
Lodowe naloty dywanowe
Temperatura wahająca się w granicach zera znów przypomniała o chronicznym i nierozwiązanym zagrożeniu – kawałkach lodu spadających z naczep ciągników siodłowych, rzadziej z dachów skrzyń ładunkowych. W Polsce jest to problem powszechny, systemowy i całkowicie ignorowany.
Na baczności trzeba się mieć zwłaszcza w sąsiedztwie parkingów dla ciężarówek, na pobliskich skrzyżowaniach i przy granicach obszarów zabudowanych. Tam ryzyko zbombardowania lodem spadającym z wysokości blisko 3 metrów jest największe. Punktami wysokiego ryzyko są np. rondo Europa na Zamościu, ulica Szamotulska w Nowej Wsi włącznie z nowym rondem oraz wylotem drogi nr 185 w kierunku Bobulczyna.
W komentarzach ludzie odsądzają „tirowców” od czci i wiary, że są nieodpowiedzialni, ruszając w drogę z potencjalnie morderczym lodowym „ładunkiem” na dachu, naiwnie licząc, że spadnie w optymalnym momencie i nikogo nie trafi.
Tymczasem usunięcie lodu z naczepy nie jest zadaniem ani prostym, ani bezpiecznym. Z formalnego punktu widzenia kierowca zestawu powinien mieć uprawienia do pracy na wysokości, żeby robić to legalnie.
W cywilizowanych krajach, gdzie zima również uprzykrza życie, na parkingach dla ciężarówek stoją specjalne szkieletowe rusztowania, które pozwalają kierowcom wejść po schodach na wysokość 4 metrów, cały czas bezpiecznie przytrzymując się obustronnych poręczy, aby sztywną miotłą na przedłużonym trzonku usunąć lód z dachu. Alternatywą są bramownice z poprzecznymi szuflami o gumowych krawędziach, choć mniej dokładne w zgarnianiu lodu i mogące uszkodzić plandekę. W Polsce mało kto jest zainteresowany montażem tego typu urządzeń, mimo że najtańsze rusztowania z wszystkimi atestami kosztują 10 tys. zł. Prekursorem jest Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Niestety, wciąż na znikomą skalę.
A która z dwóch największych wronieckich firm – Amica czy Samsung? – w ramach społecznej odpowiedzialności biznesu, jako pierwsza ufunduje rampę do usuwania lodu z naczep? Nasi giganci powinni podjąć temat, bo w końcu to w dużym stopniu im właśnie „zawdzięczamy” duże natężenie ruchu ciągników siodłowych z naczepami.
RB
Na zdjęciu:
Po każdym deszczowym wieczorze i mroźnej nocy z dachów naczep na nasze drogi spadają kawałki lodu. Niektóre całkiem spore. Czekamy na pierwszy nagłośniony wypadek z tragicznym finałem. Wypadek z obrażeniami ciała już był. W grudniu 2021 r. w Rogowie na trasie S5 kawał lodu spadł z naczepy, rozbił przednią szybę audi i ranił pasażerkę. Po wypadku śmiertelnym zapewne będziemy świadkami jednorazowej ogólnopolskiej akcji policyjnej pod hasłem „Lód”, a potem sprawa przycichnie