15 49.0138 8.38624 1 1 7000 1 https://szamotulska.pl 300 true 0
theme-sticky-logo-alt

Przychodzi rzeźbiarz do burmistrza…

Historia jednej rzeźby. Dziwna historia

 

W Międzychodzie, u wylotu ul. Kilińskiego do Rynku, można oglądać wyjątkowo sympatyczny pomnik przedstawiający zaprzęgniętego do wozu osiołka, obok którego stoją dwie kany na mleko. Na umieszczonej obok tablicy opisano związaną z nim historię.

Otóż w pobliżu miejsca ustawienia pomnika znajdowała się kiedyś mleczarnia produkująca wyśmienite sery. Mleko do ich produkcji przywożono codziennie z pobliskiego Muchocina. Odbywało się to przy pomocy jednego lub dwóch osiołków zaprzęgniętych do niewielkiego wózka. Osiołki zazwyczaj same wracały do muchocińskiego domu – zwłaszcza kiedy mleczarek nadużył gorzałki – trasą na skróty, prosto przez Rynek. Były spokojne i niezwykle „towarzyskie”, każdemu dawały się głaskać i poklepywać. Szybko stały się ulubionymi maskotkami mieszkańców Międzychodu i gwiazdami wszelkiego rodzaju imprez i przemarszów miejskich.

Przyozdobione w kolorowe szarfy i pompony szły zazwyczaj na czele rozpoczynającego każdą uroczystość pochodu. Miały tylko jedna „wadę”. Kiedy kawalkada zbliżała się do Rynku, żadna siła nie mogła je powstrzymać od skręcenia do mleczarni…

W Międzychodzie osiołek, w Szamotułach tancerze

Dlaczego wspominamy o figurce osiołka z Międzychodu? Bowiem osiołek spodobał się między innymi Tomaszowi Matusewiczowi, rzeźbiarzowi, profesorowi Politechniki Poznańskiej, autorowi konceptu pary szamotulskiej na Rynku w Szamotułach. Co istotne – szamotulaninowi.

Jest to świetnie zrobione – mówi profesor z uznaniem o osiołku z Muchocina (podobny zdobi zresztą wroniecki Rynek). – Burmistrzowi Jackowi Grabowskiemu wskazałem przed laty wysepkę po dawnej stacji benzynowej CPN na Rynku, jako ewentualne miejsce posadowienia rzeźby pary szamotulskiej. On – mężczyzna w stroju ludowym, gra na marynie, ona – kobieta również w stroju ludowym, tańczy. Wyobrażałem sobie teren wokół wybrukowany kocimi łbami, może nawet jakąś zagrodę… Ten koncept można by z czasem rozwijać, rozbudować o kolejne postaci, na przykład muzyków z kapeli, udokumentować w ten sposób rodzinę Orlików. Mogłoby to być takie miejsce kulturowe, bo przecież na Rynku odbywały się kiedyś targi. To kwestia tożsamości miasta.

 

– Pamiętam koncepcję profesora Matusewicza – wspomina dr Jacek Grabowski, były burmistrz Szamotuł (na zdjęciu). – W związku z tym, że dojrzewał wówczas projekt rekonstrukcji, przywrócenia Rynkowi rzeźby świętego Jana Nepomucena, zastanawiałem się, czy dwie rzeźby na Rynku to nie będzie za dużo. Czy może lepiej byłoby umieścić parę szamotulską przed siedzibą zespołu folklorystycznego, czyli przed ośrodkiem kultury? Uważałem – i uważam nadal – że siedziba zespołu powinna być podkreślona. Sprawa lokalizacji Jana Nepomucena była z kolei oczywista – przywracaliśmy stan sprzed wojny.

Sama koncepcja rzeźby pary szamotulskiej burmistrzowi Grabowskiemu naturalnie spodobała się: – Folklor szamotulski jest znany w Polsce i za granicą. Trzeba go strzec. Należy dbać, aby młodzi ludzie garnęli się do zespołu, aby folklor szamotulski nie umarł śmiercią naturalną.

Do realizacji projektu Tomasza Matusewicza w czasie kadencji burmistrza Grabowskiego nie doszło (miasto było wówczas skoncentrowane na zabiegach zmierzających do upamiętnienia płk. Maksymiliana Ciężkiego, co zaowocowało odsłonięciem jego pomnika przy ul. Dworcowej), ale temat powrócił po przejęciu sterów gminy przez Włodzimierza Kaczmarka.

Zielone światło dla pary

– Rozmawiałem z burmistrzem Kaczmarkiem o parze szamotulskiej. Pan Kaczmarek powiedział, podczas – zdaje się – naszego pierwszego spotkania, że moja para jest taka trochę zbyt statyczna. Wyjaśniłem, że to jest na razie wstępna wizja  – relacjonuje profesor.

Rozmowy były kontynuowane, obie strony dyskutowały o ostatecznym kształcie projektowanej rzeźby. Sama zaś para szamotulska była uwzględniana, jako istotny element krajobrazu centrum miasta, w koncepcjach zagospodarowania rynku powstających w ramach warsztatów studentów architektury pod okiem prof. Anny Januchty-Szostak.

Jak zaznacza Tomasz Matusewicz, rozmowy z miastem zdawały się zmierzać ku szczęśliwemu finałowi, czyli decyzji o wykonaniu rzeźby. Zmianie uległa jedynie lokalizacja pary szamotulskiej – z terenu dawnego CPN-u, Szymon Kałużyński, autor powstałej w międzyczasie koncepcji rewitalizacji rynku,  przeniósł ją w miejsce obecnego szaletu miejskiego (który ma ulec likwidacji). Dopracowywano sam kształt tańczących postaci, rozmawiano o detalach. Burmistrz sugerował nawet, iż dobrze byłoby, aby tancerka miała twarz Janiny Foltyn, a wiceburmistrz wskazywał na potrzebę wydłużenia katany tancerza.

– W związku z nową lokalizacją podniosłem w projekcie podstawę, na której posadowiona jest rzeźba, aby dla jadących od strony ulicy Wronieckiej była ona bardziej atrakcyjna wizualnie. Uważam, że taka forma wypiętrzająca się, to kolejny element budujący ekspresję ruchu tańczącej pary, taką pewną jej unikatowość, bo o to w tym wszystkim chodzi – podkreśla autor rzeźby.

 

Panom burmistrzom – Kaczmarkowi i Wachowiakowi – bardzo zależało, abym przedstawił im szkice pary szamotulskiej. Wyjaśniłem, że w przypadku rzeźby trudno przedstawić szkic, skoro jest to forma przestrzenna. Przygotowałem więc model pary, około trzydziestocentymetrowej wysokości, i 25 marca tego roku przesłałem wiceburmistrzowi Wachowiakowi  fotografie powstałej figurki. Kilka dni później, 30 marca, przesłałem także oczekiwaną przez panów burmistrzów ofertę cenową – przewidywałem koszt wykonania rzeźby w naturalnej skali, o wysokości 190 centymetrów, w okolicach 250 tysięcy złotych, z czego koszt samego odlewu to około 120 tysięcy  – mówi profesor. I dodaje: – Rozumiałem, że skoro już dość długo rozmawiamy o realizacji projektu, i nigdy nie mówiono, że to nie ja będę wykonawcą projektu, to oczywiste jest, że otrzymam zlecenie na realizację pary. Spodziewałem się, że podpiszemy umowę o dzieło, z wolnej ręki, tak jak zazwyczaj to się dzieje przy tego typu pracach. 

Profesor Matusewicz oferował gminie dodatkowo – i to bezinteresownie – pomoc przy niektórych pracach związanych z rewitalizacją centrum miasta, choćby przy odbudowie nadszarpniętej zębem czasu tablicy upamiętniającej rozstrzelanych otorowian.

Problemy

Gmina na ofertę Tomasza Matusewicza nie odpowiadała. Ale równocześnie  rozpoczęła rozmowy na temat wykonania pary szamotulskiej z innym twórcą, nie informując o tym, co ciekawe, profesora.

Czekałem na odzew, a jako że ten nie następował, zatelefonowałem do pana Dariusza Wachowiaka, było to w okolicach Wielkanocy. Usłyszałem, że gmina nie ma funduszy na wykonanie pary szamotulskiej. Pan wiceburmistrz powiedział, że moja oferta jest za wysoka, że ich na to nie stać. Później rozmawiałem jeszcze z burmistrzem Kaczmarkiem, który powtórzył, iż moja oferta jest za droga – mówi T. Matusewicz. O pertraktacjach z innym artystą nie wspomniano.

Zlecenie na wykonanie szamotulskiej pary otrzymał ostatecznie – ku zaskoczeniu Matusewicza – szamotulski plastyk, Jarosław Kałużyński.

Kiedy dowiedziałem się, że miasto zleciło realizację projektu w trybie, jak się domyślam, zapytania cenowego, to – powiem szczerze – byłem tym zaskoczony i zdumiony. I nadal jestem – nie kryje zdenerwowania profesor. – Okazuje się, że prawdopodobnie przegrałem… w przetargu.

Rozumiem, że zapytania cenowe można stosować w przypadku potrzeby  zlecenia remontu pomieszczenia, czy położenia bruku, natomiast jeżeli mówimy o rzeczy unikatowej, jaką jest rzeźba, dzieło sztuki, to wydaje mi się, że to jednak wymaga innego trybu – podkreśla Matusewicz.

Zdaniem profesora, przy wprowadzaniu w przestrzeń miejską elementu, który może być dla Szamotuł jednym z symboli miasta, tym, czym dla Poznania jest pomnik Starego Marycha, trudno szukać oszczędności.

Jeśli chcemy budować, a nie mamy środków, to lepiej nie budować wcale albo odłożyć projekt w czasie, ewentualnie podzielić go na etapy – wskazuje profesor. Przyznaje, że zależało mu na stworzeniu pary szamotulskiej: – Jestem w dwójnasób żywo tym projektem zainteresowany – jako projektant, rzeźbiarz, ale i jako szamotulanin.

Kupili kota w worku?

Tymczasem 25 maja, rada miejska niespodziewanie podjęła uchwałę o przeznaczeniu kwoty 550 tys. zł na wykonanie figur pary szamotulskiej (250 tys. zł) i św. Jana Nepomucena (300 tys. zł). Niespodziewanie, ponieważ co najmniej część radnych była przekonana, iż koszt wzniesienia pomników jest wliczony w ogólny koszt rewitalizacji Rynku.

Wiceburmistrz Dariusz Wachowiak wyjaśniał, że kontrakt z wykonawcą rewitalizacji, firmą Ciepłownik, przewiduje jedynie zasypanie szaletu oraz wykonanie fundamentów pod figurki. Z kolei umowa nie przewiduje wykonania samych figurek Nepomucena i pary szamotulskiej.

Tego nie będzie robił Ciepłownik – podkreślał. – W ramach projektu jest wykonanie figur, ale w kontrakcie tego nie ma. To jest dodatkowe zadanie.

Sprawa jest o tyle dziwna, że w kwietniu gmina odrzuciła ofertę prof. Matusewicza opiewającą na ok. 250 tys. zł, jako rzekomo za wysoką, tymczasem uchwała przewiduje na wykonanie pary szamotulskiej właśnie taką kwotę. O co więc chodzi? O to, by zlecenie otrzymał inny twórca? Co również dziwne, radnym nie przedstawiono projektów mających powstać na Rynku pomników. Kupili kota w worku?

 Ja nie widziałam żadnych projektów. Na posiedzeniu komisji komunalnej czegoś takiego też nie było – mówi radna Grażyna Augustyniak. I dodaje, że w Szamotułach już nic nie jest w stanie ją zdziwić. Projektów rzeźb nie widział także radny Łukasz Heckert.

Nie wiemy, czy te figurki były ujęte w pierwotnym projekcie i kosztorysie rewitalizacji rynku, czy nie. Nie uzyskaliśmy odpowiedzi na szereg pytań – podkreśla Łukasz Heckert. Te niejasności spowodowały, że 6 radnych zagłosowało przeciw projektowi uchwały, a 3 wstrzymało się od głosu.

Grażyna Augustyniak zaznacza, że nie miała pojęcia o rezygnacji przez miasto z oferty rzeźbiarza, który wymyślił parę szamotulską. – Nie wiedziałam o tym. Z ręką na sercu o niczym nie wiem – zapewnia. I dodaje: – Jeżeli jest taka sytuacja, to pan Matusewicz powinien to zaskarżyć na drodze sądowej.

Podobnie uważa Jacek Grabowski. Wskazuje na możliwe naruszenie praw autorskich Tomasza Matusewicza do koncepcji rzeźby: – Jakieś prawa autorskie profesor Matusewicz przecież ma, no bo jest inicjatorem i pomysłodawcą projektu. Jeżeli pan Kałużyński miałby przejąć wykonawstwo, to może narazić się na kłopoty, bo być może profesor sądownie udowodni, że układ pary, który zaproponował, jest już jakąś częścią projektu.

 

– Jak doszło do wytypowania projektu, wyboru wykonawcy szamotulskiej pary i figury świętego Jana Nepomucena na szamotulskim Rynku? – dopytywał na ostatniej sesji rady miejskiej Paweł Łączkowski (na zdjęciu). – Czy rozpisano konkurs przyznając preferencje miejscowym artystom, których jest kilkoro. Czy wybrano najlepszy projekt spośród kilku? Odpowiedzi na swoje pytania radny jednak nie usłyszał.

Ratusz zaprasza Kałużyńskiego

Na początku kwietnia tego roku zaproszenie do szamotulskiego ratusza otrzymuje miejscowy plastyk, Jarosław Kałużyński. Prawdopodobnie już po rezygnacji przez burmistrzów z usług Tomasza Matusewicza.

Zapytano mnie, czy jestem zainteresowany stworzeniem rzeźby do umieszczenia na Rynku. To nie było bardzo precyzyjnie określone. Usłyszałem, że burmistrzowie są otwarci na moje propozycje, stawiano jednak akcent na folklor – wspomina Kałużyński wizytę w magistracie.  

Pierwotnie chciałem zaproponować miastu coś bardziej uniwersalnego, a mianowicie małe formy tańca: polonez, mazur, kujawiak, wiwat szamotulski, w postaci małych, około 80-centymetrowych rzeźb tancerzy, wykonujących te właśnie tańce, które byłyby rozmieszczone w różnych częściach starej części Szamotuł – mówi twórca. – Wydawało mi się, że taniec jest na tyle uniwersalny, że mogłoby to przyciągnąć uwagę oglądających, zwłaszcza osób z zewnątrz. Byłaby to jakaś nowa wartość w Szamotułach.

Swój koncept Kałużyński zaprezentował w ratuszu. Ale uznania nie zyskał. – Ta koncepcja nie zyskała aprobaty burmistrza. Usłyszałem, że to za małe, za mało reprezentacyjne. Ratusz oczekiwał rzeźby pełnowymiarowej – wspomina artysta. Aprobaty nie zyskała inna jeszcze koncepcja Jarosława Kałużyńskiego – rzeźba przedstawiająca grupę instrumentów używanych przez kapelę szamotulską.

Pomyślałem, że można by ustawić przeskalowane instrumenty – tu marynę, tam  duże skrzypce, tu jeszcze większy klarnet. Chodziło mi o takie bardziej nowoczesne podejście do tematu szamotulskiego folkloru. Ale usłyszałem – nie – wyjaśnia.

Ostatecznie Kałużyński zaprezentował burmistrzowi Kaczmarkowi projekt rzeźby przedstawiającej parę w strojach szamotulskich, tańczącą wiwat. Figury mają mieć naturalną wielkość.

Jest to para w takim niezbyt dynamicznym ujęciu, trzymająca się pod rękę, tancerze są nieco od siebie odwróceni, patrzą w różne strony – opisuje autor. – Na prośbę burmistrza wykonałem, po Wielkanocy, model w skali 1:10. Model jest u mnie w pracowni, ale go nie udostępnię bez uzgodnienia z burmistrzem. Przedstawiłem gminie ofertę opisową wraz z ceną. Cena jest tajemnicą handlową, ale nie wiem czy przeznaczone przez radę miejską na ten projekt 250 tysięcy wystarczy.

Na początku czerwca Jarosław Kałużyński otrzymał z urzędu pismo informujące o przyjęciu przedstawionego przez niego projektu do realizacji.

Umowy z gminą jeszcze nie podpisałem, mam na razie ustne uzgodnienia z burmistrzem, że będę wykonywał parę szamotulską – podkreśla autor rzeźby.

„Rozumiem, że profesor może czuć się źle”

Zapytaliśmy Kałużyńskiego, czy nie uważa, że Tomasz Matusewicz, autor pomysłu umiejscowienia rzeźby pary szamotulskiej na Rynku, może czuć się pokrzywdzony przez gminę w związku z rezygnacją z jego projektu, któremu poświęcił sporo czasu i pracy. I czy sam nie czuje się niekomfortowo w tej sytuacji. Sytuacji wyboru przez gminę projektu rzeźby bez jasno określonych kryteriów wyboru, co otwiera pole do spekulacji.

Wszystko zależy od stopnia uogólnienia. Jeżeli ktoś będzie chciał sobie zastrzec na przykład – nie wiem – kolor czerwony, to trudno mu będzie udowodnić, że jest to oryginalny jego pomysł, ponieważ kolor czerwony występuje w przyrodzie itd. Jeżeli chodzi o parę szamotulską, jest podobnie, ponieważ para szamotulska w świadomości szamotulan istnieje od dziesiątków lat. Ja sam wykorzystałem motyw pary przynajmniej trzykrotnie. Ten znak cały czas funkcjonuje w przestrzeni. To nie jest więc do końca uczciwe, aby sobie przyznać wymyślenie pary szamotulskiej. Para szamotulska, wprawdzie z dykty, autorstwa Mariana Kruszony, już stała na Rynku, przy szalecie. Oryginalności w tym pomyśle profesora  ja nie dostrzegam – prezentuje swój punkt widzenia Jarosław Kałużyński.

I dodaje: – Ja szanuję profesora Matusewicza i mogę powiedzieć, że rozumiem jego rozgoryczenie. Gdybym był na jego miejscu, też by mi było przykro. Wolałbym jednak szybko o tym zapomnieć. Ja takie sytuacje w swoim życiu przeżywałem wielokrotnie, dlatego rozumiem, że profesor może czuć się rozczarowany, że może czuć się źle, niekomfortowo.

„Szamotuły potrzebują udanych projektów”

Były burmistrz jest zdania, że Szamotuły potrzebują udanych projektów rzeźbiarskich w dobrych lokalizacjach.

Pojawiła się w ostatnich latach w mieście cała masa pseudo rzeźb z drewna, które zaśmiecają wręcz publiczną przestrzeń i teraz dodanie kolejnych musi być naprawdę wyważone – przekonuje dr Grabowski, powtarzając swoje zdanie o zasadności umiejscowienia pary szamotulskiej poza Rynkiem. – Ja myślę, że decentralizacja obiektów sztuki sprzyja, że tak powiem, rozszerzeniu sfery kultury na przestrzeń całego miasta. Ja bym tego nie centralizował na Rynku.

Jacek Grabowski jest przekonany, że warto powierzyć zaprojektowanie i wykonanie pomnika pary szamotulskiej twórcy o ugruntowanej pozycji, z dorobkiem.

Jeżeli wykonuje to rzeźbiarz, profesor, to zawsze ma to znaczenie. Profesor rzeźbiarz, to jednak profesor rzeźbiarz. Wszystkie historycznie i artystycznie uznane dzieła są najczęściej jednak autorstwa profesorów, czy wykładowców różnych uczelni. Nazwisko wykonawcy dodaje rangi dziełu  – uważa były burmistrz i trudno się z nim nie zgodzić. – Trochę się dziwię burmistrzom, że poszli w kierunku zlecenia dla pana Jarosława Kałużyńskiego. Pan Kałużyński jest malarzem i jemu powinno się zlecać projekty zgodne z jego kierunkiem wykształcenia.

Dr Grabowski podkreśla rolę mecenatu gminy w dziedzinie szeroko rozumianej kultury.

Moim zdaniem gmina powinna podkreślać znaczenie naszych lokalnych artystów, twórców, a wręcz ich hołubić, być ich mecenasem. I tego nie ma co ukrywać – zaznacza. Zwraca uwagę, że skoro szamotulanka Arleta Eiben jest autorką pomnika pułkownika Ciężkiego, szamotulanin Jarosław Kałużyński ma na swoim koncie pomnik generała Maczka, to miejsce w przestrzeni miejskiej powinno tym bardziej znaleźć się i dla pracy szamotulanina Tomasza Matusewicza.

W przypadku takich sztandarowych realizacji, jak właśnie rzeźba pary szamotulskiej, jeżeli występuje z inicjatywą jej stworzenia profesor poważnej uczelni i chce się tym zająć, i nagle gmina Szamotuły odchodzi od takiego wykonawcy, no to chyba trochę inaczej należało to rozwiązać. Powinno się pójść w kierunku profesora Matusewicza – twierdzi Jacek Grabowski.

Po czym kontynuuje: – Mamy w Szamotułach twórców, o których możemy pisać w przewodnikach, ale niekoniecznie musi się tylko powtarzać nazwisko Kałużyński. Zróżnicowanie wykonawców ma znaczenie. To jest wzmocnienie rangi projektów. Dla dobra miasta należy o to walczyć, moim zdaniem.

Prawda ratusza…

O informacje na temat sposobu wyboru projektu rzeźby pary szamotulskiej poprosiliśmy urząd miejski. Wyjaśnienia otrzymaliśmy od Tomasza Grabowskiego, rzecznika prasowego magistratu.

„Koncepcję umieszczenia w przestrzeni rewitalizowanego Rynku figury pary szamotulskiej przedstawił w 2015 roku w koncepcji układu komunikacyjnego mgr inż. arch. Szymon Kałużyński. W ramach trwających prac rewitalizacyjnych Gmina Szamotuły otrzymała ofertę wykonania projektu figury Pary Szamotulskiej od dr hab. Tomasza Matusewicza za łączną kwotę 130 000,00 zł oraz ofertę mgr Jarosława Kałużyńskiego za łączną kwotę 89 617,00 zł. Obie oferty obejmowały ten sam zakres prac projektowych. Gmina Szamotuły uzyskała w zakresie przedstawionych ofert rekomendację Zespołu Folklorystycznego Szamotuły przedstawioną przez kierownika artystycznego Macieja Sierpińskiego. Biorąc pod uwagę w/w rekomendację oraz zdecydowanie niższy koszt wykonania, podjęta została decyzja o przyjęciu oferty artysty-plastyka mgr Jarosława Kałużyńskiego. Zgodnie z uzyskaną rekomendacją założenia projektowe P. Jarosława Kałużyńskiego są zgodne z tradycją i charakterystycznymi elementami stroju szamotulskiego. Wszystkie detale wiernie odzwierciedlają charakter stroju szamotulskiego, sposób jego noszenia w szczególności w zakresie postawy tanecznej. Pan Jarosław Kałużyński jest szamotulskim artystą-plastykiem od lat związanym z Zespołem Folklorystycznym Szamotuły. Pan Kałużyński jest twórcą logo zespołu, którym zespół posługuje się podczas występów w kraju i za granicą. W ramach przewidzianego dla Pana Kałużyńskiego wynagrodzenia wykonane zostaną: model koncepcyjny w skali 1:10, model w skali 1:3 oraz model docelowy do odlewu w skali 1:1. Wykonanie samego odlewu z brązu zlecone zostanie profesjonalnej firmie odlewniczej” – informuje Tomasz Grabowski.

…i prawda czasu

Czy rozgoryczenie prof. Tomasza Matusewicza sposobem potraktowania przez burmistrzów jego oferty wykonania rzeźby pary szamotulskiej jest uzasadnione? Czy ma prawo czuć się oszukany, może okłamany? Dlaczego burmistrzowie nie poinformowali Matusewicza, uczciwie, na piśmie, zgodnie ze standardami, o wszystkich przyczynach rezygnacji z jego propozycji? O tym, że przyjęli ofertę innego artysty, o rekomendacji kierownika zespołu Szamotuły dla konkurencyjnego projektu? Dlaczego zabrakło przejrzystych reguł? Dlaczego radny Paweł Łączkowski nie usłyszał odpowiedzi na pytanie o kryteria wyboru projektu i wykonawcy rzeźby, a radny Łukasz Heckert na pytania o sposób finansowania pary szamotulskiej? Dlaczego radnym nie przedstawiono projektów rzeźb przed przekazaniem kwoty ponad pół miliona złotych na wykonanie figur? O to, dlaczego część radnych bezrefleksyjnie głosuje za każdym projektem przedstawionym przez Włodzimierza Kaczmarka, pytać nie będziemy. Nie ma sensu.

Marek Libera

 

Na zdjęciu u góry: – Umowy z gminą jeszcze nie podpisałem, mam na razie ustne uzgodnienia z burmistrzem, że będę wykonywał parę szamotulską – podkreśla Jarosław Kałużyński

 

 

Model rzeźby pary szamotulskiej autorstwa prof. dr hab. Tomasza Matusewicza. Kim jest autor? Szamotulaninem, rocznik 1967. Ukończył Wydział Malarstwa, Grafiki i Rzeźby PWSSP w Poznaniu (dzisiejszy Uniwersytet Artystyczny) w 1993 roku, uzyskując dyplom z wyróżnieniem w dziedzinie malarstwa i rzeźby. Promotorami dyplomu byli prof. Jan Berdyszak i prof. Jan Świtka. W 1997 r. zdobył Nagrodę Artystyczną Miasta Poznania dla Młodych Twórców, a także srebrny medal Salonu Rzeźby Wiosna ’97 w Warszawie. Jest pracownikiem naukowym Katedry Malarstwa, Rysunku i Sztuk Wizualnych na Wydziale Architektury Politechniki Poznańskiej

 

– W przypadku takich sztandarowych realizacji, jak właśnie rzeźba pary szamotulskiej, jeżeli występuje z inicjatywą jej stworzenia profesor poważnej uczelni i chce się tym zająć, i nagle gmina Szamotuły odchodzi od takiego wykonawcy, no to chyba trochę inaczej należało to rozwiązać – twierdzi Jacek Grabowski, były burmistrz Szamotuł

 

– Jak doszło do wytypowania projektu, wyboru wykonawcy szamotulskiej pary i figury św. Jana Nepomucena na szamotulskim Rynku? – dopytywał na ostatniej sesji rady miejskiej Paweł Łączkowski

 

Rzeźba św. Jana Nepomucena, autorstwa Jarosława Kałużyńskiego, powróci na szamotulski Rynek po kilkudziesięciu latach nieobecności. Oryginał został zniszczony przez Niemców w czasie II wojny światowej

 

Poprzedni
Następny