Dopisała nie tylko pogoda
Świetna polska muzyka, puste półki i kolejki – z tym najczęściej kojarzy nam się epoka PRL. A jednak ludzie odczuwają sentyment za Polską Ludową. Dlaczego? Bo nie da się powiedzieć, że czasy, w których ktoś miał 25 lat, zakochiwał się, zakładał rodzinę, były złe i niedobre. Zawsze tęsknimy za młodością. W ubiegłą środę na majówkę w stylu PRL zabrał mieszkańców stolicy powiatu Szamotulski Ośrodek Kultury. Było gwarno i wesoło.
Sentyment do czasów Gomułki, Gierka i Jaruzelskiego odczuwają przede wszystkim osoby starsze, ale i wśród młodego pokolenia dostrzec można modę na PRL. Pewnie mają na nią wpływ opowieści rodziców i dziadków, odczuwających nostalgię za czasami własnej młodości. I to pomimo, że „komuna” była państwem niesuwerennym o niedemokratycznym ustroju, państwem pod butem Moskwy.
– Zdecydowanie nie myślimy o czasach pod moskiewskim butem, tylko o dawnych czasach pełnych miłych wspomnień – podkreśla Piotr Michalak, dyrektor Szamotulskiego Ośrodka Kultury, główny organizator majówki w stylu PRL.
Klimat tamtych czasów
SzOK zabrał szamotulan do epoki, kiedy na naszych drogach królowały syrenki, trabanty i maluchy. I to właśnie stare samochody, „klasyki”, były jednym z głównych bohaterów pierwszomajowej imprezy w Parku Zamkowym.
– Świetnie udał się pierwszy zlot klasyków, przed rokiem, dlatego kontynuujemy pomysł ze zlotem. Większość samochodów, którymi zresztą bardzo się szamotulanie interesują, pochodzi z czasów PRL. Zgromadziliśmy w parku rzeczy, które raczej nie wzbudzają wspomnień związanych z Moskwą, ale sentyment, jak stare gry i zabawy, które przygotowaliśmy. I jak widać budzą one zainteresowanie nie tylko najmłodszych – zaznacza Michalak. – Chodzi nam głównie o zabawę, stąd pomysł na taki temat majówki. Niektórzy czują klimat tamtych czasów, bo powyjmowali z szaf stare ciuchy z epoki.
I faktycznie, kiedy rozmawiamy, obok nas przechodzi dżentelmen ubrany według kanonów mody z czasów późnego Gierka.
– Młode pokolenie PRL-u już nie pamięta z autopsji, bardziej z opowieści, więc może tutaj zobaczyć samochody czy sprzęty z tamtych czasów, pójść do ludowej czytelni – mówi dyrektor SzOK. – Głównym magnesem dzisiejszej majówki są chyba auta, kilka jest przedwojennych, a reszta to właśnie czasy PRL-u. Muzyka z tej epoki też cieszy się zainteresowaniem. W latach siedemdziesiątych, osiemdziesiątych powstały zespoły, klasyka rocka, które cieszą się niesłabnącą popularnością. Ludzie mają dużo sentymentu do tych dawnych czasów, choć oczywiście historycznie kojarzą nam się one niezbyt korzystnie. Ale wychwyciliśmy z Polski Ludowej to, co budzi pozytywne skojarzenia – muzykę, stylistykę, zabawę – dodaje.
Maluch to wóz z duszą
II Szamotulski Zlot Klasyków przyciągnął do Parku Zamkowego dokładnie 275 zabytkowych pojazdów. Sporo było fiatów 126p, które zmotoryzowały polskie społeczeństwo. Ogółem wyprodukowano 4,6 mln maluchów, z czego 3,3 mln w Polsce.
Ładnie utrzymanym fiacikiem przyjechał z rodziną na zlot z niedalekiego Śmiłowa Robert Dałek. – Zamiłowanie do starej motoryzacji to mam dzięki synkowi. Syn nakręcił sprawę w zeszłym roku i tak jakoś poszło. Malucha kupiliśmy właśnie rok temu, pod koniec maja. Na zlocie jesteśmy po raz pierwszy. Dlaczego maluch? Kiedyś miałem trzy fiaty 126p i dlatego powróciliśmy do tego modelu tej marki. Sentyment nie wygasł – śmieje się pan Robert. – Do tego znajomi też jeżdżą maluchami – dodaje.
Jednym z tych znajomych jest Adam Kaczmarek, mechanik z zawodu i z zamiłowania. Lubi spędzać czas w garażu. – Świat się kiedyś kręcił wokół maluchów i polonezów. Dzisiaj mamy auta nafaszerowane elektroniką i niestety, kupując nowy samochód człowiek musi brać pod uwagę, że zaraz się zapcha filtr DPF czy coś innego, a serwisy nie są tanie. A trzeba korzystać z serwisów, przynajmniej czasami, bo inaczej się nie da – uważa pan Adam. – Takiego malucha to zawsze można było naprawić gdzieś na poboczu, na parkingu i laweta nie była potrzebna. To są auta z duszą.
Czerwony fiacik Roberta Dałka skończył 25 lat, ale nie wygląda na swój wiek. – Znaleźć zadbany egzemplarz to jest problem. Sporo jest zaniedbanych, przede wszystkim blacharsko. I zanim się człowiek zdecyduje na zakup, należy się poważnie zastanowić, bo trzeba mieć świadomość, że doprowadzenie malucha do przyzwoitego stanu to koszt co najmniej kilkunastu tysięcy złotych – wskazuje Adam Kaczmarek. – Akurat trafiliśmy na ładny egzemplarz, lakier oryginał, rocznik 1999. Ćwierć wieku, kto by pomyślał…
Pan Adam przyznaje, że miał w swojej karierze kilka maluchów, ale teraz marzy o fiacie 126p w wersji bis. – Poluję teraz na bisa, jednak ciężko jest znaleźć, bo tak naprawdę jak jednego poszukałem, to chcieli za niego dwadzieścia parę tysięcy. A to taki fajniejszy maluch, z dodatkową przestrzenią bagażową, która się przydaje. No i ogrzewanie ma z nagrzewnicy, lepsze. W zwykłym maluchu zimą to trzeba było chwilę poczekać zanim się szyby rozmroziły – wspomina uroki dawnej motoryzacji.
Wywołuje uśmiech na twarzach
Radosław Matoga swoim citroenem 2CV, „kaczką”, przyjechał na zlot do Szamotuł z Długiej Gośliny. Żółte autko, z czarnymi błotnikami, robi wrażenie.
– Pasja do klasyków wzięła się stąd, że była potrzeba zakupienia kolejnego auta w rodzinie. Kupiliśmy citroena 2CV i jeździmy nim na co dzień – do pracy, do szkoły, przez cały rok. A wybór citroena wziął się stąd, że mój tata za młodu oglądał filmy z Louisem de Funes, który jeździł takim autkiem, stąd sentyment do „kaczki” – opowiada pan Radosław.
Poza tapicerką siedzeń, wymienioną, pojazd jest całkowicie oryginalny. Rocznik 1989, a więc całkiem młody egzemplarz (produkcja citroena 2CV zakończyła się w 1990 r.).
– Jak się jeździ takim autem? Śmiejemy się, że łatwo go naprawić, bo jak coś się stanie, to wystarczy podnieść maskę i od razu widać przyczynę problemu. Czasem wystarczy coś dokręcić i… jedzie! No i jest bardzo charakterystyczny, zwraca uwagę, wywołuje uśmiech, radość, ludzie machają. Autko jest lekkie, waży niecałe sześćset kilogramów, więc nawet nie czuje się braku wspomagania kierownicy. W polonezie pod tym względem jest gorzej – podkreśla właściciel „kaczki”.
W multipli można się przespać
Fiat 600 multipla o długości 353 cm, na trzech rzędach siedzeń może całkiem wygodnie przewieźć sześciu pasażerów. Pan Zbigniew śmieje się, że po złożeniu siedzeń można się w nim nawet przespać. Do Szamotuł przyjechał z Kościana. Jego biała multipla, rocznik 1963, wyposażona w silnik o mocy 29 KM „do setki” rozpędza się w około 40 sekund. Ale panu Zbigniewowi to nie przeszkadza.
– Jeździ się tym wozem bardzo dobrze. I daje radę, jest bardzo wygodny – chwali multiplę. – Siadaj pan, śmiało…
Wsiadam, faktycznie za kierownicą jest sporo miejsca. Kiedyś to potrafiono projektować samochody.
– Tu, w Szamotułach, jestem pierwszy raz na zlocie, a tak to jeżdżę po całej Polsce. Niedługo jedziemy do Wolsztyna, później do Koła, Swarzędza. Oczywiście o własnych siłach, bo nie będę sobie wstydu robił, żeby podwozić auto na lawecie. Po co? To ma jeździć. Po bułki nim nie jeżdżę, ale na zloty jak najbardziej – mówi z dumą.
Pan Zbigniew pokazuje jeszcze silnik. A właściwie silniczek, czterocylindrowy, rzędowy o pojemności 767 cm3. Pali 7 litrów na 100 km. Multupla skończyła 60 lat, jeszcze pojeździ.
A może dzieła Lenina?
„W Parku Zamkowym znajdziecie naszą Czytelnię PRL. Będziecie mogli cofnąć się w czasie i z nostalgią przejrzeć czasopisma dziecięce i młodzieżowe, sprawdzić co czytało się w PRL-u, wziąć udział w quizie czy zobaczyć, jak w tamtych latach wyglądała nasza biblioteka” – tak reklamowała swoje stoisko szamotulska biblioteka publiczna, współorganizująca środową majówkę. Zaglądamy więc do czytelni.
– Nawiązujemy do ducha dzisiejszej imprezy – mówi dyrektor biblioteki Piotr Nowak. – Biblioteki w PRL-u też działały i cieszyły się dużym powodzeniem. Może nawet były taką oazą normalności, pozwalały oderwać się od szarej rzeczywistości.
Czytelnia PRL rzeczywiście urządzona jest w stylu epoki. Na regale zwraca uwagę popiersie naszego wieszcza narodowego Adama Mickiewicza, a tuż obok spora kolekcja dzieł towarzysza Lenina, wodza rewolucji.
– Dzieła Lenina musiały być w każdej bibliotece. Tutaj mamy tylko część naszych zbiorów, gdzieś tam na strychu przechowujemy jeszcze z pięćdziesiąt tomów – śmieje się dyrektor. – Ludzie chętnie odwiedzają naszą czytelnię, oglądają stare fotografie i nawet rozpoznają dawnych pracowników. Mamy cukierki Irysy, słodki symbol PRL-u, i quiz dotyczący znajomości literatury peerelowskiej.
Jak wynika z obserwacji dyrektora Nowaka, szamotulanie z dużym sentymentem zwiedzali ekspozycję. – Myślę, że biblioteka była w czasach komuny miejscem pozytywnie postrzeganym – podkreśla.
Dyrektora pytamy, czy pod biblioteczną ladą nie znajdzie się choć parę egzemplarzy podziemnej „bibuły”. – No nie, aż tak daleko nie poszliśmy, ale mamy za to klasyczną maszynę do pisania, szufladki z katalogu z kartami bibliotecznymi, trochę mebli z epoki – mówi z uśmiechem.
W czytelni ruch panował wcale nie mniejszy niż wśród samochodowych klasyków. Pani Paulina, przedstawicielka młodszego pokolenia, zwróciła uwagę na stare egzemplarze Misia. – Słabo, ale pamiętam Misia z dzieciństwa. Zawsze u mojego dziadka był Miś, tak że wtedy z chęcią przeglądałam – wspomina. – Dzisiaj, jak zauważyłam tutaj Misia, to zaraz pozwoliłam sobie przejrzeć.
Panią Paulinę pytamy o wrażenia z wizyty w Czytelni PRL. – Ojej, bardzo, bardzo mi się podoba. Wraca dużo wspomnień. Co prawda nie wszystkie rzeczy są mi znane, ale przypominają mi się te dobre, przyjemne chwile – stwierdza.
Zabrakło patrolu MO
Zlot samochodowych klasyków, Czytelnia PRL, to oczywiście tylko niektóre z wielu atrakcji szamotulskiej majówki. Bardzo udanej. Jak na każdym tego typu festynie były dmuchane zamki dla najmłodszych (oblegane), teatrzyk nie tylko dla najmłodszych (oblegany), muzyczne hity PRL-u, warsztaty dla dzieci, Ruszt Spółdzielni „Społem”, czyli stoiska gastronomiczne ze świetnymi plackami (i nie tylko) przygotowane przez koła gospodyń. Były zabawy i gry z epoki – tu szczególnym wzięciem cieszyły się nieśmiertelne piłkarzyki i hokeiści. Na młodzież młodszą czekały nawet osiodłane kucyki.
Czego zabrakło? Patrolu Milicji Obywatelskiej! A przydał by się, skoro współczesna policja ciągle nie radzi sobie z miejscowymi żulami w Parku Zamkowym. Ci, sporą gromadą opanowali w czasie majówki brzeg parkowego stawu, skutecznie odstraszając od zejścia nad wodę szamotulan, zwłaszcza tych z dziećmi. Podchmielone towarzystwo z butelkami piwa w dłoniach nie było najlepszą wizytówką Szamotuł. Czyli bez MO i ORMO ani rusz.
Radosław Matoga (w środku) swoim citroenem 2CV, „kaczką”, przyjechał na zlot do Szamotuł z Długiej Gośliny. Żółte autko, z czarnymi błotnikami, robi wrażenie