15 49.0138 8.38624 1 1 7000 1 https://szamotulska.pl 300 true 0
theme-sticky-logo-alt

Jak pomóc miłośnikom socjalu? I czy w ogóle pomagać?

Radni debatowali nad przyszłością „getta” w Mutowie. Chcą budować nowe

 

„W styczniu tego roku władze gminy Szamotuły szczyciły się oficjalnie oddanym do użytku odnowionym rynkiem. Czy jednak istnieją powody do dumy, skoro niektórzy z mieszkańców żyją na poziomie nie przystającym do standardów XXI wieku?” – pisaliśmy w marcu o ruderze w Mutowie udającej budynek socjalny i jej mieszkańcach, z których przynajmniej część – zdaniem niektórych szamotulskich radnych – na lepsze lokum wcale nie zasługuje.

 

Na początku roku zjawiliśmy się u jednej z rodzin z mutowskiego socjalu w jej mieszkaniu, by przekonać się jak na co dzień się tam żyje. To co ujrzeliśmy, określić można jako „wołanie o pomstę do nieba”. Państwo Beata i Andrzej w pomieszczeniu, którym dysponują, urządzili kuchnię i łazienkę, żeby nie korzystać ze wspólnej toalety na korytarzu. Pozostałą część mieszkania przeznaczyli na dwa niewielkie pokoiki. Ale stan całego lokum i budynku jest tragiczny. Ze ścian i sufitów płatami odchodzi farba. Schody i podłogi w budynku lada moment mogą runąć. A niezabezpieczona odpowiednio instalacja elektryczna grozi zwarciem. Katastrofalnie przestawia się wygląd części wspólnych mutowskiego obiektu socjalnego, zwanego przez niektórych pieszczotliwie „gettem”. I nie jest to bynajmniej określenie na wyrost.

 

Wieczne problemy

Budynek socjalny, w którym do dyspozycji jest 11 mieszkań, zajmują rozmaite osoby. Niektóre z nich nie troszczą się o mienie, które użytkują, sprawiając kłopoty pozostałym współlokatorom. Jedni z nich na przykład regularnie magazynują na korytarzu przed swoimi drzwiami stosy metalowych  puszek po napojach, żeby móc je sprzedać. Bywa, że w nocy drzwi frontowe w budynku pozostają otwarte, bo nie wszyscy pamiętają by je zamknąć.

Lokatorzy do których dotarliśmy żalili się na niską temperaturę mieszkania, mimo jego ogrzewania. Zimą w pomieszczeniach było na tyle chłodno, że śpiąc w nocy, poza kołdrą musieli przykrywać się kocami.

Szalenie groźna jest przestarzała, wysłużona konstrukcja stromych schodów, łączących parter z piętrem, chyboczących się przy każdym ich poruszeniu.

– Już kilka razy z nich spadłam. Za czwartym razem porządnie uderzyłam się w głowę, jak szłam z zakupami – wspomina pani Beata. A Andrzej, jej mąż,  dodaje: – Kiedy zimą wprowadzałem rower do domu, zjechałem z nim po schodach na dół.  

W 2021 roku Marek Pawlicki, szef komisji komunalnej i wiceprzewodniczący Rady Miejskiej w Szamotułach, stwierdzał, że dobrze by było, gdyby obiekt istniejący w Mutowie powoli przestał pełnić funkcje socjalne, ze względu na jego znaczne zużycie i aspekt wizualny. Radny Łukasz Heckert z kolei sugerował, że skoro gmina Szamotuły posiada w pobliżu budynku socjalnego wolne działki do zagospodarowania, warto rozważyć, czy zamiast inwestować kolejne fundusze w modernizację wyeksploatowanego obiektu, nie lepiej stworzyć nowe zaplecze socjalne od podstaw. Zwłaszcza, że samorząd ma obowiązek takowe zapewniać, choćby ludziom niezaradnym życiowo, którzy nie potrafią samodzielnie uporać się ze swymi kłopotami. Innego zdania jest dyrektor Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych w Szamotułach, sprawującego pieczę nad mieszkaniami w Mutowie. Leszek Klijewski wyjaśniał „Gazecie”, że gmina nie zamierza rezygnować z aktualnego przeznaczenia istniejącego tam obiektu socjalnego, który powstał pod koniec lat 50–tych XX wieku.

 

Radni radzą

Przed paroma dniami nad losem państwa Beaty i Andrzeja oraz  problemem z budynkiem socjalnym w Mutowie pochylili się radni gminni. Wywiązała się interesująca dyskusja. Co uradzili?

Ja powiem szczerze, sytuacja budynku w Mutowie jest znana od lat. Jest to budynek, którego część, która była świetlicą, została przekształcona na lokale socjalne – przypominał historię obiektu Marek Pawlicki. – Urządzono izby socjalne, gdzie królowały wspólne łazienki, wspólne umywalki, korytarze. Z biegiem lat urządzono indywidualne łazienki przy niektórych mieszkaniach.

Radny Bartosz Węglewski, ku zdumieniu pozostałych, przytoczył dane z których wynika, iż sytuacja materialna państwa Beaty i Andrzeja wcale nie jest tak tragiczna jak by się wydawało. – Zwróciłem się w tej sprawie do dyrektora Ośrodka Pomocy Społecznej w Szamotułach. Dowiedziałem się, że ci państwo  korzystają z pomocy ośrodka od 2006 roku. Stwierdzony jest duży problem alkoholowy w przypadku tej rodziny. Rodzina korzystała z pomocy materialnej, miała opłacaną energię elektryczną, otrzymała skierowanie do jadłodajni, zasiłki na zakup obuwia i odzieży. Obecnie rodzina nie korzysta z pomocy finansowej OPS z uwagi na przekroczenie kryterium dochodowego. Ustalono, że na koto rodziny wpływa z różnych świadczeń, a także pracy, powyżej 5 tysięcy złotych miesięcznie. W ZKZL zadłużeni są na 176 tysięcy – informował Węglewski.

Mnie bulwersuje fakt, że stale słyszy się o Mutowie i o tym Mutowie się ciągle zapomina. Wydaje mi się, że ten budynek dawno powinniśmy wyremontować tak, żeby nie było non stop skarg. Za chwilę inni mieszkańcy zwrócą się do nas z podobnym skargami – dzieliła się swoimi przemyśleniami Ilona Kaluga.

Marek Pawlicki stan obiektu w Mutowie zna dobrze. I przyznaje, że od strony technicznej wypada kiepsko. Ale też zwraca uwagę, że ten kiepski stan jest wynikiem niewłaściwego użytkowania lokali, mówiąc delikatnie, przez ich lokatorów.

Zastanówmy się najpierw, jak pomóc rodzinie Beaty i Andrzeja w tej chwili, ponieważ jest w takiej sytuacji beznadziejnej, a potem zajmijmy się budynkiem w Mutowie w kontekście całościowego rozwiązania problemu mieszkaniowego w gminie – apelował do samorządowców. I dodał: – Na dzień dzisiejszy jestem zszokowany wysokością dochodu, jaki ci państwo osiągają. I taki dochód nie pozwala im opłacić tak minimalnego czynszu? No to coś jest nie tak z tą rodziną. Pan Andrzej ma obecnie stałą pracę w ZGK, wszyscy jakoś tę rękę mu podawali. Moim zdaniem to ci państwo są winni sytuacji w jakiej się znaleźli. Ja nie widzę możliwości pomocy.

 

621 tysięcy długu

Podobnie problem widzi radny Węglewski. Zwraca uwagę na ogromne zadłużenie mieszkańców mutowskiego socjalu wobec Zarządu Komunalnych Zasobów Mieszkaniowych.

Problemem jest to, że jeżeli zachowanie państwa Beaty i Andrzeja się nie zmieni, to trudno będzie nam, jako radzie miejskiej, im pomóc. Te 176 tysięcy zadłużenia jakie mają oraz 621 tysięcy zadłużenia jakie mają łącznie wszyscy lokatorzy to jest coś, z czym trzeba coś zrobić. No chyba, że gmina spłaci cały dług, tylko skąd my weźmiemy takie pieniądze? – zastanawia się.

Węglewski uważa, i jest to stanowisko dominujące wśród radnych, że remont obiektu socjalnego nie ma sensu: – To trzeba zrównać z ziemią i postawić nowy budynek. A przy okazji należy jeszcze pomyśleć o świetlicy dla Mutowa.

Tylko czy zafundowanie dotychczasowym lokatorom budynku socjalnego nowych, ładnych mieszkań, bez zmiany ich mentalności w podejściu do dobra wspólnego ma sens? Radny Jan Dziamski uważa, że nie.

Budynek w Mutowie szpeci, ale pewne zaniedbania są po stronie lokatorów. Obojętność na wiele problemów tkwi w mieszkańcach, w nieodpowiedzialnych zachowaniach – mówi Dziamski. – Czego się obawiam? Nawet jeśli państwa Beatę i Andrzeja przeniesiemy do innego porządnego lokalu, to ja mam obawy, że tacy lokatorzy nie będą już porządni. I to jest brutalna prawda. Musimy mieć świadomość, że niektórym nie da się pomóc. Wiele autorytetów naukowych mówi, że nie wszystkich da się zresocjalizować. Jeżeli dochody tej rodziny są na poziomie 5 tysięcy, to jest naprawdę nieźle, bo wielu rolników ma dzisiaj emeryturę na poziomie 1200 – 1400 złotych i też muszą żyć. I potrafią sobie radzić, mają porządne mieszkania. To, że mieszkanie jest stare nie oznacza, że musi być brudne.

Paulina Kozber, jako pracownik ZKZL problem mieszkań socjalnych zna od podszewki. – Często jeździmy i naprawiamy popsute, nieszczelne spłuczki u państwa Beaty i Andrzeja. Takie sytuacje zdarzają się nie tylko u nich, zdarzają się nagminnie. Ci ludzie nie przywiązują wagi do podstawowych rzeczy: jak coś cieknie, to nic nie robią. W ubiegłym roku woda leciała u tych państwa w popsutej spłuczce ciurkiem cały czas. Przy okazji kontroli w innym mieszkaniu myśmy z dyrektorem do nich weszli i byliśmy przerażeni jak to zobaczyliśmy. A rachunki za wodę są przerażające. Straty na wodzie sięgają w budynku w Mutowie kilkunastu tysięcy złotych miesięcznie – opowiada.

 

Winny ZKZL?

Zdaniem Ilony Kalugi winny takiemu stanowi rzeczy jest… sam ZKZL. – To wy jesteście winni temu, że nie potraficie od tych ludzi w jakiś sposób wyegzekwować należności. Skoro zarabiają, nie najgorzej, to ja się pytam – czemu wy nie egzekwujecie opłat, długów? – wytykała Paulinie Kozber.

         Co może zrobić administracja lokali socjalnych z nierzetelnymi lokatorami takimi jak państwo Beata i Andrzej? Paulina Kozber twierdzi, że niewiele. Mają na to wpływ m.in. uwarunkowania prawne.

Odciąć ciepła nie możemy, wody też nie. Możemy pójść do sądu i otrzymać nakaz zapłaty. Eksmisję możemy przeprowadzić, ale nie wiemy jaka będzie decyzja sądu. Bo jeżeli sąd zadecyduje, że mają otrzymać lokal socjalny, no to ich zostawimy w tym mieszkaniu, które zajmują – tłumaczy. – Nawet gdybyśmy ich przesiedlili, to wiemy, że w nowym miejscu będzie tak samo jak w Mutowie.

– To są wieloletnie zaniedbania, nie tylko rodziny Beaty i Andrzeja. Dewastacje mienia, skargi napływające od 20 lat. Straszne rzeczy tam się działy, interwencje policji. Z uwagi na wiek tych osób pewne rzeczy się wyciszyły i ustały. Ale mieszkanie w dalszym ciągu jest zaniedbane – dodaje.

Paulina Kozber podkreśla, że aktualnie trzech mutowskich najemców terminowo reguluje swoje zobowiązania wobec ZKZL. Jeżeli pojawiają się nowi  lokatorzy, pracownicy zarządu sami dopilnowują, aby otrzymali dodatek mieszkaniowy, aby nie powstało zadłużenie. – Mamy nawet takiego lokatora, który mnie przynosi pieniądze i ja płacę w jego imieniu czynsz. Pilnuję, żeby nie było długu. Są takie osoby z którymi można współpracować i im pomóc. I są takie, z którymi nie da się nic zrobić – zaznacza.

Sołtys Mutowa, Bernadeta Markiewicz, przywołuje przypadek pana Szczepana, mieszkańca słynnego getta, człowieka, któremu warto pomóc, bo potrafi z tej pomocy skorzystać i ją docenić: – Najpierw zajmował takie małe lokum bez wygód na poddaszu. On tego nie zniszczył, wytrzymał w tych warunkach prawie 5 lat, a teraz, dzięki porozumieniu z ZKZL otrzymał mieszkanie na dole. I to mieszkanie remontuje za własne pieniądze, a utrzymuje się z niewielkiej renty rolniczej. Jest to przykład na to, że można w budynku socjalnym mieszkać w cywilizowany sposób. Cieszę się, że ma to mieszkanie.

         Zdaniem Jana Dziamskiego konieczny jest nadzór nad mieszkańcami lokali socjalnych, bowiem taki nadzór jest jedyną dla nich realną pomocą, która może odnieść jakiś skutek.

Dbamy, aby pan Szczepan miał wszystko na czas opłacone – wyjaśnia sołtys Mutowa. I wskazuje na rolę pracowników socjalnych: – Wielu lokatorów to podopieczni OPS. Tam pracownik socjalny powinien częściej bywać, prowadzić pracę socjalną. Można przecież ustalić z podopiecznym, że część zasiłku, który otrzymuje, pójdzie na czynsz. Ale trzeba doprowadzić do takiej sytuacji. Uszczelnić to, żeby zadłużenie nie wzrastało. Lokatorzy muszą poczuć odpowiedzialność za swoje mieszkania, inaczej nie będą tego szanować.

 

Jest niedobrze

Czy z panem Andrzejem i jego żoną była prowadzona jakaś rozmowa przez dyrektora ZKZL, żeby się wzięli w garść? – zastanawia się Marek Pawlicki. – Bo jest niedobrze. Choć mam świadomość, że ci państwo po tylu latach wiedzą, że cokolwiek by nie zrobili, to nic im nie można zrobić. Ani eksmitować, ani nigdzie przerzucić, bo i tak sąd wyda wyrok z nakazem przydzielenia lokalu socjalnego.

– A nawet gdyby wydał inny wyrok i wskazał przydział tylko pomieszczenia tymczasowego, bo takie rozwiązanie stosuje się w takich sytuacjach, to to pomieszczenie tymczasowe przyznawane jest na maksymalnie pół roku i po tym czasie takie osoby powinny opuścić to lokum. Czego nigdy nie robią, jak wynika z naszego doświadczenia – dopowiada Paulina Kozber.

Pracownica ZKZL podkreśla, iż walka z niesolidnymi lokatorami nie dość, że nie przynosi wymiernych efektów, to na dodatek słono kosztuje.

Taki nakaz zapłaty wydany przez sąd, to jest kilka tysięcy złotych wydanych przez gminę na koszty postępowania i to wydane nie z takim efektem, jakiego byśmy oczekiwali. A potem kolejny koszt, czyli znowu sprawa do sądu o przyznanie pomieszczenia tymczasowego i jeszcze następne środki dla komornika, żeby przeprowadził egzekucję. Czyli taki jeden przypadek to jest koszt około 20 tysięcy no i mamy związane ręce, bo gmina nie ma takich pieniędzy – wylicza pani Paulina. – A bywa tak, że nawet jeśli delikwent nie otrzyma od sądu prawa do żadnego lokum, to staje się osobą bezdomną i temat wraca, bo on składa wniosek o lokum i znowu jest w naszym systemie – bezradnie rozkłada ręce.

Według Bernadety Markiewicz w zbyt małym stopniu wykorzystywana jest możliwość angażowania mieszkańców budynków socjalnych do choćby niewielkich prac remontowych. – Oni mogliby coś własnym staraniem zrobić. Myślę, że niektórym wystarczy zakupić materiał i wspólnymi siłami mogliby coś wyremontować, naprawić. Pan Andrzej ma dwóch dorosłych synów, z których jeden jest murarzem i gdyby chciał, to już dawno zrobiłby remont we własnym zakresie. To samo ten drugi – mnie osobiście pomagał swego czasu przy remoncie świetlicy. Tak, że jakieś umiejętności posiada. Więc dać im materiał i niech wykonają remont, a nie żądają, żeby im wszystko zrobić – podpowiada sołtys Mutowa. – Jak sam wykona, będzie bardziej szanował i pilnował, żeby inni nie zniszczyli – dodaje.

 

Na gruzach starego zbudować nowy

Co gmina może zrobić, aby z jednej strony polepszyć byt tym mniej zaradnym obywatelom, a z drugiej skutecznie socjalizować tych z okolic  społecznego marginesu, czyli tych, którzy najczęściej zasiedlają budynki socjalne? Dla Marka Pawlickiego odpowiedź przynajmniej na pierwsze pytanie jest prosta.

Wydaje mi się, że budynek w Mutowie nigdy nie był modernizowany pod kątem klasycznego budynku socjalnego, tylko doraźnego spędzenia tam jakiegoś czasu. Uważam, że powinniśmy przygotować wniosek o budowę nowego budynku socjalnego na terenie gminy, z możliwością przeniesienia do niego ludzi z Mutowa. A stary przeznaczyć na potrzeby sołectwa jako świetlicę. I w ten sposób proponuję rozwiązać problem Mutowa. Ale potrzebne są męskie decyzje – snuje śmiałą wizję wiceprzewodniczący rady miejskiej. – I jeżeli okaże się, że obecny budynek socjalny nie nadaje się do dalszego użytkowania, no to trzeba będzie go rozwalić, a na jego miejscu postawić jakąś świetlicę kontenerową. Przy czym ja jestem sceptycznie nastawiony do tych świetlic na terenie wsi, ponieważ ich utrzymanie kosztuje duże pieniądze. A może budynek zburzyć i działkę sprzedać?

Pogląd Pawlickiego na temat przyszłości rudery z Mutowa podziela Bogdan Maćkowiak: – Ten budynek, to skarbonka bez dna. Wszystko zależy od lokatorów. Na ulicy Rzecznej w Szamotułach mamy nowy budynek socjalny i jest tam dobrze, nie ma problemów.

– Budynek do takiego stanu doprowadzili ludzie, którzy tam mieszkają – nie ma złudzeń Pawlicki. – Ząb czasu też swoje zrobił. Nadszedł czas, aby podjąć męską decyzję o budowie nowego.

Zanim gmina zbuduje nowy blok socjalny, co zajmie lata, Paulina Kozber chce wykonać w Mutowie niezbędne naprawy. – Wkrótce naprawimy schody. I drzwi wejściowe, zamontujemy klamkę, choć to nie jedyny budynek, w którym klamki znikają. Wspomnę o Brodziszewie, gdzie notorycznie jeździ się i naprawia, wstawia się klamki. W Mutowie były zainstalowane głowice termostatyczne we wspólnych częściach, i już ich nie ma. Były nowe gniazdka, kontakty – też już ich nie ma. Zostały sprzedane albo zamontowane w mieszkaniach. Tak się właśnie dzieje w budynkach socjalnych – mówi pracownica ZKZL. – Ale wystarczy pójść do budynku socjalnego na Rzecznej, czy na Nowowiejskiego, tam niektóre mieszkania są zadbane. Jest biednie, ale czyściutko. Wystarczy woda, mydło i dobre chęci. Ale niektóre są z kolei tak zaniedbane, tak zniszczone, zdewastowane, że wymagają bardzo dużych nakładów z naszej strony.

Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego korzystający z socjalu nie szanują wspólnego majątku? Dla radnej Ilony Kalugi sprawa jest prosta: – Tu trochę zawodzi system opieki społecznej. Opieka daje pieniądze, ale nie potrafi egzekwować, sprawdzać co się dzieje u podopiecznych. Są ludzie przyzwyczajeni do tego, że im się należy, a są też ludzie niezaradni życiowo. Ale to inna kwestia.

Radny Węglewski uważa z kolei, że praca z ludźmi takimi jak lokatorzy z Mutowa nie jest prosta. – Z tego co wiem, tam pracownik socjalny jest dosyć często. Nie jest tak, że opieka społeczna pozostawiła Mutowo samemu sobie. Druga kwestia to zajęcia komornicze. O wielu kwestiach nie wiemy, a są przecież obciążenia dochodów tych państwa – dostrzega inny wymiar zagadnienia.

 

„Burmistrz może tego nie ująć”

Po długiej dyskusji radni ostatecznie doszli do przekonania – i to jednogłośnie – że na gruzach starego budynku socjalnego w Mutowie należy zbudować nowy.

W przyszłorocznym budżecie należy ustalić kwotę na budowę budynku socjalnego i będziemy mieć święty spokój – podsumował Bogdan Maćkowiak.

Tymczasem zapał budowlany samorządowców studzi radna Grażyna Augustyniak. – Budżet przedstawia burmistrz. I burmistrz może tego pomysłu wcale nie ująć, a jeśli nawet ujmie, to jak nie będzie miał większości w radzie, to z tym tematem nie przejdzie – zauważa przytomnie.

Marek Libera

Poprzedni
Następny