Dziura czyhała w cieniu…
W niedzielę 20 czerwca doszło do tragicznego wypadku na drodze wojewódzkiej nr 150. W najbardziej urokliwym miejscu tej trasy, nad jeziorem Kłóchowiec, rowerzysta z impetem upadł na jezdnię wskutek wjechania w głęboką dziurę. Jedyną taką na odcinku 11 kilometrów. Zmarł na miejscu wskutek odniesionych obrażeń.
To tragedii doszło około godz. 11:45. Ofiarą był 43-letni mieszkaniec Warszawy. Do akcji pojechały zastępy straży OSP Wronki, JRG Szamotuły, OSP Chojno, JRG Międzychód, OSP Sieraków, Zespół Ratownictwa Medycznego. Wezwano nawet helikopter Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Niestety, mimo poświęcenia ratowników mężczyzny nie udało się uratować.
Jak poinformowała Sandra Chuda, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Szamotułach: – Na miejscu wypadku policjanci pracowali pod nadzorem prokuratora. Przesłuchali świadków, wykonali szkic miejsca zdarzenia, dokumentację fotograficzną i oględziny. Podczas prowadzonej akcji droga była zablokowana. Szczegółowe przyczyny i okoliczności wypadku są badane w ramach prokuratorskiego śledztwa.
Rzadko tamtędy jeżdżę, zwykle parę razy w roku. Tak się jednak złożyło, że wygrzmociłem w tę dziurę lewymi kołami zaledwie 20 minut przed wypadkiem kolarza. Mój wideorejestrator automatycznie zapisał to jako kolizję, bo przeciążenie przekroczyło 0,5 g. Pierwszy raz w ciągu prawie 100 tys. km pokonanych obecnym samochodem zaparkowałem w najbliższym bezpiecznym miejscu, żeby sprawdzić, czy pojadę dalej.
O dziwo, rozeszło się po kościach. Opony i felgi nie ucierpiały w widoczny sposób, chociaż czeka mnie kontrola geometrii zawieszenia. Postanowiłem zawrócić, żeby dziurę obejrzeć i zgłosić do szybkiej naprawy. Mimo dużej głębokości wyrwa miała zaokrąglone brzegi, co wyjaśnia dlaczego nie zniszczyła opon. Była już zaznaczona pomarańczowym sprejem, co świadczy, że wkrótce powinna być załatana. Uspokojony pojechałem dalej.
Niespełna kwadrans później w tę pułapkę wpadł kolarz z Warszawy. On nie miał szczęścia. Szosa była uspokajająco gładka. Jechało mu się znakomicie. Gdy po lewej minął parking leśny, po długiej prostej zaczęły się łagodne zakręty i zjazd, na którym mógł jeszcze przyspieszyć, przykładając do tego niewiele energii, korzystając z całej szerokości pasa ruchu, ciesząc się z urokliwego widoku na jezioro i intensywniej chłodzącego wiatru…
Po nagłym wpadnięciu przednim kołem w zagłębienie rower „nakrył” jeźdźca, wielokrotnie przekoziołkował i ostatecznie wpadł na pobocze. Gwałtowny upadek na twardą jezdnię przy szosowej prędkości zakończył się fatalnie. W tym przypadku kask nie wystarczył. Rowerzyści mają niechronioną szyję…
Pułapka-dziura była kompletnym zaskoczeniem. I dla mnie, i dla tego nieszczęśnika. Po pierwsze, kryła się w cieniu. Po drugie, nikt z jeżdżących tamtędy rzadko nie spodziewał się napotkać tak głęboką wyrwę. Dlaczego? Bo na drodze nr 150 Chojno – Bucharzewo, po ułożeniu nowej nakładki w maju 2013 roku, za co zapłaciło Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo S.A., nie spotyka się takich przykrych niespodzianek. Szosa jest wciąż gładka, nie licząc korzeni, które tu i ówdzie podniosły wydatnie asfalt, ale kół jeszcze nie urywają. To jest jedyna wyrwa na odcinku 11 km szosy Chojno – Bucharzewo, grożąca uszkodzeniem podwozia.
Dopiero po fakcie przypomniałem sobie, że kilka miesięcy temu w tym miejscu było już zagłębienie. Jeszcze niewinne. Nie jest to dziura pozimowa, z nagle wykruszoną nawierzchnią, lecz skutek punktowego uszkodzenia podbudowy pod warstwą asfaltu. Miejscowi kierowcy i okołowronieccy kolarze regularnie jeżdżący tą drogą mówią, że dziura pogłębiała się systematycznie. Auta osobowe i lekkie ciężarówki do tego nie doprowadziły. Tajemnicą poliszynela jest to, że pomimo zakazu wjazdu pojazdów o masie ponad 8 ton, regularnie jeżdżą tamtędy ciągniki siodłowe z naczepami wywożącymi ścięte drewno. Kilkukrotnie przekraczające limit masy.
Oczywiście, po wypadku nagle okazało się, że można zabezpieczyć wyrwę w ciągu paru godzin. Oznakowanie z oświetleniem ostrzegawczym stanęło jeszcze w feralną niedzielę. – Mądry Polak po szkodzie – zgryźliwie komentowali internauci. Ci najłagodniejsi.
RB
Tak widział drogę mój wideorejestrator na ułamki sekund przed uderzeniem. Spróbujcie sami wypatrzeć tę fatalną dziurę. Wybrałem stop-klatkę, w której widać ją najlepiej. Dla ułatwienia – szukajcie jej tuż powyżej pióra wycieraczki
Znalazło się też w sumie sześć znaków – po dwa ostrzegawcze i cztery ograniczenia prędkości – ustawione po trzy na każdą stronę