W nieogrzewanej kuchni leży chora mama pani Natalii
„XXI wiek, mieszkanie komunalne w Szamotułach. Ma jeden piec kaflowy, który teoretycznie ma nagrzać trzy pomieszczenia. Aktualnie w łazience występują temperatury od –3 do –6 st. C. W nieogrzewanej kuchni leży mama najemczyni, staruszka z ograniczonym kontaktem z otoczeniem. (…) Według wywiadu mieszkanka zobowiązana została do zakupu pieca gazowego, na co po prostu jej nie stać! Ratujcie kto może!” – opisuje na swoim profilu internetowym warunki panujące u jednej z szamotulanek z ul. Lipowej, radny gminny Paweł Łączkowski.
By zapoznać się ze sprawą, Paweł Łączkowski wraz z radnym Bartoszem Węglewskim udali się do opisanego mieszkania. Jego użytkowniczka, pani Natalia, 11 lutego podzieliła się na Facebooku wpisem o następującej treści, do którego dołączyła zdjęcie ze słupkiem wskazującym temperaturę w okolicach 0 st. C. „Kolejna noc, która będzie mroźna. Po całym dniu grzania. Jak w takich warunkach mam myć mamę? Osoba leżąca od 2016 roku. Lecz moja wściekłość sięga zenitu… Nie dość, że wnioski giną na mieszkania, dziury wentylacyjne w kuchni bez ogrzewania? To nie mój problem. Płacę czynsz, remontuję na własny koszt i co jeszcze ogrzewanie założyć pół na pół?” – stawia gorzkie, rozpaczliwe pytania.
„Z inicjatywy i na zaproszenie Pana radnego Pawła Łączkowskiego, odwiedziliśmy jedno z mieszkań komunalnych, aby realnie ocenić stawiane publicznie zarzuty w stosunku do ZKZL i władz miasta. Jestem przekonany, że drogą do rozwiązania przedstawionych problemów jest kompromis i odrzucenie negatywnych emocji” – wyrażał swoją opinię B. Węglewski na swoim fejsbukowym profilu radnego.
Po przeprowadzonej wizji, Łączkowski poprosił szefa rady gminnej Mariana Płacheckiego o wyjaśnienie kontrowersyjnego tematu i podjęcie interwencji.
„W tej sprawie jest drugie dno”
Przewodniczący Płachecki by rozwikłać naświetlony temat, zwrócił się do pełniącego pieczę nad gminnymi mieszkaniami dyrektora Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych Leszka Klijewskiego. W rozmowie z naszą „Gazetą” dyrektor ZKZL zaznaczał, że nie potwierdza, iż w mieszkaniu o którym mowa, są odnotowywane tak przerażająco niskie temperatury.
– Może w momencie kiedy radni przybyli na umówione spotkanie, takie temperatury odnotowano. My byliśmy u tej pani 8 lutego na niezapowiedzianej wizycie i nie potwierdzamy tak niskich temperatur, jakie podawano. Owszem, odczuwało się pewien dyskomfort termiczny. Ale to nie było 10 stopni Celsjusza. W mojej ocenie i kierownika ZKZL ds. technicznych, z którym dokonaliśmy wizji lokalu, w łazience mogło być w granicach 18ºC (przy zewnętrznej – ujemnej temperaturze wynoszącej około – 9 ºC). W naszym odczuciu w pomieszczeniu kuchni temperatura była jeszcze wyższa. Zadeklarowaliśmy tej pani, i mam na to świadków, że wykonamy całe centralne ogrzewanie. Poprosiliśmy też panią, żeby złożyła wniosek do wydziału ochrony środowiska w urzędzie miejskim o przyznanie jej refundacji przy zakupie niskoemisyjnego źródła ogrzewania. Na ten cel można uzyskać zwrot do 4 tys. zł. W ten sposób jako ZKZL zmniejszylibyśmy swoje koszty i byłoby nam łatwiej wywiązać się z zadeklarowanego zadania. Bo jest bardzo dużo mieszkań i realizujemy wiele rzeczy. Ale pani tego wniosku nie złożyła. Tak więc jest w tej, i podobnych sprawach, tak zwane drugie dno – wyjaśnia Leszek Klijewski.
22 lutego dyrektor wystosował pismo w powyższej sprawie do szefa szamotulskiej rady gminnej. Z przesłanej korespondencji wynika, że pani Natalia zajmuje lokal przy ul. Lipowej od grudnia 2011 roku. Najpierw otrzymała go jako zamianę, w związku ze złym stanem technicznym i sprzedażą nieruchomości usytuowanej przy ul. Wronieckiej.
Proponowano dodatkowy grzejnik i mieszkanie z c.o.
Po powiększeniu o dodatkowy pokój, w październiku 2013 roku lokal przy ul. Lipowej udostępniono szamotulance jako docelowy. Powiększenie metrażu nastąpiło z inicjatywy użytkowniczki mieszkania, kosztem sąsiedniego lokalu. Prace w tej mierze zostały wykonane w oparciu o dokumentację projektową, zgodnie z obowiązującą sztuką budowlaną.
W trakcie prac modernizacyjnych ZKZL proponowało kobiecie wykonanie nowego przyłącza i montaż dodatkowego grzejnika w wydzielonym pomieszczeniu. Na takie rozwiązanie najemczyni kategorycznie nie zgodziła się, argumentując to dobrym stanem technicznym budynku po termomodernizacji oraz wysoką efektywnością cieplną istniejącego pieca kaflowego, który w jej opinii we właściwy sposób ogrzewa całe mieszkanie. Na okoliczność odmowy została sporządzona notatka służbowa.
W międzyczasie pani Natalia nie zgodziła się na przyjęcie lokalu docelowego, położonego w budynku wspólnoty mieszkaniowej przy ul. Sportowej 33 w Szamotułach. Lokum to zostało dla niej wyznaczone z upoważnienia burmistrza Włodzimierza Kaczmarka. Oferowane mieszkanie posiadało powierzchnię użytkową 45.2 m kw. i składało się z dwóch pokoi, kuchni, łazienki i przedpokoju. W proponowanym mieszkaniu wymieniono wszystkie okna i drzwi balkonowe na stolarkę wykonaną z PCV. Dodatkowym elementem podnoszącym standard lokalu było indywidualne, centralne ogrzewanie gazowe. Odmowa przeprowadzki we wskazane miejsce nastąpiła 25 lipca 2012 roku, podczas wizyty szamotulanki w siedzibie ZKZL. Na okoliczność tę sporządzono kolejną notatkę służbową.
Jest deklaracja wykonania instalacji
„Mając na uwadze obecną sytuację związaną z niedogrzaniem lokalu przy ul. Lipowej, oprócz bieżących działań interwencyjnych (dostarczenie dodatkowych grzejników konwektorowych z termoregulacją), po uzgodnieniach z burmistrzem miasta i gminy, Panem Włodzimierzem Kaczmarkiem, złożyliśmy deklarację wykonania instalacji centralnego ogrzewania po obecnym sezonie grzewczym. Nadmieniam, iż w budynku przy ul. Lipowej stanowiącym Wspólnotę Mieszkaniową, prowadzona była inwestycja polegająca na gazyfikacji nieruchomości, która zakończyła się założeniem liczników poboru gazu w dniu 27 stycznia 2021 roku. Jakiekolwiek wcześniejsze działania w lokalu naraziłyby wszystkie osoby w nim przebywające na duży dyskomfort. Zgodnie bowiem z opinią kominiarską, piec gazowy musi być podłączony do przewodu dymnego komina, do którego w chwili obecnej podłączony jest istniejący piec kaflowy” – wyjaśnia L. Klijewski w odpowiedzi udzielonej przewodniczącemu szamotulskiej rady gminnej.
W trakcie środowej sesji rady gminnej, radny Łączkowski odczytał fragment odpowiedzi udzielonej przez ZKZL.
– Ze swej strony cieszę się, trzymam decydentów za słowo i obiecuję podziękować im po wykonaniu zobowiązania – komentował deklarację wykonania w mieszkaniu przy ul. Lipowej instalacji centralnego ogrzewania.
Nie ma na kogo liczyć
– Lokal przy ul. Lipowej przydzielono nam po tym, jak zmuszono nas do opuszczenia mieszkania przy ul. Wronieckiej. Zastrzeżono nam, że jeśli tego nie zrobimy, zostaniemy oddani do sądu. Początkowo zwodzono nas, że wyprowadzimy się tylko na rok i będziemy mogli wrócić do wyremontowanego budynku. Niestety, tak się nie stało. Z powodu sprzedaży nieruchomości, swoje lokum przy placu Sienkiewicza straciła również mama. Ponieważ nie zapewniono jej innego lokalu, wzięłam ją do siebie – informuje w rozmowie z „Gazetą” pani Natalia. I dodaje: – Nowe mieszkania powinny więc przysługiwać mnie i mamie. Ze względu na nią, po śmierci sąsiadów zaczęłam dowiadywać się, czy możliwe będzie udostępnienie nam jednego z ich dawnych pokoi. W ten sposób z 38 m kw. nasze mieszkanie powiększyło się do blisko 50 m kw. Przy ul. Wronieckiej zajmowaliśmy pomieszczenia o powierzchni 52 m kw., posiadaliśmy też garaż. Sądziłam, że zostanie nam zaproponowany lokal o tej samej wielkości. Tak się jednak nie stało. Nie chciałam zaproponowanego mi mieszkania przy ul. Sportowej liczącego w granicach 45 m kw., ponieważ było mniejsze od obecnego.
Pani Natalia tłumaczy, że kłopoty z niskimi temperaturami występującymi zimą w mieszkaniu przy ul. Lipowej rozpoczęły się po usunięciu przez ZKZL w 2019 roku drugiego pieca kaflowego znajdującego się w kuchni. – Powiedzieli nam, że tak trzeba. W efekcie w łazience sąsiadującej z kuchnią, pojawiła się pleśń. Mamy obecnie dwa przenośne grzejniki, które dostaliśmy od ZKZL. Ale teraz drżę na myśl o tym, ile wynosił będzie nasz rachunek za prąd. Dlatego poprosiłam, żeby pokryto nam koszty jego zużycia, w celu dogrzewania mieszkania – mówi.
– Nie chcę szczegółowo opowiadać naszej historii, bo można by godzinami rozprawiać o tym, jak wygląda rzeczywistość. ZKZL nie jest wcale tak chętny do wyświadczania ludziom przysług, jak to przedstawiają. Uzyskaliśmy pokój, który nam dodano, ale gmina nie musiała już przyznawać odrębnego mieszkania mojej mamie. Tak więc było im to na rękę. Pewnego dnia podczas kąpieli mamy zdarzyło się, że wypadła mi i pękł brodzik. Zaczęła z niego cieknąć woda. Poszłam do urzędu i błagałam wiceburmistrza, żeby mi to naprawili. Byłam też u innych urzędników.
Kiedy człowiek jest w sytuacji bez wyjścia i potrzebuje pilnego wsparcia, nie ma na kogo liczyć. ZKZL przeprowadza pewne prace wtedy, kiedy oni uznają, że im to odpowiada. Myślę, że nie powinno tak być. Kiedy zabiegałam o poprawę naszych warunków, pan Klijewski powiedział mi, że powinnam się cieszyć, że mama może leżeć w kuchni. Nie chcę wyciągać na światło dzienne innych rzeczy. O mojej sprawie poinformowałam w lutym Sejmik Województwa Wielkopolskiego – oznajmia pani Natalia.
Codzienny, mozolny trud
Od 10 lat doskwierają jej kłopoty zdrowotne. Szamotulanka zmaga się między innymi ze schorzeniem nerek polegającym na przewlekłym białkomoczu, co może prowadzić do niewydolności. Dokucza jej także dna moczowa i astma. Od 10 lat pani Natalia opiekuje się 93-letnią obecnie mamą, chorującą na Alzhaimera. Od 8 lat wymaga ona szczególnej troski jako osoba leżąca.
– Zajmuję się mamą, bo ją kocham. Opieka nad nią to jak dyżur przez 24 godziny. Nie ma czasu na spotkania ze znajomymi, a nawet na życie rodzinne – wyznaje z rozbrajającą szczerością pani Natalia.
Na jej twarzy widoczne jest wyraźne wzruszenie, które zdradzają zamglone oczy. Widoczny jest codzienny, mozolny trud, poświęcenie, starania o to, by bliskim żyło się lepiej i przekonanie o tym, że nie wolno się poddać. Bo przecież prowadzi nas i wszystko napędza miłość…
Izabela Karczewska
FOTO: – Zajmuję się mamą, bo ją kocham. Opieka nad nią to jak dyżur przez 24 godziny – wyznaje pani Natalia