
Wąskie gardło w Popowie
Mieszkańcy Popowa i użytkownicy od lat narzekają na kiepski stan drogi wojewódzkiej nr 150. Dokuczają dziury, krzywe studzienki, a po letnich ulewach rozległe kałuże. Co ciekawe, po II wojnie światowej przynajmniej dwukrotnie przymierzano się do poprawienia przebiegu drogi w Popowie. Bezowocnie.
Na początku lat 50. rozpoczęto budowę szosy Wronki-Zamość – Chojno. Pierwszy był geodezyjnie wyprostowany odcinek Zamość – Szklarnia, natomiast tłuczniową drogę Szklarnia – Popowo otwarto w 1953 r. Zastąpiła gruntowy trakt, który stawał się nieprzejezdny podczas roztopów. Niestety, dalsza budowa w kierunku Chojna stanęła na kilkanaście lat.
W Popowie planowano wyprostowanie drogi na wyjeździe w kierunku Aleksandrowa, żeby pominąć ostre zakręty koło młyna. Szosa miała przebiegać przez cmentarz ewangelicki, a dalej po nowym nasypie z przepustem nad strugą. Wbrew temu, co dziś wielu sądzi o czasach Polski Ludowej, taki projekt miał szansę na realizację. Zwłaszcza w latach 60. i 70. XX wieku wybudowano wiele krótkich odcinków szos, nawet o lokalnym znaczeniu, omijających wsie lub prostujących przebieg starych szlaków. Wystarczy spojrzeć na przykład Stobnicy (powiat obornicki), gdzie w pierwszej połowie lat 60. wybudowano nowy most drogowy i mini-obwodnicę, po której jeździmy do dziś.
Od wybudowania drogi po nowym śladzie w Popowie odstraszyły wysokie koszty. Ewentualne naruszenie wiecznego spoczynku zmarłych ewangelików wtedy nie stanowiłoby problemu dla decydentów. Przypomnę, że zakłady „Spomasz” we Wronkach wybudowano na miejscu cmentarza ewangelickiego we Wronkach. Zakłady kamieniarskie skwapliwie zagospodarowywały płyty nagrobne pochodzące z jego rozbiórki. Szczątki ludzkie z ekshumacji spoczywają dziś na cmentarzu ewangelickim w Wartosławiu.
Budowę szosy z Popowa do Chojna wznowiono w 1964 r., ale przez Popowo idąc jednak starym śladem. Dziś mamy tutaj najgorszy odcinek drogi wojewódzkiej nr 150. Straszą dziury, pozapadane studzienki, a po deszczach rozległe kałuże, mimo że przed laty pod jezdnią poprowadzono kanalizację burzową. Bryzgi brudnej wody dosięgają nie tylko ogródków, ale także okien domów stojących blisko drogi.
W lokalnej prasie zdarzają się pełne oburzenia społeczności artykuły o skandalicznie wąskich chodnikach mających 40 cm szerokości. Tymczasem w „wąskim gardle” koło popowskiego młyna w ogóle nie ma miejsca dla przechodniów! Biedny pieszy nie ma gdzie zejść z asfaltu, bo z obu stron zabrakło poboczy. Płoty znajdują się tuż przy krawędzi jezdni. Stan drogi systematycznie się pogarsza. Nie tak dawno Wielkopolski Zarząd Dróg Wojewódzkich naprawiał poważną usterkę przepustu pod drogą koło stawu. Przy przepuście nastąpiło osunięcie gruntu, który niemal zabrał ze sobą barierę energochłonną i zagroził stabilności jezdni.
Mało kto pamięta, ale prawie ćwierć wieku temu wroniecki samorząd zaplanował miejsce pod nowy przebieg drogi wojewódzkiej w Popowie. 26 marca 1999 r. Rada Miejska podjęła uchwałę w sprawie zmiany miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego w Popowie dla działek nr 26-30 i 270. Układają się w pas gruntu, który pozwoliłby ominąć „wąskie gardło” przy młynie i stawie oraz wyeliminować dwa ciasne zakręty. Te działki wciąż znajdują się w rejestrze mienia komunalnego gminy Wronki.
RB
Foto u góry:
Widok na „wąskie gardło” drogi wojewódzkiej nr 150 w Popowie koło stawu. Pieszy musi tutaj iść jezdnią, albo ratować się ucieczką… wdrapując się na jeden z płotów, bo przy dawnym młynie poboczy brak. Brakuje przestrzeni na poszerzenie jezdni i rozbudowę o chodnik pełnowymiarowej szerokości. Nie dość przykrości, po naprawie usterki przepustu i ułożeniu fragmentu nakładki bitumicznej powstały warunki dla nowej głębokiej kałuży
Mogło tak być, ale się nie udało. Kolor czerwony – prawdopodobny przebieg szosy rozpatrywany w latach 50. XX wieku. Kolor zielony – przybliżony przebieg szosy według miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego z 1999 r.