
„Gdyby nie mąż, moje prace trafiałyby wyłącznie do szuflady”
Szamotulska portrecistka
Magdalena Witkowiak z Szamotuł coraz bardziej olśniewa swym talentem jako autorka pięknych portretów dzieci i dorosłych. Bardziej profesjonalnie zaczęła je wykonywać około ośmiu lat temu. Powstał wówczas wizerunek jej chrześniaka.
Udane dzieło wzbudziło zachwyt rodziny, zachęcając do podejmowania kolejnych prób.
– Do tego, że odważyłam się ujawnić swoje zamiłowanie innym, przyczyniła się reakcja ludzi, którym podobało się to, co wychodziło spod mojej ręki. Osobą, która najbardziej motywowała mnie do rozwijania swoich zdolności i prezentowania ich efektów szerszej grupie odbiorców, był mąż Arkadiusz. To on mobilizował mnie do dzielenia się moimi umiejętnościami z innymi. Predyspozycje do rysowania ujawniały się u mnie już wcześniej, w okresie szkolnym. Kiedy poznałam panią Arletę Eiben, przez pewien czas chodziłam do niej na kursy połączone z plenerami. Nie wiem czy moje hobby to dar, czy raczej wyuczone ruchy ołówkiem. Tak naprawdę lubuję się głównie w portretach. Nie lubię rysować nic innego. Maluję też farbami. Szczerze mówiąc, dopiero raczkuję w tego typu technice i przede wszystkim tworzę w niej dla siebie. Rysując portrety na początku skupiałam się tylko na oczach, nosie i ustach. Po pewnym czasie zaczęłam dostrzegać, że pod oczami znajdują się cienie, że nad oczami są kreski. Dlatego starałam się wertować w Internecie, wyszukując fachowych porad i wskazówek, jak w realistyczny sposób odwzorowywać twarze – wypowiada się pani Magda, która tajniki sztuki odkrywa jako samouk. Rysowanie odpręża ją. Jest dla niej odskocznią po całym tygodniu pracy.
„Gdzieś znowu odnalazłam się w tej roli …”
Na co dzień szamotulanka pracuje jako krojczy w fabryce mebli tapicerowanych w Gaju Małym. To, czym się tam zajmuje, odpowiada jej upodobaniom i również sprawia jej przyjemność.
– Wykrawamy różne materiały o różnej fakturze, na przykład skórę. Przygotowujemy kawałki, które trzeba ze sobą połączyć, dopasowując je do odpowiednich kształtów i wymiarów mebli. Gdzieś znowu odnalazłam się w tej roli. Akurat to co robię w fabryce, nie polega na monotonii i typowej taśmówce. Nie ma też zbyt dużego pośpiechu i nerwówki. Przydaje się natomiast pewien zmysł wyobraźni, a nawet pewne artystyczne spojrzenie. Podczas wycinania określonych materiałów, musimy na przykład umiejętnie łączyć różne elementy wzorów, żeby idealnie pasowały do siebie ich poszczególne części. Mamy, dajmy na to, materiał w duże kwiaty, które kończą się gdzieś w połowie, a my musimy je tak dopasować, żeby po zszyciu z drugą częścią wyglądały jak jedna całość. Można uznać, że to trochę misterne czynności – stwierdza utalentowana szamotulanka.
Pierwsza ekspozycja i marzenia o własnej pracowni
Jej pasja staje się coraz bardziej popularna. Co tydzień zgłaszają się do pani Magdy ludzie proszący o stworzenie swojego portretu, wizerunku dziecka lub całej rodziny.
– Mam sporo zamówień na prace. Dlatego prawie każdy weekend mam zajęty – przyznaje szamotulanka.
Ponad rok temu Magdalena Witkowiak nawiązała współpracę ze Stowarzyszeniem „Lepsze Szamotuły”. Podczas obchodów jubileuszu stowarzyszenia, odbywających się w kinie „Halszka”, można było podziwiać po raz pierwszy wystawę dzieł pani Magdy. – Niestety, nasze dalsze plany pokrzyżował koronawirus, ale sądzę, że niedługo uda nam się powrócić do realizowania przedsięwzięć wspólnie ze stowarzyszeniem – oznajmia szamotulska portrecistka. Jej największym marzeniem jest obecnie urządzenie własnej pracowni, w której będzie mogła doskonalić swoją pasję, równocześnie sprawiając radość innym.
ika
Prace pani Magdy stają się coraz popularniejsze. Wciąż zgłaszają się do niej ludzie, proszący o stworzenie swojego portretu, wizerunku dziecka lub całej rodziny