15 49.0138 8.38624 1 1 7000 1 https://szamotulska.pl 300 true 0
theme-sticky-logo-alt

Bielawy: opowieść o znikaniu

Zapomniane wsie są nie tylko w Bieszczadach

   Pomysł budowy punktu przeładunkowego koło Samołęża przywołał z mroków historii miejsce, gdzie na przełomie XX i XXI w. planowano nowy zakład utylizacji odpadów gminy Wronki – teren dawnej wsi Bielawy. Na mapach pozostała po niej już tylko zwyczajowa nazwa, a w lesie wątłe i rozproszone ślady ludzkiej cywilizacji. Jak to się stało, że przestała istnieć?

 Mało kto zdaje sobie sprawę, że parking leśny przy szosie Jasionna – Rzecin leży na dawnym placu przed tartakiem w Bielawach. Że las blisko parkingu cicho i skutecznie skrywa cmentarz ewangelicki. Że idąc 80 lat temu wzdłuż leśnej drogi, obecnie wiodącej na południe od parkingu, przez około 500 metrów co kawałek mijalibyśmy kolejny dom ze studnią, z obórką, stodołą i ogródkiem. Przed II wojną światową w Bielawach było 28 numerów, a dziś nie ma nic.

Tylko spostrzegawczy spacerowicz zauważy stare liściaste drzewa jak ze strasznej bajki braci Grimm, o konarach pokrzywionych chorobami, zdziczałe krzewy ogrodowe, głębokie doły po piwnicach domostw, duże pojedyncze kamienie ociosane ludzką ręką oraz leżące tu i ówdzie w ściółce popękane dachówki lub cegły.

Według dzisiejszej wiedzy historia tej zapomnianej wsi może sięgać nawet 1247 r. To wtedy podobna nazwa pojawiła się w dokumencie króla Władysława Łokietka dotyczącym tej okolicy. Nie jest jednak pewne, czy chodzi dokładnie o tę osadę, położoną w tym miejscu.

Po tej dacie mamy kilka stuleci niewiedzy. Wreszcie w XVIII w. nieprzyjazne tereny Puszczy Noteckiej zaczęli całkiem skutecznie zagospodarowywać niemieccy ewangelicy, uciekający przed biedą i prześladowaniami za wiarę, głównie z północnych części dzisiejszych Niemiec. Współcześnie nazywamy ich olędrami. Zakładali wsie „na surowym korzeniu”. Hodowali zwierzęta, osuszali bagna lub nawadniali lokalne pustynie, a na piaszczystym gruncie uprawiali poszukiwane warzywa, które sprzedawali na okolicznych targowiskach.

Ktoś doliczył się, że na terenie całej dzisiejszej Puszczy Noteckiej powstało 39 osad olęderskich. Takie korzenie mają m.in. Bronice, Dębowiec, Gogolice, Kruteczek, Jasionna, Kobus, Kwiejce Nowe, Obelzanki, Radusz, Sowia Góra i Szostaki.

W ten sposób powstała również wieś Bielawy, a raczej Neuwalden (Nowy Las), którą osadnicy olęderscy założyli w 1747 r. W XIX w. używano również nazwy Bielave. Według danych statystycznych w 1845 r. mieliśmy tu 14 domów zamieszkanych przez 146 osób, w tym 127 ewangelików i 19 katolików. W 1880 r. było już 21 domów zamieszkanych przez 243 osoby – 231 ewangelików i 12 katolików. Wtedy nie poznalibyście tych okolic. Na wschód od Bielaw, po obu stronach drogi do Jasionny, rozciągały się pola uprawne i tak było do II wojny światowej. Wiadomo, że w XIX wieku wieś podniosła się przynajmniej z jednego wielkiego pożaru, który strawił drewnianą zabudowę.

Skutki pierwszej wojny światowej i zmiana granic zatrzymały rozwój. Wielu potomków olęderskich osadników wyemigrowało do Niemiec. W 1922 r. zamknięto szkołę. Od tej pory dzieci chodziły po naukę do Jasionny. Budynek szkolny zamieniono na mieszkalny. Istniał jeszcze w latach 60. XX wieku. Była też tzw. hrabiowska chata, czyli domostwo dla robotników leśnych pracujących w lasach należących do słynnego hrabiego, Jana H. Hochberga, księcia von Pless z Pszczyny. Wielu pamięta film „Magnat” i serial „Biała wizytówka”, w których zagrał go Jan Nowicki. Lasy księcia były ogrodzone, z bramami wjazdowymi, aby trzymać dziką zwierzynę pod kontrolą.

Lokalną hossę gospodarczą przez kilka lat napędzało usuwanie skutków zniszczenia drzewostanu puszczy przez pasożyty – strzygonię chojnówkę (wtedy zwaną sówką chojnówką) w latach 1922-1924 i chrząszcza cetyńca w 1925 r. W okolice Puszczy Noteckiej przybyło około 10 tysięcy ludzi zatrudnionych przy wyrębie 70 tysięcy hektarów pozostałości lasów (zakończonym w 1929 r.) i przy sadzeniu nowych drzew na dużą skalę do 1932 r. i mniejszą, aż do wybuchu II wojny. (Dla porównania: wielki pożar Puszczy Noteckiej z sierpnia 1992 r. pochłonął 6 tys. hektarów lasu, a przy usuwaniu jego skutków pracowało 5 tysięcy ludzi).

Robotnicy musieli gdzieś spać, jeść, a w czasie wolnym godnie się ubrać, zapalić, wypić i zabawić. Budowano dla nich baraki mieszkalne. Rozkwitł handel, gastronomia i hotelarstwo. W Bielawach był sklep, wolnostojący piec chlebowy i gospoda z pokojami na wynajem i salą taneczną, gdzie mieszkańcy bawili się w każdą sobotę. W okolicy remontowano lub budowano nowe leśne drogi. W puszczy istniała cała sieć towarowych linii kolejek wąskotorowych, którymi transportowano drewno do tartaków i na brzegi Warty, gdzie było spławiane. Właściciele tartaków (nie tylko Polacy, ale też Niemcy, Holendrzy i Francuzi) dorabiali się fortun, wysyłając drewno za granicę, gdyż lokalne firmy nie były w stanie przetworzyć ogromnych ilości surowca.

W 1929 r. odnotowano 173 stałych mieszkańców Bielaw, z tego 108 Polaków i 65 Niemców. Mapa sztabowa z 1935 r. podawała nawet łączną liczbę 280. Chyba zbyt optymistycznie… Wśród polskich mieszkańców przewijały się nazwiska Antkowski, Chorzępa, Czerny, Dekert, Grygiel, Honiarczyk, Jurasz, Kuświk, Lembicz, Libera, Łach, Marciński, Matlak, Mądry, Niezborała, Nowak, Owczarek, Palacz, Piasecki, Sapeta, Słaby, Sobieralski, Urlewicz i Więckowski. Tutejsi Polacy-katolicy i Niemcy-ewangelicy żyli zgodnie, pomagali sobie i razem się bawili. Pamiętanym jak zły szeląg wyjątkiem był Niemiec o nazwisku Linke (według niektórych Linde), wredny wobec sąsiadów, niezależnie od narodowości i wyznania.

Podczas II wojny hitlerowcy chcieli zrobić z Puszczy Noteckiej zwierzyniec łowiecki dla wierchuszki najwyższego szczebla. Zalesiali puszczy na dużą skalę, sprowadzali zwierzynę, budowali brukowane szosy do domków myśliwskich, ale także wysiedlali miejscowych i równali ich budynki z ziemią. Ten przymusowy proces dotykał i Polaków, i potomków osadników olęderskich. Ci drudzy trafiali jednak na gospodarstwa w innych okolicach o lepszych ziemiach, pozostałe po wysiedlonych Polakach. W ten sposób przestał istnieć np. Radusz, duża wieś o zabudowie rozproszonej w puszczy, na północny wschód od Kaplina (gm. Międzychód). Ta bandycka polityka dotknęła i Bielawy.

Niestety, proces zamierania wsi nie ustał po 1945 r. Niemcy uciekli przed Armią Czerwoną. Ubocznym skutkiem wielkiego planu łowieckiego nazistów była plaga dzików, które do szczętu wyjadały uprawy. To dlatego wielu Polaków wyjechało z Bielaw, szukając lepszych warunków gospodarowania na ziemiach odzyskanych lub pracy we Wronkach. Kobiety odchodziły do mężów w innych miejscowościach. Pozostało tylko kilku gospodarzy najbardziej przywiązanych do ojcowizny. Ostatnia mieszkanka, pani Niezborałowa, po śmierci męża opuściła wieś w 1968 r.

Jakim cudem Bielawy tak szybko znikły z krajobrazu? Niektórzy autorzy, puszczając wodze fantazji, piszą poetycko: „Budynki pochłonęła puszcza”. Są w błędzie. Życie było bardziej prozaiczne. Proces likwidacji materialnych śladów Bielaw był systematyczny i urzędowo zaaprobowany. Opuszczane kolejno gospodarstwa przejmowała gmina. Pola i ogrody zalesiano, a budynki rozbierano. W epoce chronicznego braku materiałów budowlanych cegła rozbiórkowa była zbyt cennym materiałem, żeby pozwolić jej malowniczo kruszeć. Wyrywano nawet to, co tkwiło w ziemi. W wielu miejscach do dziś widać ślady intensywnej pracy głębosza.

Dziś o Bielawach pamiętają przede wszystkim… fani geocatchingu – gry terenowej z pomocą systemu GPS, dla osób lubiących zwiedzanie i odkrywanie z nutką emocji, jak u Indiany Jonesa. Niedaleko parkingu ukryli małą skrzynkę związaną z historią tego miejsca. Zawiera logbook, certyfikaty dla znalazców, ołówek i kilka fantów na wymianę.

 

Wieś Bielawy na mapie sztabowej z 1935 roku. Jasne wolne obszary wokół zabudowy to pola uprawne. Żółtym kolorem zaznaczono drogę wojewódzką nr 140 (ta mniej więcej pionowa z prawej strony) i dawną nr 149 Jasionna – Rzecin.

 

Ostatnimi świadkami istnienia tej miejscowości są stare i chromające drzewa liściaste, zupełnie niepasujące do sosnowego otoczenia. Często obok nich można znaleźć głębokie doły o dość regularnych kształtach. To ślady po domowych piwnicach

 

To jedno z wyraźniejszych pozostałości po ludzkiej bytności w tym miejscu – resztki fundamentów i kamienny krąg zasypanej studni

 

Dzieje wsi Bielawy w poniedziałkowej „Gazecie”

Poprzedni
Następny