Z Andrzejem Jęczmykiem, myśliwym z Koła Łowieckiego „Daniel” w Szamotułach, rozmawiają o łowiectwie Marek Libera i Waldemar Górny
Jeden z szamotulskich portali podał przed paroma dniami, że podczas ostatniego sezonu polowań myśliwi w Wielkopolsce wybili ponad 70 tysięcy osobników. Wybili… Czy pan „wybija” zwierzynę?
Nie, absolutnie nie. Według naszej, myśliwskiej nomenklatury, zwierzynę się upolowuje, względnie pozyskuje, choć osobiście nie jestem zwolennikiem tego ostatniego terminu. Zwierzynę „wybija się”, owszem, ale w rzeźni. A to jest duża różnica. Byłbym jeszcze w stanie zrozumieć użycie takiego określenia, gdyby chodziło o odstrzał dzików chorych na afrykański pomór świń (ASF). Przy czym, jeżeli mówimy o ASF, to redukcja populacji dzików jako antidotum na rozprzestrzenianie się choroby jest głupotą. Jeśli przejrzymy dane statystyczne, to na tysiące odstrzelonych dzików tylko 1,8 procenta dzików jest zarażonych wirusem. Wybicie dzików nie uchroni świnek w chlewach przed zachorowaniem. Uważam, że redukcja dzików, jako forma walki z ASF, to jest mord. Bo wybijanie prośnych loch, czy loch prowadzących młode, to jest dla mnie mord, świństwo. Nie wolno tego robić. A niektórzy myśliwi, także z mojego koła, to robią. Najgorsze jednak jest to, że część tych odstrzelonych dzików ASF-owskich jest utylizowana. Zabieranie życia dla jakiejś idee fixe, to jest skandal. Z afrykańskim pomorem zmagamy się od kilku lat, w tym czasie w moim kole upolowano około dwóch tysięcy dzików i u żadnego nie stwierdzono choroby. No to dlaczego my je mordujemy? Tak więc w przypadku polowań na dziki w ramach walki z ASF, owszem, możemy mówić o wybijaniu. Ale generalnie myśliwi upolowują zwierzynę. Myślę, że autor słów o wybijaniu nie do końca wie, co pisze.
Myśliwi często są przedstawiani, zwłaszcza przez ekologów, jako buce w zielonych kapelusikach, strzelające do wszystkiego co się rusza. A na początku zamordowali jelonka Bambi.
No właśnie. W tym wypadku mamy do czynienia z tak zwanym bambinizmem. Czyli zjawiskiem postrzegania dzikich zwierząt jako biednych, bezbronnych istot, wymagających naszego wsparcia. Bambiniści są przeciwnikami zabijania jelonków, ale inaczej już traktują cierpienia zwierząt mniej pożądanych. Bambiniści płaczą nad losem sarenki, ale już pająka, komara, muchę rozdepczą. Żmiję trzasną pałą w łeb. Z pijawką każdy z nich zrobi co trzeba… Ot, tacy hipokryci. Ja jestem z zawodu hodowcą, ukończyłem wydział hodowlany na akademii rolniczej. I ja wiem doskonale, jaka jest różnica pomiędzy łowiectwem, a hodowlą zwierząt inwentarskich w kontekście humanitaryzmu. Los zwierząt rzeźnych, świnek, cielaczków, w porównaniu do losu takiego jelonka Bambi, którego myśliwy upoluje, jest fatalny. Ja to widziałem. I wiem jak to wygląda od podszewki. Kiedyś na spotkaniu z uczniami technikum rolniczego powiedziałem, że roztkliwianie się nad losem zwierzyny łownej to jest obłuda. Zdecydowanie inny jest los zwierzyny, która pada od kuli myśliwego w ułamku sekundy, nie mając nawet świadomości tego co się dzieje, a inny zwierzęcia, które najpierw jest łapane w swoim boksie, potem przez rampę trafia na wagę, z wagi do boksu, gdzie jest znakowane, z boksu do ciężarówki w której podróżuje na rzeź w ścisku nawet dwa dni. Potem jest wypędzane z ciężarówki do ubojni i co najgorsze – ono już wie, po co tam przyjechało. I zanim zostało zabite, to swoje przecierpiało. I tego nikt nie widzi, nikomu to nie przeszkadza, ekolodzy nie protestują. Wszyscy widzą tylko schabiki i szyneczki na sklepowych półkach. Ale pamiętajmy – żeby ten schabik mógł trafić do marketu, to ktoś najpierw musiał, w imieniu kupujących, świnkę dla tego schabiku zabić. Te schabiki spłynęły na marketowe półki gdzieś z obłoków? No nie. A jak myśliwy strzeli do sarenki, to lament. Kiedyś w moim kole strzelaliśmy rocznie 30 dzików i 3 jelenie byki. A teraz strzelamy 300 dzików i 18 byków. Pozyskanie zwierzyny łownej wzrosło zatem kilkukrotnie. Czyli co, myśliwi wybili zwierzynę, czy może jednak nie? Protestuję więc przeciwko mówieniu, że myśliwi wybijają. Oczywiście, wśród myśliwych są różni ludzie, i u mnie w kole tacy są, którzy nigdy nie powinni być myśliwymi. Na szczęście jest to tylko kilka osób.
Tymczasem ekolodzy twierdzą, że łowiectwo w zasadzie nie jest nikomu potrzebne, a myśliwi to już w ogóle, albowiem przyroda sama sobie poradzi…
Bzdura.
To myśliwi są potrzebni, czy nie?
(całość w gazecie papierowej)
Foto: – Los zwierząt rzeźnych, świnek, cielaczków, w porównaniu do losu takiego jelonka Bambi, którego myśliwy upoluje, jest fatalny. Ja to widziałem. I wiem jak to wygląda od podszewki – mówi Andrzej Jęczmyk