15 49.0138 8.38624 1 1 7000 1 https://szamotulska.pl 300 true 0
theme-sticky-logo-alt

„Chciałem to wszystko rzucić. Nie chciałem już śpiewać”

Znany szamotulski artysta o utracie pracy, załamaniu i trzecim ataku choroby żony

Covidowy lockdown wywrócił jego życie do góry nogami. Stracił zatrudnienie, a na domiar złego odezwały się poważne kłopoty zdrowotne żony. Przyszło zwątpienie, a potem załamanie.

– Dziś zrozumiałem, że jeśli nie poddajemy się i nie tracimy wiary nawet w najtrudniejszych momentach, otwierają się przed nami nowe drogi. Nie zawsze też musimy żyć tak, jak chcemy. Kiedy potrafimy to zaakceptować i dostrzec dobro wyłaniające się z pokonywanych przez nas zakrętów i przeszkód, zaczynają dziać się prawdziwe cuda – tak zaczął postrzegać przebyte przez siebie koleje losu Paweł Bączkowski.

„Pomogła wiara w Boga”

Szamotulski artysta-muzyk, wokalista country’owy, rockandrollowy, jazzowy, związany niegdyś z teatrem muzycznym Studio Buffo, ma na swym koncie ponad 30-letni okres dokonań scenicznych. Wszechstronny repertuarowo muzyk znany w całej Polsce, słynie również z autorskiej, niedzielnej audycji nadawanej w Radiu Poznań – „Planeta Country”. Jak obecnie mu się wiedzie? Kiedy obchodził w 2015 roku ćwierćwiecze estradowej działalności zapewne nie przypuszczał, że na ponad rok zostanie odcięty od występów scenicznych, a tym samym od źródła utrzymania.

– Był okres, kiedy chciałem to wszystko rzucić. Nie chciałem już śpiewać, nie widząc sensu w tym wszystkim. Ale pomogła nasza wiara w Boga. Przede wszystkim żona Iwona, która jest silną kobietą, przekonała mnie, że nie mam rozstawać się ze swoją profesją. Dlatego wciąż nagrywam piosenki. Robię do nich klipy, akcentując, że jestem, żyję, śpiewam i staram się coś z siebie dać innym. Ponieważ nie odbywają się koncerty, wymyśliłem sobie, że będę ze sprzętem jeździł po domach, zjawiał się na grillach, piknikach, w ogródkach na werandach, z okazji urodzin, imienin i innych jubileuszy. W zeszłym roku mieliśmy u siebie totalną biedę i w zasadzie nie było znikąd pomocy. Zdecydowałem się zapukać do różnych drzwi, między innymi do wysoko postawionych swoich kolegów polityków i niestety… Natomiast pomogło nam wiele ludzi, z naszego otoczenia, instytucje, a także osoby z całej Polski, których w ogóle nie znam, których kompletnie nie widziałem na oczy. Oni pomogli nam przetrwać. Dzięki nim mamy pieniądze na lekarstwa, na lepsze suplementy. Całe życie byłem na posterunku, odwiedzałem ludzi, pomagałem im, jeździłem do kogoś i zawsze myślałem, żeby mnie się to nie przytrafiło, żebym ja nie musiał ręki wyciągać do kogoś z prośbą. Teraz nasza rodzina żyje z dnia na dzień, dziękując Bogu za to co mamy, a i ludziom którzy okazali wiele serca – opowiada o życiu w czasach pandemii.

 

Audycje radiowe tworzy w domowym studio

I dodaje: – W ubiegłym roku przygotowałem program artystyczny, w którym zamierzałem wykorzystać wszystkie swoje możliwości wokalne, od operetki, opery poprzez utwory preslejowskie po countrowe, swingowe. Postanowiłem złożyć w jedno to, czym się interesuję i zrobić z tego kabaretowy stand-up, z opowieściami, z parodiami. Wyszło coś oryginalnego. Zafundowałem sobie nawet menadżera. W zamku Górków miała odbyć się premiera i tam miałem otrzymać medal „Zasłużony dla kultury polskiej”, przyznany mi na początku marca 2020 roku przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego Piotra Glińskiego. Niestety, pandemia pokrzyżowała wszystkie plany. Dopiero pod koniec sierpnia minionego roku, w Kadynach koło Elbląga, w trakcie Dnia Muzyki Country, nadarzyła się wreszcie okazja, by przypiąć mi uroczyście przyznany medal, za którym niestety nie przyszła spodziewana pomoc w naszej trudnej sytuacji. Z powodu pandemii pod znakiem zapytania znalazło się także zatrudnienie Bączkowskiego w poznańskim radiu. – Zaproponowano mi, że jeżeli mogę przesyłać zrobione, gotowe audycje, to zostaję w pracy. Jeżeli nie, to będę zwolniony, bo nie wolno przyjeżdżać do radia. Na szczęście od 7 lat prowadzę studio domowe, w którym dysponuję odpowiednim sprzętem, mikrofonami, programami muzycznymi. Przygotowując audycje wykorzystuję muzykę, ścieżki dźwiękowe, dżingle. Na 4 metrach kwadratowych odgradzają mnie zasłony, za którymi kleję sobie audycje. Nie byłem w radiu od marca, przez rok czasu. Wszystko robię sam – opowiada o obecnych realiach pracy.

 

„Chcę walczyć i poddać się terapiom”

Rodzina Bączkowskich poza kłopotami bytowymi, musiała stawić czoła chorobie Iwony, żony Pawła, która po latach powróciła ze wzmożoną siłą, a to oznaczało, że trzeba szybko i skutecznie szukać sposobów na powstrzymanie spiętrzonego ataku. Nie było łatwo, ale rodzina się nie poddała i z każdym dniem ich przekonanie o tym, że uda się pokonać problemy zdrowotne żony i mamy, umacnia się. Iwona Bączkowska ma 43 lata, bardzo pragnie wyzdrowieć i cieszyć się życiem wraz z mężem i 12-letnim synem Mateuszem. W grudniu 2012 roku u pani Iwony zdiagnozowano złośliwego raka piersi. W 2016 roku nastąpiło wznowienie aktywności nowotworu. Teraz pojawiły się przerzuty na prawie wszystkie kości. „Chcę walczyć o życie i poddać się terapiom oraz alternatywnym sposobom leczenia. Jest to choroba nieuleczalna, ale można ją blokować lekami i utrzymywać przy sprawności różnymi suplementami. Wszystko to przerasta nasze rodzinne możliwości. Mój mąż Paweł zawsze wspierał akcje zbiórkowe swoim śpiewem. Całe życie pracuje na umowę o dzieło. Zawsze sobie radził, ale od początku epidemii nie ma pracy. Dlatego proszę was o pomoc. Niech Wam Pan Bóg błogosławi za okazaną dobroć” – pisze pani Iwona na internetowym blogu Pomagam.pl.

Iwonę Bączkowską można wesprzeć wpłatą w formie internetowej zbiórki, a także przekazując 1 procent podatku na Nr KRS: 0000 2708 09, w rubryce informacje uzupełniające należy wpisać nazwisko oraz Numer: Bączkowska, 14371.

– To już trzeci, bardzo ciężki, bardzo trudny atak choroby żony. Zawsze byliśmy przy Bogu, ale teraz nawet zdecydowaliśmy się być już tylko białym małżeństwem. Od tego momentu zaczęły się dziać cuda w naszym życiu. Spotykamy ludzi super wierzących, charyzmatyków. Jest tak, jak ktoś kiedyś powiedział – jeżeli zaczniecie żyć tak, jak chce Bóg, a nie jak wy chcecie, Bóg da wam wszystko. I daje nam… – kończy swoją opowieść pan Paweł.

Poprzedni
Następny