Zamieszanie wokół nowego cmentarza przy Targowej w Szamotułach. Chyba niepotrzebne
„Koniec pogrzebów na nowym cmentarzu w Szamotułach!” – ogłosił w miniony poniedziałek Zakład Pogrzebowy Omega Marcina Turkowskiego z Szamotuł. Zabrzmiało dramatycznie i tak zostało odebrane przez mieszkańców stolicy powiatu.
Co ciekawe, podobnej informacji nie opublikował ani żaden z pozostałych działających w Szamotułach zakładów pogrzebowych, ani parafia kolegiacka do której należy cmentarz. Oświadczenia o zamknięciu nowej części cmentarza nie wydał też administrator nekropolii spółka Eteri z Gniezna.
Zakład Pogrzebowy Omega to firma działająca w branży pogrzebowej od 2013 roku. Świadczy kompleksowe usługi z zakresu przygotowania, jak i przeprowadzenia ceremonii pogrzebowych, które są dopasowane zarówno do możliwości, jak i potrzeb zleceniodawców. Omega znana jest głównie w Szamotułach i we Wronkach. W poniedziałek 22 stycznia zamieściła na swoim Facebooku informację, która zmroziła szamotulan.
„Spółka z o.o. Eteri z Gniezna, która administruje cmentarzem parafialnym w Szamotułach, poinformowała o wstrzymaniu pochówków na nowej części cmentarza ze względu na wysoki poziom wód gruntowych, który zalewa wykopane mogiły! Czas trwania tej sytuacji jest nieokreślony. Co z osobami już pochowanymi na tej części cmentarza? Co z rodzinami, które nie posiadają miejsca na starej części cmentarza i chciałyby skorzystać z części nowej? Szukanie miejsc na starym cmentarzu jest możliwe, ale wiąże się z bardzo wysokimi, dodatkowymi kosztami w postaci m.in. utylizacji starego pomnika, które pobiera spółka Eteri. Co dalej w tej krytycznej sytuacji?” – pyta Marcin Turkowski.
Co ciekawe, podobnej informacji nie opublikował ani żaden z pozostałych działających w Szamotułach zakładów pogrzebowych, ani parafia kolegiacka do której należy cmentarz. Oświadczenia o zamknięciu nowej części cmentarza nie wydał też administrator nekropolii spółka Eteri z Gniezna.
„Czy mam ekshumować męża?”
Komunikat Omegi, jak łatwo się domyślić, wywołał w Szamotułach falę komentarzy i sporą nerwowość. Jedna z mieszkanek rozmawiając z „Szamotulską” zastanawiała się nawet, czy nie powinna ekshumować swojego męża, pochowanego na nowym cmentarzu przy ulicy Targowej. Dominują jednak głosy rozsądku. Szamotulanie przypominają, że teren, na którym usytuowany jest cmentarz od lat zalewany był wodą, zwłaszcza w okresach roztopów czy obfitych deszczów, jak to ma miejsce obecnie.
„Przecież w dawnych czasach na tym terenie był stawek, który został zasypany. Wcale się nie dziwię, natura lubi powracać w swoje miejsce” – przypomina mieszkaniec stolicy powiatu. „Grało się w hokeja na rozlewiskach, na polu, zanim powstał cmentarz” – wspomina pan Tomasz. „Jakieś trzy dekady temu i więcej, kiedy nie było jeszcze nowej części cmentarza po drugiej stronie ulicy Targowej, na starej części były również miejsca gdzie występowała woda. I jakoś pogrzeby się odbywały. Tylko wtedy Internetu nie było, mało kto o tym wiedział i afery z tego nikt nie robił. Tak to już jest, że okresowo wody gruntowe się podnoszą, i co jakiś czas ten problem występować będzie” – tłumaczy spokojnie pan Sebastian.
Cmentarz nie jest zamknięty
Przemysław Piechocki, reprezentujący firmę Eteri z Gniezna, która od lipca 2022 r. administruje szamotulskim cmentarzem, komunikatem Omegi jest nie tyle zdumiony, co zszokowany.
– Jak do tego doszło? – zastanawia się w rozmowie z naszą redakcją. – Bo to jest tak, jakbym ja dzisiaj opublikował na swoim prywatnym fejsbuku informację, że od jutra Gazeta Szamotulska będzie zamknięta. To mniej więcej ten poziom absurdu – mówi zdenerwowany.
I dodaje: – Ponieważ pan Marcin Turkowski nie jest rzecznikiem prasowym parafii kolegiackiej, cmentarza, ani spółki Eteri, więc nie rozumiem skąd ten alarm. A przede wszystkim wystarczy spojrzeć co się dzieje w tej chwili na polach. Wysoki poziom wód o tej porze roku stanowi problem, a w tym roku jest pod tym względem gorzej niż w latach poprzednich. Ja rozumiem potrzebę reklamy, natomiast absolutnie nie rozumiem tego kroku, ponieważ firma pogrzebowa co do zasady powinna wprowadzać raczej spokój. Ludzie nie powinni czuć niepokoju i powinni mieć świadomość, że są doinformowani i że są w dobrych rękach. A jest niepotrzebna nerwowość. Mieliśmy telefony z pytaniami do kiedy ten cmentarz będzie zamknięty. A cmentarz nie jest zamknięty.
Prywatna wendeta?
Piechocki zapewnia, że jego firma systematycznie sprawdza poziom wód gruntowych na cmentarzu poprzez wykonywanie kontrolnych wykopów: – Trudno powiedzieć ile potrwa ta sytuacja. Może tydzień, może dwa. W każdym razie o zamknięciu cmentarza nigdy nie było i nie ma mowy. Gdyby taka sytuacja z cmentarzem, o jakiej wspomina Omega, rzeczywiście miała miejsce, to pewnie ogłosiłby to proboszcz w kościele, my również musielibyśmy – jako administrator cmentarza – zamieścić stosowną informację w Internecie, w gablocie przed biurem parafialnym, gdziekolwiek.
Przedstawiciel Eteri zaznacza, że jest przerażony treścią komunikatu firmy Omega. – Nawiasem mówiąc, kiedy w lipcu 2022 roku przejęliśmy cmentarz, to jest jedna osoba, która straciła na tym… Ale my nie informowaliśmy mediów o tym, że spalono nam samochód, że gdzieś jakieś groźby się pojawiały, bo ja nie lubię robić z igły wideł. Natomiast to się składa w jedną całość. Jest tu jakaś taka mini prywatna wendeta, tylko, że akurat dostało się tym, którym dostać się nie powinno. Odbiło się to na ludziach, którzy przeczytali oświadczenie i z trwogą dzwonili pytając – co teraz? My w zasadzie nie stanowimy konkurencji dla firmy pogrzebowej, my nie zajmujemy się organizacją pogrzebów, a mimo to budzimy emocje.
Zdaniem Przemysława Piechockiego, sytuacja wokół cmentarza powinna, kiedy tylko opadnie poziom wód gruntowych, uspokoić się sama. – Pan, który to opublikował, nie maił takich uprawnień i takiej wiedzy. Jest to forma bezczelności pomieszana z niekompetencją – dodaje.
Marek Libera