Pieniądze i czołgi ważniejsze od komfortu ludzi?
Śledząc, co działo się i dzieje we Wronkach i okolicy wokół przebudowy linii kolejowej nr 351 Poznań – Szczecin, można odnieść wrażenie, że pierwsze miejsce na liście priorytetów PKP zajmują pieniądze spływające szerokim strumieniem z Unii Europejskiej na tę modernizację, a potem potrzeby Ministerstwa Obrony Narodowej. Komfort pasażerów jest na dalszym miejscu.
Temat zasygnalizował chojeński radny i sołtys Jarosław Mikołajczak, w środę 24 sierpnia, na posiedzeniu komisji oświaty i kultury Rady Miasta i Gminy Wronki, nie całkiem zgodnie z jej zakresem pracy.
Na początku kwietnia 2022 r. gmina Wronki zgodziła się ustawić używaną, zbędną wiatę z Krasnobrzegu na peronie 2 przystanku w Mokrzu. Przy tym peronie zatrzymują się wszystkie pociągi – z Poznania i z Krzyża – gdyż obecnie mamy tam jeden czynny tor. Jak napisał na Facebooku spiritus movens tego przedsięwzięcia Jarosław Mikołajczak, wiata stanęła: „Przy poparciu mieszkańców i po wielu uzgodnieniach z PKP”.
Radość była krótka. Niedługo później do wronieckiego ratusza wpłynęło pismo od PKP Polskie Linie Kolejowe z żądaniem usunięcia obcego obiektu, który stanął na kolejowej działce nr 912, objętej trwającą przebudową linii nr 351. Niby wszystko było dogadane, ale najwyraźniej całkiem zawiodła komunikacja między spółkami PKP. Chcąc nie chcąc, Urząd Miasta i Gminy Wronki zlecił demontaż wiaty.
Skutki? Pasażerowie oczekujący na przyjazd pociągu w Mokrzu nie mają gdzie się schować przed kiepską pogodą, a zbliża się jesień. Opustoszały dworzec jest zamknięty na cztery spusty. Przygodnych daszków brak, a pobliskie drzewa są zbyt wysokie, aby ochroniły przed deszczem. Do czasu finałowej przebudowy przystanku w 2023 r. nic się nie zmieni. Dotkliwie zmókł sam radny Mikołajczak dojeżdżający do pracy pociągiem, notabene w spółce „PKP Energetyka” w Poznaniu. Przemoknięcie odchorowywał przez dwa tygodnie.
Absurdy wokół wronieckiego dworca
To nie są jedyne uwagi, jakie mamy do spółek PKP. Po spektakularnej przebudowie stacji we Wronkach pasażerowie już przekonali się, że nie wszystko złoto, co się świeci. I że diabeł tkwi w szczegółach.
Wroniecki system informacji głosowej wymaga poprawy. W wielu miejscach stacji (np. gdy podchodzimy do przejścia podziemnego na ul. Towarowej, idziemy po jego schodach lub podziemnym korytarzem) nie zrozumiemy, o czym mowa z głośników. Słyszalność komunikatów jest tam zbliżona do słynnej sceny z serialu „Zmiennicy” na dworcu w Kutnie. Zadaszenia nad peronami nie są wystarczającą ochroną przed opadami w wietrzne dni, gdy deszcz zacina z boku. Brakuje bocznych ścianek, za którymi można by przed nim się schować.
Ludzie wychodzący z przejścia podziemnego po stronie ul. Towarowej już wydeptali dwie dzikie ścieżki do schodów prowadzących do ul. Nowowiejskiej. Pokazują, jak powinno być zaprojektowane dojście. Niestety, pasażerów uszczęśliwiono koniecznością nonsensownego spaceru tam i z powrotem. Legalnie do tych schodów należy pójść najpierw 100 metrów na zachód, przejść przez ulicę Towarową, a potem wrócić 130 metrów na wschód. Z nawrotkami wychodzi około 250 metrów. Użytkowo takie rozwiązanie jest czystą bzdurą. Dlatego ludzie chodzą na skróty, każdorazowo oszczędzając sobie aż 170 metrów marszu. Wdrapują się skarpę i przechodzą przez ulicę Towarową bez „zebry”, ale za to w miejscu, gdzie widoczność na jezdnię jest poprawna. Tego nie da się powiedzieć o nowym przejściu dla pieszych w pobliżu centrum serwisowego Amiki, na którym można nieopatrznie wejść prosto pod koła piratów pędzących od strony Stróżek. Przejście jest bowiem usytuowane blisko zakrętu, a widoczność na jezdnię mocno ograniczają krzaki.
O tym, że komfort pasażerów nie jest najważniejszy, może świadczyć także niedobór miejsc parkingowych w pobliżu dworca we Wronkach. Projektanci przebudowy jakby zupełnie zignorowali ten problem. Ba, praktycznie uniemożliwili rozwiązanie go gminie.
Sytuację przed zupełną zapaścią ratuje gminny parking, sprytnie i po kosztach stworzony kilka lat temu na placu manewrowym dawnego dworca autobusowego. Zajmuje powierzchnię prawie 1400 m² i liczy 70 miejsc postojowych. W dni robocze często zapełnia się do ostatniego miejsca, a wtedy pojazdy zaczynają zastawiać sąsiednie ulice. Po wielu numerach rejestracyjnych widać, że we Wronkach przesiadają się na pociąg mieszkańcy powiatów międzychodzkiego i czarnkowsko-trzcianeckiego.
Miliony wydane na czarną godzinę
Tymczasem nowa, zaspokajająca potrzeby przyszłościowej wojny rampa z podjazdem do przeładunku sprzętu wojskowego, długą drogą wewnętrzną i rozległymi trawnikami, zablokowała możliwość zagospodarowania 5500 m² powierzchni przy ul. Towarowej w czasie pokoju. Większa część tego terenu należy do kolei, a mniejsza do gminy. Wzdłuż ulicy Towarowej powstała druga równoległa jezdnia o długości 440 metrów i mająca solidniejszą podbudowę, ale niedostępna dla większych pojazdów za sprawą stalowych blokad. Asfaltowe dojazdy do rampy mają łączną długość ponad 260 metrów, a betonowy plac blisko 180 metrów.
Betonowy plac przy rampie ma powierzchnię około 2700 m² i tylko tutaj pomieściłoby się 100-120 aut. Szczerze wątpię, czy ktokolwiek zgodzi się na parkowanie tam samochodów osobowych przez 363 dni w roku, poza dniami zajętości na ćwiczenia. Zresztą te 3 dni rocznie, to tylko moje zagadywanie. Obawiam się, że rampa będzie wykorzystywana jeszcze rzadziej. Będziemy tu częściej widywać zabawkowe czołgi zdalnie sterowane w skali 1:24 na „testach drogowych” niż prawdziwe. A tymczasem samochody stanowiłyby naturalną dekorację maskującą. Opóźniłyby identyfikację celu przez wrogi wywiad za pomocą tak prostego i ogólnie dostępnego narzędzia jak fotografie lotnicze Google Street View. Jeszcze jest czas. Ukończonej rampy z placem jeszcze tam nie widać.
Przejście dla pieszych niedaleko tunelu pod torami wymalowano i oznakowania tylko dla spełnienia wymogów rozporządzenia. Wszak nikt tamtędy nie jeździ. Codzienny pożytek z trawników mają natomiast opiekunowie psów. Wypuszczają je w celu załatwienia potrzeb fizjologicznych.
Zaiste mamy bardzo bogatą kolej i państwo. We Wronkach wydano parę milionów złotych wyłącznie na czarną godzinę, ku chwale przepisów, pięknie wyglądających sprawozdań oraz dla wypróżniających się psów. Ale nie dla ludzi.
RB
Na zdjęciu nad tekstem:
Radny Jarosław Mikołajczak zaproponował, żeby wiata w Mokrzu została ponownie ustawiona, ale tym razem koło krzyża, blisko przejazdu kolejowego. Wszystko, co tu widać, aż do linii drzew na trzecim planie, leży na działce nr 912 należącej do kolei. Demontażu krzyża PKP PLK jeszcze się nie domaga
Bocznica kolejowa z rampą do przeładunku ciężkiego sprzętu wojskowego (od wielkiego święta) jest bezużyteczna dla pasażerów dojeżdżających samochodami (codziennie) do wronieckiego dworca. Solidny beton i asfalt na podbudowie o podwyższonej nośności będą sobie leżeć i ulegać erozji
Wychodzący z przejścia podziemnego już wydeptali dwie ścieżki do schodów prowadzących na ulicę Nowowiejską. Wskazują one, jak to powinno być zaprojektowane po ludzku
Przejście dla pieszych niedaleko wyjścia podziemnego po południowej stronie torów wykonano tylko dla spełnienia wymogów rozporządzenia. Przecież i tak nikt tędy nie jeździ