Rachunek na ponad 800 złotych za śmieci z akcji sprzątania brzegów Warty
Działacze Młodej Lewicy zaprosili media na konferencję przed ratuszem we Wronkach, w czwartek 2 czerwca o godz. 10.30. Pretekstem do zwołania konferencji był organizacyjny zgrzyt, związany z wroniecką częścią dorocznej akcji sprzątania brzegów Warty i jej dorzeczy.
We Wronkach akcję przygotowała fundacja Serce Doliny Warty, której pomogły Urząd Miasta i Gminy Wronki oraz Przedsiębiorstwo Komunalne Sp. z o.o. we Wronkach. Oczywiście, za odbiór i zagospodarowanie śmieci, których ludzie uzbierali ponad 1 tonę, ktoś musiał zapłacić. No i pod koniec maja fakturę do zapłaty na kwotę ponad 800 złotych, wystawioną przez PK Sp. z o.o., otrzymała… fundacja Serce Doliny Warty.
Samorząd zabija inicjatywy?
I właśnie to było głównym tematem apelu do burmistrza Mirosława Wieczora, przygotowanego przez wronieckiego działacza Młodej Lewicy, Michała Przydróżnego, delegata gminy i powiatu do Parlamentu Młodych Rzeczypospolitej Polskiej, który powstał kilka lat temu jako alternatywa dla Sejmu Dzieci i Młodzieży.
– Apelujemy o pilną zmianę polityki komunalnej, aby inicjatywy lokalne działające korzystnie na środowisko zostały całkowicie zwolnione z opłat za organizację. Im łatwiejsza będzie organizacja takich przedsięwzięć, tym lepiej dla całej społeczności lokalnej. Oddolne inicjatywy sprzątania środowiska nie powinny podlegać opłatom za odbiór i wywóz śmieci – czytamy w ostatnim akapicie apelu.
W swoim wystąpieniu przy schodach ratusza Przydróżny przez parę minut wypominał nieudolną politykę klimatyczną całego świata i polskiego rządu, krytykował „betonozę” w miastach, narzekał na rosnące opłaty śmieciowe oraz inflację.
– Nie może być tak, że samorząd zabija inicjatywy oddolne i zniechęca ludzi do ich tworzenia – stwierdził Adach Boch, goszczący we Wronkach działacz Młodej Lewicy z Grodziska Wielkopolskiego. – Uczestniczyłem w wielu takich inicjatywach, w Grodzisku Wielkopolskim, Poznaniu i Opalenicy. Nie zdarzyło się do tej pory, aby jakikolwiek samorząd odpowiedzialny za politykę komunalną zażądał rachunku za wywiezienie śmieci.
Po kilku minutach dołączył zastępca burmistrza Robert Dorna i fotografujący inspektor ds. komunikacji społecznej Tobiasz Chożalski. Tym samym odmienili organizatorom scenariusz konferencji.
– Jestem nastawiony na rozmowę o różnych rozwiązaniach, o polityce komunalnej, jak to nazwaliście. Nawet sobie pomyślałem, że już poza obliczem kamer porozmawiamy o propozycjach, które być może Nowa Lewica ma. Natomiast w tej sprawie sprzątania brzegów Warty ktoś was w błąd wprowadził. Po żadnej takiej akcji gmina Wronki nigdy nie wystawiała nikomu faktury – powiedział Dorna. – Gmina Wronki zapłaciła za odbiór tych śmieci. To, że fundacja nie dopełniła pewnych formalności i nie ustaliła szczegółów, to jest już inna rzecz – dodał.
Trzeba pukać do ratusza
Wyjaśnił, że fundacja niepotrzebnie zwróciła się do PK Sp. z o.o. o odbiór odpadów, zamiast bezpośrednio zapukać do ratusza. Na dowód wyprostowania sytuacji pokazał kopię listu elektronicznego ze środy 1 czerwca, wysłanego przez prezesa PK Sp. z o.o. Andrzeja Strażyńskiego do prezesa fundacji, Marcina Wilka: – W odpowiedzi na pismo przesłane 31 maja 2022 r. uprzejmie informuję, że Przedsiębiorstwo Komunalne Sp. z o.o. zgodnie z wnioskiem dokonało korekty wystawionej faktury. Jednocześnie ubolewamy, że w sprawie odbioru odpadów nie udało się Państwu wcześniej porozumieć z gminą Wronki tak, jak to bywało wcześniej.
Wkrótce po konferencji Młodej Lewicy na oficjalnym koncie gminy Wronki znalazł się komentarz: „Fundacja Serce Doliny Warty nie uzgodniła szczegółów współpracy, a teraz wywołuje niepotrzebny zamęt, wprowadzając w błąd mieszkańców oraz wciągając w to media i lewicową organizację polityczną. Fakturę za śmieci po akcji sprzątania brzegów Warty zapłaciła gmina Wronki zaraz po nadesłaniu pisma wyjaśniającego”.
Czy to rzeczywiście była wina fundacji i wprowadzanie mieszkańców w błąd? Po pierwsze – dopytywany Michał Przydróżny zapewnił, że zwołanie spotkania z mediami, poświęconego m.in. sprawie faktury za śmieci, było jego własną inicjatywą. Po drugie – prezes Marcin Wilk przed akcją wysłał pismo z pytaniem, czy UMiG Wronki mógłby odebrać śmieci na swój koszt, jak działo się to przy wcześniejszych edycjach. Potwierdzenia nie było. Przyszła informacja, że gmina zapewni rękawiczki jednorazowe i worki. Fundacja wystąpiła więc do PK Sp. z o.o. o odbiór odpadów, licząc, że spółka i gmina załatwią formalności i płatności między sobą. Pod koniec maja fundacja jednak dostała fakturę od PK Sp. z o.o. Na szczęście skorygowaną później.
Optymistyczna informacja na zakończenie – z podsumowania tegorocznej ogólnopolskiej akcji sprzątania brzegów i dorzeczy Warty wynika, że wzięło w niej udział około 2500 wolontariuszy z 225 sztabów. Uzbierali dokładnie 117 278 kg śmieci.
RB
KOMENTARZ
Łaskawa gmina… Jednak zapłaciła!
O tym, że fundacja może być – o, ironio! – płatnikiem faktury za odbiór zebranych odpadków w czynie społecznym, dowiedziałem się już w niedzielę 24 kwietnia. Wtedy postanowiłem dać parę tygodni ciszy na dżentelmeńskie załatwienie sprawy między ratuszem a fundacją. To była wystarczająca ilość czasu, żeby odbiór śmieci został opłacony np. z puli co roku przeznaczonej na likwidację dzikich wysypisk. Żeby nie było, że próbuję ratusz złośliwie złapać za rękę, zanim ją wyciągnie.
Mam nadzieję, że był to tylko jednorazowy wypadek przy pracy. Ratusza, a nie fundacji. To prawda, że organizatorem sprzątania we Wronkach była fundacja, podmiot niezależny od gminy, a jej prezesem jest Marcin Wilk, jednocześnie gminny radny, którego drogi rozeszły się z klubem współpracującym z burmistrzem. Jednak z punktu widzenia finansów gminy praca 105 wolontariuszy-sprzątaczy była czystą oszczędnością, którą można przeliczyć na kwotę ponad 3 tys. złotych. I dlatego gminno-polityczne sympatie i antypatie nie powinny tu mieć żadnego znaczenia.
Gmina nie zrobiła łaski fundacji, płacąc za śmieci, a takie wrażenie można odnieść. To wolontariusze zrobili łaskę gminie tym, że poszli w niełatwy teren, przez 2 godziny zbierać cudze odpadki. W tamtym czasie i miejscu zastąpili gminę w jej obowiązkach utrzymania porządku i czystości. Zrobili to za darmo, dla własnej satysfakcji. To gmina powinna nosić na rękach społecznych czyścicieli i organizatorów takich akcji (że im się chce!) i sama zabiegać o powtórki.
Radosław Borowicki
Na zdjęciu: Przed kamerą Wronieckiego Bazaru od lewej stoją: zastępca burmistrza Robert Dorna, sekretarz Zarządu Krajowego Młodej Lewicy Adam Boch i wroniecki działacz Młodej Lewicy Michał Przydróżny