15 49.0138 8.38624 1 1 7000 1 https://szamotulska.pl 300 true 0
theme-sticky-logo-alt

Niezwykłe Wronki zwiedzane nocą

Duchy przywołaliśmy klaśnięciami

Z okazji święta Wojska Polskiego 15 sierpnia Muzeum Ziemi Wronieckiej zaprosiło na historyczny spacer po Wronkach. Był unikatowy, bo rozpoczął się po dziewiątej wieczorem i zawierał kilka niespodzianek.

Organizatorzy zachęcali do udziału w spacerze pytaniami-zagadkami, na które miały paść odpowiedzi: – Jak powstały Wronki? Gdzie spotykały się czarownice? Co kryją podziemia kościoła klasztornego? Dlaczego w ceglanych ścianach zewnętrznych fary były półokrągłe otwory? Czy na nocnym spacerze można spotkać żołnierza napoleońskiego?

Na dziedzińcu Muzeum Ziemi Wronieckiej zebrała się grupa zbliżona do dużej klasy szkolnej. Poprowadzili ją kierownik muzeum Daria Wajdeman-Waszyńska i Piotr Pojasek. Dzielili się opowiadaniem – pani Daria o wronieckich legendach, a pan Piotr o rzeczach potwierdzonych faktami, a nieraz o historycznych detalach, o których mało kto ma blade pojęcie.

Trasa wiodła z muzeum przez kościół franciszkanów, ulicę Klasztorną, rynek, kościół św. Katarzyny, Kościelną, Spokojną, plac Wolności i Krętą. Na rynku Daria Wajdeman-Waszyńska zdradziła, że pod osłoną nocy podobno można być tutaj świadkiem… pojedynku średniowiecznych rycerzy. Wystarczy głośno klasnąć w dłonie.

I zadziałało! Z krzaków nagle wyszło dwóch rycerzy w „lekkich” kolczugach. W półmroku najpierw ostro się kłócili, a potem sięgnęli po miecze. Krzyżowały się z taką energią, że aż krzesały iskry. Niespodzianka była udana. W pierwszych sekundach wielu uczestników spaceru sądziło, że jesteśmy świadkami kłótni pijaczków. Na szczęście spór udało się załagodzić, zanim polała się krew. I wtedy panowie zostali nam przedstawieni jako członkowie grupy rekonstrukcji historycznej „Wielewit” z Sierakowa.

Sztuczka z głośnym klaśnięciem zadziałała także na placu Wolności. Zza węgła wyszedł nagle… żołnierz 4. Pułku Piechoty Księstwa Warszawskiego z czasów napoleońskich. Groźnie żądał dokumentów udowadniających, że nie jesteśmy pruskimi szpiegami. Publika zareagowała spontanicznie i inteligentnie. Rozległy się okrzyki: – Viva la France!

– Jakie tam „Viva la France!”… Już lepiej „Niech żyje Księstwo Warszawskie!” – poprawił żołnierz.

Wdzięcznie wcielił się w niego Robert Jędrzejczak, notabene założyciel w 2006 r. grupy „Wielewit”, a w cywilu dyrektor Muzeum Zamku Opalińskich w Sierakowie. Jak z rękawa sypał wiedzą o okrutnej prozie wojennego życia w epoce napoleońskiej, którą trudno znaleźć w książkach lub Internecie. Ponad pół godziny jego opowieści minęło jak mgnienie oka.

Ostatnim punktem spaceru była ulica Kręta, gdzie w miejscu dzisiejszego sklepu AGD „NeoNET” przed II wojną światową stała żydowska synagoga.

RB

 

Spontaniczny pojedynek średniowiecznych rycerzy w lekkim opancerzeniu zakończył się bez przelewu krwi

 

Swoje 5 minut sławy miał osiołek Psikus z folwarku Warszawa, znany z zakłócenia donośnym rżeniem obchodów urodzin Hitlera 20 kwietnia 1940 r. na wronieckim rynku

 

Foto u góry:

Żołnierz Księstwa Warszawskiego żąda dokumentów potwierdzających, że nie szpiegujemy dla Królestwa Prus

Poprzedni
Następny