
Węglewski uderza w szefa, Lesicki w Joannę Gzyl
Środa 21 czerwca 2023 roku to nie był dobry dzień dla burmistrza Szamotuł Włodzimierza Kaczmarka. Od czasu, kiedy parę lat temu ówczesny przewodniczący rady miejskiej Tomasz Stasiak przeforsował obniżenie Kaczmarkowi pensji, włodarz nie opuszczał magistratu tak sponiewierany, jak po sesji absolutoryjnej.
Co się wydarzyło? W środę rada miejska miała omówić przygotowany przez burmistrza raport o stanie gminy oraz udzielić mu wotum zaufania. I nie udzieliła. Co ciekawe, najostrzej Kaczmarek potraktowany został przez niedawnego sojusznika i twarz obozu rządzącego, radnego Bartosza Węglewskiego.
(zdjęcia na końcu artykułu)
Przed rokiem, podczas podobnej debaty nad raportem o stanie gminy, radni nie mieli nic do powiedzenia. Głos zabrał jedynie Paweł Łączkowski wspominając coś o niewydanych przed laty bajkach Łukasza Bernadego, czym wywołał jedynie ironiczne uśmieszki politowania u pozostałych. Tym razem dyskusja była długa i gorąca. Czy na nagły wzrost odwagi u radnych wpływ miała deklaracja Kaczmarka o zakończeniu burmistrzowskiej kariery? Być może.
Długa lista zarzutów
Przede wszystkim samorządowcy wreszcie zauważyli, że szamotulska rzeczywistość to nie jest nieustanne pasmo sukcesów, jak głosi ratusz. W dyskusji zwracali uwagę na to, że od lat borykamy się z tymi samymi problemami, które nie są rozwiązywane. Mówili o braku wizji rozwoju gminy, narzekali, że niewiele się dzieje, narzekali na brak porządku w mieście, na brak troski o zieleń, na dziurawe chodniki, na armagedon komunikacyjny w stolicy powiatu, na wszechobecny fetor z oczyszczalni ścieków, na kładkę-widmo na Samie, na zamknięty basen, brak wiaduktu przez tory, kuriozalny szalet przy Wuzetce. Właściwie na wszystko.
– Być może matematycznie słupki finansowe się zgadzają, ale czy bezgraniczne zaciąganie kredytów w celu pokrycia rosnącego deficytu to właściwa droga? – pytał lider opozycji Łukasz Heckert. – Czy w dobie kryzysu finansowego, w jakim znajduje się gmina, kiedy zamyka się basen pod pretekstem remontu, to właściwe jest dofinansowanie tylko jednej jednostki budżetowej, która organizuje tak wiele imprez na szamotulskim rynku, jak nigdy dotąd? Czy jest to prawidłowe działanie? Czy nieustannie zakorkowane miasto jest tym, na którym zależy mieszkańcom? Czy brak rozwoju gminy pod kątem gospodarczym, pozyskiwania nowych inwestorów, firm, jest tym, czego oczekują mieszkańcy? Czy katastrofalna sytuacja finansowa ZGK, której jednoosobowym nadzorcą jest burmistrz, jest powodem do dumy? Czy nieustanna walka mieszkańców ze smrodem, walka o godne życie w mieście, możliwość korzystania ze swoich ogrodów i działek z czystym powietrzem, a w rezultacie lekceważenie obywateli i brak reakcji burmistrza, jest powodem do udzielenia mu wotum zaufania i absolutorium? – mnożył pytania. I na koniec dodał: – Szanowni państwo, czy dalej tak chcecie żyć i mieszkać w Szamotułach? Być może przyszedł czas na zmiany.
Z kolei Maciej Chalupka, przywódca obozu rządzącego gminą, przekonywał, że burmistrz każdą złotówkę z publicznych pieniędzy wydał zgodnie z prawem.
– Nie ma żadnego naruszenia prawa. Wszystkie inwestycje, które są realizowane w miarę możliwości w naszej gminie, zostały zrealizowane. Ale żeby zrealizować te inwestycje, które wykonywane są z wykorzystaniem środków zewnętrznych, takie jak Rynek za 15 milionów, to musimy wziąć kredyt, a dopiero po ich wykonaniu następuje zwrot pieniędzy – dowodził. – Na niektórych sesjach pana burmistrza nie było, bo był albo w Poznaniu, albo w Warszawie, i toczył tam bardzo trudne rozmowy dotyczące najważniejszych inwestycji dla naszych kochanych Szamotuł, na przykład obwodnicy. I jest duże światełko w tunelu, myślę, że w ciągu najbliższych lat będziemy mogli z obwodnicy korzystać.
Chałupka zwracał uwagę na sukces Kaczmarka, jakim jest rewitalizacja rynku: – Cieszę się, że jedynym problemem w temacie rynku było parę ruszających się kostek brukowych. I dodam, że mamy na rynku o 400 procent zieleni więcej niż było.
Zdaniem Tomasza Łączkowskiego kredyty są bardzo kosztowną formą finansowania wydatków. – Wiśniowa kosztuje 3 miliony, a my samych odsetek płacimy rocznie 4,5 miliona – zaznaczał.
Węglewski ostro
– Rok 2022 w mojej opinii wydaje się jednym z najgorszych w historii gminy – zaczął ostro Bartosz Węglewski. – Mamy nieszczęsną zamknięta pływalnię, problem z odorem z oczyszczalni ścieków, wejście finansowe w rewitalizację linii kolejowej Szamotuły – Międzychód, której zasadności nikt mi w żaden sposób do dzisiaj nie uzasadnił. Niepokoi bagatelizacja bezpieczeństwa komunikacyjnego w obrębie ulic Szczuczyńskiej, Zamkowej i Nowowiejskiego, nie tylko poprzez rezygnację ze słynnej kładki na Samie, ale i zanik dialogu, zarówno z radą, jak i z mieszkańcami – wytykał Kaczmarkowi Węglewski.
Niedawny koalicjant przypomniał włodarzowi, że piastowanie stanowiska burmistrza Szamotuł jest z jednej strony zaszczytem, ale i nakłada odpowiedzialność za budżet gminy, za wypełnienie obietnic składanych mieszkańcom oraz partnerom samorządowym.
– Rok 2022 pokazał, że dialog nie jest naszą najmocniejszą stroną w samorządzie – kontynuował radny. – Miastu brakuje konsultacji, otwartości na ten dialog i niestety brakuje gospodarza będącego z nami i dla nas w trudnych chwilach. Kiedy w Szamotułach sprawy przybierają zły obrót, z reguły wybierane jest milczenie, zbywanie lub realizowanie zadań medialnych przeciwko osobom, które mają inne zdanie – obnażał bezlitośnie prawdziwe oblicze Kaczmarka Węglewski.
Po czym dodał: – To wszystko prowadzi do pogłębiania różnic. Radni i burmistrz, którzy swoje stanowiska piastują z wyboru, nie mogą być głusi na wołanie tych, którzy dali im zaszczyt piastowania tych stanowisk. Cztery lata współpracowaliśmy w koalicji z panem i ja biorę odpowiedzialność za te cztery lata. Budżet na 2022 przyjęliśmy także moim głosem. Decyzje, które były później podejmowane i dyskutowane, zupełnie odbiegały już od wizji współpracy, którą mieliśmy na początku.
Węglewski wyjaśnił, że nie będzie głosował przeciwko udzieleniu Kaczmarkowi wotum zaufania, a także przeciwko absolutorium z wykonania budżetu za miniony rok, bo byłoby to hipokryzją z jego strony, ale wstrzyma się od głosu. Na koniec wytknął jeszcze Kaczmarkowi brak wizji rozwoju gminy.
Co na to mieszkańcy?
W debacie nad stanem gminy głos zabrali także mieszkańcy. Nikogo nie zaskoczył przekazem Mikołaj Trąbczyński, lokalny przedsiębiorca. Nie stanął za mównicą, aby prawić Kaczmarkowi komplementy.
– Ostatnie 15 lat to okres dużego rozwoju polskich miast i miasteczek, i tak się zastanawiam, czy my ten czas dobrze wykorzystaliśmy? Czy burmistrz Kaczmarek wykorzystał te szanse? Burmistrz ma zadanie zarządzać gminą zgodnie z interesami mieszkańców. Czy faktycznie mieszkańcy mogą powiedzieć, że w Szamotułach tak to wyglądało, że burmistrz zarządzał gminą zgodnie z ich wolą, ich interesem? – pytał. I odpowiedział sam sobie: – Myślę, że nie mogą tak powiedzieć. Myślę, że mogą powiedzieć, że w wielu sprawach i burmistrz, i wielu radnych ich porzuciło. Ja to odczułem osobiście w zeszłym roku.
Trąbczyński przypomniał los podpisanej przez 1200 mieszkańców petycji w sprawie planów uruchomienia linii kolejowej Szamotuły – Międzychód, przekazanej burmistrzowi. – Ta petycja została przez burmistrza i radę zlekceważona. Pan Kaczmarek stanął na stanowisku, że ta sprawa nie dotyczy Szamotuł i przekazał ją do urzędu marszałkowskiego. A to dotyczyło stricte Szamotuł! – żalił się.
Mieszkaniec wymienił wiele innych spraw dokuczliwych dla mieszkańców, a niezałatwianych przez włodarza, jak brak toalety na dworcu PKP, zaśmiecenie gminy, fetor z oczyszczalni ścieków. Mówił o porzuceniu mieszkańców przez władze, czego – jak przekonywał – nie można tłumaczyć wojną, covidem i polityką PiS wobec samorządów. Trąbczyński podkreślał, że Szamotuły mają wiele atutów, choćby świetne położenie i skomunikowanie, tradycje, co powinno sprzyjać rozwojowi, a tak nie jest. – Może nie jesteśmy żebrakami, bankrutami, ale jesteśmy takiemu stanowi bliscy, bo nie jesteśmy w stanie zrobić żadnej inwestycji bez wsparcia z zewnątrz. Mamy dzisiaj 70 milionów zadłużenia i jesteśmy pod ścianą – zwracał uwagę.
Włodarzowi wytknął nawet brak umiejętności w załatwieniu tak prozaicznej sprawy, jak skuteczne egzekwowanie opłaty śmieciowej, przez co gmina traci niemałe pieniądze.
– Chciałam zabrać głos nie po to, żeby krytykować, nie po to, żeby wypominać, ale żeby może podpowiedzieć, wskazać, przekazać swoje spostrzeżenia – mówiła z kolei Joanna Gzyl. Mieszkanka Gąsaw, zawodowo związana z gminą Oborniki (pełni tam funkcję skarbnika gminy), nie ukrywa swych aspiracji do objęcia w przyszłym roku fotela burmistrza Szamotuł. Mówiła o tym, jak powinien wyglądać raport o stanie gminy i wyliczała braki raportu Kaczmarka: – W tym raporcie nie ma żadnych informacji o długu gminy, a on jest i przekracza 70 procent dochodów gminy. Nie ma informacji o spółkach, o ich sytuacji finansowej, nie ma mowy o zamkniętym basenie, o hotelu, o komunikacji miejskiej – kulejącej, o gospodarce śmieciowej. Co najdziwniejsze dla mnie, nie ma w nim mowy o oświacie, o sołectwach.
– W momencie, kiedy nie mamy pełnych informacji, zachodzi ogromne ryzyko podjęcia błędnych decyzji – podkreślała Joanna Gzyl. – A najgorsze jest to, że to my, mieszkańcy, ponosimy konsekwencje tych decyzji. Jako osoba, która zawodowo chce się związać z samorządem szamotulskim, chciałabym dialogu, współpracy i głosu mieszkańców. Mieszkańcy muszą być informowani o sytuacji w gminie w sposób czytelny i przejrzysty. Nie bójmy się mówić o problemach. Rozwiązujmy je – apelowała.
Lesicki chwali
Jako ostatni spośród mieszkańców głos zabrał Maciej Lesicki, prezes Wielobranżowej Spółdzielni Socjalnej Razem. I był to głos nieco odmienny od wcześniejszych. Lesicki chwalił, komplementował Kaczmarka i dziękował mu przede wszystkim za pomoc uchodźcom z Ukrainy. Chwalił też burmistrza za rewitalizację rynku.
– Wszyscy chwalą rynek, wszyscy są zadowoleni. A jeżeli coś jest nie tak, to każdy z was mógł iść i dopilnować robotników i prac – zwracał się do radnych narzekających na jakość robót remontowych.
Lesicki przypomniał, że od początku kadencji prosi radę miejską o budowę mieszkań socjalnych. – Jak grochem o ścianę. Przez cztery lata nie oddaliście ani jednego metra mieszkania mieszkańcom, którzy są w potrzebie. To jest wstyd i hańba! – wytykał radnym.
A na koniec uderzył w Joannę Gzyl: – Pani Joanna Gzyl dała nam wykład, jak powinien wyglądać raport o stanie gminy. Pani Joanno, mogłaby pani dać wykład, jak powinna wyglądać organizacja imprezy masowej, którą zamierza pani zorganizować, zdaje się wspólnie z prywatnym przedsiębiorcą w Mutowie? Jeżeli pani zaczyna swoją drogę od organizowania nielegalnej imprezy masowej, to przestrzegam internautów przed następnymi wyborami.
Prezes spółdzielni Razem miał na myśli, jak wyjaśnił „Gazecie”, planowane na 24 czerwca w Mutowie Prestiżowe Rozpoczęcie Lata. Nazwisko Joanny Gzyl faktycznie widnieje na plakacie promującym imprezę.
Głos Lesickiego odebrany został jako faktyczna inauguracja wyścigu do burmistrzowskiego fotela. Ostra inauguracja.
Kaczmarek się broni, ale…
Burmistrz Włodzimierz Kaczmarek odpierając zarzuty przypominał, że w okresie jego 14-letniej kadencji gmina zrealizowała wydatki majątkowe na poziomie 218 mln zł. – To jest ewidentny sukces – przekonywał. – Aby móc to zrealizować, trzeba było zaciągać kredyty. Aby móc wykorzystać fundusze unijne, tymi kredytami trzeba było się podpierać. Mogliśmy siedzieć i nic nie robić, ale za państwa zgodą takie działania podejmowaliśmy – bronił swojej polityki finansowej.
Radnych jednak nie przekonał. Do uzyskania wotum zaufania zabrakło mu jednego głosu. Kaczmarka poparło tylko 10 radnych. Wynik z kategorii sensacyjnych.
– Nie udzielono burmistrzowi wotum zaufania – ogłosił przewodniczący rady Marian Płachecki. Jakie konsekwencje taki wynik głosowania niesie dla burmistrza? Poza wizerunkowymi, żadnych. Dopiero kolejny brak wotum zaufania upoważniłby radę do ogłoszenia referendum w sprawie odwołania włodarza. Porażka wizerunkowa jest jednak dla Włodzimierza Kaczmarka niezwykle dotkliwa. To prawdziwy nokaut. Zwłaszcza, że lewy sierpowy, który go powalił, wyprowadził niedawny koalicjant Bartosz Węglewski. Pracownik gminnej spółki.
Głosowaniu nad wotum zaufania towarzyszyły niemałe emocje. Tuż przed samym wciśnięciem przez rajców guzików „za” i „przeciw”, niespodziewanie z sali sesyjnej wyszła Ilona Kaluga, filar obozu opozycji. Wróciła tuż po głosowaniu. Opuszczenie przez radną tak ważnego wydarzenia odebrano jako zaplanowany ruch polityczny. Ze starostą Beatą Hanyżak w tle.
– Ja tylko wyszłam do łazienki na siku. Naprawdę! Nawet papierosów nie zabrałam. Nie spodziewałam się, że akurat wtedy wypadnie głosowanie – tłumaczyła „Gazecie” zrozpaczona radna.
Korzystniejszy przebieg dla Kaczmarka miało głosowanie nad absolutorium z wykonania budżetu za rok ubiegły. Za głosowało 12 radnych. Wśród nich Joanna Ludwiczak, która dopiero co opuściła z Bartoszem Węglewskim obóz władzy. Jak widać – na krótko.
Marek Libera
Jakie konsekwencje dla burmistrza Kaczmarka niesie brak udzielenia mu wotum zaufania? Poza wizerunkowymi, żadnych
Brak wotum zaufania to dla Kaczmarka prawdziwy nokaut. Zwłaszcza, że lewy sierpowy, który go powalił, wyprowadził niedawny koalicjant Bartosz Węglewski. Pracownik gminnej spółki
– Jako osoba, która zawodowo chce się związać z samorządem szamotulskim, chciałabym dialogu, współpracy i głosu mieszkańców – mówiła Joanna Gzyl. To pierwsza deklaracja przyszłego burmistrza
– Ja tylko wyszłam do łazienki na siku. Naprawdę! Nie spodziewałam się, że akurat wtedy wypadnie głosowanie – tłumaczyła „Gazecie” zrozpaczona radna absencję w głosowaniu nad wotum zaufania dla burmistrza
– Jeżeli pani zaczyna swoją drogę od organizowania nielegalnej imprezy masowej, to przestrzegam internautów przed następnymi wyborami – uderzył Maciej Lesicki w Joannę Gzyl