Miłe przypomnienie wielkanocnej tradycji
Przed południem w lany poniedziałek 18 kwietnia, z parku Cyryla Sroczyńskiego, wyruszyły na wronieckie ulice beroły – świąteczni przebierańcy. W ten sposób Wroniecki Ośrodek Kultury z pomocą Zespołu Tańca Polskiego „Wronki” postanowił wskrzesić wielkanocną tradycję, jeszcze pamiętaną w okolicznych wsiach.
Korowód berołów (i życzliwych kibiców) przeszedł ulicami Wronek, chodnikami, grzecznie zatrzymując przed czerwonym światłem dla pieszych. Odwiedził m.in. rynek, wejście na kładkę od strony centrum i zatrzymał się przy kościele klasztornym, gdzie trzeba było chwilę zaczekać w spokoju na zakończenie mszy świętej. Potem przyszedł czas na odwiedziny placu Wolności i mały pokaz na dziedzińcu przed kościołem św. Katarzyny.
Muzykanci grali, kołatki terkotały, a beroły tańcowały i śpiewały. Niezmordowani muzycy z Zespołu Tańca Polskiego „Wronki” mieli z berołami niemal dwugodzinny maraton koncertowania, przerywany tylko z krótkimi chwilami na złapanie oddechu. Diabeł wodą z wiaderka skrapiał ludzi i przejeżdżające samochody, a dziad wywijający laską zatykał słomę przechodniom za kołnierze lub sypał nią na samochodowe maski. Zważywszy, że oba symboliczne gesty mają przynosić ludziom szczęście, to zdecydowana większość tak potraktowanych reagowała pozytywnie. Natomiast najwięcej oponentów miało wysmarowywanie czarnych śladów na policzkach przez kominiarza, czyli murzenie. Nie wszyscy chcieli mieć taką pamiątkę na policzkach.
Na godzinę 15.00 zaplanowano początek świątecznych warsztatów i animacji dla dzieci w parku Cyryla Sroczyńskiego. Na liście atrakcji było tworzenie słomianych zwierzątek z Sabiną Jasińską (Kreatywne Wronki), wielkanocne gry i zabawy oraz animacje z tancerzami i muzykami.
Jeśli idąc w poniedziałek lub dzień później, dumaliście, skąd wzięły się ździebełka słomy na wronieckich ulicach, to właśnie była sprawka berołów. Im zawdzięczamy również kolorowe „odciski” niedźwiedzich łap widoczne na płytkach chodnikowych, które zapowiadająco pojawiły się jeszcze na początku kwietnia.
Z detaliczną historią okołowronieckich przebierańców wielkanocnych, opracowaną przez Darię Wajdeman-Waszyńską i Piotra Pojaska z Muzeum Ziemi Wronieckiej, można zapoznać się na stronie historiawronek.pl. W Ćmachowie, czy Nowej Wsi, nieco starsi mieszkańcy dobrze pamiętają przebierańców, chodzących od domu do domu podczas Wielkanocy. Oryginalne zwyczaje wielkanocne w Biezdrowie odnotował nawet najsłynniejszy polski etnograf Oskar Kolberg w jednym z tomów swojej wiekopomnej pracy „Dzieła wszystkie” (pisownia oryginalna): „W pierwsze święto po południu bywał dyngus, tj. wzajemne oblewanie się. W drugie święto, ustrojonego parobka (wybranego spośród wielu innych) w grochowiny jako niedźwiedzia, z dzwonkiem na głowie, oprowadza drugi po wsi od chałupy do chałupy, śmiesząc ludzi, a zbierając za to do kosza słoninę, jaja, chleb itd. Przytem bębnią inni na jakiej desce, gwiżdżą itp. jakoby dla niedźwiadka”.
RB
Słomę niechcący gubił nie tylko niedźwiedź, ubrany w ten sposób z pomocą dzieci. Dziad robił to specjalnie!
Niezmordowani muzykanci z Zespołu Tańca Polskiego „Wronki” mieli z berołami niemal dwugodzinny maraton koncertowania, przerywany tylko z krótkimi chwilami na złapanie oddechu.
Na zdjęciu u góry:
Beroły na ul. Rzecznej przy klasztorze. Za chwilę ucichną i przestaną płatać figle, czekając na zakończenie mszy świętej