Nieoczekiwana propozycja burmistrza. Opozycja protestuje
Kto by pomyślał! Nieoczekiwaną decyzją burmistrza Kaczmarka budząca wiele emocji kładka na Samie przy ul. Zamkowej w Szamotułach została zatopiona i słynęła tąż Samą do Warty w Obrzycku. I to przy aplauzie radnego Węglewskiego, ale przy protestach… opozycji.
Pomysł budowy kładki dla pieszych na Samie zrodził się przed dwoma laty w głowie radnego Tomasza Łączkowskiego.
Węglewski: – Bardziej policję tam trzeba
– Pomysł budowy kładki na Samie zgłosiłem wiosną 2019 roku, na posiedzeniu komisji komunalnej – wspomina Tomasz Łączkowski. – Ludzie zwracali mi uwagę, że ulicą Zamkową, w rejonie TBS-ów, chodzą dzieci z tornistrami – i w poprzek ulicy, i jezdnią wzdłuż metalowych barier na moście. Czyli jest niebezpiecznie i coś z tym trzeba zrobić. Wprawdzie na skrzyżowaniu Zamkowej z Nowowiejskiego jest przejście dla pieszych, ale wiadomo – każdy wybiera najkrótszą, najwygodniejszą drogę. Rozwiązaniem problemu byłaby kładka na Samie. Ja chciałem zrobić to kompleksowo – zbudować chodnik, kładkę, a dojście do niej połączyć z istniejącym deptakiem po drugiej stronie Zamkowej poprzez przejście dla pieszych, takie jak przy Brico. Muszę powiedzieć, że kiedy jadę Zamkową, zawsze zwracam uwagę żeby mi ktoś nie wpadł pod koła.
Co ciekawe, niechętnie do propozycji Łączkowskiego odniósł się wówczas Bartosz Węglewski. – Tam jest gigantyczny problem z ludźmi tak naprawdę. Tu są pasy, tutaj są pasy, a oni przechodzą środkiem, żeby iść do Biedronki. Bardziej policję tam trzeba – przekonywał.
– Ja byłem zdumiony, że radny Węglewski straszył pieszych policją, że policję na mieszkańców wysyła. Kazał ludziom chodzić naokoło – mówi Tomasz Łączkowski.
I dodaje: – Kiedy pytałem mieszkańców TBS-ów, dlaczego pan radny jest przeciwny budowie kładki, to usłyszałem, że jemu kładka niepotrzebna, bo on do Biedronki samochodem jeździ. Ale mieszkańcom taka kładka bardzo by ułatwiła życie.
Był przeciw, teraz jest za
W myśl zasady, że tylko krowa nie zmienia zdania, radny Węglewski zdanie zmienił i niespodziewanie na początku czerwca 2019 r. przesłał do burmistrza petycję, podpisaną przez mieszkańców, z prośbą o budowę kładki oraz ścieżki pieszo-rowerowej. Pomysł Tomasza Łączkowskiego w gruncie rzeczy przedstawił jako swój. Zdaniem radnych opozycyjnych, Węglewski z pewnością uznał, iż z poparcia pomysłu budowy kładki mogą wyniknąć dla niego polityczne profity.
Władze miasta do oczekiwań mieszkańców odniosły się ze zrozumieniem. Zastępca burmistrza, Dariusz Wachowiak, poinformował: „Informuję, iż budowa ciągu pieszo-rowerowego od strony budynków TBS w kierunku nowopowstałych marketów Biedronka i Action w trosce o bezpieczeństwo ruchu pieszych i rowerzystów jest uzasadniona i konieczna, biorąc pod uwagę bardzo duże natężenie ruchu samochodowego na ulicy Zamkowej, leżącej w ciągu drogi wojewódzkiej. Gmina Szamotuły planuje w bieżącym roku zlecić opracowanie koncepcji przebiegu trasy ścieżki pieszo-rowerowej wraz z kładką na rzece Samie”. Na wykonanie inwestycji zarezerwowano w budżecie gminy milion złotych.
Tomasz Łączkowski podkreśla, że był i jest zwolennikiem budowy kładki na Samie, ale nie za milion złotych!
– Przecież można zrobić to taniej – zaznacza.
Tymczasem, w związku z kryzysową sytuacją związaną z funkcjonowaniem oczyszczalni ścieków, a w szczególności falami smrodu zalewającymi stolicę powiatu, na posiedzeniu komisji komunalnej w dniu 7 lipca Łukasz Heckert zaproponował przesunięcie miliona zarezerwowanego na budowę kładki na dokapitalizowanie Zakładu Gospodarki Komunalnej.
– Chodziło mi o to, aby wesprzeć spółkę finansowo, aby mogła poczynić niezbędne inwestycje ograniczające emisje fetoru – mówi Heckert.
„Nie czuję się błaznem”
Węglewski zawrzał gniewem. Już następnego dnia, 8 lipca, wezwał na piśmie Heckerta do… złożenia wyjaśnień i odpowiedzi na sformułowane przez niego pytania. Wniosek Łukasza Heckerta nazwał „odwetem”. „Czy to odwet za moje przeforsowanie programu in vitro i stanie ramię w ramię z wami podczas strajku kobiet? Pan radny (Heckert) ostro krytykował moje działanie i poglądy, a teraz przyszedł czas na odwet. Polityczny” – komentował wzburzony.
„Wniosek o zabranie pieniędzy z kładki był decyzją nieprzemyślaną i stricte uderzającą we mnie i mieszkańców” – przekonywał na swoim profilu fejsbukowym. I dodawał coraz bardziej zdenerwowanym tonem: „Radnemu Heckertowi chodziło bardziej o zrobienie ‘kuku’ Węglewskiemu niż o pomoc mieszkańcom. (…) Skoro lekceważy Pan mnie, to chociaż niech Pan nie lekceważy mieszkańców i wyjdzie ze swojej jaskini”.
„Nie sądzę, aby mieszkańcy chcący znać odpowiedzi na te pytania czuli się idiotami. Ja również nie czuję się błaznem” – kontynuował swe oryginalne wywody Węglewski.
Opozycja wspiera „komunalkę”
W sierpniu grupa radnych opozycyjnych skupionych wokół Łukasza Heckerta skierowała do burmistrza wniosek o przeznaczenie kwoty 600 tys. zł, z miliona zarezerwowanego na budowę kładki, na dokapitalizowanie ZGK, w ramach walki ze smrodem. Za pozostałe 400 tys. zł miała powstać kładka, ale nieco skromniejsza niż przewidywał projekt, czyli zgodnie z pierwotnym pomysłem Tomasza Łączkowskiego.
Burmistrz odpowiedział pozytywnie. I to w sposób radykalnie wykraczający poza oczekiwania opozycji. W gruncie rzeczy poparł wniosek Łukasza Heckerta z 7 lipca. Otóż na ostatniej sesji rady miejskiej, 6 września, Włodzimierz Kaczmarek zaproponował przesunięcie kwoty – uwaga, uwaga – 950 tys. zł z miliona przeznaczonego na kładkę, na dokapitalizowanie „komunalki”. Pozostałe 50 tys. ma pokryć koszt nowego projektu kładki, skromniejszej, takiej za 400 tys. zł. Czyli tak, jak chciała opozycja. Czy radny Węglewski wezwał burmistrza do złożenia wyjaśnień na piśmie? Nie wiemy. Ale wątpimy.
– Cieszymy się, że tak szybko pan burmistrz zareagował na naszą propozycję. Natomiast nie do końca jesteśmy usatysfakcjonowani, dlatego, że nie o taką kwotę nam chodziło – zwracał się do Kaczmarka Heckert na sesji rady miejskiej w miniony poniedziałek. – Mianowicie chodziło nam o kwotę 600 tys. zł, która miałaby być przeznaczona na dokapitalizowanie spółki ZGK. Ale mamy też na względzie bezpieczeństwo mieszkańców dla których bezpieczeństwa budowa kładki ma znaczenie. Dlatego kwotę 400 tys. chcieliśmy przeznaczyć na budowę kładki i to w tym roku.
– Martwi nas – kontynuował Heckert – że ma to być zrobione w przyszłym roku. Chcieliśmy, aby budowa kładki była rozpoczęta w tym roku.
Kładka może za rok
– Ja też chciałem, aby ta kładka powstała w tym roku – zapewniał Włodzimierz Kaczmarek. – Jednak sam fakt przeprojektowania projektu, którym dysponujemy i uzyskanie kolejnego pozwolenia wodnoprawnego, niestety w sposób techniczny uniemożliwia zrobienie tego w tym roku. Tak, że ta procedura musi trwać.
Burmistrz wyjaśnił, że za kwotę 50 tys. zł jeszcze w tym roku zaprojektowana zostanie nowa kładka i załatwione zostaną sprawy związane z uzyskaniem pozwolenia wodnoprawnego. Zaś w przyszłorocznym budżecie znajdzie się kwota 350 tys. zł już na budowę kładki. Kaczmarek wyraził nadzieję, że jego propozycja podniesienia kapitału spółki komunalnej pieniędzmi przeznaczonymi na kładkę, jest „bardzo dobrym kompromisem”.
– Wiecie państwo doskonale, że spółka już wcześniej zakupiła odpowiedni sprzęt – prasę do odciskania osadów – i te pieniądze zostały już przez spółkę skonsumowane – wyjaśniał burmistrz.
Głos w dyskusji zabrał też Bartosz Węglewski.
– Ja też wierzę głęboko, że te pieniądze, które przekażemy spółce ZGK, one faktycznie gdzieś znajdą swoje miejsce, aby temat odoru został gdzieś powstrzymany. Pomimo wszystkiego, gdzieś we mnie głęboko siedzi to, że nie czuję, żeby był do końca ten plan opracowany – kwestionował antyodorowe poczynania „komunalki”. I dodał: – W wielu kwestiach dotyczących ZGK, bez sformalizowanego planu działamy bardzo często reakcyjnie i na szybko. Oczywiście presja społeczna to jest coś, co jest konieczne w działaniu publicznym. Powinniśmy gdzieś głębiej przyjrzeć się temu tematowi. Ja chciałbym głęboko wierzyć, że te pieniądze oraz działania spółki, pana burmistrza i wszystkich nas tutaj, doprowadzą do tego, że za rok nie będziemy dyskutowali o temacie odoru.
Propozycja burmistrza rezygnacji w tym roku z budowy kładki zyskał aprobatę większości radnych, w tym radnego Węglewskiego. Opozycyjna mniejszość kładki broniła, ale przegrała.
– Wyrzuciliśmy w błoto pieniądze na niepotrzebny projekt. Teraz będzie zlecany nowy – podsumowuje zamieszanie wokół kładki na Samie Tomasz Łączkowski.
Marek Libera