15 49.0138 8.38624 1 1 7000 1 https://szamotulska.pl 300 true 0
theme-sticky-logo-alt

„Taaaki węgorz mi poszedł!”

Wędkarzom upał niestraszny. Nad Zalewem Radzyny rozegrali zawody

Upał w minioną sobotę był dokuczliwy, delikatnie mówiąc. Grubo ponad 30 stopni w cieniu! Wędkarzom z Koła PZW w Gałowie wysoka temperatura jednak nie przeszkadzała. Spora grupa miłośników „moczenia kija” stawiła się nad małym Zalewem Radzyny, aby rozegrać zawody wędkarskie. I to podwójne.

Najpierw, punktualnie o godz. 15.00, rozpoczęła się rywalizacja o Puchar Gazety Szamotulskiej. Po jej zakończeniu, ogłoszeniu wyników i przerwie na grochówkę, o 20.00 zawodnicy zajęli stanowiska aby zmierzyć się w Nocnych Zawodach o Największą Rybę. Te zakończyły się w niedzielę o 6.00 nad ranem. Prawdziwy wędkarski maraton!

Węgorz odpłynął w siną dal

Zawody o Puchar Gazety Szamotulskiej rozegrano w trzech kategoriach wiekowych. Kategorię junior wygrał Patryk Rożanek (1700 g). Wśród seniorów pierwsze miejsce zajął Piotr Brzoska (3595 g), drugie – Tomasz Regulski (2850), a trzecie – Radosław Nowak (2160). Kategorię emeryci wygrał prezes koła Janusz Broniarczyk (4550 g), przed Zenonem Ratajczakiem (2160) i Józefem Rożankiem (1240).

Nagrodę pocieszenia (tzw. „zestaw ratunkowy”) otrzymał największy pechowiec zawodów – Krzysztof Śrama. Pan Krzysztof prawie złowił okazałego – taaakiego – węgorza, ale… No właśnie, węgorz miał tego dnia inne plany i zamiast trafić do siatki na ryby dumnego wędkarza, zerwał się i odpłynął z haczykiem oraz  kawałkiem żyłki w zębach w siną dal, pozbawiając pana Krzysztofa murowanego miejsca na podium. Cóż, pech, tak bywa.

Zanim wędkarska brać przystąpiła do walki o zwycięstwo w Nocnych Zawodach o Największą Rybę, do kotła z najlepszą w Szamotułach grochówką zaprosił Tomasz Regulski, wędkarz i kucharz w jednej osobie. A do grochówki serwowano kiełbaskę oraz pajdę chleba ze smalczykiem i ogórkiem.

Patryk lubi karpie

Patryk Rożanek, zwycięzca zawodów w kategorii junior, ryby łowi od… czwartego roku życia! – No, trochę już łowię – mówi skromnie.

Jak czterolatek dawał sobie radę z utrzymaniem wędki w malutkich rączkach? – Dawałem radę, tak. Zaczynałem od czterometrowego bacika (bat to rodzaj prostej, lekkiej wędki bez przelotek i kołowrotka, polecanej właśnie dzieciom – red.). Zawsze pociągało mnie wędkarstwo, po prostu – lubię łowić ryby. Wyjazd nad wodę to dla mnie odpoczynek od codzienności – opowiada o swoim hobby.

Można powiedzieć, że zamiłowanie do wędkowania Patryk odziedziczył w genach – łowi dziadek, łowi tata. – U nas to tradycja rodzinna. Łowiła nawet moja kuzynka, ale teraz jakby mniej, rzadziej chwyta za wędkę – dodaje.

Ulubioną metodą połowu Patryka jest feeder (feeder opiera się na bardzo dokładnym, wręcz punktowym łowieniu. Taki sposób podawania zanęty i przynęty ma pozwolić regularnie odławiać ryby, zwłaszcza większe karpie, leszcze i liny). Najchętniej łowi leszcze i karpie. Rekord życiowy to niespełna trzykilogramowy karp.

Najchętniej łowię na dużym Zbiorniku Radzyny, ale zaglądam również na mały, no i łowię na Warcie. Wędkuję też na prywatnych stawach, ale to rzadziej – zdradza Patryk.   

Zamieszanie z Wodami Polskimi

W tej chwili nasze koło w Gałowie liczy 86 członków – informuje prezes Janusz Broniarczyk. I dodaje: – Ale połowa nie wykupiła zezwoleń PZW, bo rozeszła się fama, że Wody Polskie udostępnią wody w całej Polsce za jedną opłatę w wysokości 250 złotych i będzie można łowić bez karty wędkarskiej.

Prezes Broniarczyk wspomina o pomyśle Ministerstwa Infrastruktury ułatwienia życia wędkarzom, czyli zastąpienia dotychczasowej karty wędkarskiej jedną opłatą za łowienie. W czym rzecz? Marek Gróbarczyk, wiceminister infrastruktury, zaproponował na początku roku, aby wprowadzić jedną opłatę na wszystkie akweny, które znajdują się pod jurysdykcją Wód Polskich. Ta opłata wynosiłaby 250 złotych. Przygotowany przez Ministerstwo Infrastruktury program ma spopularyzować wędkowanie i ułatwić pozyskiwanie pozwoleń na wędkowanie. W Wodach Polskich utworzono nawet specjalny departament rybacki, który zajmie się promowaniem wędkarstwa i przygotowywaniem rozwiązań upraszczających łowienie ryb. Ministerstwo Infrastruktury chce, by obecna karta wędkarska odeszła do lamusa.

„Rzeczywiście chcemy doprowadzić do sytuacji, kiedy ta karta przestanie obowiązywać. Mamy ku temu kilka ważnych powodów. Po pierwsze, mówiąc obrazowo, przecież nie ma karty pieszego, a wiemy, że na czerwonych światłach musimy stać, a na zielonych możemy przechodzić. Drugą bardzo istotną rzeczą  jest to, że egzaminy często są prowadzone niewłaściwie, bo np. pytania dotyczą regulaminu Polskiego Związku Wędkarskiego, a tak naprawdę powinny dotyczyć ustawy, która reguluje sprawy okresów ochronnych, czy wymiarów ochronnych ryb, bo karta jest wydawana w imieniu starosty, a nie w imieniu PZW. Po trzecie, metody zdawania egzaminu i otrzymywanie karty zdewaluowały się – to są rozwiązania z poprzedniej epoki. Dzisiaj młody człowiek ma bardzo mało czasu na wędkowanie, często wraca do domu rodzinnego, gdzie ma jakąś rzeczkę albo zbiornik, chciałby spędzić parę dni na wędkowaniu. Okazuje się jednak, że wymaga to zdania jakichś egzaminów, podczas gdy tak naprawdę dostęp do tej wiedzy jest powszechny. Wystarczy poszukać w Internecie i w szybki sposób zdobędziemy wiedzę o wszystkich wymogach dotyczących wędkowania, okresów, czy wymiarów ochronnych. To nie są skomplikowane przepisy. Dlatego uważamy, że karta wędkarska to dokument do niczego niepotrzebny” – informują Wody Polskie.

Jak zauważają eksperci wycofanie karty wędkarskiej może przyczynić się do popularyzacji spędzania czasu na wędkowaniu i upowszechnienia tej dyscypliny. Jednak propozycje Ministerstwa Infrastruktury mogą mieć, niestety, również negatywne skutki. Polskie Związek Wędkarski obawia się, że likwidacja kart wędkarskich może pozwolić na łowienie ryb zupełnym amatorom. Natomiast karta wędkarska wymagała zdania specjalnego egzaminu, a co za tym idzie, zdobycia specjalistycznej wiedzy na temat łowienia, ryb i zasad dotyczących wędkarzy. Egzamin i karta wędkarska nadawały tej dyscyplinie swego rodzaju rangę, a przede wszystkim sprawiały, że ludzie musieli dowiedzieć się więcej o wędkarstwie.

Janusz Broniarczyk zwraca uwagę na fakt, że wielu wędkarzy – mówiąc delikatnie – dało się nabrać.

Jak się okazało, ci, którzy nie wykupili pozwolenia na łowienie z PZW trochę dali się nabrać. Dlaczego? Bo jeżeli ktoś od nas, miejscowy, wykupi w Wodach Polskich pozwolenie za 250 złotych, to będzie mógł łowić tylko – jak się okazuje – w okręgu poznańskim. A jeżeli faktycznie chciałby łowić na terenie całej Polski, to będzie to kosztowało 750 złotych. Wiele osób myślało, że już, zaraz będzie tak, jak wstępnie zapowiadało ministerstwo i Wody Polskie i nie wykupiło w PZW pozwoleń. Jest też grupa  wędkarzy, którzy zrezygnowali z pozwoleń PZW, ponieważ łowią na wodach komercyjnych, a trochę tych łowisk jest – wyjaśnia prezes.

Atmosfera i koleżeńskość

Koło PZW w Gałowie nie należy do największych, ale przoduje w kategorii „atmosfera i koleżeńskość”.

Nasze koło jest super. Członkowie są zgrani, nie ma żadnych zgrzytów, konfliktów. Atmosfera, koleżeńskość w kole są na najwyższym poziomie  – chwali kolegów od wędki prezes. – Mamy sponsorów, przede wszystkim firmę Nissan Polody, starostwo powiatowe, burmistrza Szamotuł, no i teraz Gazetę. Już dzisiaj zapraszam na zawody o Puchar Starosty Szamotulskiego, które odbędą się w niedzielę 14 sierpnia na dużym Zalewie Radzyny. I w tym miejscu chciałbym podziękować staroście Beacie Hanyżak. Współpraca z powiatem, ale i gminą, układa się na naprawdę świetnym poziomie.

– Wiadomo – z naszych skromnych składek, bez wsparcie sponsorów, tak atrakcyjnych zawodów nie dałoby się zorganizować – dodaje prezes.

Oprócz Janusza Broniarczyka, zarząd koła tworzą: wiceprezes Paweł Rożenek, skarbnik Zenon Ratajczak, sekretarz Piotr Jędrzejczak i Karol Kucharczyk. Komisji rewizyjnej przewodzi Jerzy Foltyn.

Według różnych danych, szacuje się, że w naszym kraju wędkarstwem zajmuje się 1,5 – 2 mln Polaków. Wędkarstwo to nie tylko najbardziej masowe hobby, ale też cały przemysł zajmujący się produkcją sprzętu, zanęt, przynęt, czy łodzi oraz hurtownie i sklepy wędkarskie. Wędkarz jadący na ryby to również turysta, podróżujący często w towarzystwie całej rodziny, więc korzystający z bazy noclegowej i wyżywieniowej. Wędkarstwo to rekreacja i wypoczynek, ale także dyscyplina sportowa uprawiana w wielu państwach na całym świecie.

Marek Libera

Na zdjęciu u góry: Ważna chwila zawodów – sędziowie ważą złowione przez zawodników ryby

Nasze koło jest super. Członkowie są zgrani, nie ma żadnych zgrzytów, konfliktów. Atmosfera, koleżeńskość w kole są na najwyższym poziomie  – komplementuje kolegów prezes Broniarczyk

Poprzedni
Następny