Jedyna taka wystawa pt. „Moje własne M3”
W Muzeum Ziemi Wronieckiej wciąż można oglądać oryginalną i nadzwyczaj bogatą ekspozycję pt. „Moje własne M3 – sentymentalna podróż do PRL-u”. Wiecie, rozumiecie… Na jej odwiedziny macie czas do września.
Ustawienie tej wystawy czasowej wymagało dobrego pomysłu i starannego zaplanowania. Potem zajęło mnóstwo czasu i często fizycznej pracy z tysiącami przedmiotów i detali, które trzeba było rozłożyć. Stworzyły znakomitą replikę 3-pokojowego mieszkania z czasów Polski Ludowej, mniej więcej z lat. 70 lub 80. XX wieku, włącznie z pokojem dziennym i dziecięcym kuchnią i pralnią-łazienką. Mamy tu wszystko – od luksusowej na owe czasy meblościanki (oczywiście z ozdobną porcelaną w gablotkach!) po obrazkowe historie z gumy balonowej „Donald”, oprawione w ramkę do powieszenia na ścianę. Pokój dziecka zawiera taki furę zabawek i gadżetów z epoki peerelu, że starczyłoby na trzy prawdziwe pokoje. Obok znajduje się również ekspozycja naśladująca sklep geesowski.
Podczas otwarcia wystawy, w sobotę 20 maja z okazji Nocy Muzeów, na dziedzińcu przed muzeum mogliśmy obejrzeć wystawę motorowerów z epoki lub zabawić się w dawne gry. Serwowano chleb z salcesonem lub w wersji deserowej (z masłem i cukrem) oraz czerwoną oranżadę gazowaną o landrynkowym smaku. Zwłaszcza ta ostatnia była dla dzisiejszych czterdziestolatków miłym wspomnieniem dzieciństwa.
Już pierwsi oglądający wystawę mieli całą masę dobrych skojarzeń np. „Komoda jak u babci!”, „Miałem taki telewizor”, „Jak ja marzyłem o takim samochodzie na pedały”, „A pamiętasz to?”. Przed wakacjami do M-3 zaglądali również uczniowie wronieckich szkół w ramach lekcji muzealnych. Wielu najmłodszych nie wiedziałoby już, jak rozmawiać przez analogowy telefon z pokręcaną tarczą do wybierania numeru.
Prezentowane we Wronkach zbiory stanowią około 40% prywatnej kolekcji Krzysztofa Pukaczewskiego z Wągrowca. Zaczynał jako dzieciak od kolekcjonowania pustych puszek po napojach i pudełek po egzotycznych papierosach. Na początku lat 90. XX wieku, gdy nagle na polski rynek spłynęły wcześniej niedostępne towary, wielu miało podobne spontaniczne kolekcje.
– Dwadzieścia lat temu nie przypuszczałem, że będę jeździł po wystawach ze swoimi zbiorami. Jak u każdego chomika, u mnie też zapasy rosną. Trzeba je wypychać w świat, żeby innym pokazać. Dzięki temu możemy wspólnie zrobić małą wyprawę w przeszłość. Trochę sentymentalną, bez odnoszenia się do wielkiej historii, bo nie taki jest cel tej wystawy. Mam nadzieję, że sprawiłem wam troszeczkę przyjemności tym, że możecie państwo często w dosłownym sensie dotknąć tamtego czasu – powiedział Krzysztof Pukaczewski.
Inicjatorką prezentacji we Wronkach była kierowniczka muzeum Daria Wajdeman-Waszyńska. – Podziwiam tę mrówczą pracę włożoną w wyciągnięcie tego wszystkiego z kartoników i rozłożenie. Drugi raz podziw obudzi się we mnie, gdy będą to wszystko pakować – żartował Pukaczewski.
Warto skorzystać z niepowtarzalnej okazji, że mamy taką ekspozycję w powiecie. Peregrynuje po Wielkopolsce i trudno przewidzieć, gdzie i kiedy da się ją obejrzeć później. Pukaczewski wciąż planuje muzeum stacjonarne: – Bardzo się cieszę, gdy po obejrzeniu mojej wystawy zgłaszają się do mnie życzliwi ludzie i mówią „Mam takie przedmioty, nie chcę ich wyrzucić, może pan przyjmie?” – Kolekcjoner z Wągrowca przyjął założenie, że nie kupuje ani nie sprzedaje fantów w Internecie, żeby nie podbijać cen. Opiera się głównie na darach lub wymianach z innymi kolekcjonerami.
We Wronkach wystawę można oglądać do połowy września. Muzeum Ziemi Wronieckiej działa w godz. 9-16 (poniedziałki, środy, czwartki i piątki), lub 10-18 (bezpłatne wtorki), lub 15-18 (pierwsza niedziela miesiąca). Bilety są do nabycia w cenie 7 zł lub 4 zł (ulgowy).
RB
Półki w pokoju dziecięcym uginają się od zabawek. Mało które dziecko miało tyle dobrego do dyspozycji
Replika sklepu geesowskiego wygląda na nieporównywalnie lepiej zaopatrzoną niż w kryzysie lat 80. Zawartość półki jest bliska Peweksowi
Na zdjęciu u góry:
Daria Wajdeman-Waszyńska pokazuje dzieciom, jak działa telefon marki „Tulipan”. W koszyczku na ławie leżą ongiś trudno dostępne owoce egzotyczne. Akurat te są z plastiku. Zjeść się nie dały, ale cieszyły oko gości