistrz Mirosław Wieczór.
W 2020 r. gmina zwiększyła wstępną kwotę na dopłaty z 700 tys. zł do prawie 1,07 mln zł. Pieniądze przeznaczono na pomoc przy wymianie 167 starych pieców i montażu ekologicznych źródeł ciepła w 41 nowych budynkach, ale nawet wtedy nie starczyło ich dla wszystkich. Na 225 złożonych wniosków pozytywnie rozpatrzono 208.
Niestety, program wyraźnie stracił impet w bieżącym roku. Przyjmowanie wniosków rozpoczęto 4 stycznia 2021 r. Już pierwszego dnia wpłynęło 50 wniosków. Na dopłaty przeznaczono w tegorocznym budżecie tylko 330 tys. zł i ta pula została wyczerpana w ciągu paru dni. Według kalkulacji urzędników suma potrzebna na zaspokojenie 168 wniosków (złożonych do 26 stycznia) musiałaby wynieść 819 tys. zł. Na dzień styczniowej komisji dofinansowanie miało otrzymać 61 szczęśliwców. Wnioski można składać do 30 września, ale bez zwiększenia puli w budżecie pozostaną nierozpatrzone. Ci, którzy koniecznie chcą zaczekać na swoją szansę, muszą wstrzymać się z wymianą pieca. Obowiązuje bowiem zasada: najpierw przyznanie dotacji, a potem wymiana. O kolejności rozpatrywania wniosków decyduje data ich przyjęcia.
Wiceprzewodniczący RMiG Janusz Szulc zapytał i skomentował: – Czy pan burmistrz rozważa wsparcie programu w tym roku większymi środkami? Wstępnie orientowałem się w kosztach modernizacji kotłowni starego typu. Muszę powiedzieć, że jestem przerażony kosztami. Wahają się w granicach 20-30 tys. zł, zależnie od rodzaju centralnego ogrzewania. W układach starego typu, z dużą ilością wody w obiegu, trzeba zakładać szereg urządzeń towarzyszących. W budownictwie i instalatorstwie mamy ciągle do czynienia ze wzrostem cen. Uważam, że nie wszyscy zdążą i poradzą sobie z wymianą źródeł ciepła.
Burmistrz Wieczór nie wykluczył możliwości zwiększenia puli na wymianę pieców, ale zaraz dodał, że okres pandemii temu nie sprzyja. Zapowiedział, że wkrótce ratusz przedstawi radnym nowe rozwiązania, które powinny przyspieszyć tempo wymiany pieców-kopciuchów, które muszą zniknąć przed 1 stycznia 2024 r.
„Te czujniki to nie są zabawki”
Radny Mariusz Makówka zapytał Katarzynę Rosadę, czy warto montować czujniki pomiaru jakości powietrza. Odpowiedziała, że licencjonowane stacje pomiarowe zanieczyszczenia powietrza są montowane przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska, funkcjonują zgodnie z przepisami i zasadami montażu. Stanowisko Ministerstwa Środowiska jest takie, że gminy nie powinny się tym zajmować samodzielnie. Mimo to pani inspektor ostrożnie pozytywnie oceniła montaż czujników w ramach społecznych akcji.
– To zawsze zwiększa świadomość ludzi i ma funkcję edukacyjną. Mam wrażenie, że bardziej pomagamy tą dotacją do wymiany pieców niż montażem czujników, które mogą być nieprawidłowo zamontowane, za blisko komina, w nieprzewiewnym miejscu – powiedziała. – To jest pewien biznes, powiedzmy sobie szczerze. Rozumiem, że te czujniki, o których mówimy, są nieatestowane – stwierdził Wieczór. – Nie są zgodne z państwowym monitoringiem. Są oferowane przez komercyjne firmy…– dodała K. Rosada.
– …Którym chodzi o to, żeby sprzedać ich jak najwięcej – uzupełnił burmistrz, dodając: – Wiecie dobrze, że miasto jest w niecce, dlatego konkret to wymiana pieców. Obawiam się, że możemy mieć nawał wniosków w 2023 roku. Do tego musimy się przygotować, żeby jak największej liczbie mieszkańców pomóc.
Radny Ernest Frankowski powiedział: – Same czujniki niczego nie rozwiążą. Każdy z nas widzi, jakie jest zadymienie. Powinniśmy zmierzać do tego, aby przede wszystkim wymieniać kopciuchy, a nie dopłacać do wymiany z pieców lepszych na jeszcze lepsze. Jeden kopciuch, w którym jest palone byle czym, potrafi zniszczyć wizerunek całej ulicy.
Czy burmistrz lekceważąco oceniłby efektywność czujników, gdyby za ich montażem stali radni z jego komitetu wyborczego? Radny Bartosz Roszak, jeden z inicjatorów zbiórki na zakup czujników, poczuł się wywołany do tablicy. Zdradził, że we Wronkach wkrótce będą działać w sumie 4 czujniki: dwa kupione ze wspomnianej zbiórki publicznej (już funkcjonują), jeden przez Amicę i jeden na osiedlu Zamość. Pierwsze dwa czynne czujniki marki Airly zamontowano na prywatnych posesjach, więc są zabezpieczone przed wandalami. Pierwszy działa na ul. Nowej we Wronkach od końca stycznia. Drugi, zamontowany na ul. Rzecznej (przy dziedzińcu dawnego baru „Warta”), rozpoczął pracę w środę 8 lutego po południu.
– Na konwencji ekologicznej w Paryżu w 2020 r. czujniki Airly zdobyły pierwsze miejsce za precyzję pomiaru. To nie są zabawki. Na świecie działa ich ponad 4 tysiące. Mamy fachowców z ochrony środowiska, którzy administrują profilem na Facebooku „STOP SMOG Wronki” – powiedział Roszak i dodał: – Każdą inicjatywę mieszkańców trzeba wspierać i motywować.
To nie wszystko. Do inicjatorów akcji zgłosiła się firma, która proponuje testowy montaż dodatkowych urządzeń do starych pieców, które pozwalają na wydatne ograniczenie emisji spalin.
Mało który gęsty dym, to spalone śmieci
Chwilę wcześniej radny Michał Talma zapytał o wyniki kontroli kotłowni wykonane przez Straż Miejską. Komendant Paweł Mazurczak wspomniał, że podczas 231 kontroli ukarano 7 osób i skierowano jeden wniosek do sądu, po sprawdzeniu składu popiołu w laboratorium. Jak ocenił: – Dym całej prawdy nie powie o tym, co wrzuca się do pieców. Sąsiedzi mają tendencję, żeby w każdym gęstym dymie dopatrywać się palonych śmieci, pampersów, opon i plastików. Tymczasem statystyki straży miejskich z całej Polski mówią, że tylko 4-15% kontroli interwencyjnych ujawnia spalanie rzeczy zabronionych. To jest bardziej problem niskiej jakości normalnego opału, sposobu rozpalania, używania mokrego węgla lub nieumiejętnego włączania dmuchawy. Dlatego często bywa, że zanim dojedziemy na miejsce, to z komina już nie dymi. Obecnie węgiel kosztuje 750-1200 zł za tonę. Powszechnie pali się w piecach najtańszymi gatunkami dopuszczonymi do sprzedaży. Stąd mamy smog – wysokie stężenia pyłów i związków siarki. Przekroczenie norm zanieczyszczenia powietrza wymaga pracy wielu kotłów. Można pochwalić inicjatywę montażu czujników. Dają mieszkańcom informacje, żeby lepiej pozostać w domu.
RB
FOTO: – Miasto jest w niecce, dlatego konkret to wymiana pieców. Obawiam się, że możemy mieć nawał wniosków w 2023 roku. Do tego musimy się przygotować, żeby jak największej liczbie mieszkańców pomóc – uważa burmistrz Mirosław Wieczór