Z Józefem Kwaśniewiczem, radnym powiatowym, rozmawiają Waldemar Górny i Marek Libera
Co tam panie w powiatowej polityce?
To bardzo ciekawe pytanie. Ale myślę, że najbardziej aktualne na dziś jest pytanie o wyniki najbliższych wyborów, tych jesiennych, do parlamentu. Wybory parlamentarne zawsze determinują to, co dzieje się na niższych szczeblach władzy. Przypomnę wielokrotne próby podporządkowania samorządów wojewódzkich przez rządzących. Z różnym skutkiem. A jak ważne są relacje między samorządami a rządzącymi, w czasach, kiedy to poprzez samorządy wojewódzkie, czy urzędy wojewódzkie, dystrybuowane są środki i unijne, i rządowe, do niższych szczebli – powiatowych i gminnych – to myślę, że każdy rozsądny samorządowiec ma orientację.
Wybory październikowe spowodują, że zapewne wielu polityków po nieudanej batalii o mandaty poselskie czy miejsca w ławach Senatu, będzie walczyć o fotele burmistrzowskie bądź wójtowskie.
To na waszych łamach pojawiła się taka sugestia dotycząca obecnego pana wojewody, szamotulanina. Tak więc myślę, że wybory jesienne zdeterminują poczynania wielu polityków szczebla krajowego i wojewódzkiego.
Wspomnianemu panu wojewodzie, po ewentualnej utracie władzy przez PiS, czy nieudanej batalii o miejsce w parlamencie, zostanie być może ubieganie się o fotel burmistrza w Obornikach albo Szamotułach. Bo dlaczego nie? Ale wynik jesiennych wyborów jest na razie niewiadomą.
Choć niektórzy twierdzą, że wiedzą…
No tak, był kiedyś taki jeden starosta, który zawsze wiedział. I do pewnego momentu się nie mylił. Jednak kiedyś się pomylił.
Ale na waszych łamach czytaliśmy, że ma jeszcze ambicje wrócić do gry. A jak doświadczenie uczy, świat dziennikarski jest doskonale zorientowany, więc pewnie coś na rzeczy jest.
Nie będziemy mu przeszkadzać! No ale spróbujmy odpowiedzieć na pytanie zasadnicze – czy my w ogóle potrzebujemy zmian w powiecie? Może jest tak dobrze, że powinniśmy sobie życzyć, aby nic się nie zmieniło?
Kontynuując myśl pana redaktora powiem, że wsłuchując się w głos lidera klubu rządzącego powiatem, pana radnego Przemysława Nowaka, można by postawić tezę, że jest cudnie i wspaniale, a tylko jeden radny jest niezadowolony.
Czyli trzeba wymienić niezadowolonego radnego!
Natomiast z różnych stron słychać, że ta wspaniała bańka być może niebawem pęknie.
Albowiem…
Albowiem i na waszych łamach, a i w różnych gminach powiatu słychać coraz głośniej zapowiedzi, iż liderzy koalicji rządzącej powiatem wybierają się czy to do kandydowania na fotel naszego burmistrza Szamotuł, czy to Wronek. Pani starosta pojawia się w tych rozważaniach, pan Piotr Michalak, Rafał Zimny, zdaję się, że nawet po Dusznikach krąży zapowiedź startu w wyborach wójtowskich pana przewodniczącego rady powiatu. Tak, że cała wierchuszka, która tak znakomicie rządzi, zdaje się nosić z zamiarem opuszczenia tego powiatowego okrętu. Nie wiem, czy w tej sytuacji będzie miał kto ster trzymać na tym Titanicu? Ja już o tym mówiłem przy okazji jakiejś sesji absolutoryjnej i wtedy niektórzy twierdzili, że był to głos złośliwy. Natomiast zdaje się, że życie potwierdza, iż ta bańka pęknie.
A może jest odwrotnie? Może jest tak dobrze w powiecie, że wymienieni przez pana politycy po prostu szukają nowych wyzwań, nowych samorządów do ratowania?
Gdyby jeszcze kolega Chamczyk ogłosił, że startuje na burmistrza Pniew, to mielibyśmy w komplecie całe młode pokolenie samorządowców powiatowych, które zamierza się ewakuować z tej krainy dobrobytu.
Rafał Zimny może i wybiera się do Wronek, ale mówią też, że burmistrz Wieczór traci zainteresowanie Wronkami na rzecz powiatu. Ba, mówią nawet o jakiejś koalicji zawiązanej przez Wieczora, Kwaśniewicza i Kowzana.
Czytałem o tym na łamach jednego z tygodników. Byłaby to nie pierwsza tego typu zapowiedź. Ja zawsze powtarzam: w polityce nigdy nie mów nigdy. Tym bardziej, że burmistrz Wieczór nie pierwszy raz przymierza się do powiatu, startował już na radnego i to z sukcesem. Wcale mnie takie zapowiedzi nie dziwią. Uważam, że może ciekawie się zadziać.
Stanowiska już rozdajecie, czyje głowy polecą?
Nie, nie, jeszcze nie (śmiech). Czystka, która miała miejsce na początku tej kadencji, moim zdaniem bardzo źle wpłynęła na funkcjonowanie starostwa powiatowego. To nie były dobre rozwiązania.
A co ma pan na myśli mówiąc „czystka”?
Mamy katalog kilkunastu osób zwolnionych w ciągu pierwszego roku, czy półtora roku obecnej kadencji, ze starostwa. A na przykład do wydziału gospodarki nieruchomościami został zatrudniony politolog, zastąpił prawnika, tam też pojawiła się absolwentka pedagogiki.
I słusznie, ludzi trzeba wychowywać. A co!
A co! Efekt był taki, że wydział gospodarki nieruchomościami z 4,3 miliona swoich działań, spadł do 400 tysięcy. Dziesięciokrotnie spadła efektywność tego wydziału. Też mieliśmy problemy w wydziale komunikacji z obsługą petentów. Wbrew twierdzeniom pana Zimnego i pani Hanyżak, rzeczywiście pracowników tam ubyło. Później zostali zatrudnieni nowi, teraz jest o kilka etatów więcej. Zwolniono w tamtym okresie pracowników, zlikwidowano punkt informacyjny, stanowisko dla klientów biznesowych, przedsiębiorców. Tak więc dokonano takich zmian, które w tamtym okresie pogorszyły funkcjonowanie urzędu. Z geodezji odeszło kilku fachowców, wydłużyły się przez to terminy załatwiania spraw.
Jak to pan diagnozuje?
Skok na łupy. Niestety, obsadzanie stanowisk swoimi, z klucza partyjnego, niekoniecznie na podstawie kompetencji. Zamiast prawnika – politolog.
Bo jednak powiat polityką stoi!
No w tej chwili nie merytoryką, a polityką, jak pan redaktor słusznie zauważył. I widać to, że jest bardzo silne przełożenie z tej jednej, jedynie słusznie partii rządzącej powiatem na to, co się dzieje w starostwie powiatowym.
Ale niektórzy obywatele mają za złe pani staroście Hanyżak, że za bardzo flirtuje z Prawem i Sprawiedliwością. Robienie tak zwanego szpagatu, czy inaczej rozkroku, jest zresztą bardzo charakterystyczne dla obecnej polityki.
Poza wymienionymi wydziałami, w powiecie jest oczywiście znakomicie. I poza tym, że mamy takie gromadne spoglądanie w kierunku foteli wójtów i burmistrzów, to jest znakomicie.
Jest tak dobrze, że w ciągu tygodnia po naszej publikacji na temat bardzo bezpiecznej, zdaniem władz, a niebezpiecznej bo dziurawej, zdaniem kierowców, drogi Nojewo – Zajączkowo stał się cud i dziury elegancko załatano. Można? Można!
Powiało optymizmem! Okazuje się, że publikacje prasowe, ale i interpelacje radnego przynoszą efekt. Przynajmniej w niektórych sprawach.
Tylko niektórych. W programie najbliższego posiedzenia gminnej komisji zdrowia radnego Węglewskiego trudno znaleźć punkt dotyczący funkcjonowania ośrodka zdrowia w Otorowie. A przecież komisja skarg radnego Dubiela postanowiła przekazać tę właśnie sprawę komisji zdrowia. No chyba, że radny Dubiel zapomniał był przekazać. Ale to solidny radny, więc jest to mało prawdopodobne. Cóż, każdy chce się ogrzać w blasku sukcesu, problemy są sierotami.
Kiedyś było budowanie, później niektórzy mówili o działaniu, a skończyło się na gadaniu. Jak to mawiał mój poprzednik na w fotelu starosty, pan Paweł Kowzan, zagadać można wszystko. I w tej kwestii muszę mu przyznać rację. Przykładów na to, niestety, w powiecie przybywa. Optymizm pana redaktora może przygaszę, ale wczoraj jechałem kilkoma drogami powiatowymi i mógłbym przygotować – gdybym się nie spieszył – bogatą dokumentację fotograficzną licznych dziur. A w tej kadencji samorządy otrzymały olbrzymie wsparcie od rządu na modernizację dróg. Szkoda, że nie nasz samorząd powiatowy o te środki zabiegał. U nas sukcesem było pozyskanie 2,8 miliona złotych, a w Obornikach w tym samym naborze 12 czy 15 milionów na kilka dróg powiatowych. Na remont kilkunastu kilometrów dróg. Można mnożyć przykłady.
Może u nas jest tak dobrze, nie zabiega się o pieniądze, bo nie ma co remontować? Chociaż pani starosta chyba ostatnio nie przejeżdżała przez Buszewo, Dębinę, Lubosinę, czy Przystanki, a tam są takie dziury, że ho, ho!
Nasz powiat ma dużo dróg powiatowych, łączna ich długość to 366 kilometrów. Nie wszystkie spełniają kryteria drogi powiatowej, ale to taki spadek historyczny. Drogami powiatowymi są nawet drogi polne i leśne – absurd. Powiatowymi powinny być drogi łączące siedzibę powiatu z siedzibami gmin albo gmin między sobą. Zdecydowana większość dróg powiatowych daleka jest od tej definicji. I ci samorządowcy, którzy potrafią zdobywać środki zewnętrzne, potrafią z gminami, marszałkiem, wojewodą działać, to mają stan dróg lepszy. Zwracam uwagę na jeszcze jeden aspekt – kontynuację. Zmieniają się starostowie, burmistrzowie, ale powinna być kontynuacja działań. Przykładem droga Duszniki – Śliwno. Zaczęliśmy jeszcze za czasów starosty Kowzana. Powiat nowotomyski swoją część zrobił, po naszej stronie pozostało 900 metrów. Proszę zobaczyć jak to wygląda.
Radny gminny Łukasz Heckert wskazuje na drogę powiatową Piotrkówko – Jaryszewo. Powiat obornicki swoją część ostatnio wyrównał, wyprofilował, powiat szamotulski swoje zaledwie 400 metrów oczywiście nie. Dlaczego? Nie da się?
Kolejny przykład to droga z Szamotuł do Gąsaw, o której pisaliście. Został w szufladzie z poprzedniej kadencji projekt drogi z odwodnieniem, chodnikiem, ścieżką rowerową. Gmina postawiła oświetlenie. I kiedyś trzeba będzie standard tej drogi, w porównaniu do tego, co było zaprojektowane, podnieść. Projekt kosztował 33 tysiące, tymczasem zlecono następny.
Kto bogatemu zabroni? A poza tym starosta Hanyżak mówiła, że rozmawiała z sołtys Gąsaw i pani sołtys powiedziała, że droga jest świetnie zmodernizowana. Pan radny słyszał?
Pan radny słyszał. W tej kadencji różne absurdalne wypowiedzi padały. Mieszkańcy maja prawo oczekiwać, że sprawy będą załatwiane zgodnie z przepisami, terminowo, w interesie społecznym, a tu tak nie jest.
Skoro w powiecie jest the best, jak mówi zarząd, to z niecierpliwością oczekujemy kolejnej kadencji pani starosty Hanyżak. A co z gminą? Na razie wiemy, że rezygnuje z fotela burmistrza w przyszłej kadencji Włodzimierz Kaczmarek, bo to ogłosił oficjalnie. I jest to zła wiadomość dla Szamotuł. Bardzo zła. Ale trudno, musimy się z tym jakoś pogodzić. Ale co dalej – w tej sytuacji – z Szamotułami? No i co pańska małżonka na pana ewentualny start w wyborach burmistrzowskich AD 2024?
Moja małżonka ma oczywiście swoje zdanie na ten temat…
Zapewne chciałaby mieć małżonka bliżej domu niż obecnie (Józef Kwaśniewicz dojeżdża obecnie do pracy do Przemętu – red.). Do tego ładny gabinet na Dworcowej 26.
Muszę powiedzieć, że związki z miejscem w którym pracuję, a Szamotułami, są długowieczne. A to za sprawą Franciszka Kwileckiego, właściciela Dobrojewa koło Ostroroga. Natomiast w gminie Przemęt znajduje się wieś Kluczewo, podobnie jak w gminie Ostroróg. W okresie międzywojennym tym przemęckim Kluczewem zarządzał syn Franciszka, Stefan Kwilecki. Zaś remiza strażacka w Kluczewie otrzymała wodę w czasie zarządzania wodociągami przemęckimi przez byłego starostę szamotulskiego. Gmina Przemęt, która liczy 14 tysięcy mieszkańców, wydaje na inwestycje więcej niż powiat szamotulski.
To co się dzieje z pieniędzmi w naszym powiecie? Nadmiar etatów?
Ja próbuję dociekać. Dlatego moje pytania budzą takie wzburzenie.
W poprzednich kadencjach nie było pięciu etatowych członków zarządu.
W wielu powiatach nie ma. W największym polskim powiecie – poznańskim – nie ma tylu etatowych członków zarządu. Kiedy rozmawiam z kolegami samorządowcami i kiedy słyszą, że mamy pięciu etatowych, to otwierają szeroko oczy. Podobnie nie spotkali się z wygaszaniem pozwolenia na budowę drogi. Pytałem kiedyś ówczesnego dyrektora zarządu dróg powiatowych Zbigniewa Tacika, ile musielibyśmy remontować rocznie kilometrów dróg powiatowych, aby ich standard się nie pogarszał. Padła odpowiedź, że około 15 kilometrów rocznie. Przypomnę jedną z moich interpelacji i odpowiedź na nią, z której wynikało, że w 2019 roku wybudowano 12 metrów kwadratowych, a w 2020 roku 30 metrów kwadratowych chodnika. Wartość tych inwestycji to ułamek poborów etatowego członka zarządu powiatu szamotulskiego.
A którą to miejscowość spotkało szczęście wybudowania 12 metrów trotuaru? Jest tam tabliczka pamiątkowa?
O ile mnie pamięć nie myli, to Chełmno.
12 i 30 metrów kwadratowych chodnika w ciągu dwóch lat! Może pięciu członków etatowych zarządu to za mało?
Być może oni sobie nawet przeszkadzają! Gdyby było ich dwoje, to byłoby w sam raz.
No a co dalej z Szamotułami? Mamy już dwóch kandydatów do burmistrzowskiego stolca.
Przede wszystkim życzyłbym wszystkim, aby zapanował pokój za naszą wschodnią granicą. Bo jeżeli rano dzisiaj czytam o stawianiu zapór przeciwczołgowych na granicy, to taka informacja ma dużą wagę.
Ale Rosjanie mają dojść tylko do Wisły, niech się pan nie przejmuje.
Dwa lata temu nikt nie spodziewał się, że będziemy świadkami tak dużego konfliktu zbrojnego. Życzę więc, żeby było bezpiecznie, bo to determinuje wszystkie inne sprawy. Jako człowiekowi, który ma już pewne doświadczenie samorządowe, a do tego mieszkam na terenie naszej pięknej gminy, to chciałbym, aby były tutaj też aktywnie prowadzone inwestycje. Dzisiaj Unia Europejska stawia przed krajami członkowskimi określone wyzwania, na przykład zmiany nośników energii. Widzimy coraz więcej farm fotowoltaicznych, wiatraków, zdarzają się biogazownie. Jak to wygląda w powiecie i w gminie Szamotuły?
Bardzo dobrze?
Sytuacja na pewno nie jest różowa w tym obszarze. Podobnie w kwestii zdrowia. Kiedyś obowiązywało hasło: zdrowie jest najważniejsze. A dzisiaj? Brak zainteresowania zdrowiem mieszkańców przez lidera partii rządzącej to jest bardzo niefajne.
A przecież miało być tak dobrze. Teleporady dla otorowian, lekarze mieli się garnąć do leczenia…
Przed chwilą powiedziałem: było budowanie, miało być działanie, a skończyło się na gadaniu. Mój pogląd na sytuacje w powiecie i gminie Szamotuły jest taki, że musi to się zmienić za rok. Ja widzę codziennie sznur samochodów z fachowcami, którzy znaleźli uznanie i pracę w firmach poznańskich i dalej położonych. Samochodami nawet dojeżdżają do pracy do Wrześni i widzą, że tam można budować ośrodki zdrowia, szkoły, drogi.
Komu więc szamotulanie maja zaufać, komu przekazać ster gminy?
Dla mnie zaskakująca jest informacja, że nie będzie kandydował burmistrz Kaczmarek.
Radny Jerzy Najderek na naszych łamach stwierdził, że Włodzimierz Kaczmarek powinien w takiej sytuacji złożyć rezygnację z urzędu, aby umożliwić przeprowadzenie przedterminowych wyborów. Misja wypełniona, żegnamy się.
W samorządzie mamy kadencyjność. Wygrana w wyborach oznacza zawarcie kontraktu z mieszkańcami na kierowanie gminą przez pięć lat. Burmistrz powinien mieć tego świadomość.
Kim powinien być przyszły burmistrz Szamotuł, czego potrzebuje stolica powiatu?
Zastanawiałem się dzisiaj, co trzeba by zmienić w Szamotułach. I tutaj radny Najderek jednoznacznie wskazał jak powinien zachować się Włodzimierz Kaczmarek, natomiast wydaje mi się, że tę myśl trzeba by rozszerzyć. Wielu radnych – nie ujmując im niczego – to są już kilkuletni emeryci, których energia do pracy jest z roku na rok mniejsza, dlatego uważam, że przede wszystkim potrzeba nowej krwi w radach. Przywołując słowa radnego Najderka powiem tak: skoro nie ma pomysłów, to kończmy. A trzymanie się funkcji, choćby dzięki partii, bez jakiejkolwiek aktywności, to jest troszeczkę niepoważne. Ja myślę tu o sytuacji i w powiecie, i w gminach. Poza tym rządzący mogliby dokonać przeglądu przepisów regulujących funkcjonowanie samorządów.
Rządzący sami siebie powinni poddać wiwisekcji.
A to będzie już jesienią. W jednym z ostatnich wydań waszej gazety wyczytałem, że 49 procent radnych jednej z gmin nie wzięło udział w głosowaniu, bo dotyczyło ono także ich interesów – radnych-sołtysów. To jeden z przykładów uregulowań ustawowych dotyczących samorządów, które nie są najszczęśliwsze. No bo teraz przegłosowano uchwałę, w wyniku której sołtys, który jest nieobecny na sesji, też będzie otrzymywał dietę. Średnio to wygląda, delikatnie mówiąc.
No dobra – myślał pan o starcie w wyborach burmistrzowskich?
Nikt poważny, przynajmniej żaden poważny polityk nie odpowie na takie pytanie przed rozstrzygnięciem wyborów jesiennych.
Czyli Joanna Gzyl i Maciej Ciesielski są niepoważni? Bo się zadeklarowali? A poważny polityk to Piotr Michalak, bo się nie zadeklarował?
Każdy może startować, w samorządzie jest miejsce dla wszystkich. Z moich przemyśleń wynika, że potrzeba resetu w samorządzie. I chodzi tu o uregulowania ustawowe, które poprawiłyby funkcjonowanie naszych samorządów, wzmocniły je. Mamy coraz więcej obowiązków, a z udziałem w podatkach jest różnie. Natomiast w samorządach gminnych, także szamotulskim, taki reset pokoleniowy wniósłby wiele nowego, dobrego.
Jeden z prominentnych polityków PiS powiedział, że jeśli wygramy wybory, to zajmiemy się samorządami. To może poczekajmy z optymizmem. Może być różnie. Wygra PiS i zlikwiduje powiaty.
O tym się mówi co kadencję. Czytałem na waszych łamach, że Mirosław Wieczór powiedział – po co nam powiat?
Dzisiaj nawet twórcy, entuzjaści powstania samorządu powiatowego mówią, że to są stracone pieniądze, że powiaty w tej chwili tylko generują powiększający się dług. Z kolei gminy spełniają oczekiwania.
Pozbawiono powiaty kompetencji w kilku obszarach: sanepid, policja, straż pożarna, wody. Dzisiaj powiat, jeśli nie chce, to nawet szkół nie prowadzi.
Krytycy powiatów mówią, że wszystkie ich obecne funkcje mogą z powodzeniem przejąć gminy.
To jest odwrotność samorządności, samostanowienia, obywatelskości, czyli istoty samorządu. Większe kompetencje potrzebne są nie tylko w powiecie, ale i w sołectwach. Mówi się, że sołectwa powinny otrzymywać środki, aby mogły je wydawać. Wtedy mieszkańcy czuliby, że to są ich pieniądze. Z perspektywy Szamotuł to zupełnie inaczej wygląda, niż w gminach wiejskich. Bez ustawowych rozwiązań, pewnych rzeczy nie da się zrobić. Właśnie przeczytałem ogłoszenie naszej Lokalnej Grupy Działania Dolina Samy o przyznaniu mikrograntów po… 500 złotych! Na waciki? Na lizaki dla dzieci? Co z tym zrobić? Jeżeli urząd marszałkowski przyznaje mikrogranty po 12, 15 tysięcy, to rzeczywiście coś można za to zrobić – wyposażyć kuchnię w świetlicy, postawić wiatę przy remizie. Widzę takie piękne obiekty powstające w innych gminach. Okazuje się, że można. Mam nadzieję, że za rok w Szamotułach też będzie można.
Być może pod przywództwem Józefa Kwaśniewicza.
Notował
Marek Libera