Komu korty, komu?
Kiedy w czerwcu 2020 roku Centrum Sportu Szamotuły przejmowało zespół kortów na Piaszczychach, snuto wielkie projekty. O modernizacji obiektu, przystosowaniu go do współczesnych wymogów, o zadaszeniu kortów i to jeszcze w tym samym roku. Miało być nowocześnie. Ale ambitne plany kierownictwa CSS szybko zweryfikowało życie. Z ambitnych planów nie zostało nic, a teraz kierownictwo centrum korty na Piaszczychach chce… wydzierżawić. Najchętniej tym, którym przed trzema laty korty odebrano.
W piątek 24 marca na stronie internetowej centrum sportu pojawiło się zapytanie ofertowe na dzierżawę budynków, budowli i urządzeń przy ulicy Targowej 2 w Szamotułach, czyli całego obiektu na Piaszczychach. Ośmiu kortów, budynku klubowego, oświetlenia, a nawet płotu. Umowa dzierżawy ma być zawarta na okres od 1 maja tego roku do 31 grudnia 2025 r.
Spółka szuka oszczędności
– Generalnie spółka szuka oszczędności. Zostaliśmy do tego zmuszeni ze względu na koszty, które w tej chwili dotykają obiektów sportowych, głównie energii i wynagrodzeń, bo te diametralnie wzrosły. Staramy się te koszty ograniczyć i w związku z tym zamierzamy wydzierżawić obiekt z kortami na Piaszczychach – tłumaczy zaskakującą decyzję Rafał Krzykała, prezes Centrum Sportu Szamotuły. – Może ktoś podejmie się jego prowadzenia, może stowarzyszenie, które prowadziło wcześniej te korty i na jakichś lepszych dla siebie warunkach będzie mogło obiekt poprowadzić?
A co będzie w sytuacji, kiedy nie zgłosi się żaden oferent? Prezes Krzykała uspokaja i zapewnia, że spółka nie zrezygnuje z prowadzenia działalności tenisowej. Korty nie zostaną zamknięte.
Odebranie przez gminę w 2020 r. kortów Szamotulskiemu Klubowi Tenisowemu, który prowadził je i to znakomicie przez 30 lat, towarzyszyła atmosfera bez mała skandalu. Ekipa burmistrza zarzucała działaczom nieudolność w prowadzeniu obiektu, w tle pojawiały się czyjeś interesy, pieniądze. Pod zarządem CSS miało być lepiej. Dzisiaj Rafał Krzykała podkreśla, że o przejęcie kortów na Piaszczychach centrum sportu wcale nie zabiegało.
– To w związku z jakimś brakiem porozumienia między działaczami te korty miasto nam przekazało, to nie jest tak, że myśmy walczyli o te korty. No i teraz musimy nimi zarządzać. Owszem, poczyniliśmy jakieś inwestycje, ale koszty są ogromne. Jakieś decyzje musimy podjąć i podejmujmy próbę. Być może ktoś się podejmie prowadzenia obiektu – mówi prezes. I dodaje: – Tak naprawdę nie ma żadnej ceny wywoławczej. Jeżeli znajdzie się stowarzyszenie, które zaoferuje nawet jakąś bardzo niską cenę dzierżawy, nawet złotówkę przysłowiową – ja tego wprost nie chcę mówić – to proszę bardzo. Chodzi o to, żebyśmy my nie ponosili kosztów. I nie chcemy też na tym zarabiać.
Zapomnijmy o krytych kortach
A co z planami budowy krytych kortów, kręgielni? Prezes nie pozostawia złudzeń. – Kręgielnia nie ma szans. A korty? Koszty strasznie nas dołują, w tej chwili koszty energii elektrycznej. Za cały rok 2022 zapłaciliśmy za prąd 86 tysięcy złotych, a w tym roku płacimy 45 tysięcy miesięcznie! O 400 – 600 procent wzrosły nam koszty ogrzewania. My na sporcie nie zarabiamy. Taki wzrost kosztów powoduje, że nie jesteśmy w stanie się utrzymać. Na dzisiaj musimy przede wszystkim utrzymać kompleks przy ulicy Sportowej, bo się też wyemitowało obligacje. Projekt krytych kortów jest w tej chwili zawieszony. Bank nas weryfikuje i ten rating spółki jest niestety obniżany, a to powoduje, że nie jesteśmy w stanie otrzymać takiego kredytu, jaki byśmy chcieli. Prawdopodobnie nie jesteśmy w stanie tej inwestycji wykonać, pewnie się nie uda. Na tę chwilę musimy utrzymać to, co mamy – tłumaczy Rafał Krzykała.
– Kryte korty są jakąś idee fixe panów z centrum sportu. No niech oni w tym centrum sportu się opamiętają, bo za chwilę będzie tak, że ich nie będzie stać na spłaty rat kredytowych. A niech przyjdzie znowu jakaś pandemia albo coś i nie będą w stanie płacić rat, to przyjdzie komornik i ich zlicytuje. A po komorniku przyjdzie developer i postawi tam bloki. Agrobex po sąsiedzku buduje, to może za chwilę zacznie budować na boisku, które przejmie za długi. Jeszcze raz powtórzę – niech panowie z centrum sportu opamiętają się z tym zadłużaniem spółki – mówił w październiku ubiegłego roku w rozmowie z „Szamotulską” Tomasz Łączkowski. Radny dziwił się wówczas, że instytucja przy ul. Sportowej finansowo ledwo wiążąca koniec z końcem, decyduje się na tak poważną inwestycję, jak budowa dwóch krytych kortów. A do niedawna jeszcze i kręgielni. Zdaniem radnego, to czyste szaleństwo. Miał rację?
Będzie porozumienie?
Radny Łukasz Heckert mówi, że nigdy nie był zwolennikiem odebrania kortów przy ul. Targowej Szamotulskiemu Klubowi Tenisowemu. Jest zdania, że społecznicy doskonale radzili sobie z opieką nad obiektem. Podobnie uważa Tomasz Łączkowski.
– Przegonili działaczy z Piaszczych, a ci przenieśli się na korty TKKF przy cukrowni – wskazywał jesienią Łączkowski.
– Same korty były zawsze dobrze przygotowane przez SzKT. Myślę, że SzKT nadal by sobie dobrze radził, mieliby tenisiści swój obiekt – przekonuje Heckert. – Za czasów klubu odbywały się tam turnieje, zawody, a teraz nie ma nic. Za chwilę to opustoszeje, obumrze. Musimy walczyć o to, żeby Szamotulski Klub Tenisowy nadal prowadził korty. Miało być pięknie – budowa jakichś balonowych hal nad kortami – a wyszło jak zawsze. Najpierw obiekt odebrano działaczom i przekazano CSS, teraz CSS chce korty przekazać działaczom, to jest jak w bajce po prostu. No przykre to jest. I teraz co? Skoro spółka sobie nie radzi, to po co nam taka spółka? – stawia pytania radny Heckert.
– Nie sądzę, aby było jakieś ogromne zainteresowanie dzierżawą kortów – przewiduje Rafał Krzykała. – Jest stowarzyszenie (SzKT – red.) i to oni mogliby to prowadzić, bo pewnie nikt inny nie zaryzykuje, żeby te koszty przejąć. I żywię taką nadzieję, że to nasze stowarzyszenie zechce to poprowadzić dalej i zrobią to w sposób bardziej ekonomiczny i dobry, znają się na rzeczy.
Prezes centrum sportu przyznaje, że rozmawiał już prezesem Szamotulskiego Klubu Tenisowego Dariuszem Staszakiem. – Prezes musi się zapoznać z warunkami dzierżawy, musi przedyskutować tę kwestię z zarządem klubu, bo nie jest to jednoosobowa działalność. Po tej dyskusji wrócimy do tematu i będziemy jakieś działania podejmować dalej. Z panem Staszakiem zawsze mi się dobrze rozmawiało, to porządny człowiek. Mam nadzieję, że dojdziemy do porozumienia.
– Nie wydzierżawię – mówi stanowczo Dariusz Staszak. – Centrum sportu dokłada corocznie do kortów 50 – 60 tysięcy złotych, może więcej. I skoro teraz chce obiekt oddać nawet za złotówkę, no to będzie te 50 – 60 tysięcy na plusie. Pan prezes musi poszukać kogoś zamożnego, kogo stać na utrzymanie kortów. Nas nie stać. Nie mamy pieniędzy. Owszem, radziliśmy sobie z prowadzeniem obiektu na Piaszczychach, ale był on w ruchu, pełen życia. Gdybyśmy taką propozycję otrzymali w grudniu lub styczniu, to byśmy ją rozważyli poważnie. Dzisiaj ta propozycja nie jest poważna.
Zburzono coś, co dobrze działało 30 lat
Prezes SzKT nie kryje rozżalenia na sposób w jaki tenisiści zostali potraktowani przez ekipę burmistrza Kaczmarka 3 lata temu.
– Oficjalnie odebrano nam korty z tego powodu, że sobie rzekomo nie radziliśmy, że źle nimi zarządzaliśmy – wspomina wydarzenia z wiosny 2020 r. – Pod zarządem centrum sportu miały być kryte korty, inwestycje… No i nie ma nic. Ale to nie ich wina, tylko sytuacji ogólnoświatowej i… stonki amerykańskiej. Nie wiem czego jeszcze. W każdym razie to nie ich wina, że nie ma tych krytych kortów, inwestycji – ironizuje Dariusz Staszak.
I zaznacza: – Korty by działały, gdybyśmy je użytkowali. To wszystko by funkcjonowało, tym bardziej, że byliśmy na fali wznoszącej, mieliśmy coraz więcej imprez. Fala była wznosząca, ale 3 lata temu została ucięta.
Ubiegłotygodniowej rozmowy z prezesem Krzykałą Dariusz Staszak nie wspomina szczególnie sympatycznie. – Rozmawiałem z prezesem Krzykałą, ale generalnie to mam dużą niechęć. Mam dużą niechęć, ponieważ we wtorek zatelefonował do mnie dziennikarz Maciej Lesicki, którego musiałem skomentować dosyć ostro, no bo jego zachowanie było trochę nie na miejscu. Rozmowy przez pośrednictwo pana Lesickiego nie mogą doprowadzić do jakichś sensownych efektów. Nikt z gminy z nami nie chce rozmawiać i pewnie nie będzie rozmawiać. Tylko i wyłącznie zadzwonił do mnie prezes Krzykała. Było to zaraz po rozmowie z panem Lesickim, i myślę, że to prawdopodobnie było ukartowane, bowiem pomiędzy jednym a drugim telefonem nie minęło dziesięć minut. Pan prezes poinformował mnie, że został ogłoszony konkurs na dzierżawę kortów i że zachęca nas do złożenia oferty. Nawet nie wiedziałem, że jest taki konkurs. Zresztą, nawet gdyby był ogłoszony w BIP-ie, to bym nie czytał, bo nie jestem zainteresowany.
– Zburzono coś, co dobrze funkcjonowało 30 lat. Ale może znajdzie się jakiś filantrop, który zainwestuje w korty na Piaszczychach duże pieniądze? To fajny obiekt – dodaje Dariusz Staszak.
– W Centrum Sportu Szamotuły same sukcesy. Korty zadaszone miały być – nie ma. Kręgielnię mieli budować – brak. Kolejne boisko treningowe – nie ma. Strategia rozwoju sportu w mieście i gminie – brak. Korty na Piaszczychach chcą oddać w dzierżawę. Czym nas – mieszkańców – jeszcze zarządzający centrum sportu zaskoczą? – pyta Bartłomiej Idkowiak, radny gminny poprzedniej kadencji.
– To, co się dzieje, to jest śmiech na sali – komentuje Łukasz Heckert. – Dobrze by był, gdyby SzKT wzięło korty, bo obiekt znowu tętniłby życiem, oni mieli na to pomysł.
– Cały czas byliśmy zapewniani, że panowie z centrum sportu są super menadżerami, że wszystko jest cudownie, to niech się teraz wykazują – stwierdzał już jakiś czas temu Tomasz Łączkowski. – Ciekawe, co zrobią? – zastanawia się Heckert.
Marek Libera
FOTO: Prezes Rafał Krzykała przyznaje, że jest gotów wydzierżawić korty na Piaszczychach nawet za symboliczną złotówkę, byle obniżyć koszty działania centrum sportu – Gdyby oddać korty na Piaszczychach z powrotem SzKT, to kto wie, czy pod ich okiem nie wróciłyby do świetności – zastanawia się radny Łukasz Heckert