15 49.0138 8.38624 1 1 7000 1 https://szamotulska.pl 300 true 0
theme-sticky-logo-alt

„Była naszym dobrym duchem, koiła emocje…”

Doszło do tragedii, którą trudno wytłumaczyć

 – Zawsze miała uśmiech na twarzy, była takim pogodnym, dobrym duchem. Robiła dużo dobrego, roztaczając wokół siebie pozytywną aurę. Tym bardziej niesamowicie szokuje to, co się z nią stało. Była z nami we wtorek (28 września), a w środę (29 września) już jej nie było. I to jest nieopisanie bolesne – wspomina koleżankę z pracy, panią Mariolę, Wojciech Kaczmarek, dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 w Szamotułach. Pani Mariola, nauczycielka religii, zginęła tragicznie, najprawdopodobniej  zamordowana przez własnego syna.

21-letni Ireneusz K. był widziany we wtorkowy wieczór w rejonie ul. Poznańskiej w Szamotułach. Zwracał uwagę nietypowym zachowaniem. Obecni w pobliżu policjanci chcieli go wylegitymować, ale on zaczął uciekać do pobliskiej kamienicy. Funkcjonariusze pobiegli za nim. Tam, w jednym z mieszkań, znaleźli ciało 55-letniej kobiety, matki 21-latka, pani Marioli. Ireneusz K. został zatrzymany przez policję.

 

Zbrodnia zabójstwa

Syn usłyszał zarzut zabójstwa swojej matki. Łukasz Wawrzyniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu poinformował w czwartek, że mężczyzna został przesłuchany w charakterze podejrzanego. Nie przyznał się do popełnienia przestępstwa.

 – Prokurator zarzuca mu popełnienie zbrodni zabójstwa w zamiarze bezpośrednim. Poprzez zadanie dwóch ciosów nożem doprowadził do obrażeń wewnętrznych, krwotoku i spowodował nagłą, gwałtowną śmierć swojej matki – podał Wawrzyniak.

Rzecznik prokuratury zaznacza, że Ireneusz K. złożył wyjaśnienia, ale nie potrafił logicznie wyjaśnić swojego postępowania. Prokurator skierował do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie 21-latka. Sąd przychylił się do wniosku i aresztował podejrzanego na trzy miesiące.

Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, Ireneusz K. miał problemy natury psychicznej, nadużywał narkotyków. Już w szkole przezywany był „Irek świrek”. Zapewne poddany zostanie obserwacji psychiatrycznej.

Co stało się przyczyną tragedii? W Szamotułach krąży na ten temat wiele hipotez. Sąsiedzi mówią, że syn miał pojawić się u matki i zażądać pieniędzy, a matka mu odmówiła. Pani Lucyna twierdzi z kolei, że poszło o samochód. Syn chciał nim jechać, a mama nie chciała użyczyć pojazdu. Miejmy nadzieję, że prawdziwy przebieg wydarzeń uda się ustalić prokuraturze.

 

„Bardzo dobrze postrzegały ją dzieci”

 – Pani Mariola pracowała u nas ponad 20 lat. Z wykształcenia była katechetką, uczącą religii, wpajającą zasady życia katolickiego, nie w sensie ekstrawertycznym, ale bardzo pozytywnie oddziałując na otoczenie – wspomina koleżankę z pracy Wojciech Kaczmarek, dyrektor szamotulskiej „jedynki”. – Bardzo dobrze postrzegały ją dzieci, rodzice. Pani Mariola przygotowywała młodszych uczniów do pierwszej komunii św. Wiedzę z dziedziny religii przekazywała także starszym dzieciom. Oprócz typowych zajęć z katechezy, pani Mariola, mając dryg do gry na gitarze, dodatkowo społecznie prowadziła zespół „Rozśpiewane Anioły”. Jego członkowie często występowali przy okazji szkolnych imprez, rekolekcji, koncertów w kościele. Jej przedsięwzięcia w tej mierze w pewien sposób zazębiały się, ponieważ dużo działo się w samej parafii p.w. Św. Krzyża. Zespół pani Marioli miał bowiem charakter stricte przykościelny. Często „Rozśpiewane Anioły” występowały ze swoim bogatym repertuarem na przykład podczas parafialnych festynów organizowanych przed okresem pandemii. Przez zespół muzyczny na przestrzeni lat przewinęło się kilkadziesiąt osób. W momencie występów liczył on kilkunastu wykonawców.

 

Dyrektor Kaczmarek wysoko cenił społecznikowskie zaangażowanie pani Marioli.

Angażowała się w różne inicjatywy na rzecz szkoły, w akcje charytatywne, aktywizowała dzieci. Postrzegana była jako bardzo pozytywna osoba, lubiana przez koleżanki, kolegów. Zawsze miała uśmiech na twarzy, była takim pogodnym, dobrym duchem – podkreśla.

I dodaje: – Robiła dużo dobrego, roztaczając wokół siebie pozytywną aurę. Tym bardziej niesamowicie szokuje to, co się z nią stało. Była z nami we wtorek (28 września), a w środę (29 września) już jej nie było. I to jest nieopisanie bolesne. Z każdą śmiercią, odejściem trudno jest się pogodzić. Ale pani Mariolka była wyjątkowym człowiekiem. Uczyła przedmiotu nadobowiązkowego, była cicha, spokojna, a jednocześnie udzielała się w wielu sferach życia. To powoduje jej jeszcze większy brak. Była też bardzo dobrą koleżanką. Człowiekiem obowiązkowym, nauczycielem z powołaniem i etosem. Katecheci dostają misję na papierze, w dosłownym znaczeniu tego słowa. A ona miała misję zakorzenioną w sobie, która ją wypełniała. Stąd jej aktywność na wielu polach, z różnymi środowiskami. Ta działalność zawodowa, religijna, była wzorowa. Bo pani Mariola była osobą bezkonfliktową. Nigdy nie miała nieporozumień z rodzicami. Potrafiła koić emocje.

 

„Jedynka” w żałobie

Wojciech Kaczmarek podkreśla, że dzieci chętnie chodziły na religię do pani Marioli, bardzo cieszyły się, że mają z nią zajęcia. Często towarzyszyła im gitara, śpiew.

 – Później to wszystko przenosiło się na inne aktywności. Przede wszystkim charakter pani Marioli sprawiał, że była bardzo lubiana – zaznacza dyrektor „jedynki”. – Była przykładem łączenia misji zawodowej z życiem prywatnym. Jej nagłe odejście sprawiło, że wszyscy jesteśmy pogrążeni w żałobie i odłożyliśmy w tym tygodniu wszystkie imprezy o charakterze zabawowym, rozrywkowym. Musimy teraz wszyscy wspierać się, mobilizować. Starać się te hasła i wartości, które wcielała w życie pani Mariola, przekazywać uczniom, dbając o to, by one nadal trwały i były pielęgnowane.

Kaczmarek przypomina, że w „jedynce” jest to drugi przypadek nagłej śmierci nauczyciela: – Przed trzema laty opuściła nasze grono również lubiana przez dzieci nauczycielka edukacji wczesnoszkolnej, udzielająca się twórczo w grupie artystycznej „Jakkolwiek,” pani Alina Misiaszek (zmarła na atak serca). Pan Bóg zabrał więc nam już dwie dobre dusze.

 

Próbowała sił w wyborach

Panią Mariolę ciepło wspomina także Waldemar Borowiak, założyciel szamotulskiego zespołu muzycznego „Rex”, konferansjer.

 – Pani Mariola startowała z nami z komitetu obecnego burmistrza Włodzimierza Kaczmarka „Razem” w ostatnich wyborach do samorządu lokalnego, odbywających się w 2018 roku. Znam ją od dziecka – mówi Borowiak. – Od szkoły średniej graliśmy w zespole pieśni religijnej, który istniał przy kolegiacie. Zespołem kierował ks. Marian Podlasz. To było w latach 1987-88. Panią Mariolę zapamiętałem jako dobrą, kochaną, ciepłą, oddaną innym osobę. Wiem, że pani Mariola miała dwóch synów. Rodzina, z której się wywodzi, była bardzo religijna. Jeden z jej braci jest księdzem, drugi jest prokuratorem w Szamotułach.

 

Kiedy gniew i wzburzenie miną…

Na razie nie wiemy, co dokładnie wydarzyło się w kamienicy przy ul. Poznańskiej, czekamy na ustalenia śledczych. Być może doszło do sprzeczki rodzinnej, ostrej wymiany zdań, w trakcie której zabrakło panowania nad sobą. A w takich momentach wystarczy ułamek sekundy, kiedy działanie w afekcie  może doprowadzić do tragedii. Pod wpływem wyładowywanych emocji, gniewu i wzburzenia, bywa że zaczynamy zachowywać się nieracjonalnie i nieprzewidywalnie, tracąc niekiedy na ułamek sekundy kontrolę nad sobą. Kiedy gniew i wzburzenie miną, za późno już jest, by zmienić to, do czego doszło. Miejmy nadzieję, że wkrótce kulisy wstrząsającej sprawy ujawni prokuratura.

ika, (mal)

 

Poprzedni
Następny