15 49.0138 8.38624 1 1 7000 1 https://szamotulska.pl 300 true 0
theme-sticky-logo-alt

„Ja już nie mogę na to patrzeć!”

Marek Pawlicki o śmieceniu, śmieciarzach i braku perspektyw na poprawę sytuacji

Droga Baborówko – Gąsawy. Polna. Obsadzona topolami włoskimi. Aleja nie jest wpisana do rejestru zabytków, ale ma niezaprzeczalne walory krajobrazowe. Ostatnio ubogacona została zwałami śmieci.

Znaleźć tu można wszystko. Są wory z odpadami domowymi, stare ubrania, buty, sterta fragmentów karoserii aut (pochodzą z „dziupli”, czy z warsztatu?). Na zainteresowanych czeka fotelik samochodowy dla dziecka (w całkiem dobrym stanie), a nawet sztuczna skóra pantery! Na jednym z drzew pyszni się tablica z napisem: „Teren monitorowany”. To efekt działalności szamotulskiej Straży Miejskiej. Po takim ostrzeżeniu śmieciarze najpewniej przeniosą się na inną polną drogę. Albo do lasu.

Dlaczego ludzie śmiecą? To pytanie zadajemy Markowi Pawlickiemu, wiceprzewodniczącemu Rady Miejskiej w Szamotułach, człowiekowi, który o gospodarce komunalnej wie wszystko (także dlatego, że pracuje w ZGK).

  • Czy Zakład Gospodarki Komunalnej w Szamotułach uruchomił filię składowiska odpadów przy drodze z Baborówka do Gąsaw?
  • Tak, wiem, znam temat! Wiem, wiem co się tam dzieje. To jest jakaś masakra! Ale może uda się namierzyć delikwenta, który tam śmieci.
  • Dlaczego ludzie śmiecą?
  • Odpowiem w trzech punktach. Po pierwsze. Co mnie najbardziej denerwuje? I to od lat? Niezależnie od opcji rządzącej brakuje w tym kraju spójnego, racjonalnego, rozsądnego, czytelnego i prostego systemu zagospodarowania odpadów. Systemu, który by ukierunkował, w jaki sposób zagospodarujemy odpady. Albo tak tradycyjnie, jak to robimy w tej chwili, czyli bawimy się w przerzucanie masy śmieciowej albo tak, jak to robi cały świat – i ja uważam, że jest to najbardziej racjonalne – wykorzystujemy surowce, wykorzystujemy  odpady energetycznie. Koniec, kropka. Drugi punkt. Ludzie nie wiedzą jak się zachować. I ci, którzy te śmieci wytwarzają i ci, którzy je zagospodarowują. Nie wiedzą jak się zachować, gdyż nie mają czytelnego instrumentu – systemu odpadowego. Być może istnieją pewne przyzwyczajenia, że odpady są publiczne, czyli państwa, czyli wszystkich, czyli gminy, a nie moje. No bo ja nie śmiecę, ja nie produkuję. To do świadomości ludzi jak gdyby nie dociera. No i trzeci punkt. Koszty. Uważam, że w tej chwili u nas w pewnych momentach zbyt łatwo odbiera się odpady za darmo, a w niektórych żąda się z kolei zbyt dużo. Czyli mamy do czynienia z brakiem czytelności finansowania systemu  gospodarki odpadami. Mamy niespójność, nieczytelność, brak jakiejś takiej roztropności, logiki.
  • Nie myśli pan, że skoro ludzie wyrzucają śmieci do lasów, rowów, to wynika to z wrodzonej – u niektórych oczywiście – skłonności do kombinowania, mającej korzenie jeszcze w dawnym PRL-u, kiedy to umiejętność kombinowania była cechą pożądaną?
  • Tak, zgadzam się.
  • Zgłoszę do urzędu, w deklaracji śmieciowej, dwóch domowników, zamiast czterech i zostaną mi złotówki, na przykład na wódeczkę.
  • Ja powiem tak. Brak tego logicznego systemu zagospodarowania odpadów, finansowania, jest głównym problemem. Bo jeśli ktoś w sposób uczciwy i rzetelny będzie się chciał pozbyć na przykład płytek ceramicznych z remontowanej łazienki, to on za to zapłaci za odbiór więcej, niż za nowe płytki! Tak, tak! No i wtedy zaczyna się kombinowanie. Niestety, wtedy budzi się ten instynkt samozachowawczy i tu jest pies pogrzebany w tym wszystkim. On powinien zapłacić za te płytki, ale tak w miarę rozsądnie. A do tego dochodzi zbiurokratyzowanie całej gospodarki śmieciowej. Ja już nie mogę na to patrzeć! Wprowadzanie jakichś baz odpadowych, które nikomu na nic się nie zdają, niepotrzebnych operatów różnej maści… Oczywiście prowadzi to do podrożenia całego systemu, natomiast nie wpływa ani na jego skuteczność, ani na polepszenie funkcjonowania. Po prostu powiem tak: ten, który grzebie w śmieciach na dole, nie ma pieniędzy. Im wyżej, to pieniądze może się pojawiają, ale generalnie to na obsługę zbiurokratyzowanej administracji. Zdecydowanie za dużo wydajemy pieniędzy w systemie śmieciowym. Ja nie mówię tu o systemie tym na dole, mówię o systemie ogólnie. W każdych firmach tym się trudniących, urzędach, tam są tysiące ludzi! A ten Wacek, który ma ten papier podnieść jest jeden na tej ulicy. I to jest tragedia.
  • Nie sądzi pan, że obywatel, który wybierze się na spacer aleją Baborówko – Gąsawy, może dojść do przekonania (oglądając piękne śmieciowisko), że ten cały system  gospodarowania odpadami oparty na segregowaniu, kolorowych workach, podatku śmieciowym, nie do końca się sprawdza?
  • Ja cały czas mówię, że system śmieciowy jest systemem nakazowym, restrykcyjnym. Tu my się nie możemy wychylić. Przypomnę aferę ze słynnymi  meblami składowanymi czasowo w naszej bazie przy ul. Nowowiejskiego, gdzie zostały przewiezione z wysypiska, bo tam wykonywaliśmy remont. Znalazł się jakiś domorosły samorządowiec, aktywista, który doniósł, że łamiemy prawo i się okazało, że składowaliśmy odpady nie w tym miejscu co trzeba. A my to robiliśmy po to, żeby te odpady były składowane na wysypisku zgodnie z przepisami, które obecnie obowiązują. To jest błędne koło, to jest szaleństwo w tej chwili.
  • No tak, na poczynania ustawodawcy nie mamy bezpośredniego wpływu, ale co możemy zrobić na poziomie samorządu aby udoskonalić gospodarowanie odpadami?
  • Nic. Powiem brutalnie – nic. My musimy się dostosować do tych przepisów, które są. Możemy odbierać od ludzi tylko to, co możemy odbierać. Jedyne, co możemy zrobić, to…
  • Wysłać w teren Straż Miejską z fotopułapkami.
  • Nie, nie… Przekonywać ludzi, że te odpady jednak są nasze i za to płacimy. Że jak komuś się uda chyłkiem podrzucić swoje śmieci do lasu, to nie znaczy, że my za to nie zapłacimy. On też za to zapłaci. Tak więc sytuacja w tej chwili jest zbyt ciężka, żeby cokolwiek zrobić, żeby zmusić ludzi do tego, aby przestrzegali zasad.
  • Powiało pesymizmem.
  • Nie, realizmem. Bardzo prosto da się ten system zorganizować, tylko trzeba do tego podejść tak po chłopsku. Tylko wtedy okaże się, że złamiemy po drodze tysiąc ustaw. Kiedyś, kiedy działało stare składowisko na końcu ul. Nowowiejskiego, każdy mieszkaniec własnym samochodem mógł sobie tam co nieco zawieźć i zostawić. W tej chwili rolę tę przejął PSZOK (Punkt Selektywnego Zbierania Odpadów Komunalnych). Ale PSZOK funkcjonuje w ograniczonym zakresie, w tym mianowicie, w którym może odbierać te odpady. PSZOK mobilny z kolei odbiera też, ale to już są koszty, które my musimy ponosić. Tworząc jakiś byt, ponosimy koszty systemu. Ludzie sami powinni się zaangażować w dostarczanie swoich śmieci do odpowiednich punktów, a nie liczyć na zbiórki ogólne, zorganizowane, z tego względu, że to jest bardzo drogie.
  • Może brakuje informacji o zasadach działania PSZOK. Może mieszkańcy boją się dodatkowych opłat?
  • Myślę, że nie.
  • Jednak ludziom chce się jeździć dziurawymi, polnymi drogami, aby podrzucić do lasu swoje śmieci.
  • Problem jest z osobami prowadzącymi jakąkolwiek działalność gospodarczą. Od tych PSZOK nie odbiera. My odbieramy tylko od mieszkańców. Mieszkaniec może przykładowo dostarczyć gruz, jeśli robi remont, w ilości do 600 kg. Ale jeśli zdarzy się, że prowadzi większe roboty i tego materiału jest więcej, to PSZOK tego nie przyjmie. Wtedy może to lądować tam, gdzie nie powinno. Najfajniej by było mieć tyle pieniędzy, żeby powiedzieć mieszkańcom: odbieramy wszystko, co macie zbyteczne na podwórkach. I to by było rozwiązanie optymalne. Tylko nie wiadomo, czy co niektórym chciałoby się zawieźć te śmieci z podwórek na wysypisko. Niestety, jestem pesymistą. Przez najbliższe dziesięć lat nic się nie zmieni i winię rządzących za brak spójnego systemu. Obecny obciąża finansowo mieszkańców ponad miarę, przy czym zwiększenie kosztów wcale nie wpływa na jakość świadczonych usług.

 

Znaleźć tu można wszystko: odpady domowe, stare ubrania, buty, a nawet elementy karoserii samochodowej

Do worków ze skarbami najwyraźniej dobrały się zwierzęta

Może komuś przyda się fotelik dziecięcy do samochodu? Jest w całkiem dobrym stanie…

Poprzedni
Następny