15 49.0138 8.38624 1 1 7000 1 https://szamotulska.pl 300 true 0
theme-sticky-logo-alt

„Powiat szamotulski sam obwodnicy nie wybuduje”

Rozmowa z szefem Polskiego Stronnictwa Ludowego w powiecie szamotulskim, Radosławem Łanoszką

Jest pan szefem powiatowych struktur PSL. Ile osób zrzesza wasza organizacja?

W całym  powiecie szamotulskim mamy wielu członków i sympatyków Polskiego Stronnictwa Ludowego, a w strukturach gminnych, do tej pory, największą jest organizacja w gminie  Duszniki. Przy poprzedniej weryfikacji liczyła ona blisko 80  członków. Jako jedyne ugrupowanie mamy rozbudowane struktury na poziomie gmin, powiatów, województw. W skali powiatu, do PSL-u  należy około 200 osób. Mamy też oczywiście swoich sympatyków.

 

Od tego, czyli sympatyzowania, zaczyna się pozyskiwanie ludzi, przekonywanie ich do siebie.

Sądzę, że to dość duża siła zrzeszająca ludzi o tych samych wartościach i podobnie  myślących. PSL był i jest zawsze blisko ludzi. Na poziomie gminy czy powiatu ja jestem zwolennikiem polityki oddolnej, nie tej wzorowanej na Warszawie.

 

Uważa pan, że warto utrzymywać więzi w pierwszym rzędzie ze zwykłymi ludźmi, którzy mogą stanowić prawdziwą siłę napędową?

Tak. Dzięki tak zbudowanej strukturze i pracy kolegów, na każdym poziomie mamy bardzo dobry kontakt i przepływ informacji od gminy po sejm. Nie mamy największej reprezentacji w sejmie, ale mamy  posłów, którzy zawsze są w bezpośrednim kontakcie z organizacjami powiatowymi. Mam tu na myśli posła z naszego okręgu, Krzysztofa Paszyka, jak też posła Andrzeja Grzyba, który jest prezesem zarządu wojewódzkiego PSL.

 

Nadal zamierza pan dzierżyć stery prezesa powiatowych struktur PLS ?

Od jesieni minionego roku jesteśmy przygotowani do kampanii sprawozdawczo-wyborczej, ale czekamy na zorganizowanie zebrań   kiedy wyhamuje trwająca pandemia. Nie chcemy narażać naszych członków na zachorowania. Czekają nas wybory w strukturach gminnych, powiatowych, a po nich zjazd wojewódzki. Nasze spotkania sprawozdawczo-wyborcze kończy Kongres Krajowy PSL.

A wracając do pytania, czy nadal zamierzam kierować pracą zarządu powiatowego? Odpowiem tak: jeżeli delegaci na zjeździe powiatowym zdecydują, że widzą mnie w tej roli na kolejną kadencję, stanę do wyborów… Wszystko więc w rękach moich kolegów. W szeregach PSL-owskich zacząłem działać od 1990 roku, zaraz po maturze. 31 lat w stronnictwie dało mi spore doświadczenie, poznałem wspaniałych działaczy od których dużo się nauczyłem.  Zanim zostałem prezesem Zarządu Powiatowego PSL w Szamotułach,    przez wiele lat pełniłem funkcję członka zarządu powiatu, obecnie  działam też w Zarządzie Wojewódzkim PSL w Poznaniu.  

 

Jakie priorytety stawia przed sobą PSL pod kątem oczekiwań społecznych?

Nasz ogólnopolski program jest dość obszerny. A jeżeli chodzi o najważniejsze sprawy na czasie, o które zabiegamy, to przede wszystkim sprawa związana ze służbą zdrowia – tworzenie ponad podziałami pomysłów na walkę z covidem. Jednym z naszych kluczowych celów jest dążenie do wykorzystania w czasie pandemii  prywatnej służby zdrowia. W tej chwili sporo szpitali działa jako jednoimiennie, dlatego państwo powinno skupić się na zlecaniu  prywatnym szpitalom usług medycznych świadczonych w ramach Narodowego Funduszu Zdrowia, od najbardziej podstawowych, do tych ratujących zdrowie i życie naszych obywateli. Od kilku lat w naszym programie jest emerytura bez podatku. To nasz sztandarowy pomysł, który mógłby wyrównać szanse i pomóc ludziom z najniższym uposażeniem emerytalnym.

To ważna rzecz, również z politycznego punktu widzenia, gdyż  raz podjętą decyzją zapewnimy ludziom co miesiąc pieniądze, którymi nikt nie będzie mógł manipulować, przysługujące emerytom niezależnie od polityki i od tego, kto będzie dzierżył władzę.  

 

A co proponujecie na gruncie typowo lokalnym?  Na jakich tematach warto się skoncentrować?

Kluczowe dla nas jest utrzymanie funkcjonowania i podwyższanie poziomu opieki zdrowotnej w naszym szpitalu powiatowym. Cały czas także dążymy do poprawy infrastruktury drogowej. Powiat szamotulski utrzymuje bardzo dużo dróg – jest ich około 370 km. Jeżeli mówimy o samych Szamotułach, to wiadomo, że od lat rosną apetyty na obwodnicę miasta, co wynika z narastających problemów komunikacyjnych. Musimy jednak pamiętać, że powiat szamotulski sam obwodnicy nie wybuduje, bo kwoty przewyższają nasze możliwości finansowe. Co nie oznacza, że nie mamy podejmować starań w tym kierunku i to robimy.

 

Wydaje mi się, że w tej mierze nie byłoby komplikacji we współpracy z gminą, bo zazwyczaj bez przeszkód partycypujecie wzajemnie w realizowanych przez oba samorządy inwestycjach.

Oczywiście, że takDo tej pory było to kluczowe i myślę, że nadal tak będzie. Jeżeli chodzi o środki zewnętrzne, to punkty za partnerstwo między samorządami były mile widziane. Kiedy składany był wspólny projekt z udziałem powiatu i gminy, uzyskiwaliśmy więcej punktów.

 

Czy istnieje w powiecie wykaz najpilniejszych przedsięwzięć drogowych?

Najczęściej tego rodzaju zakres zadań ustala i ocenia na początku kadencji rada powiatu i właściwa jej komisja. Radni dokonują objazdu wszystkich dróg i ustalają priorytety. Jestem zwolennikiem tego, by każdy osobiście podjechał na miejsce, zobaczył i ocenił.

 

Gdzie według pana występują najtrudniejsze sytuacje, jeśli chodzi o stan połączeń komunikacyjnych?

Gdybyśmy teraz zajrzeli do tego wykazu, a nie muszę go nawet otwierać, to w każdej gminie jesteśmy w stanie wskazać po jednej drodze wymagającej niezwłocznego remontu. Na tak dużym obszarze dróg zajmujących 370 km, nawet te odcinki, które kiedyś zostały zmodernizowane, po iluś latach ponownie wymagają napraw. W samej gminie Duszniki są dwie drogi, które natychmiast musiałyby być remontowane. Na przykład na odcinku Sędziny – Wierzeja, gdzie walczymy o pozyskanie środków zewnętrznych. Niestety,  otrzymaliśmy w ostatnim czasie kolejną odmowę. Trzeba zatem próbować dalej. Mamy także w fatalnym stanie drogę Kunowo –  Mieściska, w okolicy której istniała kiedyś żwirownia. Droga została rozjechana przez ciężkie tiry. To tylko przykłady z gminy, w której mieszkam.  

 

Wspominał pan, że w dobie pandemii przekonał się z własnego punktu widzenia, jak trudno jest przetrwać lokalnym przedsiębiorcom.

Prowadzę od niespełna 30 lat prywatną firmę autokarową zajmującą się turystycznym przewozem osób. Jako branża jesteśmy obecnie zupełnie odcięci od dochodów. Od roku po prostu czekamy, czekamy i jeszcze raz czekamy. Zwalniamy ludzi, wysprzedajemy sprzęt, żeby się utrzymać. Niestety, trwający od marca ubiegłego roku kryzys dotknął nie tylko mnie, ale również branżę gastronomiczną, hotelarską  i wiele innych. 

 

Uważa pan, że jest sens nadal podtrzymywać swoją działalność?

Jeżeli prowadzi się firmę tak wiele lat, którą tworzyło się od zera, to trudno z tego nagle zrezygnować. Przez minione 30 lat najpierw zajmowałem się szkoleniem kierowców, a to, czym aktualnie zajmuje się moja firma, zaczęło prosperować od 1998 roku. Zawsze kręciło się to wokół przewozu osób, szkoleń. Na pewno w próbie przetrwania najgorszych czasów niezbędna jest pomoc państwa. Ale na tej zasadzie da się funkcjonować przez kilka miesięcy, a to trwa już  ponad rok. I tu nie ma winnych. Po prostu sytuacja nas zaskoczyła. Okoliczności w których się znaleźliśmy stanowią sprawdzian dla firm, które bardzo odczuwają wprowadzone ograniczenia. Z przedsiębiorcą działającym na rynku od lat, w dobie impasu gospodarczego, jest trochę jak z topiącym, chwytającym się brzytwy, żeby jak najdłużej utrzymać firmę na powierzchni i żeby w którymś momencie móc ponownie wystartować. Każdy wychodzi z założenia, że w końcu musimy pokonać wirusa, nie tylko w kontekście zdrowotnym, ale też gospodarczym.

 A mogę mieć jedno pytanie? Co panią skłoniło do rozmowy ze mną?

 

Od wielu lat związany jest pan z samorządem, a bardzo rzadko wypowiada się na łamach mediów. Sądzę, że warto docierać także   do tych osób, które nie zabiegają o popularność i poklask, a mogą podzielić się ciekawymi przemyśleniami i spostrzeżeniami, często być może bardziej wartościowymi niż ci, którzy za wszelka cenę starają się zabłysnąć, nie mając w rzeczywistości nic szczególnego do zaoferowania.

Zdaję sobie sprawę, że centrum powiatu są Szamotuły. I to środowisko medialnie jest bardziej rozpoznawalne, wyznacza pewien trend. Natomiast ja zawsze będę podkreślał, że powiat to nie tylko Szamotuły. Bo po to zostały stworzone powiaty, by spojrzeć trochę szerzej. U nas tak się złożyło, że przewodniczącym rady powiatu nie jest szamotulanin, a osoba niekoniecznie nawet rozpoznawana w stolicy powiatu. Pracując tyle lat w samorządzie nauczyłem się konkretnego spojrzenia na daną sprawę, która jest najważniejsza dla mieszkańców, a nie dla mnie. Jeżeli wyznaje się taką zasadę, człowiek dobrze się z tym czuje. Ma się wówczas przekonanie, że zajmuję się konkretną kwestią, ponieważ jest ważna, a nie dlatego, że ktoś wpływowy o to wnosił. Lubię pomagać ludziom, dobrze się czuję jako społecznik, natomiast nie lubię  politycznych wystąpień. Polityka lokalna coraz bardziej zaczyna wzorować się na tej warszawskiej i telewizyjnej. Brakuje często zwykłej normalności, prostego  spojrzenia na to, co się dzieje. W radach na szczęście mamy przekrój różnych profesji, osobowości – to pomaga wypośrodkować różne spojrzenia, trzeba tylko dobrze z uwagą posłuchać tych ludzi i wyciągnąć wnioski.

Zaczynam się obawiać, że powoli zaczyna się pewna centralizacja samorządów. To mnie niepokoi. Powinniśmy bronić właściwego kształtu i roli samorządu, bo jest to coś, co udało nam się osiągnąć przez ostatnie prawie 30 lat. Zupełnie inaczej Polska wygląda z perspektywy Szamotuł i zupełnie inaczej z perspektywy Warszawy. Nikt za nas nie zdecyduje, co jest dla nas najważniejsze, nikt nie powinien nam niczego dyktować, bo my najlepiej wiemy, czego nam potrzeba. I tak naprawdę po to właśnie powstały samorządy, nie wolno nam tego zmarnować. 

Rozmawiała

Izabela Karczewska

Poprzedni
Następny