15 49.0138 8.38624 1 1 7000 1 https://szamotulska.pl 300 true 0
theme-sticky-logo-alt

Pożar zagrażał dwóm domom w Samołężu

Ogień objął 6 hektarów pola

Była pora obiadu, w środę 27 lipca, gdy zauważono płomienie na polu koło Samołęża. Paliło się ściernisko, słoma po kombajnie i baloty, a wkrótce zajęło się nieskoszone zboże.

Zrobiło się naprawdę groźnie, bo lekki i z pozoru nieszkodliwy wiatr rozdmuchiwał płomienie. Niósł iskry i gryzący dym prosto w kierunku dwóch domów jednorodzinnych. O ironio, jedynych na odcinku 1 kilometra drogi biegnącej obok feralnego pola. Na szczęście to właśnie droga okazała się zaporą, której płomienie nie zdołały przekroczyć. Do przybycia ratowników właściciele pola i przypadkowy świadek próbowali ograniczyć pożar, zużywając kolejne gaśnice i przetaczając baloty słomy poza zasięg płomieni.

Dyżurny powiatowego stanowiska kierowania przyjął zgłoszenie o godz. 14:23. Do akcji wysłano jednostki PSP Szamotuły, OSP Wronki (dwa zastępy), Samołęż, Ostroróg, Bobulczyn i Amica. Wronieckich strażaków przekierowano do Samołęża wprost z miejsca kolizji w Nowej Wsi, gdzie interweniowali kilkanaście minut wcześniej. W sumie w akcji wzięło udział 34 ratowników.

Zanim pierwsi strażacy dotarli na miejsce, ogień strawił wszystko, co było do spalenia na powierzchni 2 hektarów i przesuwał się dalej. W sumie pożar objął powierzchnię 3 ha ścierniska ze słomą i balotami oraz 3 ha zboża na pniu. Strażacy opanowali sytuację, podając sześciu prądów gaśniczych w natarciu. Zbudowali punkt czerpania wody na brzegu jeziora koło stanicy harcerskiej, skąd dostarczano ją najpierw do pożaru, a potem do dogaszania. Rozprzestrzenianiu się ognia zapobiegło oboranie pożarzyska. Po środowym dramacie właściciele pola mają spostrzeżenie dla innych. Podczas żniw i balotowania słomy warto mieć przygotowany ciągnik z doczepionym kultywatorem, gotowy do natychmiastowego wyjazdu w razie czego. Żeby jak najszybciej zareagować, gdyby zaczęło się palić na ściernisku. Kilka minut stracone na nerwowe montowanie sprzętu robi w takiej sytuacji dużą różnicę.

Za przyczynę pożaru można uznać zaprószenie ognia. Trudno jednak wyrokować z całą pewnością, czy doszło do tego wskutek zaiskrzenia w prasie balotującej słomę, czy niedopałka papierosa beztrosko rzuconego z drogi na ściernisko.

Mam też spostrzeżenie na koniec. Kilka wozów strażackich dołączających do akcji ofiarnie przeskakiwało wąski, ale dość głęboki rów. Sądząc po towarzyszących temu dźwiękach, mogło to skutkować późniejszym „lizaniem ran” powstałych w elementach podwozia. Niestety, najwyraźniej żaden z licznych gapiów nie wpadł na pomysł, żeby wskazywać ratownikom dogodny (i jedyny na długim odcinku!) wjazd na pole. Dla kierowców strażackich wozów był niewidoczny z drogi do ostatniego momentu, gdyż znajdował się tuż za granicą sadu. Sam bym go pokazywał, ale niestety byłem już 300 metrów dalej.

RB

Na zdjęciu:

Rozdmuchiwany przez wiatr ogień przesuwał się po ściernisku pasem o długości kilkudziesięciu metrów i kłębił się gwałtownie, trafiając na sterty słomy i baloty. W takiej sytuacji niewiele można było zrobić bez strażaków. Już kilka sekund później woda podana poprzez autopompę pod wysokim ciśnieniem skutecznie przytłumiła płomienie

 

Poprzedni
Następny