Mieszkańcy narzekają, burmistrz bezradnie rozkłada ręce
– Dlaczego u nas na dworcu PKP nadal nie ma toalety? – dopytuje szamotulska radna Katarzyna Mejer. – Dlaczego nie domagamy się od PKP, żeby taką toaletę uruchomiła? – pyta dalej burmistrza Dariusza Wachowiaka. Kwestia braku WC na dworcu kolejowym w Szamotułach ciągnie się od wielu miesięcy i mimo deklaracji rozwiązania tego problemu składanych choćby przez przewodniczącego rady miejskiej Mariana Płacheckiego, pozostaje dalej nie rozwiązana. Toalety jak nie było, tak nie ma.
Temat nieszczęsnej toalety na dworcu PKP systematycznie pojawia się podczas obrad szamotulskiego samorządu. Niezadowoleni z braku jakże potrzebnego przybytku podróżni wylewają swoje żale i niezadowolenie na radnych, ci z kolei na burmistrza. Ten zaś śle pisma do kolei, co jest równie skuteczne jak przysłowiowe pisanie na Berdyczów.
– Już zwracaliśmy się w tej sprawie do kolei – tłumaczy burmistrz Wachowiak. – Odpowiedź była taka, że ze względu na dewastację toalety nie zamierzają ponownie jej uruchomić.
– Ale nikt tej toalety jeszcze nie zdewastował, bo jej nie ma. Jeżeli koleje ją postawią, to gmina może zainstalować kamery – uważa radna Mejer. – Mieszkańcy dzwonią, narzekają, ja tych ludzi rozumiem – dodaje.
– Ja też ich rozumiem, tylko, że my jako gmina nic nie możemy. Możemy tylko prosić, ale tylko PKP może uruchomić ubikację – wyjaśnia Dariusz Wachowiak. – Teren dworca nie należy do gminy, a do PKP.
Burmistrz zaznacza, że temat braku toalety na dworcu w Szamotułach był poruszany w rozmowach gminy z PKP wielokrotnie, ale bez efektu. – Niestety, nie możemy się z tym przebić – tłumaczy.
Problemem, jak się okazuje, jest faktycznie niszczenie kolejowego WC. Toaleta zlokalizowana w przejściu podziemnym została zamknięta przez PKP ze względu na systematyczne dewastacje (podobnie jak to miało miejsce w centrum handlowym Inbag). – Wymieniali pisuary, wymieniali muszle i po chwili zostało to zniszczone, zbite, no i dlatego to zamknęli. Oczywiście nie można w takim miejscu założyć kamery monitoringu – mówi radny Maciej Chałupka.
O trudnościach występujących w kontaktach z państwowymi kolejami sporo wie skarbnik gminy Alicja Kałużyńska. Przypomina wydarzenie sprzed lat: – Kiedyś burmistrz Kaczmarek z dobroci serca, bo ludzie narzekali, postawił ławki koło dworca. I była z tego wielka afera, że weszliśmy na teren PKP, że postawiliśmy ławki na nie swoim terenie. A to, że ławki służą ludziom, pasażerom PKP, którzy tam przejeżdżają, nie miało najmniejszego znaczenia. Ciężka instytucja.
Zdaniem radnego Bartosza Węglewskiego być może gmina powinna wyręczyć PKP i na własny koszt wybudować szalet. Ale, jak się okazuje, to wcale nie takie proste. – Za czasów burmistrza Romana Handschuha żeśmy ten dworzec otynkowali, bo był w tak okropnym stanie, że nie mogliśmy na niego patrzeć. I musieliśmy poprosić koleje, żeby ten dworzec móc im otynkować. Poprosić! – wspomina Kałużyńska.
Do grona tych, którzy nie rozumieją jak to jest, że nie da się uruchomić toalety na dworcu, zalicza się radny Jerzy Najderek. – Tu chodzi o higieną, o czystość. Wronki mają szalet na dworcu, a Szamotuły nie mogą mieć? Musimy coś zrobić – apeluje. Wsparcie obiecuje burmistrz Wachowiak. Na razie w formie nękania kolei kolejnymi pismami.
(mal)
FOTO: Burmistrz Kaczmarek zaproponował kiedyś mobilną zieleń na szamotulskim rynku, my proponujemy mobilny WC na szamotulskim dworcu. Próba generalna przeprowadzona w miniony piątek wypadła pomyślnie