Do szamotulskich urzędników nie można przychodzić, ani… telefonować!
W poprzedni czwartek burmistrz Szamotuł Włodzimierz Kaczmarek zaapelował, by w związku z coraz trudniejszą sytuacją pandemiczną, w urzędzie załatwiać wyłącznie sprawy niezbędne lub nie cierpiące zwłoki.
Burmistrz obwieścił, na stronie internetowej urzędu, że prosi o powstrzymywanie się nie tylko od bezpośrednich wizyt w magistracie, ale również od kontaktów telefonicznych: „Lawinowy przyrost zachorowań w skali kraju, jak również w skali naszej gminy, dotyka także służby samorządowe, co w znaczny sposób utrudnia sprawne jak dotychczas funkcjonowanie urzędu. Prośba dotyczy zarówno kontaktów bezpośrednich jak również telefonicznych. Biorąc powyższe pod uwagę, bardzo proszę o wyrozumiałość i cierpliwość podczas załatwiania wszelkich spraw urzędowych w najbliższym okresie”.
Ta wiadomość przelała czarę goryczy i wyczerpała dotkliwie już nadszarpniętą cierpliwość mieszkańców. Ich zdumienie i niezadowolenie faktem, że urzędnicy myślą jedynie przez pryzmat swojego bezpieczeństwa i wygody, podczas gdy przedstawiciele innych profesji, nie mogąc pozwolić sobie na ulgowe traktowanie, muszą pracować bez przestojów na pełnych obrotach i na pierwszej linii covidowych zmagań, narażając zdrowie swoje i swoich bliskich, wywołało falę ostrej krytyki. „Robicie sobie z ludzi kpiny” – stwierdza bez ogródek lokalna społeczność.
„To co wy tam będziecie robić?”
Oto reakcje mieszkańców (Facebook urzędu miasta).
Pisze Beata Jurek: „Czas wziąć sprzęt sprzątający i powymiatać wszystkie urzędy”. A tak apel burmistrza odbiera Danuta Rin: „Gdzie ci mężczyźni prawdziwi tacy? Jak nazwać tych, co się boją… Proponuję zrzec się stanowisk, opuścić urząd i w chacie na klucz się zamknąć. I dziurkę od klucza plasteliną zalepić, żeby wirus się nie wkradł. To straszne jacy wy biedni i narażeni”.
Z kole Marcin Wlizło zastanawia się: „Zaraz, zaraz, ograniczyć kontakt telefoniczny? To co wy tam będziecie robić? A no tak, święta idą, trzeba okna umyć. Skala głupoty państwa przejawia się także w małych miejscowościach”.
Magdalena Michno: „Jako pracownik sklepu mam prośbę do urzędników, aby na maxa ograniczyli kontakt z nami pracownikami!
Do urzędnika przyjść nie można, bo się zarazi… ale w drugą stronę to jakoś nie działa”.
„To już przez telefon też można się zarazić? Co w znaczny sposób utrudnia sprawne jak dotychczas funkcjonowanie urzędu? To po co ta sprawność, jak nikt tam nic nie załatwi?” – dziwi się Paweł Pilarczyk. Anna Świetlińska komentuje: „Już chyba bardziej nie można mieć ograniczonego kontaktu z wami i ze starostwem!” A Robert Macoch-Drągal podpowiada: „Proponuję przerobić urząd miasta na czwartą Biedronkę. Ewentualnie na sklep z materacami, pasmanterię, czy cokolwiek bardziej przydatnego”. Bożena Napierała podsumowuje: „Podsumowując zaostrzenia, to tak wygląda zdalne myślenie urzędników”.
„Brawo to gmina ma zakaz chodzenia po żywność”
Nieco bardziej pobłażliwiej odezwę burmistrza (i pracę urzędu) ocenia Karolina Gładysiak: „Nie jestem fanką zarządzania w naszej gminie…
Jednak wśród komentarzy nie widzę żadnego konkretu, czego nie udało się załatwić. Sama umawiałam się w połowie ubiegłego roku na przemeldowanie i poszło sprawniej niż w czasie sprzed pandemii. Problem w tym, że bardzo często osoby zainteresowane załatwieniem czegokolwiek nie umawiają się, a przychodzą jak do sklepu po zakupy. Kolejki źle, nie ma kolejek, a trzeba się umówić na daną godzinę, co ograniczy kontakt z innymi, też źle. Przyznam jednak, że ograniczenie kontaktu telefonicznego to przesada. Skoro pan burmistrz jest tak aktywny w odpowiadaniu na komentarze, zakładam że w obsłudze telefonu sobie świetnie poradzi. Tak w ramach wsparcia współpracowników”.
Patrycja Dobak jest mniej wyrozumiała: „Brawo, to gmina ma zakaz na chodzenie po żywność do sklepów… to jest chore co robicie”.
„Bardziej ośmieszyć się już nie mogliście”
Refleksjami, zaprawionymi dozą humoru, dzieli się Paweł Woźny: „Mam pomysł. Przenieśmy urząd miasta i gminy do kościoła. Tam wirusa nie ma. W czasie nabożeństw niech obsługują urzędnicy, fryzjerzy obcinają włosy, a kosmetyczki robią hybrydy”.
Martyna Rosada nie przebierając w słowach kwituje: „Bardziej ośmieszyć się już nie mogliście”. Kinga Krenc: „Ograniczyć kontakt telefoniczny??? Serio ??? A my rachmistrzów do spisu ludności mamy do domów wpuszczać, bo to nasz obowiązek??? Kpina z ludzi”.
Wojciech Mazur dorzuca: „To jest paranoja”. Monika Stefaniak wtórując mu oznajmia: „Dobrze ujęte. Zamknięci z każdej strony i to już od marca zeszłego roku”.
„Może niech obsługa sklepów zacznie strajkować!”
W obronie innych profesji, zwłaszcza handlowej, staje Alicja Fonfara: „Wszyscy się boją. Co mają powiedzieć ludzie pracujący w sklepach… kiedy ludzie się pchają i nie przestrzegają zasad, a jak zwrócisz uwagę, to jeszcze mają wielki problem! Przypominam, że te osoby też mają rodziny. Do urzędu ograniczenia, do lekarza ograniczenia, ale do sklepu można już bez ograniczeń. Może niech teraz obsługa sklepów zacznie strajkować, bo jakoś o nich nikt nie pamięta!”
W odzewie na odezwę burmistrza Szamotuł, Leszek Orzechowski apeluje: „Obudzić się w końcu gamonie…”
Beata Szlachcikowska społeczne reakcje puentuje tak: „Brak słów… Tak powiem, a raczej napiszę: od roku jest u Was coraz gorzej cokolwiek załatwić. Ile można – pytam? Czy tam w ogóle ktoś pracuje?”
ika