15 49.0138 8.38624 1 1 7000 1 https://szamotulska.pl 300 true 0
theme-sticky-logo-alt

O zarazie, staroście Hanyżak i burmistrzu Kołoszuku

Rozmowa z Maciejem Bieńkiem, wicewojewodą wielkopolskim, politykiem Porozumienia Jarosława Gowina

Jest pan już ponad rok wicewojewodą wielkopolskim. Nie ulega wątpliwości, że w tym czasie dominuje jeden temat – walka z koronawirusem. Skala koniecznych hospitalizacji jest obecnie tak duża, że szpital w Szamotułach został przekształcony w jednoimienny. To konieczna decyzja?

Ogólnoświatowa zaraza to stan, o którym jeszcze rok temu czytaliśmy w podręcznikach historii. Teraz musimy się z nią mierzyć na własnej skórze. Nie jest to łatwe, ale po tych wszystkich miesiącach jesteśmy już dużo mądrzejsi. Dlaczego Szpital Powiatowy w Szamotułach? Decyzja taka zapadła w związku ze znaczącym wzrostem liczby zakażeń koronawirusem w przeliczeniu na 10 000 mieszkańców. Wskaźnik ten w powiecie szamotulskim był w ostatnich tygodniach jednym z wyższych i najwyższym w kraju. Decyzja trudna, ale konieczna, i duże wyzwanie dla dyrekcji szpitala oraz jego personelu. Jednak sytuacja, w której się znaleźliśmy, jest szczególna i wymaga szczególnych rozwiązań. Zdaję sobie sprawę, że skutkuje to przesunięciem planowych zabiegów wielu szamotulan. Koncentrowanie sił na koronawirusie niewątpliwie przekłada się na większe problemy w procesach leczenia innych pacjentów, w standardowych sytuacjach. Ale cała pandemia dezorganizuje system ochrony zdrowia i odbija się to na tych, którzy wymagają leczenia, jednak ich życie nie jest bezpośrednio zagrożone – tak jak zarażonych koronawirusem.

Kiedy możemy spodziewać się, że szpital w Szamotułach wróci do normalnego funkcjonowania?

Przywracanie funkcji szpitala sprzed epidemii będzie następowało stopniowo, w momencie kiedy odnotujemy spadek liczby zakażonych. Decyzję w tej sprawie, po przekonsultowaniu z odpowiednimi komórkami urzędu wojewódzkiego, podejmie wojewoda. Teraz jest zdecydowanie za wcześnie, by o tym mówić i wskazać konkretny termin.

Sytuacja, nie ukrywajmy tego, jest poważna. Miniony piątek (9 kwietnia) to kolejne 3285 potwierdzonych przypadków zakażenia koronawirusem w województwie, a powiat szamotulski znów na pierwszym miejscu w kraju pod względem liczby zakażonych w przeliczeniu na 10 000 mieszkańców. Czy w szpitalach w Wielkopolsce może zabraknąć łóżek i czy jesteśmy przygotowani na dyslokację pacjentów?

Sytuację w Poznaniu i Wielkopolsce w sposób znaczący ratuje szpital na Międzynarodowych Targach Poznańskich, którego powstanie koordynowałem na przełomie roku. Wiele godzin pracy zespołów ludzi z targów, Narodowego Funduszu Zdrowia, Szpitala Klinicznego Przemienienia Pańskiego w Poznaniu, Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu i wreszcie Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Poznaniu. Są w pogotowiu kolejne moduły szpitala na MTP, które w razie potrzeb będą uruchamiane. Łącznie jest przygotowanych niemal 600 łóżek. Infrastruktura targów jest też rozpoznana i wiemy, że możemy szybko zacząć uruchamiać kolejne moduły w następnych halach. Mamy to już przećwiczone – jesteśmy w codziennym kontakcie z operatorem szpitala oraz targami. Co w sytuacji, kiedy w wielkopolskich szpitalach, na innych poziomach zabezpieczenia, zabrakłoby łóżek? Służby wojewody są przygotowane na wypadek konieczności dyslokacji pacjentów z Wielkopolski – do szpitala tymczasowego w Szczecinie. Obecnie sporą bolączką jest niedobór kadry medycznej, której przecież nie bierze się z magazynu.

Przypomnę, że nie tak dawno politycy opozycji krytykowali działania związane z tworzeniem szpitali rezerwowych, a teraz – zamilkli. Nie chcę sobie nawet wyobrażać, gdzie byśmy byli bez publicznych szpitali i sieci szpitali tymczasowych, które zbudował rząd. Widzimy przecież, że i one dochodzą do szczytu swoich możliwości. Musimy rozkładać ich obłożenie na istniejące placówki, stąd właśnie decyzje takie jak ta dotycząca szpitala w Szamotułach. Gdyby Platforma Obywatelska sprzedała publiczne szpitale, teraz bylibyśmy petentami u prywatnych właścicieli, zdani na ich łaskę. Ponieważ są publiczne, to współpraca przebiega bardzo sprawnie.

Ratunkiem dla nas są szczepienia. Rząd Zjednoczonej Prawicy zapowiada przyspieszenie – jeszcze w kwietniu mają ruszyć punkty szczepień powszechnych. To pana zdaniem realne?

Trwa dopinanie szczegółów w tej sprawie, być może nawet czytający ten wywiad w poniedziałek będą wiedzieć znacznie więcej. Co jest kluczowe – to kolejny etap Narodowego Programu Szczepień, organizowanego i finansowanego przez rząd. Ściśle współpracujemy tutaj z samorządami, bez których jego realizacja nie byłaby możliwa. Na przykładzie powiatu szamotulskiego, w którym mają powstać ostatecznie dwa punkty masowych szczepień – w Szamotułach i Ostrorogu, widzimy, że ta współpraca może układać się dobrze. Szczególnie dziękuję tutaj staroście szamotulskiemu Beacie Hanyżak, która najlepiej pokazuje, na czym polega współpraca ponad politycznymi podziałami. Podkreślmy jednak fakt – że punkty szczepień powszechnych to kolejny etap rządowych działań, bo niektóre samorządy wprowadzają zamieszanie wśród obywateli sugerując, że uruchamiają swoje alternatywne programy. Ludzie pytają, gdzie mają się zapisywać, skąd samorządy mają szczepionki, czy to bezpieczne, darmowe itp. Całkowicie niepotrzebny zamęt. Narodowy Program Szczepień jest jeden, a większe ilości dostarczanych szczepionek pozwolą na uruchamianie etapu szczepień masowych.

Mimo pandemii życie toczy się, choć w wielu obszarach w sposób ograniczony. Rok temu, obejmując funkcję wicewojewody, zakończył pan kierowanie samorządem miejskim Obrzycka. Jak pan ocenia ten rok pod rządami następcy?

Każdego samorządowca rozliczą wyborcy w następnych wyborach, również obecnego burmistrza Obrzycka Igora Kołoszuka. Mnie mieszkańcy mojego miasta wybierali trzykrotnie, więc dwa razy przeszedłem weryfikację pozytywną. Nie byłoby to możliwe bez wielu zmian i inwestycji, z których jestem dumny. Także te, które w minionym roku były, przygotowywano jeszcze w poprzednich latach – taki jest cykl inwestycyjny. Życzyłbym sobie, aby ta dobra passa była kontynuowana. Aby to było możliwe, trzeba zabiegać wszędzie, gdzie się da, o zewnętrzne środki. Niestety, pod tym względem jest dużo poniżej możliwości, i to za chwilę się odbije czkawką. Jak się prawie nie składa wniosków do programów dotacyjnych, to trudno liczyć, że będzie za co inwestować. Liczę w tej sprawie na głęboką refleksję burmistrza. Niebawem ma ruszyć budowa potrzebnego żłobka, dofinansowywana także z rządowego programu wsparcia. Mam nadzieję, że inwestycja rozpocznie się bez poślizgu i burmistrz zdąży z potrzebnymi pozwoleniami.

Przechodząc do polityki ogólnopolskiej: nie obawia się pan wcześniejszych wyborów parlamentarnych? Liderom Zjednoczonej Prawicy coś ciężko ostatnio się współpracuje, z pewnością nie ułatwia to rządzenia w czasie pandemii.

Jak to w dużej rodzinie, są różne spojrzenia na niektóre sprawy bieżące. Wspólne lata naszych rządów pokazują jednak, że potrafimy ostatecznie się porozumieć. Wszystkie uruchamiane programy i działania rządu robimy dla dobra społeczeństwa. Wierzę, że ten nadrzędny cel będzie nadal tym, co jednoczy. Kiedy ma się wspólny cel, różnice zdań zawsze udaje się przezwyciężyć. Dlatego przyspieszone wybory uważam za mało prawdopodobne, choć oczywiście przewidywanie w polskiej polityce to zadanie karkołomne. Kto w 2019 roku przewidywał epidemię? Dziś determinuje ona wszystko, także na scenie politycznej. Wierzę, że pod rządami Zjednoczonej Prawicy przejdziemy przez czas epidemii, by później dalej zmieniać Polskę.

Rozmawiał Jakub Monterial

 

Poprzedni
Następny