Pierwszy konwent fantastyki w Szamotułach
W sobotę 23 kwietnia w Szamotułach odbył się pierwszy konwent fantastyki Halszkon. Jego pomysłodawcami byli Kamil Malinowski, Eryk Nowak i Zofia Kruszona. Wydarzenie miało miejsce na terenie Szkoły Podstawowej nr 2, w kompleksie znajdującym się przy ul. Piotra Skargi.
– Fantastyka to nasze hobby, dostarczające nowych rozwiązań, pozwalające się realizować i miło spędzać czas. Ponieważ w Szamotułach ta forma rozrywki nie jest znana, postanowiliśmy ją rozpropagować. Po wizycie w Szkole Podstawowej nr 2 zauważyliśmy, że uczniowie są zaciekawieni. A więc tego typu przedsięwzięcia są potrzebne. Od siebie daliśmy kilka zespołów wystawców. Poza tym obowiązuje dowolność. Każdy może eksponować się w strojach kojarzących się z klimatem imprezy i ulubionymi postaciami. Ma to być zabawa. Chcieliśmy, żeby w Szamotułach zadziało się coś oryginalnego – wypowiadał się Kamil Malinowski, zapowiadając weekendowe wydarzenie.
Czy lokalna przeszłość może czymś zaskoczyć?
Spotkanie pokazało, że fantastyka jest wielowymiarowa, czerpie inspiracje z różnych źródeł i można ją przybliżać w różny sposób. Stąd warsztaty graficzne, z walki na miecze, z concept artu. Te ostatnie dotyczyły sztuki wymyślania różnych postaci, miejsc, przedmiotów i obrazowania ich w grach, filmach, animacjach. W tajniki concept artu wprowadzał Artur Hejna, nauczyciel plastyki w Szkole Podstawowej nr 3.
– Dla mnie fantastyka to coś świetnego – stwierdza Aleksandra Lamcha, podobnie jak jej tata miłośniczka komiksów, uczestniczka warsztatów z concept artu.
Nazwa sobotniego spotkania – Halszkon – odnosiła się do symbolu Szamotuł, jakim jest słynna Halszka, wokół której narosło wiele legend. A to właśnie w nich i przekazach ludowych kryją się zaczątki fantastyki. Tego rodzaju zagadnieniom poświęcony był wykład Łukasza Bernadego, który wyjaśniał skąd w wierzeniach lokalnych wzięły się demony. Agnieszka Łączkowska próbowała dociec czy historia Szamotuł może czymś zaskoczyć, dzieląc się m. in. wiedzą o pochodzeniu i losach więzionej w szamotulskiej baszcie Halszki. Magdalena Stawniak z kolei opowiadała o znaczeniu archeologii w pop kulturze.
Inspiracje czerpane z historii
Swoją prelekcję miał również Kamil Malinowski, absolwent wschodoznawstwa na UAM. Przedstawiał on tematykę ustroju imperium galaktycznego na podstawie ustroju III Rzeszy i Związku Radzieckiego.
– Ten motyw zaczerpnąłem ze swojej pracy magisterskiej, mając do wyboru – jak pop kultura wpływała na historię i odwrotnie. Otóż można wykazać, jak pewne punkty na naszej osi dziejów pozwalają tworzyć fikcyjne państwa i rozmaite imperia, bazując na wspólnych odniesieniach. W jednym i drugim przypadku prowodyrom zbrojnych konfliktów, przywódcom państw totalitarno-autokratycznych przyświecała idea władzy i podporządkowania sobie innych – wyjaśnia Malinowski. – W swoich powieściach historycznych Tolkien posiłkuje się tym, co działo się w przeszłości, sięgając na przykład do ludów sarmackich. Czerpiąc z tych motywów Tolkien stworzył królestwo Rohanu, gdzie główną siłą byli jeźdźcy konni. Do tego doszły dzieje monarchii władanych przez królów, przeżywające etapy rozkwitu i upadku. Rodzi się też pytanie, jak nasz świat będzie wyglądał po obecnie trwającej wojnie Rosji z Ukrainą? To dążenie Rosji do dominacji eskalowało już od XVIII wieku. Ówczesne decyzje Katarzyny II doprowadziły do tego, że mamy taką rzeczywistość, jaką mamy. To nurtujące zależności.
Ucieczka od rzeczywistości
Podczas sobotniego konwentu nie mogło zabraknąć fanów serialu „Gwiezdne wojny”. Reprezentowali oni dwie organizacje „Polish Garrison 501 st Legion” oraz „Rebel Legion Eagle Base”. Skupione w nich osoby miały okazję zaistnieć jako: Darth Vader, dyrektor Orson Krennic, Wielki Admirał, Sandtrooper, Kapitan Rex, Operator Gwiazdy Śmierci.
Należący do jednego z wymienionych stowarzyszeń Bartek Łącki zaczął pasjonować się nierealnymi wymiarami oglądając „Wojny klonów”: – Spodobała mi się ta forma rozrywki. I może pokazanie autentycznych skutków wojny, jakie mogłyby się zdarzyć. Serial, o którym mowa, mimo animowanej wersji, porusza ważne zarówno dla dzieci jak i dorosłych problemy społeczne. Fantastyka sprawia, że udaje nam się oderwać od rzeczywistości, od beznadziejnego świata, który nas otacza, od szkoły, od pracy.
Entuzjastą „Gwiezdnych wojen” od sierpnia 1979 czyli od momentu, kiedy pierwszy raz je obejrzał, jest Jerzy Neska z Szamotuł.
– Bawię się cały czas. Posiadam kopie wszystkich wersji i kiedy nie mam nic ciekawego do obejrzenia, sięgam zwykle po „Gwiezdne wojny”. Najbardziej ujmuje mnie w tych opowieściach element przygody. Pierwsze epizody tych historii ukazywały się pod hasłem filmu rodzinnego, adresowanego do ludzi w wielu od 5 do 100 lat. Przewijają się tam wątki przyjaźni, odwagi, poświęcenia, zmagań dobra ze złem. Przy czym misja dobra jest ważniejsza i pozostaje na pierwszym planie. W odcinkach kręconych w latach dwutysięcznych nastąpiła pewna zmiana. Film ten stał się bardziej komercyjny. Jego autorom bardziej zaczęło zależeć na tym, żeby sprzedać swoje dzieło i na nim zarobić. Z czasem też filmy fantastyczne potrzebowały większych wymogów na realizację zdjęć – stwierdza pan Jerzy, na co dzień pracownik szamotulskiego urzędu miejskiego.
Michał Nowak zdradza, że zamiłowanie do „Gwiezdnych wojen” przejawia od pięciu lat. Przy okazji rozwija zdolności manualne, bo wiele części stroju przygotowuje sam. – Żeby uzyskać oczekiwaną charakteryzację, trzeba pstryknąć zdjęcie. Sprawdzić jak dana rzecz lub element są stworzone, przy zastosowaniu jakiej techniki udało się je uzyskać. To pobudza kreatywność. Poza tym fajnie pobyć z ludźmi, których łączy ta sama pasja – mówi o swojej pasji.
Jak odnaleźć się po globalnej apokalipsie?
Z okazji sobotniej imprezy do Szamotuł zawitali także członkowie nietuzinkowej Grupy Radioaktywny Pingwin Post Apokalipsa. Tworzą ją osoby z różnych części Polski: z Poznania, Wałcza, Malborka. Nie wzorują się oni na gotowych koncepcjach, ale opierają się wyłącznie na własnych, oryginalnych inwencjach, tworząc fikcyjny świat od podstaw. Za kontrowersyjną, wydawałoby się mroczną i posępną grupą, kryje się tak naprawdę zgrana paczka fenomenalnych, wrażliwych, nieprzeciętnie uzdolnionych, odważnych, gotowych wkraczać w nowe, nieznane przestrzenie, przyjaciół.
Radioaktywni ukazują, jak może wyglądać życie po wojnie nuklearnej, innym wielkim konflikcie zbrojnym lub po katastrofach naturalnych. Wizjonerzy Post Apokalipsy stawiają pytania, co począć, gdy nagle nasz świat ulegnie globalnemu zniszczeniu, jak w nim się odnaleźć?
– Staramy się odzwierciedlić jak wówczas poradzą sobie ludzie, żeby przetrwać – tłumaczą członkowie grupy, działającej od sześciu lat. Co roku organizują oni kilkudniowe obozy, w trakcie których tworzą post apokaliptyczną wioskę. Pasja, która ich łączy, daje okazję do zawierania nowych znajomości i artystycznego wyżywania się.
– U mnie zaczęło się od tego, że bardzo wkręciłem się w Urbex, czyli eksplorację miejsc opuszczonych. Zacząłem nawet nagrywać filmy na You Toubie. I to poprowadziło mnie w klimat eksploracyjny – wyjawia Bartłomiej Wójcik. – Potem zacząłem szukać tych, którzy mają takie same zainteresowania, bo wcześniej czułem się trochę samotny. To mega fajne uczucie móc się zobaczyć, po długich miesiącach przerwy spowodowanej Covidem. Satysfakcję dają nam chwile, kiedy przychodzą ludzie, zachwycając się naszymi strojami. Na razie to czym się zajmujemy, nie jest tak bardzo popularne w Polsce. To sprawia, że nasze pokazy mega szokują i przyciągają. Są one znacznie lepszą formą spędzania czasu, niż siedzenie przed komputerem. Na początku dzisiejszej imprezy wyszliśmy poza budynek szkoły, żeby zachęcić ludzi do włączenia się w to przedsięwzięcie, żeby mogli przyjrzeć się nam i porozmawiać z nami. Okazało się, że przechodnie byli ogromnie zaciekawieni. Jedno z odwiedzających nas dziś dzieci spędziło z nami godzinę, przymierzając nasze stroje. Przygotowując je, korzystamy z wyszukiwanych, zbieranych, pozornie nieużytecznych, wyrzucanych rzeczy. Dzięki temu ponosimy jak najmniejsze koszty. Staramy się obcyklingować, czyli nie tylko ograniczać się do recyklingu zbytecznych rzeczy, ale również je ulepszać. To doskonała zabawa. Czasami, kiedy sprzyja mi wena, potrafię w pięć godzin zrobić tyle, że głowa boli. Ale kiedy nie mam natchnienia, pięć godzin pozostaje bezproduktywne.
Wśród członków niebanalnej grupy są osoby zajmujące się szyciem, stolarstwem, tapicerstwem. Wykonując swoje niezwykłe kreacje, tworzą pancerze wycinane z kawałków filcu, podszywane materiałem. Używają też do swoich projektów opon, jako elementów tarcz, czy starych wycieraczek samochodowych, służących za ochraniacze na nogi.
Do grona przyjaciół skupiających pasjonatów fantastyki należy licealista Wiktor Przewłoka. Może poszczycić się on książką swojego autorstwa, zatytułowaną „Strefa A.W.W. i A.Z.”, oczywiście odnoszącą się do wirtualnych wymiarów. To co kryje się pod jej tajemniczym tytułem, można rozszyfrować dopiero w trakcie czytania. – Kiedy pisałem książkę, miałem trudniejszy czas w życiu. Główny bohater, który w post apokaliptycznym świecie pokonywał różne trudności, pomagał mi przezwyciężyć także moje – wyznaje Wiktor. Na razie pojawiły się pierwsze drukowane egzemplarze ukończonego dzieła. Być może niebawem uda się wydać książkę.
Z Radioaktywnym Pingwinem współpracuje autor gry planszowej „Fort” Bartek Wielebiński z Wrocławia. Obecnie jego gra przechodzi fazę testową.
ika
Podczas sobotniego wydarzenia nie mogło zabraknąć fanów gwiezdnych wojen. Na zdjęciu trzeci od lewej Jerzy Neska
Uczestnicy imprezy mogli nie tylko spotkać się z pasjonatami fantastyki, posłuchać ciekawych prelekcji, wziąć udział w warsztatach, obejrzeć niezwykłą wystawę plakatów czy skorzystać z oferowanego przez Kino Halszka repertuaru filmów fantastycznych. Na gości weekendowego wydarzenia czekały także gry planszowe. Joanna Kamińska z 7-letnią córką Klarą i mężem Dariuszem mierzyli się z pokonywaniem Magicznego Labiryntu