Mieszkańcy protestują przeciwko budowie instalacji przetwarzającej destrukt asfaltowy
Stowarzyszenie Naturalnie Szamotuły alarmuje – w stolicy powiatu powstaje zakład mający przerabiać destrukt asfaltowy. Jak przewiduje Mikołaj Trąbczyński, prezes stowarzyszenia, grozi nam hałas, zniszczenie krajobrazu, dewastacja przyrody, potencjalne zatrucie wód gruntowych oraz utrudnienia komunikacyjne na ulicy Chrobrego. Jednym słowem – armagedon.
Cóż to takiego ów złowrogi destrukt asfaltowy? Destrukt asfaltowy to usunięta z drogi w wyniku frezowania, podczas naprawy bądź jej modernizacji, warstwa ścieralna lub niżej położona warstwa wiążąca.
Popularny na naszych drogach asfalt to w rzeczywistości tzw. mieszanka mineralno-asfaltowa, która jest produkowana przez połączenie odpowiednio dobranego drobnego kruszywa i lepiszcza asfaltowego. Warstwa asfaltu jest układana jako tzw. warstwa ścieralna, czyli zewnętrzna powłoka drogi zapewniająca prawidłową jednolitość i gładkość, która jest odpowiedzialna za właściwą przyczepność, odprowadzanie wody oraz ograniczenie wchłaniania wody.
Usunięty asfalt w postaci destruktu jest pełnowartościowym materiałem, który może być ponownie wykorzystany. Zarówno w mieszankach mineralno-asfaltowych, jak też do utwardzania poboczy, podbudów drogowych, zjazdów czy dróg serwisowych, budowy ścieżek rowerowych. Przez długi czas, mimo apeli zarządców dróg, destrukt był traktowany jako bezużyteczny odpad. Z danych Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad wynika, że tylko w latach 2018-2019 nie wykorzystano aż 72 tys. ton destruktu.
Usunięty asfalt ma właściwości podobne do stosowanych w drogownictwie kruszyw naturalnych. Ponowne wykorzystanie destruktu asfaltowego jest więc ekologicznym sposobem zagospodarowania odpadów i dobrą metodą na ograniczenie kosztów pozyskiwania kruszywa budowlanego.
Jak zauważa Marek Sondej z portalu Prawo.pl, recykling destruktu wpisuje się także w ogólne cele ustawy o odpadach, która stawia sobie za cel ograniczenie wpływu wytwarzania odpadów na środowisko oraz ludzi.
– Nie bójmy się recyklingu w produkcji mieszanek mineralno-asfaltowych – apeluje dr inż. Igor Ruttmar, wiceprezes Polskiego Kongresu Drogowego. – Czy przy zakupie papieru ktoś pyta, ile jest w nim przetworzonej makulatury? Nie: interesuje nas jego tekstura, grubość, chłonność i inne cechy zależnie od przeznaczenia – dodaje.
Gadów też nie było
Przerabianie i składowanie destruktu asfaltowego budzi w Szamotułach spore emocje i kontrowersje. W piątek 26 stycznia Stowarzyszenie Naturalnie Szamotuły zaprosiło mieszkańców do zamku Górków na debatę poświęconą planowanemu uruchomieniu w mieście przedsiębiorstwa przetwarzającego odpady asfaltu. Organizatorzy chcieli poznać zdanie szamotulan w tej kwestii. W sali koncertowej zamku pojawiło się blisko stu mieszkańców (taka frekwencja to rzadkość w stolicy powiatu), kilkoro radnych, dwoje kandydatów do fotela burmistrza Szamotuł, dziennikarze „Szamotulskiej”. Nie pojawili się natomiast burmistrz i jego zastępca, mimo, iż zostali zaproszeni.
– Cóż począć… – skomentował ten fakt Krzysztof Małyszka ze stowarzyszenia. Gwoli sprawiedliwości dodajmy, że Włodzimierz Kaczmarek przesłał organizatorom mejlowo swoje stanowisko w sprawie przetwórni destruktu.
– W kwietniu 2023 roku burmistrz Szamotuł wydał decyzję środowiskową obejmującą teren przylegający do dawnej cukrowni, to jest kilkanaście hektarów. Częściowo ten teren wchodzi na obszary podmokłe – informował Mikołaj Trąbczyński. – Co wynika z decyzji? Firma, która otrzymała tę decyzję, może przetwarzać rocznie 100 tysięcy ton destruktu. Wody opadowe i roztopowe z terenu tego przedsięwzięcia można odprowadzać w sposób niezorganizowany do gruntu, w granicach nieruchomości. Zakład może być czynny od 6.00 do 22.00, nie ma ograniczeń dla sobót, niedziel, czy świąt. Dokumentacja przedsięwzięcia wskazuje, że na terenie tym nie znajdują się żadne przedsięwzięcia, które mogą prowadzić do skumulowanego oddziaływania z planowaną inwestycją. I to jest nieprawda, ponieważ na tym samym terenie ma być wybudowany podwójny węzeł betoniarski – zaznaczał.
Po czym dodał: – Bardzo ciekawy jest zapis w decyzji, że na potrzeby inwestycji wykonano wizje terenowe, które pokazały, że nie jest to żadne cenne siedlisko przyrodnicze, nie odnotowano tam żadnych rzadkich, chronionych gatunków zwierząt, roślin. Płazów i gadów też nie było.
Trąbczyński przypomniał, że w roku 2021 Marcin Pakuła i Barbara Czyż-Pakuła przeprowadzili w dolinie Samy, częściowo na terenie objętym decyzją środowiskową burmistrza, rozpoznanie przyrodnicze, mające uzasadnić ustanowienie tam użytku ekologicznego. Eksperci znaleźli 85 gatunków ptaków, płazów, gadów. – I na tym obszarze inwestor ma prawo jeździć koparkami, ciężkim sprzętem, gromadzić destrukt i go mielić – podkreślał z przekąsem prezes Naturalnie Szamotuły.
Cicho nie będzie
– Decyzja wskazuje na głośność kruszarki 104,6 decybela oraz głośność przesiewacza 108 decybeli. To jest 2 – 3 razy głośniej niż młot pneumatyczny – kontynuował Mikołaj Trąbczyński. – Odległość od tego miejsca do Gałowa to 600 metrów, a do ulicy Wojska Polskiego 500 metrów. Przypomnę, że firma będzie mogła pracować od 6.00 do 22.00 siedem dni w tygodniu. Inwestor, który ma zamiar przetwarzać destrukt asfaltowy, ma pozwolenie na budowę węzła betoniarskiego, uruchomienie bazy pociągów. Już dzisiaj daje się poznać z takiej strony nie za dobrej, ponieważ wykonał kilkusetmetrową drogę asfaltową bez żadnych pozwoleń. To jest droga o parametrach drogi wojewódzkiej, na przedłużeniu ulicy Świdlińskiej, prowadzi do tych terenów pocukrowniczych.
– Hałas jest tam taki, że dzieci nie mogą spać, my też, a on od 6.00 rano wali ile wejdzie. Jeżeli burmistrz na to pozwolił, to niech przyjdzie tu mieszkać – potwierdziła uwagi Trąbczyńskiego uczestniczka debaty, mieszkająca w sąsiedztwie byłej cukrowni.
Oprócz hałasu, po stronie minusów przedsięwzięcia z destruktem asfaltowym Trąbczyński wymienia zniszczenie krajobrazu, dewastację przyrody, potencjalne zatrucie wód gruntowych spowodowane gromadzeniem destruktu na gołym gruncie oraz utrudnienia komunikacyjne na ulicy Chrobrego. I żeby była jasność, aktywiści nie są przeciwnikami samego recyklingu asfaltu.
– Nie jesteśmy wrogami destruktu. Wręcz przeciwnie – zgadzamy się, że jest to przydatny i potrzebny materiał, który należy wykorzystywać w miarę możliwości. To co wzbudza nasz sprzeciw, to sposób jego przetwarzania w Szamotułach określony decyzją burmistrza – tłumaczy Trąbczyński.
Co można zrobić, co proponuje stowarzyszenie? Mikołaj Trąbczyński jest pesymistą, chociaż…
– Problem polega na tym, że decyzja burmistrza Kaczmarka nie została w żaden sposób oprotestowana. Ona wisiała, zgodnie z przepisami, na BIP-ie i zgodnie z przepisami po wymaganym czasie zniknęła. Nie było żadnych konsultacji społecznych, burmistrz nie rozmawiał o tym z mieszkańcami. Inwestor decyzję ma i jest jego prawem z tej decyzji korzystać. Obecnie w urzędzie marszałkowskim jest przygotowywane pozwolenie dla inwestora na przetwarzanie odpadów. To będzie ostateczna decyzja w tej sprawie. Rozmawialiśmy z marszałkiem Bogusławskim, z urzędnikami, prawnikami… Cóż, papiery inwestora są mocne. Uważamy jednak, że warto coś zrobić – przekonuje Trąbczyński.
Zmienić decyzję burmistrza
Zdaniem prezesa Naturalnie Szamotuły jedyną szansą na zmianę szkodliwej dla Szamotuł decyzji burmistrza o środowiskowych uwarunkowaniach przetwarzania destruktu, jest… wznowienie postępowania przez burmistrza i w efekcie zmiana decyzji. Powód?
– Z tego powodu, że decyzja burmistrza pomija dwie ważne sprawy, mianowicie decyzja mówi, że nie ma tam żadnych przedsięwzięć, które mogą prowadzić do skumulowanego oddziaływania. To jest nieprawda. W czasie, kiedy ta decyzja była procedowana, to inwestor już miał w ręku dokument – pozwolenie na budowę podwójnego węzła betoniarskiego i te informacje zostały zatajone. Drugi powód to sprawy związane z ochroną środowiska. To są bardzo cenne tereny. Zapisy w decyzji burmistrza, że nie ma tam żadnych zwierząt, płazów, gadów, są nieprawdziwe – argumentuje Trąbczyński. – Tak więc z powodów formalnych będziemy próbowali przekonać burmistrza Kaczmarka, że tę decyzję warto jeszcze raz przeprocedować.
Mikołaj Trąbczyński jest wbrew pozorom realistą i nie łudzi się, że Włodzimierz Kaczmarek w ostatnich dniach swojego urzędowania przyzna się do błędu i wznowi postępowanie administracyjne. Zatem co dalej?
Uczestnicy piątkowej debaty wskazywali na różne możliwości wzruszenia decyzji burmistrza. Maciej Guzowski zastanawiał się, czy burmistrz konsultował z konserwatorem zabytków kwestię ochrony grodziska stożkowatego, wpisanego na listę zabytków, znajdującego się w dolinie Samy, zagrożonego przez przetwórnię destruktu. Joanna Gzyl z kolei pytała, czy aby w procesie wydawania decyzji nie zostały pominięte Wody Polskie, właściciel Samy. Zwróciła też uwagę na możliwy spadek wartości nieruchomości w sąsiedztwie przetwórni destruktu, na wzrost hałasu i ruchu pojazdów. – Jestem przekonana, że nowy burmistrz nie pozwoli na to, aby taka sytuacja miała miejsce. Postępowanie można wznowić – zgadzała się z Trąbczyńskim.
„Myśmy się bali”
Sporo światła na to, co dzieje się na terenie po byłej cukrowni, rzuciła wypowiedź Iwony Nawrowskiej, prezes sąsiadującej z przyszłą przetwórnią destruktu asfaltowego spółki Napena.
– Cała sprawa zaczęła się od przebudowy torowiska – relacjonowała Nawrowska. – Została zgłoszona przebudowa torowiska na zgłoszenie dotyczące robót budowlanych nie wymagających pozwolenia. Dlaczego? Dlatego, że miała ona dotyczyć tylko wymiany zniszczonych elementów torowiska. Natomiast my obserwowaliśmy co się działo. Cały nasyp kolejowy był wywieziony, a w tym nasypie mieszkały sobie zaskrońce, bażanty, różne inne ptactwo. Tak, że nie można powiedzieć, że tam nic nie mieszkało. Oczywiście cały nasyp kolejowy był usypany na nowo i przeniesione było torowisko w inne miejsce. Pan Dolata (inwestor – red.) zwrócił się do mnie, że musimy dojść do porozumienia, ponieważ nasyp dochodzi do naszego płotu. Powiedział: „No wie pani, ode mnie będzie spływała woda na wasz teren”. Ja mówię: „Ale jak, pan nie ma odwodnienia tego torowiska?” „Nie”. Ja mówię: „No to co pan proponuje?” A on mówi: „Pożyczę pani koparkę i odprowadzimy wodę rowem.” Ja się pytam: „A gdzie tę wodę odprowadzimy?” On: „Do Samy”. No to ja mówię: „Proszę pana, na pewno do Samy ja wody nie odprowadzę”. Kiedy był utwardzany teren pod nowe torowisko, to nasi pracownicy i my uciekaliśmy z budynków, bo myśmy się bali, że się zawalą. Zgłosiłam to w urzędzie gminy, ale pani powiedziała, że ona nie wie co się tam dzieje. „Coś tam będzie budowane, jakaś betoniarnia” – mówiła. Po pewnym czasie zaczęła się budować nowa droga, która jest przedłużeniem ulicy Świdlińskiej. Nikt nie potrafi odpowiedzieć, czy jest na to pozwolenie. Od samego początku są nieprawidłowości.
– Jestem przerażony tym co usłyszałem – komentował relację Iwony Nawrowskiej, i nie tylko, Piotr Michalak, podobnie jak Joanna Gzyl, zainteresowany startem w wyborach burmistrzowskich. – Można to podsumować krótko – urząd nie znalazł płazów i gadów, okej, ale wystarczyło, by znalazł ludzi. Myślę, że całe to przedsięwzięcie jest przeciwko szamotulanom i powinniśmy zrobić wszystko, aby to zatrzymać. Ja myślę, że takie spotkanie, jak to dzisiejsze, powinno być zorganizowane na etapie konsultacji przez urząd. Aż się nie chce wierzyć, że mogła powstać nielegalna droga. Jako radny powiatowy złożę do inspektora nadzoru budowlanego zawiadomienie w tej sprawie – zapewnił.
– To, co się dzieje, jest niewiarygodne. Radni nasi, gminni, nie mają pojęcia, nie wiedzą, że taka inwestycja dzieje się na terenie gminy – łapała się za głowę Gzyl. I dodała: – Wszystko jest robione za plecami mieszkańców. Zapomniano, komu burmistrz powinien służyć.
Petycja ostatnią deską ratunku
Burmistrzowie wprawdzie nie znaleźli czasu, aby pojawić się w zamku na spotkaniu z mieszkańcami („abdykowali” – jak zauważył radny Bartosz Węglewski), jednak Włodzimierz Kaczmarek przesłał mejlowo organizatorom „oficjalne stanowisko urzędu” w sprawie przetwarzania destruktu asfaltowego.
„W dniu 20.11.2022 r. Kopalnia Kruszywa Naturalnego DĄBROWA MD – TRANSPORT wystąpiła z wnioskiem o wydanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach dla przedsięwzięcia polegającego na przetwarzaniu odpadów destruktu asfaltowego na terenie działek po byłej Cukrowni w Szamotułach. Do wniosku dołączony został raport o odziaływaniu przedsięwzięcia na środowisko.
W w/w sprawie wpłynęły pozytywne uzgodnienia warunków prowadzenia tego przedsięwzięcia od: Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego w Szamotułach, Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska w Poznaniu, Dyrektora Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej Wód Polskich w Poznaniu. Organy te uzgadniając warunki realizacji przedsięwzięcia nie stwierdziły konieczności przeprowadzenia ponownej oceny oddziaływania na środowisko. W tym stanie rzeczy w dniu 21.04.2023 r. wydana została decyzja o środowiskowych uwarunkowaniach dla w/w przedsięwzięcia.
Jak z powyższego wynika, wyspecjalizowane organy właściwe w zakresie ochrony środowiska oraz zdrowia i warunków higienicznych nie stwierdziły istnienia negatywnego oddziaływania przedsięwzięcia na środowisko przyrodnicze i człowieka.
Z informacji podawanych przez przedsiębiorcę wynika, że planowana inwestycja związana była przede wszystkim z zamiarem obsługi przez niego zamówienia związanego z wymianą nawierzchni na autostradzie A2 przez zarządcę drogi na odcinku Nowy Tomyśl – Luboń. Jak powszechnie wiadomo, w/w inwestycja drogowa została już zrealizowana, co oznacza, że instalacja nie będzie przetwarzać destruktu asfaltowego z w/w remontu drogi” – napisał Kaczmarek.
– Co nam pozostaje? Możemy poprosić burmistrza Kaczmarka – w formie petycji – o wznowienie postępowania w sprawie wydania decyzji środowiskowej. Nie mamy czasu czekać na nowego burmistrza – zaproponował zebranym mieszkańcom Mikołaj Trąbczyński. – Bo Szamotuły nie chcą takiej inwestycji – dodał Krzysztof Małyszka.
Zbiórka podpisów pod petycją do burmistrza ruszyła zaraz po spotkaniu i trwała do końca minionego tygodnia.
– Mamy nadzieję, że pojawi się w urzędzie oczekiwana refleksja i zrozumienie. Oby – ma nadzieję Trąbczyński.
Marek Libera
Zdjęcie: – Myślę, że całe to przedsięwzięcie jest przeciwko szamotulanom i powinniśmy zrobić wszystko, aby to zatrzymać – komentował projekt budowy instalacji przetwarzającej destrukt asfaltowy Piotr Michalak