A przyczyna wciąż nie jest znana
31 lipca wybuchł pożar w Podrzewiu, który strawił część szkółki roślin. Niewiele brakowało, by spłonął dom jednorodzinny. Tymczasem do dziś nie ustalono przyczyny wybuchu pożaru.
Od ponad 25 lat na obrzeżach jednej z większych miejscowości w gminie Duszniki funkcjonuje szkółka roślin. Oferuje szeroki wybór drzew, krzewów, roślin ozdobnych. Szkółka jest miejscem pracy, ale przede wszystkim miejscem często odwiedzanym przez osoby urządzające swoje ogrody. W okresie przedświątecznym w szkółce można zaopatrzyć się w choinkę. W tym roku ilość drzewek świątecznych może być ograniczona. Wszystko przez zdarzenie, jakie miało miejsce w sobotę 31 lipca.
Około godziny 14.00 ogień na ściernisku zauważyli właściciele pola sąsiadującego ze szkółką roślin. Zboże było już od kilku dni skoszone, na polu pozostały baloty słomy. Kiedy o godz. 14.08 dyżurny Centrum Powiadamiania Ratunkowego odbierał zgłoszenie o pożarze w Podrzewiu, ogień zajmował już baloty słomy i niebezpiecznie zbliżał się do granicy z sąsiednią posesją. Na owej posesji dom jednorodzinny, a ogród porośnięty około 40-letnimi drzewami, głównie ponad 20-metrowymi brzozami. Zanim dotrze dziesięć wozów bojowych jednostek straży pożarnej, pożar na dobre zagraża już sąsiedniej posesji. Żywioł zajął już brzozy, a ściana ognia wywołuje przerażenie mieszkającego tam starszego małżeństwa. Myśli o potencjalnym zagrożeniu przemykają przez umysły bezbronnych ludzi, którzy niewiele widzą szans na ratunek swojego mienia. Tymczasem wiatr zmienia kierunek i ogień wędruje w stronę szkółki roślin. Najbliżej granicy z sąsiadami rosną drzewa iglaste – te, które na potencjalnego klienta czekają w okresie przed świętami Bożego Narodzenia. W tym roku około 600-700 drzewek z tej plantacji nie trafi w wigilię do naszych domów. Są już mocno nadpalone, pozbawione życia. Podobnie jak część brzóz na posesji starszego małżeństwa.
Właściciel szkółki roślin ocenia straty na ok. 50 tysięcy złotych. Nie dolicza do tego koszty wycinki i utylizacji zniszczonych drzew. Straty mnożą się z każdym kolejnym dniem, kiedy nadpalone drzewa zajmują miejsca, na których mógłby już rosnąć młody drzewostan. Właściciel czeka na oszacowanie strat. Chciałby wywalczyć odszkodowanie, wszak powstałe szkody mocno nadwątliły działalność szkółki, a przecież ktoś tej całej sytuacji jest winny.
Ani policja ani Państwowa Straż Pożarna nie wypowiadają się w kwestii winy. Wykluczono udział osób trzecich, nie wykryto cech przestępstwa, na polu nie pracowały w tym dniu maszyny rolnicze, ani rolnicy. To w jaki sposób wybuchł pożar? Nad polem umiejscowiona jest linia energetyczna. Prawdopodobnie ktoś widział moment zwarcia linii i iskry spadające na suche ściernisko. Resztę wyrządziły wietrzne w tym dniu warunki atmosferyczne. Czy winy należy szukać po stronie operatora sieci energetycznej? Z niepotwierdzonych informacji wynika, że kilka dni po pożarze pracownicy operatora pracowali przy sieci. Co tam robili i dlaczego nadal nie znamy przyczyny wybuchu pożaru? Tego jeszcze nie udało się ustalić. Poszkodowani wyrażają tylko żal do służb mundurowych. Ich zdaniem policja i straż pożarna nie poczyniła żadnych kroków, żeby ustalić przyczynę.
Sławomir Chamczyk