Ślepawi projektanci i priorytetowe wojsko
Przed świętami Bożego Narodzenia otwarto przejście podziemne przy dworcu kolejowym we Wronkach. To był długo oczekiwany punkt modernizacji linii kolejowej nr 351, która zbliża się do finału. Niestety, nowa wroniecka infrastruktura przydworcowa po stronie ul. Towarowej ma dwie wady dokuczające pasażerom.
Pierwsza wada jest niby łagodnego kalibru, ale codziennie uprzykrza życie wielu osobom. Projektanci modernizacji wronieckiej stacji jakby nie zauważyli istniejącego od lat zejścia z ul. Nowowiejskiej do Towarowej. Schody zbudowała gmina z myślą o tym, aby w przyszłości skomunikować je z peronami. Bezpowrotnie przepadła ku temu unikalna okazja, ponieważ projektanci zapewne nawet nie pojawili się we Wronkach z wizją lokalną. To jest powszechny w Polsce objaw lenistwa projektowego, dzięki któremu media mają później z czego szydzić.
Za to niedopatrzenie projektantów wielu ludzi z osiedla Na Górce codziennie wydreptuje dodatkowe metry, idąc na dworzec, a potem do domu. Gdyby wytyczyć nowe przejście dla pieszych na ul. Towarowej przy gminnych schodach i wybudować krótkie schody na teren kolejowy, będące ich naturalnym przedłużeniem, to ludzie idący z ul. Nowowiejskiej do przejścia podziemnego po południowej stronie torów mieliby do pokonania tylko 80 metrów. Obecnie muszą przejść 250 metrów, nonsensownie wodzeni przez barierki, tam i z powrotem. Albo uskuteczniać kaskaderkę na skarpie i przeskakiwać barierki.
Moim największym rozczarowaniem jest jednak druga i niewybaczalna wada funkcjonalna, czyli brak parkingu przy ul. Towarowej. Obiecywano go nam, ale plany uległy wywróceniu wiele miesięcy temu, gdy Ministerstwo Obrony Narodowej wypatrzyło sobie stację Wronki jako dobre miejsce do rozładunku lub załadunku ciężkich pojazdów wojskowych z kolejowych lawet. Nie pomogły negocjacje urzędu miasta z PKP.
Liczyłem, że parking dla cywilów jednak powstanie, choćby mniejszy. Niestety, nie ma go wcale. Byłby wykorzystywany co do ostatniego miejsca przez ponad 300 dni w roku. Zamiast niego mamy okazałą rampę dla pojazdów opancerzonych i rozległy plac manewrowy. Czy będą używane choćby dwa razy w roku podczas ćwiczeń? Pożyjemy, zobaczymy.
Niestety, rampa zajęła jedyną większą przestrzeń nieopodal dworca, gdzie można było łatwo wybudować parking. Teraz gminie pozostanie tylko ciułanie pojedynczych miejsc postojowych na pobliskich ulicach.
Oba rozwiązania, nieszczęsne z punktu widzenia pasażerów, mogą pozostać z nami długo. Modernizacja jest bowiem w dużym stopniu sfinansowana z funduszy Unii Europejskiej. A jedną z naczelnych zasad jest nienaruszalność efektów takich inwestycji przez 5 lat, chyba, że znajdzie się dobre uzasadnienie.
Urząd Miasta i Gminy Wronki podobno jeszcze nie złożył broni. Gmina zamierza samodzielnie wybudować nowe miejsca postojowe w pobliżu ul. Towarowej po zakończeniu inwestycji PKP.
RB
Szczegóły w dzisiejszej gazecie
Smutny paradoks, czyli rzęsiście oświetlone perony i gminne schody istniejące od lat, nieskomunikowane z przejściem podziemnym
Zdesperowani pasażerowie na ekstremalnym niedoczasie będą początkowo porzucać samochody na tym ogromnym placu manewrowym. A potem wyciągać mandaty za wycieraczek lub odbierać auta z parkingów depozytowych
KOMENTARZ
Będzie wstęga, oklaski, hymn, a potem… proza życia
Przygotowania do hipotetycznej III wojny światowej wygrały z codziennymi potrzebami ludzi dojeżdżających do pracy i wypracowujących podatki, za które utrzymywane są także siły zbrojne. Nadal będą musieli szukać deficytowego miejsca dla swoich aut na sąsiednich ulicach i osiedlach, irytując ich mieszkańców.
Pozwolę sobie również skomentować sam pomysł usytuowania w centrum Wronek wojskowej bocznicy kolejowej, czyli potencjalnego celu do zbombardowania przez wrogie lotnictwo, zaledwie 40 metrów od najbliższych budynków mieszkalnych. Zacytuję tu klasyka, czyli kapitana Wagnera z filmu „C.K. Dezerterzy”: „Nie ma w słowniku ludzi kulturalnych słów, które mogłyby dostatecznie obelżywie określić pańskie postępowanie” – drogi pomysłodawco.
Radosław Borowicki
Na zdjęciu u góry: Z przejścia podziemnego cieszymy się bez uwag. Szkoda, że już trzeba było je sprzątać, bo wkrótce po otwarciu na posadzce pojawiły się „premierowe pawie”