Happening czy początek kampanii wyborczej?
Naprawiają Szamotuły
„Szanowni Państwo, wraz z radnym Damianem Dubielem stworzyliśmy stronę, na której możecie zgłaszać problemy w Mieście i Gminie Szamotuły. Nie jesteśmy w stanie wybudować obwodnicy i wiaduktów, ale informacja od Państwa o niedziałającej latarni, braku kosza na śmieci, ławki itd. pozwoli nam przekazać sprawę do odpowiedniego wydziału gminnego. Mamy nadzieję, że reakcja służb w miarę możliwości będzie szybsza i sprawniejsza. Prosimy o podanie dokładnej lokalizacji i jeśli jest możliwość, zdjęcia problemu. Pozdrawiamy – Damian Dubiel i Maciej Chałupka” – napisali 6 kwietnia na specjalnie w tym celu utworzonym profilu facebookowym szamotulscy radni miejscy – Maciej Chałupka i Damian Dubiel. No i zaczęło się.
Komentuje pani Ewa: „Naprawiamy nasze miasto – w tym duecie radnych brzmi jak spóźniona 1 kwietniowa informacja! Śmiać się, czy płakać? Można zapytać, co panowie radni chcecie „naprawiać”, skoro już to robicie z burmistrzem! Nieustannie majstrujecie, czy Wam majsterkowania zbyt mało, a może na zasadzie: hebluj, hebluj, tata przyjdzie siekierą poprawi?”
„Co do portalu, uważam, że jest potrzebny” – wyraża odmienny pogląd pani Marta. „Taki portal, myślę, że jest potrzebny. Fajna inicjatywa radnych Macieja Chałupki i Damiana Dubiela. Myślę, że można to fajnie wykorzystać” – komplementuje samorządowców sam Maciej Lesicki.
Z kolei pani Natalia sceptycznie podchodzi do inicjatywy radnych, nie wierząc w ich uczciwe intencje, zwłaszcza Macieja Chałupki: „Nie wierzę w Pana dobre intencje. Znów na pokaz. Nie wiem co chcecie naprawić.”
Naprawiają
Inicjatywa radnych została zauważona i praktycznie już od pierwszego dnia funkcjonowania portalu mieszkańcy zaczęli zgłaszać problemy do rozwiązania.
„No to już macie pilny temat do działania. Dworcowa – remont infrastruktury podziemnej. Właśnie zdejmowana jest nawierzchnia pod którą jest starobruk. Firma, która tego dokonuje, wraz ze starą nawierzchnią asfaltową wywozi również starobruk” – zachęca do działania pan Mariusz. Co się stało z cennym starobrukiem? – tego na razie panowie radni nie ustalili. Zresztą to zadanie raczej dla policjantów, niż samorządowców.
„Może ktoś się zainteresuje i znajdzie fundusze, aby powstały płatne toalety przy cmentarzu. Dużo starszych, niepełnosprawnych osób mówi o tym problemie” – zgłasza problem pani Sylwia. „Sylwia, serio to jest problem? Jak takie problemy mamy w tym mieście, to nie mamy ich wcale. xD tragedia” – dziwi się pani Marta. „Czy przypadkiem takie toalety nie powinny być w gestii proboszcza? Z tego co wiem, to jest cmentarz parafialny. Wszyscy wiedzą jak skończyło się lokowanie przez gminę parkingu na terenie parafii. Może czas by parafia wyremontowała i oznakowała toalety przy dzwonnicy. Mogą pobierać datki za korzystanie, mają w tym wprawę” – podpowiada pan Szymon.
Nie ma gadania, jest działanie
Pan Krzysztof poprosił samorządowców o interwencję w sprawie nowo posadzonych drzewek w parku pomiędzy ul. Wioślarską a Pływacką. Zwrócił uwagę, iż przydałyby się paliki podtrzymujące sadzonki. Reakcja radnych naprawiających Szamotuły była natychmiastowa.
„Dziś, w pochmurne, mokre przedpołudnie. Nie dzwoniliśmy do urzędu. Nie wzywaliśmy służb. Zrobiliśmy to sami – razem. Zakupiliśmy niezbędne materiały, przywieźliśmy prywatny sprzęt i do dzieła. Był to odzew na prośbę pana Krzysztofa. Świeżo posadzone drzewka na ul. Pływackiej zostały zabezpieczone” – poinformowali w sobotę, 17 kwietnia. „Super, dziękujemy”, „Brawo Wy”, „Tylko chwalić” – chwalą mieszkańcy. I są to pochwały jak najbardziej zasłużone, bowiem większość radnych nie ma w zwyczaju rozstawania się z wygodnymi fotelami, a swoją troskę o stan miasta wyraża jedynie w komentarzach zamieszczanych w Internecie.
A skoro udało się załatwić temat palików, to może teraz panowie radni… „To może jeszcze udałoby się przyciąć drzewo od ul. Wioślarskiej? Od góry złamana jest gruba gałąź i tak sobie wisi od dłuższego czasu. Istnieje duża szansa, że spadnie w końcu jakiemuś spacerowiczowi na głowę” – prosi uprzejmie pani Lena. Panowie radni pewnie nie odmówią, chociaż to już poważniejsze wyzwanie.
Z kronikarskiego obowiązku dodajmy, że radni Dubiel i Chałupka interweniowali (skutecznie) w sprawie nieczynnych latarni na ul. Lelewela i Sportowej (już świecą), uszkodzonych „drążków podwójnych” na ścieżce spacerowej w Baborówku i zepsutej ławki parkowej (naprawiona), niesprawnej rogatki w miasteczku rowerowym w parku Jana III Sobieskiego. Na załatwienie czeka postulat Renaty Jankowiak odmalowania niewidocznych pasów na przejściu dla pieszych na ul. Dworcowej, koło klasztoru, bo „może dojść do tragedii, jak kierowca np. z obcego miasta pojedzie i walnie w pieszego.”
Gdzie są służby miejskie?
Inicjatywa Macieja Chałupki i Damiana Dubiela, jakkolwiek by jej nie oceniać, pokazuje jedno – kulejącą pracę służb miejskich. Bo czyż zadaniem radnych jest przybijanie brakujących deseczek do ławek, dbanie o wymianę przepalonych żarówek w latarniach ulicznych albo wkopywanie palików dla ochrony nowo posadzonych drzewek? Oczywiście mogą się tym zajmować, ale generalnie rolą samorządowców jest stanowienie prawa miejscowego.
A może akcja Naprawiamy Szamotuły to zwykły happening lub początek kampanii wyborczej, wszak właśnie mija półmetek kadencji? Z tym pytaniem „Gazeta” zwróciła się w miniony poniedziałek do Damiana Dubiela.
– Przepraszam, teraz nie za bardzo mogę rozmawiać. To może ja do pana zadzwonię, na przykład jutro, teraz mam troszeczkę napięty grafik wieczorny – odpowiedział radny. Nie zadzwonił. Chętnie natomiast z „Gazetą” porozmawiał Maciej Chałupka.
Radny Chałupka o naprawianiu Szamotuł
Jak zrodził się pomysł projektu Naprawiamy Szamotuły?
Maciej Chałupka: – Podejmując naszą akcję pod hasłem Naprawiamy Szamotuły, przyświecała nam chęć umożliwienia mieszkańcom dotarcia do urzędu, do właściwego człowieka, wydziału. A z drugiej strony chodziło nam o odciążenie urzędników. Bo zazwyczaj urzędnik wykonujący swoje codzienne obowiązki, ma do załatwienia powiedźmy 20 spraw, a on w tym dniu odbiera nie dziesiątki, a setki telefonów, wysłuchując na przykład przez 20 minut opowieści o zniszczonym koszu na śmieci. Niegrzecznie jest powiedzieć komuś – panie, ja tu pracuję i muszę zająć się swoimi obowiązkami. Takie sytuacje są w każdym wydziale i na dobrą sprawę w każdym z nich powinien być rzecznik, siedzący przy telefonie, odpowiadający na pytania petentów, pomagający rozwikłać sygnalizowane tematy. Postanowiłem więc z Damianem Dubielem, że skoro zostaliśmy wybrani przez mieszkańców jako ich reprezentanci, to może będziemy pośredniczyć w załatwianiu ich spraw. I u nas nie będzie kilkuminutowych rozmów, tylko wystarczy, że na naszej stronie internetowej ktoś napisze krótki tekst. Dzisiaj na przykład pani poinformowała, że w miasteczku rowerowym nie działa jedna z podnoszących się barierek. Będąc dziś rano w urzędzie (poniedziałek 19 kwietnia) przekazałem tę informację do wydziału inwestycji i wydziału funduszy pomocowych. Po chwili nastąpiła szybka reakcja. Pani napisała, że bardzo dziękuje za zgłoszenie, już działa. Dzięki temu urzędnicy mając nawał swojej roboty do wykonania, nie tracą czasu na – przypuśćmy odbieranie 50 telefonów, z których 5-10 może umknąć.
W przyjmowanych od nas zgłoszeniach przewija się również kwestia oświetlenia, z czego niektórzy się śmieją. Żeby przekonać się jak to wygląda, zadzwoniłem do energetyki pod podany numer, pod którym maja być przyjmowane błyskawicznie zgłoszenia. Udałem, że na przykład nazywam się Lucjan Hołderny, wyjaśniając, że na przykład przy ul. Sportowej nie działa lampa. Usłyszałem w odpowiedzi, że takie sprawy zgłasza się przez urząd. Z kolei ja zaznaczyłem, że urząd i my jako mieszkańcy, podatnicy, płacimy energetyce za to, by świadczyła nam bezpośrednio swoje usługi. Ale w rzeczywistości jesteśmy odsyłani do samorządu, tak jak się o tym przekonałem. Jako radnym, chociażby z racji posiadanego doświadczenia, wiedzy, jest nam łatwiej podpowiedzieć ludziom, co mają robić, dokąd się udać. Orientujemy się, że wycięcie drzewa dotyczy wydziału ochrony środowiska, problem z jakąś tam barierką dotyczy wydziału inwestycji, temat działki nadaje się do wydziału nieruchomości. I wtedy wiadomo gdzie uderzyć. Niestety, często ludzie nie mając elementarnych podstaw, nie wiedzą jaką sprawę skierować do gminy, a jaką do powiatu, nie mają świadomości, czy dana droga jest powiatowa, gminna czy wojewódzka, prosząc na przykład o skoszenie trawy na terenie, którym zarządza inny gospodarz. Ludzie nie wiedzą również jak segregować odpady, gdzie je wrzucać, choć z systemem selekcji mamy do czynienia od lat. 50 procent ludzi nie ma zainstalowanego eko-harmonogramu. Dlatego musimy ludziom wysyłać linki do odpowiedniej aplikacji, żeby mogli wpisać sobie miasto, ulicę, numer. Zdarza się, że nieodebrane śmieci leżą daleko za miastem na jakiejś ulicy. Więc instruujemy kobietę, że dysponując eko-harmonogramem, na dole po prawej stronie ma trzy kropeczki i tam są zgłoszenia, w których wszystko jest wyszczególnione, rodzaj problemu, który się zgłasza. Pan z kolei pyta się, gdzie wrzucić niepewny odpad. I znowu tłumaczymy, że trzeba skorzystać z ikonki wskazującej gdzie co usunąć. Oczywiście my przekazując problemy, które sygnalizują nam mieszkańcy, też po części obciążamy służby miejskie. Ale jest to już krótka piłka, bo na naszym portalu zainteresowany napisze dwa, trzy zdania i sprawa jest zakończona. Jeżeli nie byłoby naszego portalu, mieszkaniec połączy się z urzędnikiem i przez 20 minut będzie mu opowiadał różne rzeczy.
A dlaczego panowie radni nie zabrali się za naprawę miasta od początku kadencji, tylko przypomnieli sobie o takiej potrzebie na półmetku działalności samorządu? Czy dlatego – jak niektórzy uważają – by zaistnieć i lansować się przed kolejnymi wyborami?
-Nieee… To jest demonizowanie czegoś. Ja akurat w ramach swojej prywatnej praktyki i w gabinecie, widzę się z dziesiątkami czy setkami ludzi. Podczas masażu odwiedzające mnie osoby same opowiadają mi o tym, co przysparza im problemów, wspominając o hałasie, progach zwalniających, o rzeczach nad którymi radny w ogóle się nie zastanawia. Kiedy poświęci się im chwile uwagi, odpowiadając na zadawane pytania, okazuje się, że wszystko staje się proste. Gdybyśmy chcieli się reklamować, moglibyśmy uskutecznić nasze przedsięwzięcie dwa, trzy miesiące przed wyborami. I wówczas być może zostało by to tak odebrane. Ale do wyborów mamy jeszcze 2,5 roku. Nie wiem, czy zdołamy tak długo wytrzymać. Jeśli wytrwamy, to będzie to nasz, także jakiś osobisty sukces.
Wasza inicjatywa Naprawiamy Szamotuły pokazuje, że faktycznie, wiele jest w mieście do naprawienia, ale to oznacza jedno – praca służb miejskich burmistrza Kaczmarka pozostawia wiele do życzenia. Czy nie uważacie, że przydałaby się publiczna debata poświęcona temu, w jaki sposób naprawiać miasto i jego służby komunalne?
– Może i jest to potrzebne, tylko nie w tym okresie pandemicznym. Teraz nie można zorganizować takiej debaty. Jest to wykluczone ze względu na istniejące obostrzenia. Mam natomiast jeszcze jeden pomysł. Uważam, że fajnie by było, gdyby przeprowadzany był live (relacja na żywo) z jedną bądź dwoma, trzema, osobami reprezentującymi lokalne instytucje, które będą zarzucane pytaniami na żywo od mieszkańców. Sądzę, że byłoby to przydatne, ponieważ ludzie mają mnóstwo problemów, związanych nie tylko z samym urzędem. Na takim live z osobą, która jest dobra w danej dziedzinie, można by było rozwiązać sto problemów. Wcześniej pojawiałyby się zapowiedzi o tym, że danego dnia będzie można porozmawiać ze specjalistą w określonej dziedzinie, by chętni skorzystali z takiej możliwości.
Jako, że służby miejskie są bardzo zajęte, zwracamy uwagę naprawiającym Szamotuły na tę piękną ławeczkę na mostku na Samie przy ul. Dworcowej