15 49.0138 8.38624 1 1 7000 1 https://szamotulska.pl 300 true 0
theme-sticky-logo-alt

Wszystko, co nas spotyka, jest po coś

 

„Żeby moja bezmyślność zasiała też ziarenka dobra…”

Wszystko, co nas spotyka, jest po coś

 

Niewiele brakowało, by wieczorem, w pierwszy wtorek lutego, pani Małgosia z Szamotuł straciła życie. To jej samochód zderzył się w Kępie z nadjeżdżającym około godziny 18.40 pociągiem pasażerskim relacji Poznań – Krzyż.

46-letnia szamotulanka wjechała na zamknięty dla ruchu przejazd kolejowy, który jest w trakcie remontu. Samochód utknął na torach, a kobieta nie była w stanie go wydostać. Kierująca zdążyła wysiąść z pojazdu, zanim nadjechał pociąg. Nie udało się jednak uniknąć kolizji – w zablokowane auto w uderzył pociąg.

Zarówno prowadząca samochód jak i maszynista byli trzeźwi. Nikomu nic się nie stało, dlatego sprawa mogła zakończyć się mandatem karnym. Wypadek spowodował, że ruch pociągów został wstrzymany na około 2 godziny, do czasu usunięcia skutków zderzenia.

Tydzień po zdarzeniu do naszej redakcji zatelefonowała Małgorzata Bździel, która kierowała staranowanym na przejeździe kolejowym samochodem marki Volkswagen Passat.

 

„Poczułam od ludzi ogromną empatię, rzadko spotykaną w dzisiejszych czasach”

Zwracam się do całej obsługi pociągu relacji Poznań – Krzyż, jadącego tą trasą 2 lutego 2021 roku o godzinie 18.40 przez miejscowość Kępę. Jako sprawca kolizji, do której doszło w tym miejscu, przekazuję podziękowania i przeprosiny, w szczególności maszyniście, kierownikowi pociągu oraz wszystkim służbom i osobom pomagającym w usuwaniu skutków kolizji. Niezwykle cenne i ważne było dla mnie, że choć spowodowałam wypadek, inni uczestnicy zdarzenia okazali mi niezwykłą empatię i ogromne wsparcie psychiczne, które jest tak istotne w chwilach doznanego szoku. Podziwiam ich postawę i to, że potrafili zachować się w tak wyrozumiały sposób, choć wiadomo, że kolizja dla nich również stanowiła ogromne psychiczne i fizyczne obciążenie. Zdaję sobie sprawę, że dla maszynisty takie nagłe zderzenie z autem, kiedy nie ma się pojęcia, kto w nim się znajduje i jakich można spodziewać się konsekwencji, to wielki stres, niewiadoma i również potężny szok. Tym bardziej, że ja, po opuszczeniu samochodu, patrzyłam na to wszystko z boku i byłam już bezpieczna. Natomiast maszynista dopiero przechodził całą traumę. Warto zaznaczyć, że dzięki profesjonalnemu podejściu i ogromnemu doświadczeniu maszynisty, sytuację która wydawała się ciężka w skutkach i strasznie groźna, udało się nadzwyczajnie szybko i sprawnie opanować, do minimum ograniczając wszelkie straty i przykre następstwa.

Chciałabym także podziękować za wyrozumiałość, życzliwość i otuchę, którymi obdarzyli mnie pasażerowie pociągu narażeni na niebezpieczeństwo i dwugodzinny przestój spowodowany powstałą kraksą. Było to około 70-ciu ludzi, którzy wracali zmęczeni z pracy. I też na pewno to co przeszli, wywołało u nich ogromny stres i traumę. Mimo to ludzie z pociągu, nie myśląc o sobie, podchodzili do mnie, pytając z troską, jak się czuję, podnosząc mnie na duchu. Choć mogli przecież dawać upust swej złości i zniecierpliwieniu. Także policjanci i zespoły strażackie potraktowali mnie bardzo wyrozumiale i delikatnie, biorąc uwagę, że w stu procentach to, do czego doszło, było moja winą – relacjonuje pani Małgosia.

 

„Dzwoniłam do męża, ale za 8 minut pociąg już był”

Od listopada choruję, we wtorkowy wieczór 2 lutego wracałam akurat z zabiegu medycznego z Poznania. Już 2 lata jesteśmy w fazie remontów linii kolejowej. Ale pamiętam, że czasami mimo zakazu, ktoś odsuwał zabezpieczenia na zamkniętych torach i udawało się ludziom mieszkającym w pobliżu przeprawiać przez nie. Kiedy znalazłam się w Kępie, dostrzegłam jedną opuszczoną barierkę. Przejechałam bezpiecznie przez tory, powoli. Widząc jednak, że jest dalej spory teren remontów, usiłowałam zawrócić. I z tych emocji, zamiast wstecznego włączyłam bieg do przodu i koło mi się zawiesiło. Dzwoniłam do męża, myśląc że mnie stamtąd wyciągnie, bo mieszkamy zaledwie 5 km dalej, ale za 8 minut pociąg już był. Wyszłam z auta świeciłam, machałam rękami, ale było już za późno…

Wychodzę z założenia, że nic w życiu nie dzieje się bez przyczyny. Wszystko co nam się przydarza, jest po coś. Mam więc nadzieję, że moja historia będzie dla kogoś innego przestrogą, taką lekcją… Uczulam na to, by nawet na strzeżonych przejazdach zwracać baczną uwagę na to, co dzieje się wokół. Bo przecież zawsze może coś zawieść. Nawet gdy pozornie wydaje się, że nic nam nie grozi. Lepiej być czujnym i kontrolować to, co znienacka może nas zaskoczyć, niezależnie od nas. Bo okoliczności i warunki panujące na torach i w ich otoczeniu mogą nagle się zmienić, podobnie jak na drodze.

Istotne jest też, o czym nie wiedziałam, że czynny jest alarmowy numer telefonu, pod który można zadzwonić, w razie gdy ktoś utknie na torach. Wówczas natychmiast zostaje zatrzymany pociąg.

Sądzę, że ryzyko, na które naraziłam siebie i innych i – niestety – moja bezmyślność, pozwolą, by zakiełkowały z nich także ziarenka dobra – dzieli się swoimi refleksjami Małgorzata Bździel.

ika

 

FOTO: – Uczulam na to, by nawet na strzeżonych przejazdach zwracać baczną uwagę na to, co dzieje się wokół. Bo przecież zawsze może coś zawieść. Nawet gdy pozornie wydaje się, że nic nam nie grozi – przestrzega pani Małgorzata

 

 

Poprzedni
Następny