15 49.0138 8.38624 1 1 7000 1 https://szamotulska.pl 300 true 0
theme-sticky-logo-alt

„Fajnie to wygląda na filmiku…”

Genialny wynalazek przysparzający emocjonalnych rozterek

 

Tydzień temu, po tym jak młodsze klasy dołączając do starszych również przeszły na wirtualny system przyswajania wiedzy, szkoły znów opustoszały. Jakie są plusy i minusy zdalnych metod nauczania? Jak w panujących realiach odnajdują się dzieci, młodzież i ich rodzice?

 

 „Można ze sobą nawzajem zwariować”

 Dyrektor Szkoły Podstawowej nr 3 w Szamotułach, Tomasz Runowski: – Nigdy nauczanie zdalne, oparte nawet o najlepsze środki techniczne, nie zastąpi nauczania bezpośredniego, gdzie istnieje kontakt interpersonalny nauczyciela z uczniem, uczniów pomiędzy sobą. Relacje są wówczas wielopoziomowe. W okresie kiedy tak długo trwa nauka zdalna, wszyscy odczuwamy pewnego rodzaju zmęczenie. Zdajemy sobie sprawę, że jest to decyzja służąca bezpieczeństwu. Z drugiej strony jako kadra szkolna, nie mamy na to wpływu. Od marca ubiegłego roku, kiedy weszła w życie edukacja poprzez Internet, przyjęliśmy zasadę, żeby jak najbardziej ta forma była zbliżona do tradycyjnego nauczania. Stąd u nas lekcje odbywały się zgodnie z planem. Jeżeli więc uczeń rozpoczyna zajęcia godzina 7.10, o tej właśnie godzinie zasiada przy komputerze. Wszystkie lekcje były generalnie prowadzone na zoomie, żeby kontakt możliwy był chociażby przez kamerę. Dla bezpieczeństwa psychicznego, zgodnie z zaleceniami kuratorium oświaty, każda lekcja odbywała się przez około 30 minut. Laptopy i komputery otrzymaliśmy od gminy w formie pomocy. Na 790 uczniów, kilkanaście osób występowało z prośbą o udostępnienie sprzętu. Dostaliśmy 12 laptopów z gminy z całym oprogramowaniem, słuchawkami i wszystkim co potrzebne. Do tego mieliśmy własne tablety, około 20. do wydania. Pozyskaliśmy je z wcześniejszych programów, w których braliśmy udział. Na chwilę obecną mamy wypożyczonych 16 tabletów i komputerów. Szkoła ma na stanie około 70. komputerów.

Najmłodsze klasy I-III dopiero zaczynają edukację internetową. W tym roku oświatowym od listopada weszło zdalne nauczanie. Po dwóch  miesiącach aklimatyzacji ze swoja panią w grupie, nagle uczniowie dowiedzieli się, że idą do domów. Był to szok. Dla klas I-III zajęcia były krótsze i przeprowadzano je pod opieką rodziców. Ta współpraca musi być, bez niej nie ruszymy. Na naszych 790 uczniów, raptem może 7-8 miało kłopoty z łączeniem się z Internetem. Sądziłem, że osób wykluczonych cyfrowo będzie zdecydowanie więcej. Bo nie ukrywajmy, z dostępem do Internetu też są kłopoty. Albo dzieci nie mają go. Bywają  skrajne przypadki, w których uczniowie przychodzą do szkoły. Bo okazuje się, że nie mogą połączyć się zdalnie. Wtedy zapewniamy im sprzęt na miejscu. Powiem szczerze, że jak słyszę o zagubionych cyfrowo, to u nas bumu na tę ilość uczniów jaką mamy, nie było. Na pewno zaprocentowały umiejętności nauczycieli, którzy szkolili się we wdrażaniu internetowych metod przekazywania wiedzy  od początku, gdy zamknięto szkoły. Pomaga też wykorzystywanie własnych aplikacji. Tym bardziej, że możemy sobie wyobrażać różne scenariusze, ale nikt nie powie nam, jak walka z coronawirusem będzie dalej wyglądała.

Największym problemem w nauczaniu zdalnym jest odosobnienie. Zarówno pedagog, jak i psycholog, wysyłają informacje uczniom, bo bardzo ważne jest żeby mieć świadomość, że mamy do kogo zwrócić się z problemami.

Czy wyznaczane są dyżury pedagoga, psychologa, nauczycieli, z którymi uczniowie mogą porozmawiać o tym, co sprawia im trudności? – pytamy.

Dyrekcja szkoły normalnie pracuje. W razie gdy zaistnieje taka sytuacja, umawiamy daną osobę na przykład z psychologiem czy pedagogiem. Są też rodzice, którzy szukają właściwego rozwiązania. Nie zawsze jesteśmy w stanie im pomóc, bo to oni są w domach ze swoimi dziećmi. Bywa, że rodzice pracujący za pośrednictwem Internetu mają troje pociech uczących się zdalnie i zwyczajnie w pewnym momencie mają dość. Fajnie to wygląda na filmiku, ale kiedy przychodzi proza życia, nie ma gdzie wyjść i odreagować, to można ze sobą nawzajem zwariować. Kiedy dzieci przebywały w szkole, czas upływał im na spotkaniach z rówieśnikami, pokonywaniu drogi do domu i te napięcia były niwelowane. Teraz nie ma gdzie odreagować, bo jesteśmy skazani na siebie. Uważam, że zasada którą zastosowaliśmy – prowadzenia zajęć zgodnie z planem nauki, jest o tyle lepsza, że porządkuje pewne rzeczy i dyscyplinuje uczniów. Jest sprawdzana obecność, jest codzienne odpytywanie, żeby nie stracić wyrobionych w sobie nawyków i nie wypaść ze szkolnego rytmu. Zwracamy też uwagę, żeby zafunkcjonował odpowiedni wygląd. To wszystko jest istotne również pod względem samopoczucia. Gdyby tego nie było, uczniowie wychodziliby z założenia, że codziennie mają wolne. Poza tym w szkole odbywają się konsultacje w starszych klasach, pod kątem egzaminów, umawiane są indywidualne spotkania z uczniami. Staramy się też organizować drzwi otwarte i wywiadówki online. Na pewno przy bazowaniu na zdalnych formach nauczania, będą występowały braki edukacyjne. Ale zdajemy sobie sprawę, że mimo istniejących trudności, wiele osób robi bardzo dużo. Mamy laureatów konkursów wojewódzkich. Uczniowie mogą poszczycić się osiągnięciami recytatorskimi, z chemii czy muzyki. Na przykład podczas konkursu odbywającego się w Kwilczu, każda szkoła miała wyznaczoną osobną godzinę na prezentację, występując bez publiczności. Wiadomo, że brakuje frajdy w postaci audytorium, oklasków, ale można przeprowadzać pewne przedsięwzięcia mimo pandemii. Organizujemy też w cyklu „Twórczości nieskrępowanej”  niszowy konkurs plastyczny, w którym dzieci rysują na żywo. W ten sposób dzieci mogą realizować swoją aktywność i wykazywać się na różnej niwie. To, że siedzą w domach, dla wielu jest wymówką, ale nie musi tak być. Dużo konkursów online ogłasza kuratorium oświaty. Mieliśmy między innymi konkurs na rogatywkę z powstania wielkopolskiego, na prace przyrodnicze. Cały czas trwają u nas różne akcje charytatywne. Ostatnio przygotowywaliśmy zbiórkę dla szpitala i dla hospicjum „Palio” w Poznaniu, w którym przebywają dorośli i dzieci. Do hospicjum zawieźliśmy środki higieniczne, ręczniki, gąbki. Wspieraliśmy  schronisko dla zwierząt w Przyborówku. Takie inicjatywy służą podtrzymywaniu więzi społecznych, wyzwalają empatię. W działania szkoły mamy też wpisany wolontariat.

wypowiada się T. Runowski.

Do „trójki” uczęszcza 794 uczniów. 278 z nich to dzieci z klas I-III.

 

 „Widać, że chcą, że im zależy”

Dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 w Szamotułach, Wojciech Kaczmarek: – Bardzo wielu uczniów i rodziców w pełni się angażuje. My także ze swej strony staramy się robić wszystko, co w naszej mocy, żeby ułatwiać sobie nawzajem życie. Ale nie bierze się to znikąd. Kto był niesystematyczny, ten będzie sobie gorzej radził. Mieliśmy dziś na przykład (piątek 19 marca) egzaminy próbne ósmoklasistów, na których było 95 procent frekwencji przy 88 uczniach. Nie było tylko chorych osób. Było widać, że chcą, że im zależy. Kiedy dwa miesiące temu wróciły klasy młodsze, wlały w nas ogromne pokłady energii. Mimo, że zimą panowały przez pewien czas ciężkie warunki atmosferyczne w okresie mrozów, frekwencja uczniów była wysoka. Zdarzały się nieobecności uczniów w kilku klasach ze względu na przypadki ospy. Na pewne rzeczy nie mamy wpływu. Mamy nadzieję, że 12 kwietnia wróci przynajmniej część uczniów.

Jak pierwszoklasiści radzą sobie z zadaniami wyznaczanymi przez nauczycieli, posługując się Internetem? – pyta „Gazeta”.

Proszę pamiętać, że oni już prawie półtora miesiąca uczyli się w takim cyklu, przebywając w domach przed Świętami Bożego Narodzenia. Nasi  nauczyciele i informatycy starali się przygotowywać najmłodszych do pracy zdalnej. Trzeba przyznać, że młodsze dzieci są bardzo dzielne. Przejawiają one podziwu godną postawę, w której widoczne są ambicje, zaangażowanie.  Dzieci z klas I-III w szkole realizują się maksymalnie. Widzieliśmy jakie zadowolone wróciły w styczniu. Był to również dla nas okres wielkiej radości. Dostrzegaliśmy u dzieci bardzo dużą kulturę i dyscyplinę w przestrzeganiu wymogów sanitarnych, na przykład w kwestii noszenia maseczek. Kontakt z nimi przebiega zazwyczaj wyjątkowo płynnie, bo czuwają nad nimi rodzice, starając się o nich dbać. Bardzo duży i pozytywny był ich udział w pomaganiu, podobnie jak starszego rodzeństwa. Napisałem po raz kolejny do rodziców, że jeżeli będą potrzebowali pomocy, będziemy starali się jej udzielić. Nie mamy w tej chwili sprzętu na wypożyczenie, bo jest on używany przez starsze klasy. Robimy co możemy, łącznie z konsultacjami dla ósmoklasistów. Najważniejsze jest zdrowie. Jesteśmy spokojni o to, że spełniamy wyznaczone normy sanitarne. Te dwa tygodnie związane ze zbliżającymi się Świętami Wielkanocnymi i tak trochę inaczej by wyglądały. Fajnie by było na przykład zrobić koszyczek do święconki w szkole. Ale teraz trzeba będzie zrobić to samemu, zdalnie. W każdej naszej sali znajduje się komputer. Szkoła uzyskała około 40 tabletów i innego rodzaju sprzętu. Na swoim wyposażeniu posiadamy blisko 50 komputerów. Mam nadzieję, że jeśli pandemia nie ustanie całkowicie, pojawią się znowu instytucje i programy, które nadal będą nas wspierać w pozyskiwaniu sprzętu internetowego. Nasze dzieci korzystały między innymi z puli rolniczej, za pośrednictwem urzędu miejskiego. Z puli tej przysługiwały komputery rolnikom, ale naszym dzieciom też udało się je zdobyć – informuje W. Kaczmarek.

W Szkole Podstawowej nr 1 kształci się 608 osób w klasach IV-VIII i 283 dzieci w klasach I-III.

 

 „Niekiedy otrzymują pytania nawet około północy”

 Wicedyrektor Szkoły Podstawowej w Dusznikach, Mirosława Filipiak: – Dla nas, jako dyrekcji, niewiele zmienia się w funkcjonowaniu szkół, mimo, że nie odbywają się w nich zajęcia. Pracujemy normalnie nad wszystkim czuwając. Od momentu wejścia w życie zdalnego nauczania, w istniejącej przy szkole bursie nie było żadnego przestoju. W bursie mieszkają sportowcy-siatkarki, siatkarze, także piłkarze, stanowiąc około 60-osobowe grono. Teraz mają bardzo intensywny okres, rozgrywając turnieje w ramach ćwierćfinałów mistrzostw Polski. Wśród sportowców jest kilka grup wiekowych.

Okoliczności, w których znaleźliśmy się sprawiają, że pojawiają się osoby mające kłopoty z nawiązaniem kontaktów w realu. Kiedyś próbowaliśmy na siłę odciągać dzieci i młodzież od komputerów. Pod tym kątem organizowane były zajęcia profilaktyczne, mające zapobiegać uzależnieniom. Teraz, kiedy w oparciu o Internet odbywa się również nauka, złe nawyki nad którymi czasami trudno zapanować, powracają. Rodzice z kolei zajęci są pracą, codziennymi obowiązkami. Niekiedy sprawdza się w domach instytucja babci i dziadka. Zainteresowanie z ich strony pozwala w pewien sposób kontrolować dzieci i młodzież, chociażby pod względem uczestniczenia w wirtualnych zajęciach szkolnych. Dlatego wsparcie dziadków bywa nieocenione. Nic jednak nie zastąpi kontaktu dziecko-dziecko, dziecko- nauczyciel, dziecko-pracownik szkoły. Są kompetencje społeczno-emocjonalne, które się doskonali poprzez przebywanie w otoczeniu innych ludzi.

Rodzi się również pytanie, jak by wyglądała nauka, gdyby pandemia wybuchła 10 może 15 lat temu. Więc to nauczanie zdalne ma też plusy. Tym bardziej, że Internet stwarza wiele możliwości poszukiwania nowych narzędzi służących przekazywaniu wiedzy. Obecnie lekcje w formie cyfrowej wyglądają bardzo dobrze. Jednocześnie jednak  rodzice i dzieci są zmęczeni koniecznością rezygnacji z tradycyjnych metod kształcenia. Dotyczy to także nauczycieli, którzy znacznie więcej czasu poświęcają na przygotowywanie zajęć. Muszą mieć też anielską cierpliwość do pytań zadawanych przez uczniów, które niekiedy nadsyłane są nawet około północy. Dlatego chylę czoło przed nauczycielami, bo mają ogrom pracy. Praktycznie po zakończeniu internetowych lekcji nauczyciele nie poprzestają na wypełnianiu swoich obowiązków. Nie dość, że układają scenariusze lekcji, poszukując atrakcyjnych form przekazu informacji, odbierają również niekończące się wiadomości od uczniów, odpowiadając jak rozwiązać rozmaite zadania. Po lekcjach sprawdzają też sporządzone przez uczniów notatki. Z własnego punktu widzenia dostrzegam, zwłaszcza z perspektywy szkoleń czy seminariów, które odbywałam, że obecne internetowe rozwiązania w zakresie przekazu informacji są o wiele bardziej dostępne. Kiedyś dotarcie na szkolenie do ODM (Ośrodek Doskonalenia Metodologicznego) stanowiło dla mnie prawdziwą, wielogodzinną wyprawę, trwającą niemal pół dnia, biorąc pod uwagę, że mieszkam w Koźlu. Musiałam w godzinach popołudniowych, po pracy, dostać się do Poznania. Teraz oszczędzając siły i czas, bez zbędnego wysiłku, łączę się za pośrednictwem Internetu z rozmaitymi instytucjami i mogę również uczestniczyć w organizowanych spotkaniach, nigdzie nie wyjeżdżając. Jednego czego mi brakuje, to tego, że w trakcie bezpośrednich szkoleń, które dawniej odbywaliśmy, spotykało się ze sobą 50 nauczycieli z różnych szkół. Każdy mógł wymieniać się doświadczeniem, także z czysto ludzkiego punktu widzenia. A takie przykłady prosto z życia są najcenniejsze.

 

 „Obawiam się, co będzie po powrocie do szkół”

Jeden z nauczycieli zatrudnionych w gminie Szamotuły (prosił o zachowanie anonimowości): – W okresach posługiwania się wirtualnymi metodami nauczania, nauczyciele są dostępni nawet w soboty i niedziele. Jeśli chodzi o długość przebiegu lekcji, jest ona uzależniona od przedmiotu, tematu jaki omawiamy, klasy w której jest on wykładany. Bywa że niektóre lekcje trwają dłużej. Niekiedy wystarczy wysłanie samych materiałów, żeby dzieci uzyskały dokładne instrukcje i w każdej chwili mogły je sobie odtworzyć. W innych przypadkach trzeba połączyć się online.

Prawda jest taka, że najgorsze są straszne problemy dzieci z uspołecznieniem się. Obawiam się, co będzie po powrocie do szkół. Reakcje dzieci w tej mierze odczuwamy, kiedy kontaktujemy się z nimi indywidualnie i dzieci zaczynają nam się zwierzać. Okazuje się, że doskwiera im wyobcowanie. Najbardziej takim uczniom brakuje osoby, która potrafiła by ich zrozumieć. Rozterki emocjonalne przechodzą także uczniowie pochodzący z dobrze sytuowanych domów. Mimo to, nie mają komu opowiedzieć o tym co ich trapi. To będzie ciężki czas, bo dzieci nie radzą sobie z pewnymi rzeczami, skarżą się na różne rozstroje. A nie zawsze rodzice zdają sobie z tego sprawę lub nie  wiedzą, w jaki sposób być dla nich skutecznym wsparciem. Jeżeli wychowawca zauważy niepokojące symptomy u ucznia ze swojej klasy, od razu przeprowadza rozmowę z rodzicami, przekazuje też sygnał do pedagoga czy psychologa. Nie można dziecka do niczego zmusić, ale próbujemy uświadomić rodzicom z czym borykają się ich pociechy i zachęcamy chociaż do swobodnych, nie zobowiązujących do niczego konwersacji ze specjalistami. Część uczniów może nie przyznawać się do tego, że nie radzi sobie w obecnych okolicznościach i dotykają ich problemy emocjonalne. Myślę, że w przyszłości szkoły będą musiały nauczyć się jak  postępować w takich sytuacjach i jak docierać do uczniów potrzebujących pomocy.

 Rozmawiała Izabela Karczewska

Od marca ubiegłego roku, kiedy weszła w życie edukacja poprzez Internet, przyjęliśmy zasadę, żeby jak najbardziej ta forma była zbliżona do tradycyjnego nauczania – podkreśla Tomasz Runowski, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 3 w Szamotułach

Poprzedni
Następny