
Szamotuły mają Rondo Cudów!
Na prośbę narzekających czytelników obejrzeliśmy i wypróbowaliśmy nowe mikro-rondo na skrzyżowaniu Dworcowej, Franciszkańskiej i wyjazdu z przyszłego centrum handlowego. Stałą organizację ruchu wprowadzono tu na początku sierpnia. Od tego czasu dzieją się cuda, trzaskają zderzaki, gną blachy i sypie szkło. Nasuwa się jednak pytanie, czy to wyłącznie wina kierowców?
Jak często się zdarza, idea budowa ronda w tym miejscu była świetna. Niestety, wykonanie pozostawia wiele do życzenia. Mikro-rondo powstało na zlecenie i za pieniądze inwestora (Mallson Property Group) budującego centrum handlowe sieci MultiBox na terenie byłej meblarni. Centrum ma być otwarte w październiku i wtedy martwy dziś czwarty wjazd rondka ożyje. Projekt organizacji ruchu zaaprobowało starostwo powiatowe.
Kierowcy nie zauważają ronda
Niestety, mikro-rondo w obecnej postaci ma bardzo groźną wadę funkcjonalną. Nie uspokaja ruchu jadącego na wprost. Można przemknąć przezeń bez zdejmowania nogi z gazu. O zgrozo, wielu kierowców właśnie tak postępuje. Wygląda, jakby pewna część kierowców do dziś nie zauważyła, że jadąc Dworcową, pokonują skrzyżowanie o ruchu okrężnym! Pędzą jak dawniej, gdy zawsze mieli pierwszeństwo.
Wszystkim beztrosko lecącym ul. Dworcową na wprost przypomnę, że muszą ustąpić pierwszeństwa każdemu pojazdowi, który wjechał na rondo przed nimi. Nie mogą więc uzurpować sobie pierwszeństwa, dojeżdżając do ronda ze znaczną prędkością, gdy ktoś powoli już na nie wjechał. Nawet gdyby zmusiłby ich tym do hamowania. I przez pojęcie „znaczna prędkość” mam tu na myśli wszystkie wartości przekraczające niewinne 40 km/h. Lepiej zacznijcie jeździć grzeczniej, bo następnym krokiem będzie zamordyzm, czyli progi zwalniające przed mikro-rondem na Dworcowej.
Co to za znak?
Kardynalnym błędem funkcjonalnym – który na szczęście da się łatwo naprawić – jest zastosowanie znaków C-12 „Ruch okrężny” o najmniejszej średnicy (400 mm), których używa się w parkingach podziemnych, wąskich ulicach starówek i w miasteczkach ruchu drogowego. Nadają się do natychmiastowej wymiany! Powinny być o połowę większe (600 mm). Drogi inwestorze, Dworcowa nie jest wąską ulicą staromiejską! Dariusz Wachowiak, wiceburmistrz Szamotuł, zapowiedział w minioną środę podczas sesji rady miejskiej, że nieszczęsne znaki zostaną wymienione, a nadto pojawią się dodatkowe znaki informujące podróżujących Dworcową o zmianie organizacji ruchu.
Mikroskopijne rozmiary Ronda Cudów wymagają nietypowego podejścia także pod innym względem. Zasady używania kierunkowskazów na skrzyżowaniu o ruchu okrężnym z jednym pasem ruchu mówią, że zawsze sygnalizujemy zjazd z ronda prawym kierunkowskazem. Na Rondzie Cudów ta dogmatyczna reguła się nie sprawdza, podobnie jak na każdym mikro-rondzie. Po prostu odległości między wjazdami-zjazdami są zbyt małe, żeby włączenie prawego kierunkowskazu „zjazdowego” skutecznie pomagało innym w ocenie sytuacji. Między włączeniem kierunkowskazu a zjazdem z ronda średnio mija mniej więcej 1 sekunda. Przy takiej geometrii skrzyżowania kierunkowskaz zjazdowy służy tylko zachowaniu dobrego samopoczucia kierującego-sygnalizującego.
Na tym rondku widać, że inni kierowcy o wiele wcześniej pojmują nasze zamiary, gdy sygnalizujemy zamiar skrętu klasycznie, jakbyśmy przejeżdżali skrzyżowanie w kształcie litery X. Jeśli skręcamy w prawo – włączamy prawy kierunkowskaz, skręcamy w lewo – lewy, a gdy jedziemy prosto – nie włączamy kierunkowskazu. Niestety, kłopot polega na w tym, że na Rondzie Cudów obserwujemy brak konsekwencji przy sygnalizowaniu. Jedni używają kierunkowskazów jak na dużym rondzie, inni jak na zwykłym skrzyżowaniu, a inni wcale. I bałagan tylko się powiększa.
Uwaga – efekt stada baranów!
Najważniejsze pytanie pozostawiłem na koniec. Kiedy najłatwiej tu o kolizję? Newralgiczne są skręty w lewo i zawracanie. Wtedy właśnie możemy się naciąć na kierowcę, który jadąc prosto zapomniał, że wjechał na skrzyżowanie o ruchu okrężnym. Szczyt ryzyka występuje, gdy przy objeżdżaniu lub skręcie w lewo trafimy na kolumnę pojazdów jadących prosto. Kierujący, którzy podążają jeden za drugim, jak owce za przewodnikiem stada, mają podświadomą skłonność do naśladowania pojazdu jadącego przed nim. Nawet jeśli będzie to niezgodne z przepisami i w finale skutkuje kolizją. Na własne potrzeby nazywam to zjawisko „efektem stada baranów”.
RB
Biały volkswagen passat w trakcie najbardziej niebezpiecznego manewru na Rondzie Cudów. Zasygnalizował skręt w lewo niezgodnie z dogmatem. Tyle, że jest to w jedyny efektywny sposób sygnalizowania takiego manewru w tym miejscu. Podkreślę – w tym miejscu!
Stare powiedzenie mówi, że diabeł tkwi w szczegółach. Czyżby znaki C-12 „Ruch okrężny” pochodziły z wyprzedaży po zlikwidowanym dziecięcym miasteczku ruchu drogowego?