
Kaczmarek: – Robimy to, co możemy
Już ponad dwa miesiące trwa atak militarny ze strony Rosji na Ukrainę. Wielu mieszkańców tego kraju znalazło bezpieczny azyl w Polsce. Ponad tysiąc uchodźców zamieszkało na terenie gminy Szamotuły. Wśród nich są dzieci, które rozpoczęły tu naukę.
129 ukraińskich dzieci, po wybuchu wojny w tym kraju, kontynuuje zdobywanie wiedzy w szkołach nadzorowanych przez gminę Szamotuły. Gminne przedszkola objęły opieką wychowawczą 39 maluchów przybyłych z Ukrainy po 24 lutego, kiedy nasi wschodni sąsiedzi zaczęli bronić się przed agresją Rosji.
Najwięcej młodych cudzoziemców, bo 58, trafiło do Szkoły Podstawowej nr 1. Siedmiu z nich rozpoczęło edukację jeszcze przed wybuchem wojny. W Szkole Podstawowej nr 2 po 24 lutego przybyło 39 młodych Ukraińców. W sumie jest ich 45. W Szkole Podstawowej nr 3 oddziały powiększyły się o 31 uchodźców, którzy znaleźli schronienie w Szamotułach tuż po ataku Rosjan na Ukrainę. Wcześniej do „trójki” uczęszczało już 7 obywateli tego państwa.
Znacznie mniej uczniów z sąsiadującego z Polską kraju kształci się w szkołach wiejskich na terenie gminy Szamotuły. W Pamiątkowie jest ich 9, w Baborowie 4, w Otorowie również 4, a w Brodziszewie 1.
Przeważają uczniowie ze starszych klas. W „trójce” sześcioro cudzoziemców to pierwszaki, a „jedynce” 10 przybyszów zza wschodniej granicy zdobywa wiedzę w klasach VI.
Przedszkola prowadzone przez gminę Szamotuły zapewniają opiekę 39 Ukraińcom, którzy osiedlili się na obszarze w naszej gminie w poszukiwaniu schronienia. Do „Janka Wędrowniczka” zapisanych zostało 7 dzieci. „Jarzębinka” zyskała 6 podopiecznych, podobnie jak „Rzepka” i „Miś”. Oddziały przedszkolne w Szkole Podstawowej nr 2 powiększyły się o 5 Ukraińców. W Pamiątkowie znalazło się 7 nowych przedszkolaków, a w Otorowie 2. Nie powiększyły się natomiast grupy przedszkolne w szkołach wiejskich w Przyborowie i Brodziszewie.
Różny wiek, poziom znajomości języka i wiedzy
Placówki oświatowe, za zgodą organu nadzorującego ich prace, prowadzą kursy języka polskiego dla początkujących cudzoziemców, w zależności od potrzeb. Dzieci z Ukrainy mają różny poziom zaawansowania w tej mierze. W szamotulskiej „jedynce” odbywają się po 3 godziny dodatkowych lekcji polskiego w tygodniu.
W „trójce” na regularną naukę naszego języka dla przybyszów z zagranicy, prowadzoną 3 razy w tygodniu po 2 godziny, uczęszcza około 25 osób.
Nie wszyscy jednak korzystają z tej oferty. Rezygnują z niej ci, którzy wychodzą z założenia, że niebawem wrócą do rodzinnego kraju. Zdarzają się też dzieci, których rodzice pracowali w Polsce, więc biegle posługują się naszą mową ojczystą. Bywają też familie, w których ani rodzice, ani dzieci nie znają kompletnie żadnego słowa po polsku. Grupy cudzoziemców co pewien czas uzupełniają się o kolejne osoby. A im trzeba poświęcić więcej czasu na pomoc w opanowaniu języka polskiego.
„Od kilku dni sytuacja ustabilizowała się”
– U nas od kilkunastu dni raport jest taki sam. Mamy 58 dzieci z Ukrainy. Wiadomo, że teraz jest czas na przeczekanie, bo na Ukrainie też dużo się dzieje pod względem decyzyjnym, na co nie mamy wpływu. Pan dyrektor Centrum Usług Wspólnych w Szamotułach i pan burmistrz interesują się tym, z czym mamy ostatnio do czynienia i starają się pomóc. Robimy to, co możemy – wypowiada się dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 Wojciech Kaczmarek. – Znakomicie radzi sobie siedem osób, które były u nas jeszcze przed rozpoczęciem okupacji Ukrainy przez Rosjan. Dzieci te doskonale czytają po polsku, świetnie się zaaklimatyzowały. Był okres, że mieliśmy niesamowity przyrost uczniów. Najmniej jest ich w klasach ósmych, a najwięcej w szóstych. Od kilku dni sytuacja ustabilizowała się i dzieci przestało przybywać.
Obecnie placówki oświatowe mają jeszcze pewne rezerwy, które pozwolą im dokooptować nowych przybyszów Jednak w poszczególnych oddziałach limity miejsc są odmienne. Niektóre placówki edukacyjne są w stanie przyjąć w granicach 20 dzieci, inne już tylko po 10 osób. Trzeba zaznaczyć, że liczba Ukraińców czasem się kurczy, bo część z rodzin po chwilowym zatrzymaniu się w Szamotułach, postanawiała udać się na dłuższy, bądź stały pobyt do pobliskich krajów, chociażby do Niemiec.
„Czas wojny, konieczności ucieczki przed śmiercią…”
Na razie nie jest rozwiązana kwestia klasyfikacji uchodźców.
– Na chwilę obecną nie ma decyzji w tej sprawie. Jest faktycznie kłopot, co zrobić z dziećmi z Ukrainy. Dzieci są rejestrowane w normalnym systemie informacji oświatowej, czyli popularnym CIO – oznajmia dyrektor Szkoły Podstawowej nr 3 Tomasz Runowski. –
Wczoraj (27 kwietnia) mieliśmy radę pedagogiczną i dyskutowaliśmy na ten temat. Bo dziwnie byłoby klasyfikować dzieci nie znające podstaw. Z drugiej strony jest to czas wojenny, inne traktowanie. Na razie nie ma konkretnych wytycznych. Wczoraj tylko usłyszałem nieoficjalną informację, że pan minister edukacji nie wyobraża sobie klasyfikowania uczniów nie znających języka polskiego. Wiem, że niektóre z dzieci łączą się ze swoimi platformami i kontynuują jak gdyby naukę na pewnych poziomach zdalnie. I tak przybysze z kraju okupowanego przez Rosję są cofnięci o rok. Więc w przypadku nieprzejścia do następnej klasy, straciliby aż dwa lata. Obowiązywała ich podstawa programowa w systemie ukraińskiego nauczania. Ale są to okoliczności wojenne, związane generalnie z koniecznością ucieczki przed śmiercią.
„Odbywałoby się to trochę na siłę…”
Nasuwa się pytanie, czy jest sens przepuszczania do wyższych oddziałów dzieci, które nie operują swobodnie językiem polskim i stosowną wiedzą, skoro wiadomo, że nie będą w stanie radzić sobie z przyswajaniem nowych wiadomości, niezbędnych do kontynuowania kształcenia?
– Myślę, że odbywałoby się to trochę na siłę – przyznaje Tomasz Runowski. – Przyjmujemy te dzieci normalnie, nie dzieląc ich na ukraińskie czy polskie. Wiadomo, że ten podział funkcjonuje w sposób naturalny, chociażby pod kątem bariery językowej. Według obowiązujących zaleceń, by zapewnić kształcenie uchodźcom, możemy zwiększać klasy I – III do 29 uczniów. Dopiero dwa tygodnie temu zatwierdzone zostało rozporządzenie pozwalające w klasach IV – VIII mieć do 30 osób.
– Są to sprawy, o których nikt wcześniej nie myślał. Ale takie rzeczy życie bardzo szybko weryfikuje – dodaje dyrektor.
„To zupełnie coś innego, niż zwykła klasa…”
Runowski przyznaje, że wprowadzenie w szkołach odrębnych oddziałów dla Ukraińców na pewno uporządkowałoby i ułatwiło pracę zarówno nauczycieli jak i dyrekcji.
– Pan dyrektor Centrum Usług Wspólnych Maciej Adamski zapowiada, że będziemy rozmawiać o tych kwestiach. Od następnego roku, kiedy prawdopodobnie wejdą w życie nowe przepisy, będzie można zastanowić się nad zorganizowaniem tak zwanych oddziałów przygotowawczych. Ale znowu pojawia się dylemat, bo na przykład w naszej szkole nie mamy tylu dzieci, które mogłyby znaleźć się w jednym oddziale tego typu. Chodzi o to, że dzieci są w różnym wieku, w różnym stopniu zaawansowane w znajomości języka i zakresie posiadanej wiedzy. Trzeba wziąć pod uwagę, że oddział przygotowawczy funkcjonuje zupełnie inaczej niż zwykła klasa. Mógłby on działać w obrębie międzyszkolnym, w ogólnych strukturach miasta. Osoby należące do takiego oddziału nie są objęte klasyfikacją. Otrzymują jedynie zaświadczenie, że uczęszczały na zajęcia. Na razie jednak jest spora rotacja uczniów i trudno wyodrębnić stałe, w miarę jednolite zespoły – wyjaśnia dyrektor szamotulskiej „trójki”.
Sprawa organizacji kształcenia wzrastającej liczby cudzoziemców pozostaje zatem tematem otwartym i wymaga konstruktywnych przemyśleń i praktycznych rozwiązań.
ika