W miniony piątek rozpoczęto wybijanie liczącego około 3 tysiące sztuk stada świń
Pierwszy przypadek afrykańskiego pomoru świń na terenie powiatu szamotulskiego stwierdzono 25 kwietnia tego roku u dzika, kolejny 16 maja, a kilka dni później następne – również u dzików. W położonym niedaleko Nojewa Gnuszynie (gm. Chrzypsko Wlk.) ASF zaatakował hodowlę świń. W miniony piątek rozpoczęto wybijanie liczącego około 3 tys. sztuk stada.
– Prawdę mówiąc kwestią czasu było, kiedy ASF do nas zawita – zauważa Robert Łęgosz, powiatowy lekarz weterynarii. Szef Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Szamotułach wskazuje na czynniki sprzyjające pojawieniu się w szamotulskiem ASF-u: duże powierzchnie pól obsiane kukurydzą (jako powiat jesteśmy pod tym względem w czołówce w regionie), co przekłada się na wzrost populacji dzików i duże ich zagęszczenie. Nie można oczywiście zapominać o wektorze przenoszenia wirusa jakim jest człowiek.
– Tam, gdzie jest duże zagęszczenie dzików, pojawia się ryzyko wystąpienia chorób zakaźnych – mówi Robert Łęgosz. – Pomimo intensywnego odstrzału sanitarnego, wykonywanego przez myśliwych zgodnie z rozporządzeniem wojewody, wysoki poziom populacji dzików nadal się utrzymuje. Wysłuchałem kiedyś wykładu prof. Węgorka. Powiedział, że populacja dzika poddana dużej presji, np. myśliwych, odwdzięczy się nam tym, że za jakiś czas tych dzików będziemy mieć mnóstwo. Tak więc wystąpienia ASF na terenie naszego powiatu należało się spodziewać. Prof. Zygmunt Pejsak napisał, że ASF po zaatakowaniu wschodu Polski będzie się przemieszczał południowymi szlakami naszego kraju, zaatakuje ziemię lubuską, z odbiciem na poznańskie. I tak jest.
Pierwszy przypadek
Pierwszy przypadek ASF w powiecie szamotulskim stwierdzono u dzika upolowanego 25 kwietnia przez myśliwego w pobliżu osady Bielawy (gm. Pniewy). 16 maja, również w pobliżu Bielawy, strzelony został drugi dzik zarażony ASF.
– Myśliwy, który upolował pierwszego, wspominał, że ten chory szedł w parze z innym dzikiem i nie wykazywał żadnych objawów chorobowych – relacjonuje R. Łęgosz. – Natomiast drugiego dzika zaobserwowali mieszkańcy Psarek (położonych nieopodal Bielawy). Zwierzę wyszło z lasu i stało na drodze zachowując się w sposób nietypowy. Nie reagowało mianowicie na bodźce zewnętrzne. Mieszkańcy uznali, że takie zachowanie się dzika nie mieści się w normie, więc zatelefonowali do łowczego Koła Łowieckiego „Jastrząb” w Pniewach. Myśliwy przyjechał błyskawicznie i potwierdził spostrzeżenia mieszkańców. Dzika odstrzelił. Badania laboratoryjne dały wynik dodatni – dzik był chory na ASF. Ale już patrosząc tego dzika myśliwy zaobserwował zmiany jego organów wewnętrznych – śledziona miała 60 cm długości, a więc była dwukrotnie wydłużona. Druga zmiana to konsystencja kału – na całej długości przewodu pokarmowego był zbity. Z jednej więc strony możemy mówić o upośledzeniu motoryki jelita na skutek trwania choroby wirusowej, a z drugiej strony możemy pokusić się o określenie długości trwania choroby. Pięć, sześć lat temu, ASF przebiegał w postaci nadostrej, po jednym czy dwóch dniach następował upadek zwierzęcia. A tutaj zawartość przewodu pokarmowego pozwalała na podejrzenie, że stan chorobowy trwał dłużej. Najlepsze z punktu widzenia zwalczania choroby, to – niestety – natychmiastowe upadki spowodowane przebiegiem nadostrym. Wtedy zwierzęta nie mają szans na zakażenie nowych obszarów, one zakażają się i padają w miejscu. Im dłużej trwa choroba, tym obszar skażony jest większy. I jeszcze jedna charakterystyczna rzecz – ten drugi dzik był mocno wychudzony, odwodniony, więc choroba musiała trwać dłużej, trzy – cztery dni.
Trzeba usuwać zwłoki
Powiatowy lekarz weterynarii podkreśla wagę szybkiego usuwania zwłok martwych dzików z terenu. Zdają sobie z tego sprawę myśliwi. Członkowie kół łowieckich „Słonka”, „Jastrząb” i „Darz Bór” systematycznie przeszukują swoje łowiska w poszukiwaniu padłych zwierząt. Do poszukiwania martwych dzików, szczególnie w miejscach trudno dostępnych dla ludzi, włączono też dron z Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu. Efekt pracy drona – 20 maja, w okolicach Karmina i Gnuszyna, znaleziono trzy martwe dziki.
– Dwa dziki znajdowały się blisko siebie. Były to szczątki – skóra i kości – częściowo rozwleczone – wyjaśnia Robert Łęgosz. – Zwróciłem uwagę na to, że duże kości były zmiażdżone, więc być może gościły tam wilki. Trzecia sztuka miała wyjedzone narządy wewnętrzne. Dwa pierwsze dziki mogły tam leżeć dwa – trzy miesiące, trzeci – góra dwa tygodnie.
W miniony piątek, 28 maja, szamotulski inspektorat weterynarii otrzymał wyniki badań znalezionych dzików. Laboratorium w Puławach stwierdziło ASF u dwóch osobników, z kolei wcześniejsze badanie w laboratorium w Poznaniu wykazało wystąpienie choroby u wszystkich trzech.
Plan bezpieczeństwa biologicznego
Co robić, aby zminimalizować ryzyko zarażenia świń wirusem ASF?
– Od kwietnia obowiązuje nowe rozporządzenie unijne, które poszerzyło zasady bioasekuracji w gospodarstwach rolnych oraz narzuciło konieczność wydawania pozwoleń na przemieszcanie zwierząt – przypomina Roman Hildebrand, inspektor weterynaryjny ds. zwalczania chorób zakaźnych zwierząt. – Rozporządzenie wprowadziło dodatkowe dokumenty, które musi posiadać hodowca. Przede wszystkim musi posiadać plan bezpieczeństwa biologicznego. Taki plan musi być opracowany i zaakceptowany przez nas, czyli inspektorat weterynarii, do końca października tego roku. Jest to bardzo istotne, ponieważ w przypadku braku takiego planu, od listopada tego roku nie będzie możliwe wydawanie zgody na przemieszczanie zwierząt poza obszar objęty ograniczeniami stref I, II, III (niebieska, różowa, czerwona), w którym zlokalizowane jest gospodarstwo, czyli wprowadzanie ich do obrotu. Nie będzie możliwa też sprzedaż produktów pochodzących z tych zwierząt.
Co powinien obejmować plan bezpieczeństwa biologicznego? Przede wszystkim ustanowienie w gospodarstwach stref „czystych” i „brudnych”.
– Część „czysta” ma obejmować wyłącznie budynki inwentarskie, w których prowadzona jest hodowla świń, miejsca przechowywania paszy, materiału paszowego oraz ściółki, jeżeli jest to hodowla ściółkowa – tłumaczy Roman Hildebrand. Inspektor podkreśla, że strefa „czysta” musi być wyraźnie odgrodzona od strefy „brudnej”, czyli obejmującej dom mieszkalny hodowcy świń, miejsce parkowania samochodów, maszyn rolniczych, kontenery na odpady, budynki z bydłem.
– Mamy świadomość, że nie jest to łatwe do zrobienia, bo trudno jednoznacznie wskazać, w jaki sposób obie części gospodarstwa rozgraniczyć – przyznaje R. Hildebrand. I dodaje: – Rolnicy muszą pamiętać też o programie deratyzacji, o konieczności zainstalowania pułapek przynajmniej w budynkach z materiałem paszowym. Trzeba pamiętać o zasadach higieny, o dezynfekcji, o każdorazowej zmianie obuwia i odzieży przy wchodzeniu i wychodzeniu z budynku inwentarskiego.
– Rolnik musi zapamiętać, że nie może wejść do pomieszczeń inwentarskich bezpośrednio ze strefy „brudnej”. Musi najpierw znaleźć się w strefie pośredniej i, zachowując wymogi bioasekuracji, dopiero wejść do strefy „czystej” – dobitnie podkreśla Robert Łęgosz.
– Jest jeden wyjątek – dodaje Roman Hildebrand. – Jeżeli rolnik oświadczy, że hoduje świnki wyłącznie na własne potrzeby. Wtedy musi spełnić tylko podstawowe zasady bioasekuracji, bo nie wyprowadza tych zwierząt z gospodarstwa.
– Dotychczasowy sposób kontroli stanu zdrowia świń opierał się na badaniu krwi przed ich wysyłką z gospodarstwa – wyjaśnia R. Łęgosz. – To badanie krwi było o tyle istotnym elementem, że obrazowało nam stan na dzień pobrania krwi. Natomiast samo badanie krwi nie zabezpiecza przed niczym. Nowe przepisy wysuwają na plan pierwszy warunki bioasekuracji, jako ten czynnik, który faktycznie zabezpiecza przed wniknięciem wirusa do gospodarstwa. I dlatego, jeżeli gospodarstwo będzie dobrze zabezpieczone, jeśli spełni wszystkie warunki bioasekuracji, jeśli będzie miało plan bezpieczeństwa biologicznego, wyznaczone strefy „czystą” i brudną”, jeśli będzie prowadziło monitoring padłych świń w kierunku ASF, to wtedy jest możliwe wprowadzenie do obrotu świń bez konieczności uciążliwych badań laboratoryjnych. Jeszcze raz podkreślę – te warunki bioasekuracji są po to, żeby umożliwić hodowcom swobodny obrót zwierzętami.
Człowiek ważnym wektorem
Inspektorzy zwracają uwagę na rolę człowieka, jako ważnego wektora przenoszenia wirusa ASF.
– Jeśli mamy w jednym gospodarstwie świnie i bydło, to tak czy inaczej istnieje duże ryzyko wniknięcia wirusa ASF do takiego gospodarstwa. Proszę spojrzeć: jeśli rolnik ciągnikiem z przyczepą jedzie po zielonkę albo kiszonkę składowaną na polu, które mogą być skażone przez chorego dzika i następnie wjeżdża z tym do bydła, po czym w tym samym ubraniu, tych samych butach idzie do chlewni, to jest już o pół kroku od wniesienia wirusa – zwraca uwagę Robert Łęgosz.
A Roman Hildebrand dodaje: – I tu wracamy do wektora, którym jest człowiek. Dlatego tak istotne jest, aby strefę „czystą” w jakiś sposób odgrodzić od pozostałej części gospodarstwa. Musi być zorganizowane pomieszczenie na zmianę odzieży, butów, aby wykluczyć możliwość wniesienia do chlewni wirusa. Bo wszystko zależy od odpowiedzialności człowieka.
(mal), RB
– Nowe przepisy wysuwają na plan pierwszy warunki bioasekuracji, jako ten czynnik, który faktycznie zabezpiecza przed wniknięciem wirusa do gospodarstwa – podkreśla Robert Łęgosz
HILDEBRAND: – Obowiązujące od kwietnia rozporządzenie unijne wprowadziło dodatkowe dokumenty, które musi posiadać hodowca. Przede wszystkim musi posiadać plan bezpieczeństwa biologicznego – zwraca uwagę rolnikom Roman Hildebrand