Ważna ściągawka dla kierowców i pieszych!
Czytelnicy „Gazety” donoszą nam o pyskówkach, jakie zdarzają się między kierowcami i przechodniami w okolicach przejść dla pieszych. Zapewne dlatego, że krążą błędne interpretacje zmian przepisów, które weszły w życie 1 czerwca 2021 r. Zostaliśmy poproszeni o jednoznaczne wyjaśnienie, jak zachowywać się przy przejściach dla pieszych.
Z ubolewaniem stwierdzam, że nawet Radio Poznań od 1 czerwca w materiale o zmianie przepisów powtarzało, że: „Kierowcy muszą przystanąć przed przejściem dla pieszych już w momencie, gdy pieszy zbliża się do jezdni”. Sugerowało również, że mandat można dostać za rozmowę przez telefon komórkowy podczas przechodzenia przez jezdnię. W obu przypadkach autor materiału minął się z prawdą. Zapewne umknął mu sens zniuansowanych zapisów w nowych przepisach.
Czerwcowe zmiany nie spowodowały rewolucji. To raczej pierwszy etap ewolucji. Do 31 maja piesi mieli pierwszeństwo dopiero, gdy znajdowali się na przejściu. Od 1 czerwca uzyskują je nieco wcześniej, w momencie wchodzenia na przejście. Wciąż jednak nie mają pierwszeństwa, podchodząc do przejścia. Wciąż jednak nie mają pierwszeństwa, podchodząc do przejścia. Ci piesi, którzy od 1 czerwca uzurpują sobie takie prawo, powinni więcej poczytać, zanim wylądują w szpitalu. W treści zmienionych przepisów mamy literalne określenie „wchodzący na przejście”, a nie „podchodzący do przejścia”, czy „zbliżający się do przejścia”. To, że pojazdy jednak zatrzymują się na widok pieszych czekających na chodnikach lub podchodzących do pasów, wynika wyłącznie z uprzejmości lub przezorności kierowców.
Dla własnego dobra nie wchodźmy na przejście dla pieszych bezpośrednio zza budynku, płotu, drzewa, krzaków lub zaparkowanego pojazdu, bez pauzy w ruchu pozwalającej innym dostrzec i ocenić nasze zamiary. Żaden samochód nie zatrzyma się natychmiast, w miejscu. Kierowca nie jest terminatorem. Nie prześwietla wzrokiem przeszkód, innych aut, murów, pni drzew i zieleni. Nie ma daru jasnowidzenia. Mimo dobrej woli zawsze reaguje z pewnym opóźnieniem. Musi spostrzec pieszego, ocenić jego zamiary, podjąć decyzję o zatrzymaniu, nacisnąć pedał hamulca i zatrzymać samochód przed przejściem. Każda z tych drobnych czynności zabiera mu kolejne dziesiąte części sekundy. Z praktyki wynika, że od momentu dostrzeżenia przechodnia do zatrzymania pojazdu potrzebuje minimum 3 sekund w ruchu miejskim, żeby odbyło się to bez gwałtownego hamowania i późniejszej kłótni. Pieszy nie może mieć pretensji o to, że wyszedł ze sklepu tuż przy pasach, na które chciał wejść, a po 1-2 sekundach przed nosem przejechał mu samochód. Bardzo dobrym zwyczajem jest próba nawiązania kontaktu wzrokowego z kierowcą, zanim wejdziemy na przejście. Jeżeli akurat patrzy w inną stronę, na pewno się nie zatrzyma.
W mocy pozostają dotychczasowe zasady-bezpieczniki zabraniające pieszym wchodzenia na jezdnię bezpośrednio przed jadący pojazd (w tym także na przejściu dla pieszych!), wchodzenia na jezdnię zza pojazdu lub innej przeszkody ograniczającej widoczność drogi, przechodzenia przez jezdnię w miejscu o ograniczonej widoczności, przebiegania przez jezdnię, zwalniania kroku lub zatrzymywania się bez uzasadnionej potrzeby podczas przechodzenia przez jezdnię.
Pojawił się natomiast nowy, bardzo zgrabnie sformułowany zapis o komórkach: – „Zabrania się korzystania z telefonu lub innego urządzenia elektronicznego podczas wchodzenia lub przechodzenia przez jezdnię lub torowisko, w tym również podczas wchodzenia lub przechodzenia przez przejście dla pieszych, w sposób, który prowadzi do ograniczenia możliwości obserwacji sytuacji na jezdni, torowisku lub przejściu dla pieszych”. – Innymi słowy, za czytanie lub pisanie esemesów lub postów na Facebooku, grę na ostatnim levelu, ze wzrokiem wbitym w ekran telefonu, zasłużony mandat należy się z całą pewnością. Jeżeli jednak pieszy, rozmawiając przez telefon trzymany przy uchu, rozejrzy się uważnie przed wejściem na jezdnię, to nowego przepisu nie złamie.
Co do kierowców, nadal obowiązują ich reguły o zachowaniu ostrożności i zmniejszeniu prędkości przy zbliżaniu się do przejść dla pieszych. Muszą również regulować prędkość tak, żeby nie straszyć pieszych, którzy na pasach już są. Przejeżdżaniu im po piętach, mówimy stanowcze „Nie!”.
Dodam, że wszyscy kierowcy powinni w końcu nauczyć się świadomie obserwować przejścia dla pieszych i ich przedpola. Z własnej woli wypatrywać przechodniów, przewidywać ich zachowanie i nabierać zwyczaju przepuszczania ich za każdym razem, gdy widać, że chcą skorzystać z przejścia. Dlaczego? W przyszłości przepisy z pewnością będą zmieniać się na korzyść pieszych. Następnym krokiem ustawodawcy może być dopisanie do taryfikatora nowego mandatu za nieprzepuszczenie pieszego czekającego przy przejściu, albo przyznanie pieszemu pierwszeństwa już przy podchodzeniu do przejścia. Lepiej więc zawczasu wpajać sobie pewne odruchy. Uczmy się współpracy na drodze, a nie kto kogo przechytrzy.
Zarządcom dróg przypomnę zaś o moim audycie bezpieczeństwa 451 przejść dla pieszych w powiecie szamotulskim, wykonanym tuż przed pandemią w 2020 r., którego wnioski były miejscami mrożące krew w żyłach. Zwłaszcza Wielkopolski Zarząd Dróg Wojewódzkich i Zarząd Dróg Powiatowych mają MNÓSTWO do poprawy. Czas leci nieubłaganie, a my będziemy śledzić co robicie. Informuję uprzejmie, że zaczynam robić porządek z wadliwymi przejściami, nie przebierając w środkach, używając wszystkich legalnych metod. Jestem zdeterminowany, żeby doprowadzić do poprawy organizacji ruchu. W wielu miejscach…
RB
Szamotuły, ul. Braci Czeskich przy Piekarskiej. Tutaj przed laty w beztroski sposób wyznaczono miejsce postojowe, niespełna 2 metry od przejścia dla pieszych. Złamano nadrzędną zasadę zachowania 10 metrów wolnej przestrzeni przed przejściem, zapewniającą minimum niezbędnej widoczności. Skutki? Kierowca jadący ul. Braci Czeskich ledwie widzi dorosłego pieszego, który już wszedł na przejście, ale wciąż jest w dużym stopniu zasłonięty przez zaparkowany samochód. I to taki niedużej wysokości. A co, gdy będzie to dziecko, wychodzące zza SUV-a?