
W jakim kierunku zmierza budownictwo mieszkaniowe w Szamotułach?
Od dłuższego czasu pytacie nas państwo co dzieje się z przestrzenią miejską w Szamotułach? Pytanie nie jest łatwe.
Pytanie nie jest łatwe, bo po pierwsze władze gminy Szamotuły nie zwykły odpowiadać na korespondencję od mieszkańców, a nawet radnych, a po drugie wychodzi na to, że w urzędzie też nikt specjalnie nie wie w jakim kierunku zmierza budownictwo mieszkaniowe w Szamotułach. Jednym słowem jesteśmy prawdopodobnie w okresie wzmożonej budowlanej anarchii i najzwyklejszego bordello, które eufemistycznie możemy nazwać wolną amerykanką. Czy miasto posiada jakiś plan rozwoju przestrzennego? Pewnie tak! Jednak odnoszę wrażenie, że wielokrotnie do owego planu podchodzono już z gumką i ołówkiem.
Winowajców tego stanu rzeczy bardzo łatwo wskazać, ale nie o to tutaj chodzi, bo rzucanie grochem o ścianę może być w dzisiejszych czasach potraktowane jako bezsensowne niszczenie zasobów wojskowych.
Jedno wiemy na pewno! Miasto Szamotuły zadłużone jest do granic ryzyka, które może skończyć się wejściem zarządcy komisarycznego. Sprawcy tego zadłużenia: obaj burmistrzowie i niektórzy rajcy miejscy mają tego świadomość. Czyżby to oznaka permanentnego odrealnienia i bliskiej już samozagłady?
Każda wpłata do kasy miasta jest bardzo ważna, bo przedłuża ona agonię szamotulskiego samorządu. Korzysta na tym deweloperka, która nie przejmuje się tym, że po wynagradzanym z pieniędzy podatników Kaczmarku (ponad 18 tysięcy złotych) miasto będzie dalej trwało. Nie ukrywam, że krach miasta o kilkusetletniej tradycji może nastąpić dopiero po odejściu Romana „Projektanta” Luthra, bo tylko on wie gdzie przebiega jakaś rura lub gdzie zakopano jakiś kabel.
Najgorsze w tym deweloperskim bezhołowi jest to, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć co ten duet zdolnych budowniczych może nam lada moment zafundować. Budzicie się na przykład państwo w poniedziałkowy poranek i ku swemu zdumieniu patrzycie z okna swego mieszkania na ścianę z maleńkimi bulajami, które udają okna.
Piszę o tym nie bez przyczyny. Na ulicy 3 Maja tuż za Domem Chłopa postawiono budynek o wdzięcznej nazwie „Budynek na Torfowisku”. O skutkach budowania mieszkań w miejscach bogatych w zasoby wody piszę w tym numerze gazety w „Rycynusie”. Informuję, że to nie koniec. Potrzebne są pieniądze na spłaty kredytu i bardzo poważnie myśli się o likwidacji „górki Grabowskiego” (ul. Sportowa) i postawieniu tam tanich, ale jednak drogich domków. Podobna sytuacja ma miejsce przy ulicy Jastrowskiej. To nie koniec przesuwania granic istniejącego już osiedla! Poważnie zagrożone są istniejące tam mokradła.
Osobiście mógłbym zdesperowanym urzędnikom wskazać jeszcze kilka miejsc, gdzie można byłoby postawić domy. Ot, choćby na przykład mokradła za założeniem poklasztornym znajdującym się przy ulicy Franciszkańskiej. Można też nienasyconej patodeweloperce sprzedać skwer Ciężkiego lub boisko przy szkole podstawowej nr 2. Jeśli państwo macie jakieś fajne pomysły, piszcie do UMiG Szamotuły.
WAG.
W sferach zbliżonych do magistratu krąży informacja o możliwości likwidacji „górki Grabowskiego” przy ul. Łąkowej. I tym terenem interesują się deweloperzy
Na zdjęciu u góry:: Budynek na Torfowisku przy ul. 3 Maja w Szamotułach. Działalność dewelopera w tym miejscu wzbudza wiele kontrowersji