15 49.0138 8.38624 1 1 7000 1 https://szamotulska.pl 300 true 0
theme-sticky-logo-alt

Beata Hanyżak burmistrzem Szamotuł?

Z Kamilem Malinowskim, współzałożycielem inicjatywy społecznej Młode Szamotuły, rozmawiają Waldemar Górny i Marek Libera

Kim jest Kamil Malinowski? Działaczem Młodych Szamotuł, czy po prostu entuzjastą miasta, w którym mieszka?

Lokalnym patriotą. Działam z tym, kto chce współpracować, z kim mam wspólne cele.

Skoro uważa się pan za lokalnego patriotę, to proszę powiedzieć, czy Szamotuły są dobrze zarządzane?

Z mojej perspektywy powiem, że wiele rzeczy można było zrobić inaczej. Pracuję obecnie w Poznaniu i kiedy pada hasło „Szamotuły”, to nie słyszę pozytywnych komentarzy.

Dlaczego?

Choćby z powodu afery ze smrodem z oczyszczalni. O problemie mówi się od paru lat i jakoś nie widać za bardzo poprawy. Mijający rok pokazał, że nic się nie zmieniło. Nadal śmierdziało. Straciliśmy więc kolejny rok. Miały być inwestycje, a otrzymaliśmy odpowiedź, że w tym roku nic nie zrobimy, bo nie ma pieniędzy. Kolejny temat, to chaos komunikacyjny. Słyszę, że ludzie wolą jechać z Poznania do Wronek przez Pniewy, niż przez Szamotuły.

To bardzo dobry pomysł! Będziemy mniej rozjeżdżani.

Przez Zamkową w godzinach szczytu przejechać się nie da od dawna. Pisaliśmy jako Młode Szamotuły do zarządu dróg wojewódzkich w tej sprawie i otrzymaliśmy odpowiedź, że problem jest znany, ale nic nie zostało zrobione w tym temacie.

Dlaczego?

To już pytanie do włodarzy, dlaczego nic nie zrobili w tej kwestii.

Czyli opinia o Szamotułach w świecie nie jest najlepsza?

Nie jest. Ani w Pniewach, ani we Wronkach, ani w Obornikach.

A może być jeszcze gorsza, jeżeli zamkniemy pływalnię i parę innych obiektów.

Widziałem wypowiedź radnego Węglewskiego na fejsbuku, że była jakaś propozycja, żeby gmina Wronki przekazała jakieś środki na pływalnię.

Burmistrz Kaczmarek pytany, czy rozmawiał z innymi gminami na temat wsparcia dla pływalni powiedział, że myślał o tym, ale nie było klimatu do rozmów.

Klimat jak klimat, mamy umiarkowany.

Z kolei Marek Pawlicki apeluje o skrajne oszczędzanie na wszystkim. Słusznie?

Radny Pawlicki też sugerował, żeby zlikwidować szachy w Parku Zamkowym, to nie będzie z nimi problemu. Może więc zlikwidujmy oczyszczalnię ścieków, to nie będzie smrodu. Idąc tokiem rozumowania Marka Pawlickiego możemy pójść jeszcze dalej. Mój znajomy z Poznania żartuje: zlikwidujmy Szamotuły, wtedy znikną wszelkie problemy.

Zwłaszcza komunikacyjne. No dobra, żarty sobie stroimy z gminnej władzy, bardzo poważnej, a tu trzeba radzić. Co radzi młode pokolenie, dobrze wykształcone, chętne do działania?

Po pierwsze trzeba inaczej podejść do problemów. Nie możemy wielu rzeczy robić na łapu-capu. Bo mam takie wrażenie, że sporo spraw w naszym mieście jest załatwianych właśnie na łapu-capu, gdyż jest taka chwilowa potrzeba.

A co robimy na łapu-capu?

Na przykład kładkę na Samie przy ulicy Zamkowej. A pamiętam jak wspólnie z panem radnym Węglewskim sadziliśmy drzewa.

Miododajne?

Nie. Wtedy nie. Sadziliśmy na Kopernika, Słonecznej, na Zatorzu.

Sadziliście drzewa i…

No i pierwsze co robimy w ramach inwestycji na Samie, to wycinamy piękne, zdrowe drzewa rosnące nad rzeką. I to panu radnemu jakoś nie przeszkadza.

Radny twierdzi, że była konieczność wycięcia dorodnych drzew.

Ale jaka?

Podobno zagrażały bezpieczeństwu ludzi, tylko nikt w tych nadrzecznych chaszczach nie chadzał.

No jak już powstanie kładka, to będą chodzić.

A powstanie?

Myślę, że tak. Skoro wycięto drzewa…

Fenomenem jest to, że uschnięte drzewa w parku Sobieskiego stoją, bo podobno nie są nasze, a tu, przy Zamkowej, błyskawicznie wycięto zdrowe drzewa. Jedno, zdaje się, było trochę chore, ale to świadczy o braku zabiegów pielęgnacyjnych ze strony miasta.

Zgodziłbym się na wycięcie tego jednego drzewa, stanowiącego zagrożenie dla inwestycji. Ale jeżeli pozostałe nie stanowiły zagrożenia, to można było pomyśleć o usytuowaniu kładki kawałek dalej. Budujemy nową kładkę za prawie pół miliona, tymczasem po istniejącym mostku z drugiej strony Zamkowej strach jechać rowerem, bo są tam spróchniałe deski. Budujemy nową kładkę, która będzie prowadziła z bloków TBS do…

stoiska monopolowego w Biedronce. Taka jest potrzeba. Nie wydaje się panu, że uzasadnienie, iż budujemy kładkę, bo ludzie na dziko, łamiąc przepisy, przebiegają przez Zamkową, jest trochę słabe?

Ale tam można dojść przechodząc przez bezpieczne skrzyżowanie ze światłami.

Czyli mamy chaos decyzyjny w mieście?

Ciężko, żeby go nie było, jeśli nie mamy – i to jest po drugie – planu zagospodarowania przestrzennego miasta. No bo w tej chwili to ja mogę sobie kupić działkę i postawić wielkopowierzchniową halę magazynową na wuzetkę. A chyba nie jest to właściwe. Galeria przy Dworcowej, jak słyszałem, powstała właśnie na wuzetkę. Z kolei teren przy Zamkowej – rejon Brico i Biedronki – ma plan zagospodarowania od 2015 roku i nie rozumiem w związku z tym, dlaczego teraz niektórzy politycy chcą umierać za stację paliw, czy mówią, że ona powstanie po ich trupie. Ale dzisiaj widziałem Macieja Trąbczyńskiego. Żyje i ma się dobrze.

Za przyjęciem tego planu głosowała prawie cała ówczesna rada miejska, z wyjątkiem Haliny Zgrajek i Sławomira Kozaka.

Jeżeli nie będziemy myśleć perspektywicznie o rozwoju Szamotuł, zwłaszcza rozwoju przestrzennym, to będziemy mieli chaos w mieście. Trzeba stawiać na planowanie przestrzenne.

Uważa pan, że Szamotuły rozwijają się bez wizji, bez planowania. Czy to jest konsekwencja decyzji jednego człowieka, czy całej grupy ludzi, którzy nie mają o tym zielonego pojęcia?

Mnie się wydaje, że my ciągle szukamy swojej tożsamości. My, szamotulanie, cały czas nawiązujemy do historii. Cały czas wspominamy cukrownię, meblarnię, młyny i olejarnię, którymi miasto stało. Po transformacji w latach dziewięćdziesiątych one upadły albo zostały sprzedane, bo się nie opłacały. Możemy próbować do tego wrócić. Takie Tarnowo Podgórne, a mieliśmy być drugim Tarnowem…

Kto to powiedział? Czyżby nasz burmistrz?

Tak. To było jakieś osiem lat temu. Była o tym mowa na spotkaniu z licealistami. No i to Tranowo jakoś sobie radzi.

Tylko, że u nas jest problem z gruntami pod inwestycje. Tarnowo gromadziło…

A my sprzedajemy. Mnie się wydaje, że ryba psuje się od głowy. Skoro kraj psuje się od Sejmu, to i każda inna jednostka będzie się sypać. Jeżeli układ w naszej radzie miejskiej jest 12 do 9 dla burmistrza, no to wiadomo, że ekipa rządząca przegłosuje wszystko, co chce. Nie oszukujmy się.

Nie wiemy, czy pan Węglewski jest jeszcze w ekipie burmistrza.

Ale głosuje za. Głosuje za, ale się nie cieszy! (śmiech).

Być może to, że mamy słabą władzę, wynika z małej aktywności mieszkańców. Z barku zainteresowania sprawami publicznymi?

Protest przeciwko smrodowi z oczyszczalni jednak doszedł do skutku. Ponad sto osób się zjawiło przed urzędem miasta.

I jakieś efekty są. ZGK wykonuje pewne ruchy, zakupiło nową, lepszą prasę do odciskania osadów. Co prawda oczekiwalibyśmy lepszych efektów, ale…

Mamy, co mamy.

Czyli ludzie stają się aktywni tylko wtedy, gdy jakiś problem bezpośrednio ich dotyka. Tak?

Taki wniosek można wysnuć na podstawie tego, co widzieliśmy. Może będę się powtarzał, ale życie społeczne – nie tylko w naszym mieście – siadło przez pandemię.

W innych miastach aż tak nie siadło. Nie zamykano urzędów, pozyskiwano fundusze na inwestycje. Nasz magistrat był jak twierdza oblężona.

Nawet pandemia pozwoliłaby na rozwiązanie pewnych problemów.

Przykład mieszkańców Przecławia pokazuje, że kiedy ludzie się zorganizują, to można coś osiągnąć.

Czyli wychodzi na to, że powinniśmy się organizować w każdym momencie, kiedy jest sprawa do załatwienia. Tylko czy tak to powinno wyglądać?

Wiemy, że nie, ale jest jak jest i należałoby to zmienić. Młode Szamotuły wiedzą jak?

Zbliżają się wybory i właśnie wybory są najlepszą drogą do zmian. Tylko pytanie, czy znowu nie wybierzemy mniejszego zła, bo to zło już znamy? Można za Sapkowskim powtórzyć, że zło jest złem, nieważne jak duże. Fajnie by było, jakby tak nie było.

Młode Szamotuły mają kandydata na burmistrza? Myśli pan o sobie?

Nie! (śmiech).

Nie widać na scenie młodego pokolenia, chociaż wszyscy ciągle powtarzają – czas na młodych! Średnia wieku w radzie miejskiej nie jest niska, a taki zarząd powiatu nazywany jest klubem emerytów.

Jeżeli pojawi się jakiś młody kandydat, a są takie głosy…

Nazwisko! Węglewski?

Ja się śmieję, bo pan Węglewski mówi, że przyjdą młodsi i go zastąpią. A został radnym w wieku bodajże 27 lat. Od ludzi słyszę, że żaden z tych, których nazwiska do tej pory padały, się nie nadaje. Mam na myśli Węglewskiego, Michalaka, Kwaśniewicza. Jest jeszcze Paweł Łączkowski o którym napisaliście, że drepta. To może coś wydrepta? W każdym razie ludzie mówią, że żaden z nich. Gdyby Kaczmarek startował, to pewnie znowu by wygrał. Bo jest przewidywalny. Pewnie znowu musielibyśmy przyjść pod urząd zaprotestować przeciwko smrodowi, ale przynajmniej wiadomo, że trzeba by to zrobić.

A w ogóle znajdzie się chętny do naprawiania gminnych finansów?

Ja śledzę wydarzenie w powiecie i w gminie. Z tego co widzę, to powiat prowadzi kilkanaście inwestycji finansowanych z zewnętrznych źródeł. Kiedy pisałem pismo do gminy – najpierw do burmistrza – o remont ulicy Wiśniowej, to usłyszałem, że nie ma środków. Potem napisałem do pana Chałupki, jako szefa komisji budżetu, to on powiedział, że oddaje to burmistrzowi. Na to drugie pismo odpowiedzi już nawet nie dostałem. No i teraz okazało się, że można pozyskać środki na wyremontowanie tej drogi. Pojawiła się informacja, że gmina wnioskuje o pieniądze. A to jest różnica. W powiecie się pisze: „pozyskaliśmy środki”, „realizujemy inwestycje”, a w gminie: „wnioskujemy o środki”, „może to zrobimy”.

Skoro powiat idzie w dobrym kierunku, to może namówimy Beatę Hanyżak na burmistrzowanie?

Może nie chce.

No to został nam Józef Kwaśniewicz. Ma doświadczenie.

O ile będzie mógł.

Żona się zgodziła! A widzi pan wokół siebie ludzi, którzy jeszcze nie wyjechali z Szamotuł i mogliby coś dla tego miasta zrobić?

Są tacy. Są osoby, które starają się coś w tym mieście zrobić. To są ludzie związanie ze stowarzyszeniami. Pytanie tylko, czy oni będą chcieli się zaangażować w samorząd?

Są jakieś efekty zaangażowania tych aktywistów?

Łowcy zagadek, Baby Targ, to przykłady udanych przedsięwzięć. Mieszkańcy potrafią założyć stowarzyszenie, zorganizować imprezę…

Ale listy wyborczej już nie chcą przygotować i oddają pole panu Pawlickiemu, który chce zlikwidować szachy. Bez udziału w samorządzie trudno mieć wpływ na życie miasta, funkcjonowanie gminy.

Pytanie, czy takie działania, nie tylko radnych, ale i urzędników o których pisaliście, myślę tu o sprawie Przecławia, nie odstrasza potencjalnych kandydatów na radnych od kandydowania? Przede wszystkim należałoby oddzielić władzę wykonawczą w gminie od władzy uchwałodawczej. Bo jeśli mamy władzę wykonawczą, która różnymi sposobami wpływa na tę uchwałodawczą, aby ta głosowała tak, a nie inaczej, no to… Niech państwo pamiętają, kto daje pieniądze, bo możecie pieniędzy nie dostać, jak mówił wójt Żelazkowa.

No więc Młode Szamotuły idą do wyborów. Jest pan gotów na taką deklarację dzisiaj?

Na taką deklarację to jeszcze za wcześnie. Idei trzeba bronić, ale nie można być fanatykiem.

A może tu trzeba rewolucji? Tomasz Szrama, burmistrz Obornik, postawił miasto na nogi dzięki uruchomieniu wyobraźni. Otoczył się ludźmi młodymi i nie zamyka pływalni. Kiedy w Szamotułach pojawiła się informacja o zamknięciu pływalni, mieszkańcy na moment oprzytomnieli. Co zrobić, aby oprzytomnieli na dłużej?

Mnie się wydaje, że do mieszkańców coś dotrze, kiedy faktycznie będą chcieli pójść na pływalnię, a ona już będzie zamknięta.

Mieszkańcy trochę pomarudzą i pojadą na basen do Obornik. Raz dwa zapomną o problemie.

Tak samo było ze smrodem. Nikt nie protestował w lutym, kiedy jeszcze nie śmierdziało, tylko w sierpniu, kiedy smród był już nie do zniesienia. Do kryzysu energetycznego można się było przygotować. Są pieniądze na zieloną energię. Nie oczekujmy, że ludzie będą się angażować w sprawy publiczne, kiedy przygniata ich codzienność – idą do sklepu, a tam ciągle drożej. A jak chcecie zapomnieć o codzienności, to przyjdźcie na Dni Szamotuł, których też nie ma. Jestem trochę sfrustrowany tą bezradnością.

No dobrze, nie możemy wyłącznie narzekać. Miało być optymistycznie. Tymczasem młodzi, wykształceni uciekają z Szamotuł, zamiast zmieniać to miasto.

Trzeba jeszcze zachęcić ludzi, żeby na nich zechcieli zagłosować. Do ludzi trzeba trafić. Problem jest taki, że można mówić o rzeczach ważnych, o ekonomii, ale ludzie nie będą umierać za ekonomię. Ludzie będą umierać za in vitro, za sprawy światopoglądowe. Profesor Robert Gwiazdowski nie dostał nawet procenta głosów w wyborach do Parlamentu Europejskiego.

Łatwiej grać na emocjach, to prawda.

A tutaj powinna pojawić się jakaś siła, która będzie w stanie powiedzieć ludziom – no dobra, w tym roku nie zrobimy jakiejś inwestycji, zostawimy sobie pieniądze na wolne środki, będziemy szukać dofinansowań, zaś od przyszłego roku, jak te dofinansowania dostaniemy, ruszamy z inwestycjami. Powiat i wszystkie gminy dookoła jakoś zdobywają pieniądze, jest to możliwe. W takich Pniewach ludzie widzą burmistrza. Widzą, jak idzie z żoną na spacer, rozmawia z mieszkańcami i dostaje kupę kasy na inwestycje. Te pieniądze są, tylko trzeba je wyciągnąć.

Pan potrafi?

Wyciągnąć pieniądze? Trzeba skutecznie pisać wnioski. Przykład Wrocławia: powstał w urzędzie osobny wydział, który zajmował się wyłącznie pozyskiwaniem dofinansowań. No i we Wrocławiu widać te pozyskane z dofinasowań pieniądze. Można to zrobić. Żeby daleko nie szukać, wskażę na wspomniane już Pniewy. Proszę spojrzeć na Łazienki, Park Sokoła, który robi gigantyczne wrażenie.

Zdaje się, że w szamotulskim magistracie mamy taki wydział.

U nas można byłoby coś zrobić, gdybyśmy mieli nadwyżki finansowe. Tylko że my od 2007 roku jedziemy co roku na deficycie. Czy to jest przejawem gospodarności? Można wziąć kredyt na inwestycje, o.k. Owszem, można zainwestować pożyczone pieniądze, ale trzeba mieć płynność finansową, żeby te pieniądze spłacić. A nie, że bierzemy kredyt, aby spłacić kredyt. To jest najgorszy model biznesowy jaki może być. Najlepszy jest, jeżeli nie mamy pieniędzy, ale zyskujemy ziemię, modernizujemy różne rzeczy. My nie modernizujemy nic.

Jak to! A rynek?

No tak, ale my ostatnio wzięliśmy kolejny kredyt – osiem milionów. Można byłoby, ale jeżeli z tego pół miliona poszłoby na remont jednej drogi, pół miliona na remont drugiej. Za cztery lata spłacamy ten kredyt, bierzemy następny. Przy tych dochodach, jakie mamy, można by wziąć te osiem milionów, zrobić za to tyle i tyle inwestycji, spłacić i wziąć następny, żeby zrealizować kolejne inwestycje. Tak by trzeba było zarządzać finansami gminy.

Burmistrz uważa, że Szamotuły mogą być sypialnią Poznania i świetnie się realizować w tej roli.

No dobrze, jeżeli będziemy sypialnią Poznania, to mieszkańcy będą płacić podatki tam, gdzie mieszkają. Ale co my oferujemy ludziom, którzy mogliby tu przyjechać i osiąść? Czy my, jako miasto, oferujemy coś takiego, żeby człowiek, który pracuje w Poznaniu i nie stać go na mieszkanie w Poznaniu, chciał zamieszkać w Szamotułach? Co my dajemy jako miasto potencjalnym mieszkańcom? Wydaje mi się, że niewiele. Restauracji nie ma…

Mamy trzy Biedronki!

Aaa…

Ale za chwilę Marek Pawlicki zlikwiduje szachy w parku.

No to szachów nie będzie. Są Biedronki, ale musimy mieć ofertę kulturalną. Owszem, SzOK próbuje, są koncerty. Tylko, że w kinie jest sto parędziesiąt miejsc, a mamy w gminie prawie trzydzieści tysięcy mieszkańców. Żeby spotkać się ze znajomymi, to trzeba już jechać do Poznania, bo u nas jest niewiele lokali, a te, które są, wcześnie się zamykają. Szamotuły potrzebują zmian. Wielu zmian. I to nie tylko na fotelu burmistrza.

Notował Marek Libera

FOTO: Czy my, jako miasto, oferujemy coś takiego, żeby człowiek, który pracuje w Poznaniu i nie stać go na mieszkanie w Poznaniu, chciał zamieszkać w Szamotułach? Co my dajemy jako miasto potencjalnym mieszkańcom? Wydaje mi się, że niewiele – twierdzi Kamil Malinowski

 

Poprzedni
Następny