Czy jest rozwiązanie tego węzła gordyjskiego?
Zderzenie skody felicii i opla astry na głównym skrzyżowaniu przy figurze w Samołężu, w świąteczny czwartek rano 3 czerwca, na nowo rozkręciło dyskusję nad zagrożeniami w tym miejscu. Zwłaszcza wyjazd z podporządkowanej ul. Koziej przysparza siwych włosów, bo przypomina zabawę w rosyjską ruletkę.
We znaki daje się nieszczęsna geometria skrzyżowania z czasów, gdy po naszych drogach jeździły bryczki i wozy drabiniaste. Przy ówczesnych szybkościach i natężeniu ruchu duże deficyty widoczności nie miały znaczenia.
Ograniczenie do 40 km/h i czerwone paski naklejone na jezdnię nie wystarczają do uspokojenia ruchu. Niektórzy kierowcy nadal uskuteczniają tu jazdę z szybkością 70-80 km/h, zwłaszcza spiesząc się do pracy. Nie baczą na to, że wyjeżdżający z ul. Koziej muszą polegać wyłącznie na widoku z lustra, ponieważ pojazdy jadące od strony Nowej Wsi stają się dla nich widoczne przez lewą szybę na 2-3 sekundy przed minięciem wyjazdu z ulicy. Lustro pozwala dostrzec je o dodatkowe 3-4 sekundy wcześniej, pod warunkiem, że nie pokryje się wilgocią o poranku. I to wciąż nie jest wiele czasu… I motocykle widać gorzej… I są jeszcze piesi, którzy chcą przejść z ul. Koziej na drugą stronę jezdni, akurat tuż za zakrętem, np. idąc do sklepu. Lepiej, żeby zawsze mieli dobry słuch, sprawny refleks i szybkie nogi.
W obrębie skrzyżowania nie ma przejścia dla pieszych, o które od lat postulują mieszkańcy. Parę tygodni temu pojawiło się utwardzenie pobocza zastępujące chodnik, wybudowane przez Zarząd Dróg Powiatowych. Dzieci z ul. Koziej mogą wreszcie dość bezpiecznie i wygodnie chodzić do przystanku autobusu koło świetlicy.
Niestety, na radykalną przebudowę skrzyżowania brakuje tu przestrzeni. Rondo jest wykluczone. Nawet poprawa widoczności nie byłaby prosta, bo należałoby ingerować w zagospodarowanie prywatnych działek i przenieść figurę w inne miejsce.
RB
Pomysł na rozwiązanie problemu w jutrzejszej gazecie